Dwa przytulone do siebie jednorożce jego autorstwa można oglądać na ścianie w warszawskiej restauracji Charlotte. Jego najnowsze prace będzie można do niedzieli zobaczyć w przestrzeni Clay.Warsaw. Kim jest młody malarz, który od kilku lat podbija polski rynek sztuki?
Ma 25 lat, mieszka w Krakowie, pochodzi z Mazur. Jako mały chłopiec urządził pracownię w domu babci, szybko zaczął malować profesjonalnymi temperami, bo plakatowe go znudziły. – Malowałem kwiatki i pejzaże, a potem zmusiłem babcię, żeby kupiła mi farby olejne i płótna. Czułem się artystą – wspomina Konrad Żukowski. Jego babcia gromadziła mnóstwo albumów ze sztuką, ale na pierwszą wystawę profesjonalnego malarstwa poszedł dopiero jako 19-latek. Nie ma w rodzinie artystów. – W domu wisiał barokowy, holenderski obraz, który przedstawiał drzewo i maluteńkiego pasterza z owcami. Na drodze leżało błoto, na niebie zbliżała się burza. Całe dzieciństwo fascynowało mnie to drzewo, dlatego chciałem malować wyłącznie pejzaże – opowiada. W liceum myślał o studiach medycznych, ale uznał, że z zawodem lekarza wiążą się ogromne wyrzeczenia i odpowiedzialność za życie ludzi. – Poszedłem na Akademię Sztuk Pięknych, żeby nie chodzić codziennie do pracy – śmieje się Żukowski.
Na drugim roku porzucił malarstwo i skupił się na video-arcie. – Byłem znudzony. Ale po kilkunastu miesiącach wróciłem do farb i od razu zacząłem wystawiać obrazy – opowiada. W 2019 roku znalazł się w finale prestiżowej nagrody Artystyczna Podróż Hestii.
Konrad Żukowski: Droga do twórczej dojrzałości
Pytam Konrada, co interesuje go w malarstwie. – Mogę od samego początku kreować własny świat. Punktem wyjścia są białe płótno, farba i pędzle, dzięki którym mogę namalować dosłownie wszystko – odpowiada artysta. Lubi układać grube warstwy farby, patrzeć, jak ścieka po płótnie, bawić się kolorami.
Podobne artykułyMartyna Czech: Nałóg malarskiBasia CzyżewskaMieszkańcy i mieszkanki Warszawy znają go z Charlotte Bouillon w dawnym Domu Partii. Na jednej ze ścian namalował przytulone do siebie jednorożce. Na wcześniejszych obrazach z 2017 roku jest sporo dzikich zwierząt: śpiąca pantera, troskliwe goryle, jaguar czy rodzina uśmiechniętych małp. Rok później pojawiają się jednorożce, a także rekin polujący na nagiego mężczyznę. Wtedy w twórczości Żukowskiego zaczynają dominować ludzkie ciała. Na jednym z najbardziej znanych obrazów grupa sześciu wytatuowanych mężczyzn uprawia seks oralny. Na płótnie „Internet” widzimy nagiego chłopaka brodzącego wśród agresywnych zwierzęcych pysków. Młody artysta maluje sporo męskich aktów, a krytycy zaczynają porównywać go do Karola Radziszewskiego. – Nic nas nie łączy – mówi Żukowski.
To prawda. Starszy o ponad dekadę Radziszewski, owszem, eksploruje temat męskiego, nagiego ciała. Ale jego prace są zaangażowane politycznie, opowiadają się po jednej ze stron wojny kulturowej. Radziszewski ma poglądy polityczne, Żukowski o nich nie mówi. – Jasne, rozmawiamy przy piwie ze znajomymi artystami o sytuacji w Polsce. Wiemy, co dzieje się na świecie. Ale nasza sztuka jest o czymś innym – tłumaczy. Mówi, że jego obrazy są czysto wizualną atrakcją. Chce tworzyć coś interesującego dla oka. – Nagie ciała tworzą konkretne konteksty umocowane w sprawach społecznych i politycznych, ale interpretację zostawiam widzom i krytykom.
W 2019 roku Żukowski zaczyna malować kościotrupy, piękne psy i dopracowane akty męskie. Na jego obrazach pojawiają się Magda Gessler, czaszki, płonąca katedra Notre Dame, tańczący ludzie i szkielety. Nadal sporo w nich gejowskiej erotyki, młodych, umięśnionych ciał. W pandemii staje się dojrzałym artystą, który zamyka pewien okres w życiu. Wątki są te same, ale bardziej dopracowane, przemyślane, mniej chaotyczne. Maluje siebie samego z jednorożcem i kometą, a także nagiego chłopaka robiącego selfie i depczącego kościotrupa. Obraz „Koronawirus” jest przejmujący: to splątane ciała z wyżartymi głowami. Dużo jest w jego twórczości krwi, niepokoju, sytuacji bez wyjścia, fantazji o katastrofie.
