Siostry Laila i Nadia Gohar razem prowadzą markę Gohar World. Artystki stołu tworzą fantazyjne nakrycia, ozdoby i zastawę. Dzięki nim patrzymy na jedzenie zupełnie inaczej.
Nietrudno sobie wyobrazić, że na zaproszenie sióstr Gohar przy suto zastawionym stole, w teatralnych sukniach z bufkami i falbanami zasiada Bella Baxter, bohaterka ostatniego filmu Yorgosa Lanthimosa Biedne istoty. Wśród gości nikogo nie zdziwiłaby także obecność Alicji z Krainy Czarów czy włoskiej projektantki Elsy Schiaparelli, która do sióstr Gohar zapewne przyszłaby ze swoim przyjacielem Salvadorem Dalim. W czasie kolacji zwróciłby na pewno uwagę na jeden z jego ulubionych motywów – ukryte w dnach szklanek ręcznie malowane oczy.
Gohar World zachęca do celebrowania zwyczajności w niezwyczajny sposób. Rozbudza wyobraźnię i sprawia, że każda kolacja staje się niezapomnianym spektaklem. Założona przez Lailę i Nadię Gohar marka fantazyjnej zastawy, nakryć i ozdób na stół oraz cudacznych rzeczy związanych z jedzeniem powstała z poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak doświadczenie wspólnego posiłku i poszanowania codziennych rytuałów przenieść na przedmioty, które zostaną z nami dłużej niż jeden wieczór.
Marka jest bardzo często kojarzona z surrealizmem. Jednak siostry nie upatrują w nim swoich bezpośrednich inspiracji, choć to właśnie słynne jajko z dachu katalońskiego domu Salvadora Dalego w Port Lligat Laila wspomina jako pierwsze świadome spotkanie z surrealizmem.
W rozmowie z magazynem „The New Yorker” przyznała, że związki marki z surrealistami bardziej postrzega jako współdzielenie z nimi wizualnego słownika oraz kreowania w podobny sposób momentów zachwytu i zaskoczenia, gdy widząc przedmiot wyrwany z codziennego kontekstu lub w zmienionych proporcjach, czujemy się jak dzieci. „Szczególnie w przypadku złudzeń optycznych czuję, że to magia” – podkreślała w rozmowie.
Siostry bawią się iluzją, umieszczając na ceramice ręcznie malowane fasolki, żuki i biedronki, które – gdy nie upewnimy się dwa razy – możemy próbować strącić z talerza. A humor – obok rzemiosła, tradycji i rodziny – jest jedną z głównych wartości marki i składowych jej sukcesu.
Siostry Laila i Nadia Gohar razem prowadzą markę Gohar World
Gohar World zadebiutował na rynku w 2022 roku. Marka wyłoniła się z zainteresowań zawodowych sióstr. Obie są artystkami, choć wybrały zupełnie inne środki wyrazu.
Urodziły się w Kairze w odstępie trzynastu miesięcy i tam się wychowały. Dziś mieszkają w Nowym Jorku, ale do Stanów Zjednoczonych przyjechały dużo wcześniej, do college’u. Starsza z nich, Laila, z czasem przekształciła swoją firmę cateringową w studio robiące jadalne instalacje, takie jak łabędzie z karczochów, świeczniki z ziemniaków, rzeźby z masła, góry z pięciu tysięcy pianek marshmallow, wieże z rzodkiewek czy warkocze z mozzarelli. Jej przestrzennymi warzywnymi formami szybko zachwycił się świat mody. Współpracowała przy otwarciach butików i premierach kolekcji m.in. z Pradą, Hermèsem, Cartierem i marką Nike, tworząc dla nich unikatowe kulinarne doświadczenia łączące modę, sztukę i dizajn. Na kolacji zorganizowanej przez Nike kanadyjski raper Drake nazwał Lailę Gohar „Björk jedzenia”. „The Cut” natomiast umiejscowił jej instalacje na pograniczu finger food i sztuki konceptualnej.
