W momencie śmierci Frida Kahlo była dla świata przede wszystkim żoną słynnego artysty, której też czasem zdarzało się malować. Z cienia Diega Rivery wyciągnęli ją krytycy kolejnych pokoleń; otworzyli się na twórczość feministki, lewaczki, osoby biseksualnej, niepełnosprawnej. Jej prace współtworzą też opowieść o głęboko zakochanej kobiecie, którą miłość niszczyła i budowała przez 27 lat. Oto historia związku dwójki wielkich meksykańskich artystów.
Prawdopodobnie po raz pierwszy zobaczyła go w szkole. Frida miała 15 lat, kiedy słynny meksykański artysta Diego Rivera zaczął malować mural w jej elitarnym liceum Escuela Nacional Preparatoria. Szkoła była symbolem postępowego, lewicowego Mexico City – właśnie po raz pierwszy w historii przyjęła 35 dziewcząt. Na tle blisko 2 tys. chłopców musiały wykazać się silnymi charakterami. Ich emancypacja oznaczała między innymi czytanie tekstów Lenina i Marksa. Ale też palenie papierosów i swobodny stosunek do seksu.
Powstające w auli malowidło „La creación” – opisywane po latach jako pierwszy ważny mural Rivery – było aktem politycznym. Przedstawiało stworzenie narodu meksykańskiego – ludzką postać wyłaniającą się z drzewa. Atmosfera wokół jego powstawania stała się tak napięta, że artysta malował z bronią, spodziewając się ataku prawicowych bojówek. Diego od początku w oczach Fridy był wielkim artystą, ale w równym stopniu wrażenie robił na niej jako zaangażowany ideowo bohater. Swojego przyszłego męża Kahlo pozna lepiej w trakcie spotkań Partii Komunistycznej, do której zapisała się kilka lat później.
Frida Kahlo: Jeśli los daje ci cytryny, rób lemoniadę
Na zdjęciu legitymacyjnym z 1922 r. 15-letnia Frida ma jeszcze twarz dziecka, krótkie włosy i krnąbrne spojrzenie. Patrząc na tę fotografię, można by powiedzieć, że jest rdzenną mieszkanką Ameryki, co w późniejszych latach będzie sugerować, nosząc ludowe suknie i biżuterię odwołującą się do tradycji. Carlos Fuentes nazwał ją aztecką boginią. Ale choć przodkowie matki Fridy byli rdzennymi mieszkańcami Meksyku, ich krew na przestrzeni pokoleń wymieszała się z krwią hiszpańskich kolonistów. Natomiast ojciec Kahlo przybył do Meksyku z Niemiec i nie był wcale, jak lubiła opowiadać, węgierskim Żydem, ale protestantem z Frankfurtu, który swoje europejskie pochodzenie na różne sposoby zacierał. Zmienił nawet swoje imiona Carl Wilhelm na swojsko brzmiące Guillermo.
Małżeństwo rodziców Fridy, jak wiele w tym czasie, było pragmatycznym układem, bez miejsca na miłość. Jednak wieź, jaką para nawiązała ze swoimi dziećmi, można nazwać wyjątkową. Matka do końca swoich dni była Fridzie szczególnie bliska. Ojciec inspirował córkę artystycznie. Według biografów zbliżyło ich doświadczenie kalectwa. Bo Kahlo, cierpiąca w dzieciństwie na polio, jedną z nóg od dziecka miała krótszą i chudszą. Poszła do szkoły z opóźnieniem, z powodu wyglądu była przez rówieśników gnębiona. Czas w domu w dużej mierze spędzała z ojcem, który uczył ją swojego fachu – fotografii, zachęcał do pracy przy retuszu zdjęć i dbał o rozwój talentu plastycznego. Do nauki rysunku córki zaangażował przyjaciela.
Ale twórczość stała się pierwszoplanowa w życiu Fridy dopiero po fatalnym wypadku komunikacyjnym. Miednica i kręgosłup pęknięte w trzech miejscach, zmiażdżona noga i wybity bark – diagnoza lekarzy była druzgocąca. Powikłania naznaczyły resztę jej życia chronicznym bólem, bezpłodnością, trudnościami w poruszaniu się. To wszystko odizolowało ją od świata, ale stworzyło też przestrzeń do stworzenia własnego.
Kiedy jako 18-latka została przykuta do łóżka na długie miesiące rekonwalescencji, rodzina dostarczała jej drogie farby i pędzle. Zainstalowano specjalną sztalugę, żeby mogła malować, leżąc. Dziś nazwalibyśmy tę sytuację arteterapią, i to niezwykle skuteczną. Tworzyła dużo i z ogromną determinacją. Interesowała ją postać, głównie kobieca – portretowała siostry, koleżanki i samą siebie. W tym celu w pokoju ustawiono specjalne lustro. A po trzech latach, gdy malarstwo wciąż było dla niej ważne i osobiste, próbkę swojej pracy – „Autoportret w aksamitnej sukni” – zaniosła do oceny największemu artyście jakiego znała, Diegu Riverze.
Małżeństwo dwójki artystów: Życie Kahlo w cieniu Rivery
Ich romans rozwijał się szybko. Frida miała temperament odwracający uwagę od ciała zmienionego chorobą. Różnica wieku między nią i Diegiem – 21 lat – nie raziła otoczenia, bo przecież on występował w roli mistrza i patrona – miał pieniądze, ciekawe życie, cieszył się uznaniem. Nikomu nie przeszkadzało też, że miał dzieci i dziesiątki kochanek. 22-letnia Frida została jego trzecią żoną. Na początku po części pełniła funkcję żony przy mężu, bo codzienność wypełniło jej głównie bogate życie towarzyskie i podróże u boku Diega po Meksyku i Ameryce.
