Znaleziono 0 artykułów
30.11.2019

Marki, które warto obserwować w tym sezonie

30.11.2019
Matteau Resort 2020 (fot. materiały prasowe)

Niektóre oferują pełne spektrum ready-to-wear, inne skupiają się jedynie na akcesoriach. Prezentują skrajny minimalizm lub przeciwnie – stanowią wynik inspiracji kolorowymi latami 80. Najgorętsze marki tego sezonu w pełni wykorzystują możliwości, jakie dają media społecznościowe, skłaniają się w stronę mody zrównoważonej i udowadniają, że już jeden produkt wystarczy do tego, by osiągnąć globalny sukces. Przedstawiamy najciekawsze. 

The Sant

The Sant (Fot. materiały prasowe)

Dowód na to, że liczba instagramowych obserwatorów wcale nie jest miernikiem popularności. Torebki z metką marki The Sant, którą na platformie społecznościowej obserwuje nieco ponad trzy tysiące osób, noszą już między innymi Veronika Heilbrunner, Leonie Hanne i Sophia Roe. Koncept znalazł się także w gronie młodych marek, które do swojej oferty zdecydowało się wprowadzić Net-A-Porter. Celem marki jest łączenie tradycyjnego rzemieślnictwa (wszystkie torebki powstają w Barcelonie z najwyższej jakości skór) ze współczesnym i awangardowym dizajnem. Minimalistyczne i mocno geometryczne projekty często inspirowane są architekturą i wyróżniają się detalem. Znakiem rozpoznawczym torebek The Sant są miękkie rączki, które przypominają popularne gumki do włosów typu scrunchie.

We11Done

We11Done jesień-zima 2019-2020 (Fot. Giseok Cho)

Świat mody z coraz większym zaciekawieniem przygląda się projektantom z Dalekiego Wschodu i Antypodów, wśród których szczególnym zainteresowaniem cieszą się ostatnio twórcy z Korei, Australii i Nowej Zelandii. Jednym z najciekawszych konceptów jest koreańskie We11Done, za które odpowiedzialny jest mieszkający i pracujący w Seulu duet: Jessica Jung i Dami Kwon. Początkowo rozwijali We11Done hobbystycznie, a skupiali się na concept storze Rare Market, w którym sprzedawali rzeczy takich marek jak Marques’Almeida, Margiela, Alexander Wang i Opening Ceremony. Co kryje się za nazwą We11Done? To motto marki, czyli „well done, well made”, i ukłon w stronę 11 członków zespołu Rare Market. Sklep i marka wciąż funkcjonują na zasadzie naczyń połączonych – wiele ubrań projektu Jung i Kwona można kupić tylko tam, wspólna jest też komunikacja marketingowa. Twórcy We11Done mówią o swojej modzie, że to powrót do retro z lat 80., ale w estetyce marki wyraźnie pobrzmiewają też konceptualizm i minimalizm przywodzące na myśl kolekcje Martina Margieli i Helmuta Langa. Obecna na największych platformach sprzedażowych marka już w przyszłym roku po raz pierwszy zaprezentuje kolekcję na tygodniu mody męskiej w Paryżu.

Elzinga

Elzinga (fot. Julia Marino)

Z lat 80., ale w nieco bardziej dosłowny sposób, czerpią także twórcy marki Elzinga, której projekty na razie można kupić wyłącznie na platformie Matchesfashion. Podobnie jak w przypadku We11Done, za Elzingę odpowiedzialny jest duet damsko-męski: holenderska wokalistka Lieselot Elzinga i pochodzący z Finlandii  Miro Hämäläinen. Oboje są absolwentami The Gerrit Rietveld Academie. On w debiutanckiej kolekcji wziął na warsztat płynną seksualność, ona – czerpiąc ze scenicznych doświadczeń, zaprezentowała przeskalowane, kolorowe i pełne teatralnej wzniosłości projekty. I to właśnie w tym drugim kierunku wydaje się zmierzać Elzinga. Podkreślające figurę fasony wyposażone są w szalone, ale wcale nieoderwane od rzeczywistości detale, a poszczególne modele są szyte z taśmy PVC lub pokryte kolorowymi, graficznymi wzorami.

Reike Nen

Reikenen jesień-zima 2019-2020 (Fot. materiały prasowe)

Kolejna obiecująca marka z Korei, specjalizująca się wyłącznie w akcesoriach. Powstała w 2010 roku, ale głośno zaczęło się o niej robić w ostatnich kilkunastu miesiącach. Głównie za sprawą najbardziej stylowych influencerek, które pokochały minimalistyczny i nawiązujący do stylu vintage dizajn. Założycielka Reike Nen Rei Yoon Hongmi na seulskiej uczelni mody Ewha studiowała projektowanie ubrań, ale z czasem uznała, że woli mniejsze formy. Jej miłość do butów zaczęła się, gdy na zdjęciach z pokazu Helmuta Langa z 2005 roku zobaczyła kremowe czółenka na grubym obcasie, ozdobione kokardą (na wybiegu prezentowała je wtedy Mariacarla Boscono). – Jawiły mi się jako coś nowego, czego moje oczy wcześniej nie widziały – wyznała w rozmowie z amerykańskim „Vogue’iem”. – Takich modeli nie produkowano wtedy w Korei. Yoon Hongmi postanowiła to zmienić. Pod marką Reike Nen projektuje buty i torebki.

