Znaleziono 0 artykułów
04.11.2023

Magdalena Cielecka: Czasem nie ma prostych odpowiedzi

04.11.2023
Fot. Apple Film

Małgorzata umiera. Jest w zaawansowanym stadium nowotworu. Niewiele jej zostało, ale nie chce czekać, aż śmierć się o nią upomni. Nie chce też cierpieć, dlatego decyduje się wyjechać do Szwajcarii i poddać eutanazji. Jest główną bohaterką filmu „Lęk”, którą gra Magdalena Cielecka. Aktorka na potrzeby roli przeszła metamorfozę, ścięła włosy i schudła osiem kilogramów. – To nie był łatwy proces – mówi aktorka. Rozmawiamy o wolności, najtrudniejszych pytaniach, ostatecznych decyzjach.

Na potrzeby roli w „Lęku” Sławomira Fabickiego przeszłaś dużą przemianę. Co było dla ciebie trudniejsze: ściąć włosy czy zmniejszyć wagę?

Na przygotowanie się do roli miałam dwa miesiące. Byłam na ścisłej diecie, żeby moja bohaterka w terminalnym stadium choroby wyglądała przekonująco. To nie było łatwe – musiałam zgubić mięśnie, które przez lata aktywnego trybu życia sobie wyćwiczyłam. Małgorzata nie mogła wyglądać zdrowo. Wiedziałam, że nie da się tego zamarkować, więc przyłożyłam się i schudłam osiem kilogramów, w czym pomagał mi dietetyk. Jadłam głównie chudy twarożek z warzywami. Zmiana wagi to było wyzwanie fizyczne, a z perspektywą ścięcia włosów musiałam się oswoić psychicznie. Długo o tym rozmyślałam, ale jak już zaakceptowałam myśl, że to zrobię, to byłam pewna, że zetnę włosy, nawet gdyby okazało się, że nie robimy tego filmu.

A takie ryzyko było – projekt czekał wiele lat na realizację.

Scenariusz pierwszy raz przeczytałam siedem lat temu. I wiedziałam, że chcę w tym projekcie wziąć udział, pomimo trudów, z jakimi taka rola się dla mnie wiązała.

Małgorzata jest w zaawansowanym stadium raka. Decyduje się na eutanazję. Prosi siostrę, Łucję, żeby jej pomogła dostać się do Szwajcarii i przejść przez procedurę wspomaganego samobójstwa. To bardzo trudny temat, który musiałaś wygrać na mocnych emocjach.

Uwielbiam wyzwania aktorskie. Doceniam role, w których muszę pogrzebać, żeby oddać paradoksy bohaterek, w jakie się wcielam. Malgorzata wydaje się kobietą sukcesu, a przecież to ona traci najbardziej. Całe życie spędza sama ze sobą, a w ostatnich chwilach potrzebuje towarzystwa siostry, choć ich relacja jest szorstka, one na początku filmu nawet specjalnie się nie lubią. Ale Małgorzata nie ma wyjścia i musi poprosić o pomoc właśnie ją. Efekt jest taki, że na końcu tej ostatniej wspólnej drogi są tak blisko siebie, jak to tylko jest możliwe.

Fot. Apple Film

Podobno sceny kręciliście w kolejności scenariuszowej i ty z grającą twoją siostrę Martą Nieradkiewicz też jechałaś z Polski do Szwajcarii.

Rzeczywiście, w dużej części „Lęk” powstawał chronologicznie. Zaczynaliśmy w Polsce, potem jechaliśmy przez Niemcy, a kończyliśmy w szwajcarskim Lugano – przepięknej miejscowości nad jeziorem. To nam bardzo pomogło, bo myśmy z Martą, z którą już zagrałyśmy wcześniej siostry w „Zjednoczonych stanach miłości” Tomka Wasilewskiego, też jechały tym samochodem i zacieśniały więzi. Jestem bardzo wdzięczna za ten nasz duet. Jest między nami jakiś rodzaj chemii, która najwyraźniej przenosi się na ekran. Nie wyobrażam sobie zagrać w tym filmie u boku kogoś innego.