Konrad Żukowski teraz maluje sny
Teraz maluje sny. Przez jakiś czas tuż po przebudzeniu zapisywał je w notesie. Uczył się też świadomego snu. – Słabo mi to szło, ale nauczyłem się patrzeć na palce. Jeśli jest ich za dużo, to wiadomo, że śnię – opowiada Żukowski. W ciągu dnia robi szkice na podstawie motywów z własnych marzeń sennych, sprawdza senniki, a potem ogląda filmy, zdjęcia, intensywnie obserwuje świat, żeby potem oglądać go drugi raz w snach.
Postanowił przenieść je na duże formaty. Najnowsze obrazy mają po kilka metrów długości, a transport, który wysłał kilka dni temu z Krakowa do Warszawy, ważył czterysta kilo.
Obrazy Żukowskiego były sprzedawane na aukcjach w Desie, interesują się nim cały czas galerie z całego kraju. Konrad nie wie, dlaczego stał się popularny, z jakich powodów jego prace kupują kolekcjonerzy. – Maluję dla zabawy. Na początku chciałem po prostu upiększyć swój pokój, a potem okazało się, że moje obrazy podobają się ludziom. Robię swoje i nie oglądam się na innych – przekonuje.
Konrad Żukowski: Co mówią krytycy
A co piszą o nim krytycy sztuki? Piotr Policht pisał, że „Żukowski to artysta, który raczej celebruje rzeczywistość, a także samo jej malowanie – każde pociągnięcie pędzla ocieka czystą frajdą”. Zwracam uwagę, że większość obrazów zaludniają zarówno fantastyczne zwierzęta pokroju jednorożców, jak i całkiem realne stworzenia. Jak „ryby-penisy”, czyli morskie pierścienice, które stały się internetowym viralem w zeszłym roku, gdy morze wyrzuciło całą ich masę na jedną z kalifornijskich plaż, a które Żukowski na przekór powszechnym opiniom nazywa „najpiękniejszymi z ryb”. – Tematycznie obrazy Żukowskiego są proste i bezpośrednie, nie można im jednak zarzucić nudy – dodaje krytyk.
Michał Suchora z BWA Warszawa, która wystawiała obrazy Żukowskiego, mówi, że to była miłość od pierwszego wejrzenia, czyli od edycji konkursu Artystyczna Podróż Hestii w Muzeum nad Wisłą. – Potem kupiłem od niego obraz przedstawiający pożar katedry Notre Dame. Konrad przez kilkanaście godzin oglądał pożar live na YouTubie. W zeszłym roku Konrad był pierwszym rezydentem BWA Sokołowsko, powstałej w lockdownie galerii na końcu świata – mówi.
Profil Konrada Żukowskiego na Instagramie to niekończąca się wystawa
W ostatnim roku namalował tylko 30 obrazów. Sięga po pędzel jedynie wtedy, kiedy ma na to ochotę. Nie jest Wilhelmem Sasnalem, który pracuje codziennie po osiem godzin. – Ostatni obraz namalowałem w kwietniu. Pracownia stoi pusta – zapewnia Żukowski. W wolnych chwilach jeździ konno, ćwiczy na siłowni, leży na kanapie, ogląda filmy, podróżuje.
I prowadzi konto na Instagramie. Artyści najmłodszego pokolenia traktują tę aplikację bardzo poważnie: kontaktują się przez nią z publicznością, wstawiają zdjęcia najnowszych prac, relacjonują proces twórczy. – Mój profil obserwują ludzie, którzy interesują się sztuką, a także kolekcjonerzy. Dzięki Instagramowi zarabiam pieniądze. Poza tym mój profil jest niekończącą się wystawą: wystawiam własne prace, przekazuję atmosferę artystycznego życia.
Konrad Żukowski na Instagramie często pozuje nago, wrzuca zdjęcia z pracowni, podróży, z koniem, w domu. A do tego obrazy, które można zobaczyć tuż po namalowaniu. Lepiej zacząć go obserwować już teraz, zanim jego blask rozbłyśnie jeszcze jaśniej niż obecnie.
*
Wystawę „Tych, którzy wstępują do tych samych rzek, coraz to inne zalewają wody” można oglądać w dniach 24-27 czerwca 2021 r. w Clay.Warsaw, ul. Burdzińskiego 5, II klatka, II piętro.
Godziny otwarcia: czwartek, 24 czerwca, godz. 19-22; piątek, 25 czerwca, godz. 14-19; sobota, 26 czerwca, godz. 14-19 (o godz. 14.30 specjalne oprowadzanie z udziałem artysty); niedziela, 27 czerwca, godz. 14-18.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.