Znaleziono 0 artykułów
14.02.2021
Artykuł partnerski

Maciej Musiałowski: Niepoprawny romantyk

Fot. Michał Stańczyk

Po sukcesie serialu internetowego „Kontrola” Natasza Parzymies powraca ze słuchowiskiem z Maciejem Musiałowskim i Julią Wieniawą w rolach głównych. Z aktorem rozmawiamy o roli Stanisława, niepoprawnego romantyka i marzyciela, potędze dźwięku i jego muzycznych planach na przyszłość. Słuchowisko „Random” jest dostępne na platformie Storytel.

„Random” opowiada historię dwóch zagubionych w pandemicznej rzeczywistości bohaterów, którzy poznają się na aplikacji społecznościowej. Przez kolejne dni godzinami rozmawiają o wszystkim – codzienności, złamanych sercach i największych lękach – stopniowo zbliżając się do siebie. Historia napisana przez Nataszę Parzymies, autorkę wiralowego serialu internetowego „Kontrola”, który obejrzało ponad 40 mln widzów, to uniwersalna opowieść o potrzebie bliskości w zdystansowanym społecznie świecie. Trwają również prace nad filmową kontynuacją historii Stanisława i Mary, która podejmie opowieść po finale słuchowiska.

 

Kim jest Stanisław? Jak ty wyobrażasz sobie tę postać?

Od razu spodobało mi się to imię. Stanisław to młody chłopak o starej duszy. Niepoprawny romantyk. Trochę intelektualista, trochę dziwak. Optymista. Właśnie rozstał się ze swoją pierwszą miłością. To było ciekawe doświadczenie, wyobrazić sobie zakochanie od nowa, poczuć jego zawód, a potem towarzyszyć mu w nowym zakochaniu. Od dłuższego czasu marzyła mi się rola bohatera, który bardziej niż rozterki egzystencjalne, przeżywa bardziej przyziemne rozterki miłosne. Czytając scenariusz, od razu poczułem, że mamy wiele wspólnego – pociąg do sztuki, przyjaciel pies, niepoprawny marzyciel. Myślę, że moglibyśmy się zakumplować. 

Przygotowując się do roli, Meryl Streep wyobraża sobie swoją postać w najdrobniejszych szczegółach – od historii jej pierwszej miłości, po ulubione danie. A jaka jest twoja metoda?

Zdaje się, że metoda, którą posługuje się Streep, nazywa się metodą tysiąca pytań, i jest w znacznej mierze oparta na metodzie Stanisławskiego. W ramach tej koncepcji aktor zadaje sobie wiele szczegółowych pytań dotyczących bohatera – od ulubionego koloru po największe marzenia czy lęki. Każde pytanie rodzi kolejne, a te następne i tak dalej. To pracochłonna metoda, pozwalająca zbudować skomplikowaną strukturę psychologiczną postaci – człowieka, który nie istnieje. To wymagająca praca intelektualna i trzeba mieć bardzo dużo czasu, żeby w pełni się temu oddać. Przygotowując się do roli, staram się czerpać z różnych praktyk, między innymi metody Stanisławskiego. Uważam, że każda rola wymaga trochę innej metody. 

Podpis

Aktorstwo to praca oparta na wyobraźni. Jako aktor możesz podążać, gdzie tylko chcesz, stawać się kim tylko chcesz. Jedynym ograniczeniem możesz być ty sam – im mniej będziesz mieć w głowie granic i ograniczeń, tym lepszym będziesz aktorem. Nie musisz do tego zadawać sobie tysiąca pytań, dzięki wyobraźni możesz mieć wszystkie odpowiedzi już tu, w głowie. 

Czy pracując nad rolą wplatasz cząstkę siebie w bohatera czy starasz się tego nie robić?

Zawsze jest w nich trochę ze mnie. Po części dlatego, że zawsze staram się czynnie uczestniczyć w procesie twórczym, od poziomu scenariusza aż po pracę na planie czy studia. Mam poczucie, że takie zaangażowanie pomaga mi lepiej zrozumieć bohaterów. Lubię mieć wpływ na to, jacy są. To moja forma dialogu z widzami, ukazywania im tego, co myślę, w ramach prezentowanej historii. To zwrotny proces – moi bohaterowie mają też wpływ na mnie. Pracując nad daną postacią, potrafię zanurzyć się w jego świecie na kilka tygodni. „Random” nauczył mnie lekkości w postrzeganiu miłości, zakochiwaniu się i odwagi, by przełamywać swoje bariery czy obawy, gdy w grę wchodzą emocje. 

 

W projekcie partnerowała ci Julia Wieniawa, która zagrała Mary. Jak wam się razem pracowało?

Znam Julię od lat, jest dla mnie ważną osobą. Uważam, że jest jedną z najzdolniejszych i najciekawszych młodych kobiet w Polsce. Jest bardzo naturalna, ma w sobie mnóstwo odwagi, która od zawsze mnie magnetyzowała. Mamy podobny temperament, więc potrafimy się dogadać. Jedyne, co musiałem zrobić, to zakochać się w niej, a to nie było trudne (śmiech). Przed rozpoczęciem nagrań spotykaliśmy się często, żeby spędzać razem czas, rozmawiać, chichrać się. Później, pracując już w studiu, świetnie się bawiliśmy, mieliśmy mnóstwo pomysłów, a Natasza zachęcała nas, żebyśmy eksperymentowali. To było wspaniałe, móc z nią pracować, obserwować ją w całym tym procesie, uczyć się wzajemnie. Pracowało nam się tak dobrze, że nim się obejrzeliśmy, zamiast trzech dni nagrań, spędziliśmy razem prawie tydzień. Ale myślę, że było warto. 

Mówisz, że znacie się od lat. Jak zaczęła się wasza znajomość?