W Stanach wydawało się, że przede wszystkim przyciąga uwagę ekscentrycznym stylem i bezpośredniością, że dzięki temu triumfuje na przyjęciach. Ale jako Meksykanka stawała się ofiarą rasizmu i mizoginii.
Sama nie uważała się jeszcze za malarkę, obserwowała uważnie wielkiego artystę u swojego boku. A Diego był lwem salonowym, ale też tytanem pracy, potrafił malować całymi dniami. O jego murale zabiegali milionerzy, a on przyjmował intratne zamówienia, choć w głębi duszy pozostał rewolucjonistą. W centrum kompozycji potrafił umieścić podobiznę Lenina i z dnia na dzień popaść w niełaskę bogaczy. Gdy pojawiały się problemy, na przykład finansowe, swoją gorycz przerzucał na żonę.
Kahlo zapisywała w swoich obrazach fizyczny ból, obsesje, marzenia
Frida chciała spełniać się w macierzyństwie, ale wypadek sprzed lat zupełnie przekreślał te plany. Aborcje zapisały się w jej biografii jako wielkie traumy i równie wielkie obrazy. Na portretach, które malowała od 1932 r., artystka zaczęła prowadzić swoisty pamiętnik. Zapisywała cierpienie i stratę, fizyczny ból, obsesje i marzenia. A gdy ona szukała nowej drogi, mąż u jej boku oddawał się romansom.
Osamotniona gorzkniała. Z czasem zaczęła przyjmować zasady brutalnej małżeńskiej gry. Sama miała kochanki i kochanków, często chodziło w tych relacjach przede wszystkim o to, żeby dopiec Diegu. Jak w 1937 r., kiedy w ich meksykańskim domu zamieszkał wielki rewolucjonista i uciekinier z ZSRR – Lew Trocki. Rozwścieczony Rivera, gdy odkrył niewierność żony, wyrzucił jej kochanka z domu, a sam wkrótce nawiązał relację z siostrą Fridy Cristiną. Zafascynowany urodą dziewczyny umieszczał ją na obrazach. Gdy Kahlo przyłapała parę in flagranti, przeżyła załamanie. Ścięła swoje długie gęste włosy i opuściła męża. W listopadzie 1939 r. doszło do oficjalnego rozwodu.
Ten trudny emocjonalnie czas zbiegł się z momentem zwrotnym w biografii artystki. Indywidualne wystawy w Nowym Jorku i Paryżu dały jej rozpoznawalność. Odbyła podróż za ocean, trafiła na okładkę francuskiego „Vogue’a”. Nawiązała romans z Josephine Baker oraz Isamu Noguchim. Centre Pompidou kupiło do swojej prestiżowej kolekcji „Ramę” – jeden z autoportretów Fridy. Dla świata zaczęła być wreszcie malarką.
Drugie małżeństwo, czyli drugie życie Fridy i Diega
Zdjęcie obrączek przez Fridę i Diega nie oznaczało końca ich relacji. Ucięło oczekiwania, zniszczyło iluzje, zmusiło też Kahlo do odnalezienia się bez parasola słynnego męża, jego uwagi czy wpływów. A jednocześnie odsłonięte zostało coś niezwykłego – więź, która, mimo złości i upokorzeń, wciąż sprawiała, że byli dla siebie niezbędni. Kiedy Kahlo stawała się niezależna i spełniona jako artystka, on nie czuł zawiści, dopingował ją, rozumiał jej wewnętrzną potrzebę tworzenia. Akceptował wolność Fridy i miał nadzieję, że ona będzie w stanie przyjąć również jego niezależność.
Po roku od rozwodu para znów wzięła ślub, ale odnowiony związek został oparty na nowych zasadach. Tym razem Diego i Frida mieli być partnerami. Żeby nie ranić się nawzajem i żeby każde z nich mogło utrzymać prywatność, zamieszkali osobno, choć blisko siebie. Poświęcali się pracy twórczej. Wyznawali sobie miłość.
Ale 33-letnia Frida miała już inne zmartwienia. Coraz częściej uskarżała się na ból fizyczny. Jej ciało męczyło się siedzeniem, chodzeniem. Praca nad detalami w obrazach stawała się wyczerpująca, a kolejne operacje, przez które przechodziła (jak podają różne źródła, było ich 32 lub 35), niczego trwale nie poprawiały. Alkohol stał się nieodzowny, zaczęła mieszać go z morfiną.
W wieku 37 lat nosiła krępujący ciało gorset. Sztywny pancerz z metalu, skóry, gipsu miał odciążyć zrujnowany kręgosłup. W wieku 46 lat straciła nogę, która zgniła na skutek gangreny.
Gdy umarła w tydzień po swoich 47. urodzinach, mimo sukcesów dla świata wciąż była malującą żoną wielkiego artysty. Artysty, który nie znosił pustki i po roku żałoby ożenił się inną z wielbiącą go kobietą, tym razem galerzystką Emmą Hurtado. Nie negował jednak uczucia, które łączyło go przez 27 lat z Fridą. – Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale pojawienie się Fridy było najważniejszym wydarzeniem w moim życiu – mówił.
Pielęgnował też jej dziedzictwo, na przykład zamieniając jej dawne mieszkanie – Casa Azul – w mauzoleum. Przekazał je państwu, a najbardziej osobiste pamiątki zebrał w jednym miejscu, zaznaczając, że świat może je ujrzeć dopiero 15 lat po jego odejściu. – Frida Kahlo [jest] najczystszym i najgłębszym wyrazem meksykańskości, a jednocześnie pozostaje niezwykle nowoczesna na swój indywidualny sposób – powiedział, ustawiając ją przed sobą w panteonie artystów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.