Laila nie znosi jednak określenia food artist, bo nie uważa siebie ani za artystkę, ani za szefową kuchni w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Lubi nieoczywistość swoich kreacji, która wprawia w konsternację, wywołując moment zawahania: Czy to w ogóle jest jadalne? „Wszyscy są tak samo zdezorientowani” – mówi. A to pozwala przełamać pierwsze lody, skłania do rozmowy. Bo w jej działaniu nie do końca chodzi o jedzenie, ale o sposób, w jaki pomaga ono nawiązywać relacje.
Nadia z wykształcenia jest malarką i rzeźbiarką, a jej prace wystawiane były w muzeach i galeriach na całym świecie, m.in. w Londynie, Rzymie, Nowym Jorku czy Bostonie. Znana jest z eklektycznego stylu i mieszania gatunków – nigdy nie wiadomo, co stworzy kolejnym razem. Chętnie eksperymentuje też z multimedialnymi instalacjami. W swojej sztuce podejmuje głównie tematy tożsamości, migracji, nostalgii i kulturowej dyslokacji.
Siostry – jak same przyznają, dorastały w nietypowym domu. Ich ojciec, Mohamed Gohar, jest znanym fotoreporterem; pracował m.in. dla prezydenta Egiptu Anwara Sadata. Miał w zwyczaju zapraszać do domu na kolacje – a był doskonałym gospodarzem – najróżniejszych gości, począwszy od lokalnych dygnitarzy, a skończywszy na handlarzach rybami. Słynął z tego, że nigdy nie przygotowywał niczego dwukrotnie. To jednak nie ojciec zachęcił Lailę do gotowania, a jej mama Nevin, za której kuchnią nigdy nie przepadała.
Teraz Laila gotuje dla zespołu Gohar World i pielęgnuje zwyczaj wspólnego jedzenia lunchu. W domu Goharów zawsze świętowano najróżniejsze okazje, niekiedy zupełnie wymyślone. Nigdy nie chodziło o religię, ale o uczczenie zmieniających się pór roku, celebrację życia. O wydarzeniach wykreowanych na bazie rzeczy wartych świętowania Laila pisze dziś cyklicznie w weekendowym wydaniu „Financial Timesa”: „Może to być wszystko – od najdłuższej nocy w roku po dalie albo kapustę”.
W Gohar World najważniejsza jest rodzina. I nie chodzi tylko o silne siostrzane więzi: „Są ze sobą niesamowicie zżyte, wspierają się nawzajem – mówił amerykańskiemu „Vogue’owi” Ignacio Mattos, partner Laili. Ale także o ogromne zaangażowanie w tworzenie marki innych bliskich osób. Babcia sióstr, Nabila, uznawana jest za trzecią partnerkę w firmie. Całe życie pracowała jako profesjonalna krawcowa, a dziś pomaga wnuczkom doglądać interesów w Egipcie – nadzoruje produkcję lnianych obrusów i serwetek, które dla marki wykonuje pracownia jej siostry. W razie naglącej potrzeby służy także swoimi umiejętnościami, przez co zyskała miano Wstążkowej Królowej; prosto z Kairu do Nowego Jorku wysłała walizkę pełną uszytych przez siebie satynowych kokard, zdobiących dziś hit marki – torbę na bagietkę.
„Stworzyłyśmy Gohar World, by ponownie zgromadzić ludzi przy stole” – mówią siostry. Według nich żaden inny mebel nie jest tak ważny dla rodziny czy wspólnoty jak stół, miejsce prostych aktów gościnności: położenia obrusu, krojenia ciasta, rozmów, rytuałów, poświęcenia komuś czasu. U sióstr Gohar stół jest nie tyle nakrywany, co wręcz ubierany. Według nich przygotowanie miejsca wspólnej celebracji jest równie ważne jak ubranie, jakie na siebie wkładamy. To kolejny sposób wyrażania siebie.