Znamy się od dziecka. Moja mama i tata Julii chodzili razem do liceum plastycznego. Później, gdy Julia miała trzy lata, odnowili kontakt i tak się poznaliśmy. Na dobre złapaliśmy kontakt jako nastolatkowie i od tamtego czasu jesteśmy blisko.  

Fot. Michał Stańczyk

Jak pracowało ci się na samym dźwięku?

To była bardzo ciekawa przygoda. Od razu spodobał mi się scenariusz. Zebraliśmy superzespół, nalegałem, żeby do projektu dołączyła Julia. Czułem, że nasza bliska relacja może pomóc tej historii. Pracowaliśmy w kameralnym zespole – tylko ja, Julia i Agnieszka Woźniak-Starak [która podkładała głos pod system operacyjny „Random” – przyp. red.], Natasza Parzymies, reżyserka i scenarzystka serii, dwójka producentów platformy Storytel i realizator dźwięku. Dzięki temu była tu przestrzeń na nasze uwagi i sugestie. To był bardzo twórczy proces. 

W dobie Instagrama i hegemonii obrazu, dźwięk zwykle schodzi na drugi plan. Czy praca jedynie za pośrednictwem dźwięku była łatwiejsza czy trudniejsza?

To była moja pierwsza przygoda ze słuchowiskiem. Pracując nad „Randomem”, dużo myślałem o doświadczaniu rzeczywistości i sztuki innymi zmysłami niż wzrok i dotyk kciuka na ekranie. To było ekscytujące. Wyzwaniem było przekazać wszystkie emocje, które mieliśmy wypisane na twarzy, naszym głosem. Gdy miałem wątpliwość, co do efektu, przesłuchiwałem nasze nagrania i starałem się od razu je korygować i próbować nowych rzeczy. Cały proces przypominał malowanie, tylko głosem. 

 

Czy chciałbyś robić więcej tego typu projektów?

Jak najbardziej. Dźwięk i muzyka są moją domeną. Pracuję właśnie nad autorską piosenką do naszego słuchowiska, do której napisałem tekst i skomponowałem muzykę. Początkowo miała być częścią historii, ale tak spodobała się zespołowi, że zdecydowaliśmy się, że ukaże się jako singiel, który zaśpiewamy w duecie z Julią. Ten projekt pomógł mi w końcu przełamać mój lęk przed pokazywaniem swojej duszy przez muzykę. Zawsze to kochałem, od dziecka była to moja najważniejsza forma komunikacji przez sztukę. Później zająłem się aktorstwem i straciłem tę bliskość z muzyką. Poczułem w sobie blokadę – śpiewanie, na dodatek własnymi słowami, wydało mi się taką formą odsłonięcia i narażenia się na krytykę, na którą nie byłem gotów. To tak, jakby dać komuś do czytania swój dziennik przed całą publicznością. Ostatnio jednak miałem coraz więcej okazji, by pracować z muzyką – najpierw słuchowisko dla Storytela, później, m.in. świąteczny koncert dla „Vogue Polska”. Zobaczymy, jak będzie dalej, ale to mój cel na ten rok – wrócić do muzyki.

Fot. Michał Stańczyk

Jednym z tematów „Random” jest samotność w sieci, szczególnie odczuwalna w czasie pandemii. Wasi bohaterowie poznają się na moment przed lockdownem. Jak ty odnajdujesz się w tej rzeczywistości?

Z jednej strony czuję ulgę i podoba mi się, że świat, a my wraz z nim, w końcu zwolnił. Zobaczyliśmy, że nie musimy tak pędzić, na nowo doceniliśmy proste rzeczy, znaleźliśmy czas na chwile zadumy, które mogą nam wyjść na dobre. Z drugiej strony, bardzo tęsknię za normalnym życiem – wyjściami z przyjaciółmi i podróżami bez konieczności robienia testów. Ponadto martwię się o młodych ludzi i to, jak to doświadczenie wpłynie na nich. Martwię się o kulturę i sztukę, która tak długo była pozostawiona sama sobie. A sztuka jest nam niezbędna. Jestem jednak optymistą, wierzę więc, że nawet to doświadczenie wyjdzie nam na dobre, a sztuka rozkwitnie na nowo.

Fot. Michał Stańczyk

Jakie masz plany na nadchodzący rok?

W tym roku postanowiłem wziąć na siebie mniej rzeczy. Starannie wybierałem projekty, w które chcę się zaangażować. Na ten moment mam na tapecie dwa filmy, w obydwu główne role, więc dzieje się, ale chcę zadbać o równowagę. Chcę mieć więcej czasu dla siebie, przyjaciół i oczywiście muzyki. Chcę dużo, dużo, dużo śpiewać w tym roku i realizować swoje projekty, które do tej pory odkładałem. Dużo myślę o estradach, eleganckich klubach jazzowych czy wędrujących przedstawieniach – garnitur, fortepian mikrofon i dobre błyszczące buty. Marzy mi się też stworzyć w Warszawie kulturalne miejsce spotkań dla artystów wszystkich sztuk, gdzie rodziłyby się nowe pomysły, a dyskusje trwałyby do białego rana. Na razie nie chcę zdradzać więcej szczegółów, ale jak będę gotowy, na pewno o nich opowiem. 

Widać, że dojrzewasz jako artysta. Czy miałbyś jakieś rady dla początkujących twórców?

Bądźcie odważni, nie wątpcie w siebie. Najważniejsze jest piękno, które mamy w sobie, i to, jak potrafimy się nim dzielić. W sztuce najważniejsza jest szczerość i bezczelność w byciu sobą.

Posłuchaj "Random" na platformie Storytel. 

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Maciej Musiałowski: Niepoprawny romantyk
Proszę czekać..
Zamknij