„Lęk” dotyka polaryzującego polskie społeczeństwo tematu eutanazji. Mamy trudność, żeby rozmawiać o nim bez emocji. Wasz film nie powstał po to, żeby mówić, po której stronie są twórcy, tylko pokazać, czym motywowana jest decyzja bohaterki, która się na nią decyduje. Trudno było ci ją zrozumieć?

Budowanie takiej postaci polega na próbie odpowiedzenia sobie na pytania, których na co dzień sobie nie zadaję. Ta rola wymagała ode mnie zrozumienia kogoś, kto znajduje się w stanie opieki paliatywnej. Musiałam wyobrażać sobie, o czym myśli i czy decyzja, którą podjęła w sprawie eutanazji, jest ostateczna. Musiałam sobie wyobrazić także ból, tak silny i dotkliwy, że powoduje, że jej już nie chce się dłużej żyć, że choć jest silną osobą, to rezygnuje z dalszej walki.

Fot. Apple Film

Jak sobie coś takiego wyobrazić?

Nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe dla kogoś, kto jest zdrowy. Nie da się tego uzmysłowić, dopóki samemu się czegoś podobnego nie doświadczy. Ja starałam się zbliżyć do postaci przez oglądanie dokumentów, które podejmowały temat wspomaganych samobójstw. Oglądałam zarówno ludzi, którzy decydują się odejść, jak i tych, którzy im w tym pomagają. Zagłębiałam się w ten świat, a potem próbowałam go przełożyć na język aktorski i w wiarygodny sposób oddać na ekranie.

Jak się czułaś, zagłębiając się w temat śmierci?

To nie był łatwy proces. Spotykałam się z lekarzami pracującymi z pacjentami onkologicznymi czy z opiekunami osób z opieką paliatywną. To od nich dowiedziałam się szczegółów na temat reakcji na ból, ale też na leki, którymi próbuje się go uśmierzać. Z czasem zrozumiałam, że w pewnym momencie perspektywa śmierci jest kojąca, przynosi spokój. To jest dla zdrowej osoby trudne do wyobrażenia, ale dla kogoś, kto nie jest w stanie już farmaceutycznie uśmierzyć codziennego cierpienia, tak właśnie jest.

Fot. Apple Film

Oglądając wasz film, uświadomiłem sobie, że sytuacja obu sióstr jest tragiczna. Małgorzata umiera, ale to Łucja słyszy z jej ust prośbę o pomoc we wspomaganym samobójstwie. Trudno sobie nawet wyobrazić, jak musiała się czuć, słysząc tę prośbę. I jakie myśli musiały pojawić się w jej głowie, kiedy ważyła, czy powinna za wszelką cenę podtrzymywać siostrę przy życiu, czy raczej pomóc jej w skróceniu go.

„Lęk” to film o możliwości samostanowienia, o wolnej woli, o możliwości dokonania wyboru co do jakości i długości życia, a także sposobu odejścia i pożegnania się. To jest temat uniwersalny, bo nie chodzi tylko o wspomagane samobójstwo, lecz również o wolność dotyczącą praw kobiet czy religii. Podjęcie decyzji musi się u wolnej jednostki wiązać z przyjęciem konsekwencji. Relacja filmowych sióstr nie jest łatwa. Obie te postaci są złożone, stoją przed wielkim dylematem. Osoby, które pomagają klientom klinik wspomagających samobójstwa, mogą być obarczone odpowiedzialnością za decyzje ich bliskich. Narażają się one nie tylko na szykany, lecz także na konsekwencje, bo gdyby tylko ktoś zdołał udowodnić nieprawidłowości w procedurze, to mogłyby odpowiadać prawnie za zabójstwo. Ale mimo ryzyka starają się nieść tego rodzaju pomoc.

Fot. Apple Film

Z jakimi pytaniami zostawił cię ten film?

Z tymi najtrudniejszymi: na ile sami możemy być scenarzystami swojego życia, na ile narzuca go system, w jakim żyjemy, czy pomoc w świadomym umieraniu jest etyczna, kiedy można decydować o sobie, a kiedy – i czy w ogóle – o swoich bliskich. Nie znam odpowiedzi. Ale wolę, jak sztuka stawia pytania, zmusza do myślenia i prowokuje do dyskusji, a nie daje proste recepty czy rozwiązania.

 

Artur Zaborski
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Magdalena Cielecka: Czasem nie ma prostych odpowiedzi
Proszę czekać..
Zamknij