Rodzinne rzemiosło
Wszystkie produkty Gohar World są projektowane i wytwarzane w rodzinnych pracowniach na całym świecie – od Egiptu, przez Austrię i Włochy, aż po Wietnam. Szklane słomki robi duet ojciec i syn na wyspie Murano (natomiast ojciec sióstr użyczył głosu w wideo promującym markę), świeczki – rodzinna firma z Bari ze 185-letnią tradycją, a talerze z fasolkami wykonuje mediolańskie Laboratorio Paravicini, prowadzone przez mamę i córki. Siostry nie ukrywają, że na punkcie fasolek mają obsesję. W kształcie fasolki jest logo marki, uchwyty srebrnej patery, świeczniki i spinki, rozsypują je także na talerzach. „Gdyby Gohar World był odrębną planetą, rządziłyby nią fasolki” – żartowała Nadia w wywiadzie dla amerykańskiego wydania „Vogue’a”.
Kolekcje siostry wymyślają wspólnie, ale produkcję nadzoruje w Egipcie Nadia, tam szuka też inspiracji – od różnych technik tkania po obróbkę metali. W Kairze powstają również tkane ręcznie lniane i bawełniane tekstylia. „Od dziesięcioleci stosuje się tutaj te same metody, więc nasze produkty właściwie są niczym rodzinne pamiątki. Ale nie zachowuję ich na specjalne okazje, bo wierzę, że ładnych rzeczy powinno się używać na co dzień” – mówiła Laila kilka miesięcy temu w rozmowie dla „Vogue’a”.
Misją marki jest przywrócenie zanikających rzemieślniczych tradycji, jak dmuchanie szkła, koronkarstwo czy ręczne malowanie zastaw stołowych. Przypominające rodowe srebro pucharki i kieliszki na jajka projektowane przez siostry mogłyby zostać oddziedziczone po prababce, choć twórczynie Gohar World lubią porównywać swoją markę do fikcyjnej szalonej ciotki, która uwielbia zapraszać do siebie ludzi, dużo podróżuje i przywozi ze sobą piękne pamiątki.
Piękno humoru i fantazji
Laila i Nadia znajdują urok w rzeczach codziennych, z pozoru zwykłych. Zdają sobie jednak sprawę, że pewne przedmioty, które oferują – fantazyjne różowe rękawice do sprzątania z koronkowymi mankietami, srebrne zmiotki na okruszki czy druciak do naczyń w kształcie główki czosnku – nie są nam tak naprawdę zbyt potrzebne. Po prostu mogą dodać codzienności piękna i humoru.
Doskonale tę filozofię Gohar World ujęła Molly Fisher w artykule dla „New Yorkera”: „Nikt nie potrzebuje fartucha z koronki Battenburg ani żyrandola z kutego żelaza, który pomieści jedenaście jajek na twardo. Urok takich przedmiotów polega na ich szelmowskiej odmowie udawania, że jest inaczej”.
W Gohar World granica między żartem i kiczem jest cienka, a humor balansuje niekiedy na skraju absurdu. Nie obowiązują w nim także zasady, których trzeba przestrzegać, i nic nie jest zbyt ekscentryczne. „Gdybyśmy traktowali wszystko śmiertelnie poważnie, rzeczywistość byłaby zwyczajnie okropna i nieznośna. Tylko humor nas uratuje” – mówi Laila.
Ostatnia kolekcja marki – Table IV – inspirowana jest morzem oraz żyjącymi w nim stworzeniami, obrazuje harmonię pomiędzy wszystkim, co pod wodą dziwne i jednocześnie cudowne. To także kolejna celebracja nieposkromionej fantazji sióstr Gohar.
Tekst pochodzi z wydaniu „Vogue Polska Living” kwiecień 2024 rok.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.