Maggie Gyllenhaal wychodzi z cienia brata Jake’a. Rok temu na ekrany trafił jej reżyserski debiut, „Córkę”, na podstawie powieści Eleny Ferrante.
Kino ma zapisane w genach. Jej ojciec Stephen Gyllenhaal jest reżyserem, a matka Naomi Foner nominowaną do Oscara scenarzystką. Młodszego o trzy lata brata Jake’a nikomu przedstawiać nie trzeba. Ale choć Maggie Gyllenhaal jako dorastająca dziewczyna przyjechała z rodziną do Hollywood, uciekła stamtąd na studia do Nowego Jorku. Bo blichtr Fabryki Snów zawsze wydawał jej się sztuczny. A kiedy zdecydowała się wkroczyć w świat filmu, zrobiła to na własnych zasadach. Debiut reżyserski Maggie Gyllenhaal rozprawia się ze stereotypami na temat kobiet.
Siła kobiet
Maggie Gyllenhaal długo żyła w cieniu młodszego brata. – Myślałam sobie: „Ten smarkacz jest już znany, a ty tkwisz nad jakimiś podręcznikami. Zmarnujesz sobie życie!” – śmiała się. Mimo wszystko Maggie najpierw chciała zrobić dyplom, a dopiero potem zająć się aktorstwem. Za wzór obrała sobie spełnione zawodowo kobiety z najbliższego otoczenia – babcia była pediatrą, siostra babci prawniczką, mama nominowaną do Oscara scenarzystką. Nic więc dziwnego, że podczas gdy Jake rzucił studia po zaledwie dwóch semestrach, Maggie skończyła je z wyróżnieniem. Po latach powiedziała: – Z perspektywy czasu widzę, jak ważne było, że nie przerwałam studiów, gdy zaczęłam dostawać pierwsze role w kinie. Bo to właśnie na uniwersytecie zetknęła się ze światem, w którym nie wszystko kręci się wokół wizerunku.
Maggie już jako nastolatka zaczęła występować w filmach taty – „Krainie wód” i „Niebezpiecznej kobiecie”. Podczas studiów występowała w produkcjach telewizyjnych oraz na scenie, następnie z bratem zagrała rodzeństwo w kultowym „Donniem Darko” Richarda Kelly’ego. Prawdziwym przełomem w karierze Maggie okazał się film „Sekretarka”. Rola młodej kobiety, która dostaje pracę sekretarki w kancelarii adwokackiej, a wkrótce wdaje się w niecodzienny romans z szefem, nie należała do łatwych. Niosła też ryzyko, że Maggie zostanie po niej zaszufladkowana. A film z motywami sado-maso ściągnie na nią gniew feministek. Tak się nie stało, bo młoda aktorka bardzo sprawnie wykorzystała szum, który powstał wokół filmu.
Na własnych zasadach
Przed rolą w „Sekretarce” Maggie często słyszała podczas castingów, że nie jest klasycznie piękna. Po przełomowej roli mogła przebierać w propozycjach, ale nie interesowały jej superprodukcje. Postawiła na kino niezależne – wystąpiła w „Adaptacji” Spike’a Jonze’a oraz „Niebezpiecznym umyśle” George’a Clooneya. W 2003 roku wraz z Lily Taylor i Marcią Gay Harden zagrała w „Domu nadziei" Johna Saylesa, historii sześciu Amerykanek, które postanawiają adoptować latynoskie sieroty. Wyjątek Maggie zrobiła dla roli ukochanej Batmana w „Mrocznym Rycerzu” Christophera Nolana, gdzie zagrała u boku zmarłego wkrótce po zakończeniu zdjęć Heatha Ledgera.
W 2009 roku Gyllenhaal wystąpiła u boku Jeffa Bridgesa w filmie „Szalone serce”, gdzie zagrała dziennikarkę, która rozpoczyna z góry skazany na niepowodzenie związek z głównym bohaterem. Za swoją rolę otrzymała pierwszą i do tej pory jedyną w karierze nominację do Oscara dla najlepszej aktorki drugoplanowej.
20 lat po roli w „Sekretarce” Maggie znów pojawiła się w odważnym wcieleniu, tym razem w serialu „Kroniki Times Square”, którego była też współproducentką. Zagrała Candy, samotną matkę, która dorabia jako pracownica seksualna, a potem zaczyna się piąć po szczeblach pornobiznesu. Staje za kamerą kolejnych produkcji, by przejąć kontrolę w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Rola przyniosła Gyllenhaal nominację do Złotego Globu. Teraz Maggie sama zadebiutowała w roli reżyserki.
Po drugiej stronie kamery
Maggie Gyllenhaal, znana z feministycznych poglądów i zaangażowania w ruch #TimesUp, konsekwentnie wybiera role kobiet niestereotypowych. – Nie interesują mnie bohaterki, które są jakąś fantazją na temat silnej kobiety – zaznaczała w jednym z wywiadów. – Chcę grać prawdziwe kobiety, takie, które mają swoje mocne strony, ale jednocześnie są zagubione, złamane, kruche. Nie dziwi więc, że na debiut reżyserski wybrała adaptację powieści, która stawia pytanie o rolę matki.
„Córka” to adaptacja powieści Eleny Ferrante. Tajemnicza autorka o nieodkrytej tożsamości sportretowała w niej Ledę, rozwiedzioną wykładowczynię literatury angielskiej. Na wakacjach w Grecji Leda spotyka przypadkową rodzinę. W postaci Niny, młodej matki kilkuletniej Eleny, odnajduje siebie sprzed lat. „Córka” stawia ważne pytania o to, czy kobieta ma prawo zostawić dzieci i odejść, jeśli jest nieszczęśliwa, czy może postawić na karierę, czy może być egoistką. Pokazuje, że macierzyństwo wiąże się z ciągłym zmęczeniem, brakiem czasu dla siebie, samotnością.
Temat macierzyństwa jest Maggie bliski, bo sama jest mamą dwóch córeczek, Ramony i Glorii Ray. W jednym z wywiadów wyznała, że kiedy po raz pierwszy sięgnęła po lekturę Ferrante wiele lat temu, książka zmusiła ją do refleksji. – Pomyślałam sobie: „O Boże, ta kobieta jest tak popieprzona”. Po czym po milisekundzie stwierdziłam: „O nie, ja naprawdę się z nią identyfikuję, czy to czyni mnie równie popieprzoną?”. Wtedy zdałam sobie sprawę, że wielu ludzi doświadcza tego typu przeżyć i nikt o tym nie mówi. Są to najskrytsze prawdy o kobiecym doświadczeniu – przekonywała Gyllenhaal. „Córka” przyniosła jej nagrodę za scenariusz na Festiwalu Filmowym w Wenecji. Czy od tej pory Maggie będziemy widywać raczej po drugiej stronie kamery?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.