Matteau

Matteau Resort 2020 (Fot. materiały prasowe)

Z Korei przenosimy się nie tak bardzo daleko, bo do Australii, gdzie powstała i działa Matteau. Marka, której nazwa powstała z połączenia słów „matt” (ang. matowy) i „eau” (fr. woda), jest wspólnym projektem sióstr Pety Heinsen i Ilony Hamer – znanej stylistki i założycielki niezależnego magazynu „Unconditional”. Siostry rozwijały Matteau bardzo powoli, jednocześnie pracując na pełen etat w różnych częściach świata (Peta rezyduje w rodzinnej Australii, Ilona przeprowadziła się do Nowego Jorku). Marka zadebiutowała na rynku w październiku 2015 roku.

Matteau Resort 2020 (Fot. materiały prasowe)

Hamer i Heinsen zaczęły od kostiumów kąpielowych. A właściwie od trzech topów, trzech par figów i jednego modelu stroju jednoczęściowego. Linia sukcesywnie się rozszerzała, z czasem z także o ready-to-wear: narzutki, spodnie i koszule, które można niedbale narzucić na bikini, luźne sukienki-kaftany i oversize’owe modele na cienkich ramiączkach. W ostatniej kolekcji pojawiły się także zestawy złożone z długich spódnic i krótkich topów.

Motto projektantek to „mniej znaczy więcej”, dlatego tworzą ubrania o czystej, minimalistycznej formie oraz w stonowanej palecie kolorystycznej i szyją je z wysokiej jakości materiałów, w tym z lnu i organicznej bawełny.

KASSL Editions

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez KASSL Editions (@kassleditions)


Wśród modnych marek są też koncepty, które zamiast rozwijać pełną linię ready-to-wear, koncentrują się na jednym ubraniu w wielu wersjach. Jednym z nich jest KASSL Editions – niemiecki koncept, którego mantrą stało się hasło „jeden płaszcz w różnych, sezonowych odsłonach”. Nad projektem pracuje grupa przyjaciół wcześniej związanych z różnymi dziedzinami mody. Wspólna marka jest ich odpowiedzią na marnotrawstwo oraz nadmierną produkcję i sygnałem, że dopracowany do perfekcji i ponadczasowy produkt może być krokiem w kierunku bardziej świadomej, zrównoważonej mody.

Punktem wyjścia dla działalności twórców KASSL Editions (nazwę marka zawdzięcza niemieckiemu Kassel, gdzie powstają wszystkie modele) był tradycyjny płaszcz rybaka, który na przestrzeni miesięcy i lat ewoluował w bardziej przyjazną kobiecej sylwetce wersję, zyskiwał różne długości, wzbogacany był o nowe detale i szyty z coraz to innych tkanin, począwszy od ekologicznej skóry, po grubą bawełnę. 

W kolekcji na jesień-zimę 2019-2020 znalazło się 17 modeli: klasyczne jednorzędowe płaszcze z wełny, długie i krótkie trencze, a także przeciwdeszczowe parki i puchówki.

Bite Studios

Temat zrównoważonej mody jest także bliski twórcom marki Bite Studios. Istnieje ons dopiero od marca 2018 roku i już jest kojarzona z minimalizmem najwyższej próby i wyjątkową przejrzystością. Twórcy szczegółowo informują o wszystkich tkaninach, jakie wykorzystują w kolekcjach. Misją Bite Studios stało się nie tylko promowanie świadomej i zrównoważonej mody, lecz także obalanie mitów związanych z ekologicznymi tkaninami. Okazuje się bowiem, że wbrew powszechnemu osądowi mają one lepszą jakość od swoich sztucznych odpowiedników i są wygodniejsze w noszeniu.

Marka przygotowuje w ciągu roku cztery kolekcje, w każdej jest mniej więcej 30 sylwetek. Wiele z nich nie znika z oferty po jednym sezonie. – Jeśli zaprojektujemy spodnie, które pięknie się układają, albo uszyjemy idealnie skrojoną kurtkę z organicznego lnu, zostawiamy je w asortymencie przez cały rok. Na tym polega naszym zdaniem wizja niezawodnej, ponadczasowej i nowoczesnej garderoby – mówią twórcy Bite Studios.

The Frankie Shop

The Frankie Shop (Fot. materiały prasowe)

To zakupowa mekka najmodniejszych dziewczyn internetu. Ciężko zliczyć influencerki, stylistki i redaktorki mody, które wybrały ubrania z tego sklepu na największe tygodnie mody albo na co dzień pokazują się w nich na Instagramie.

Sklep, który działa nie tylko w sieci, lecz także stacjonarnie – w Nowym Jorku i Paryżu – oferuje zarówno autorskie projekty, jak i te od innych, równie ciekawych marek: Eudon Choi, Materiel Tbilisi czy Ganni. To jednak autorska, utrzymana w minimalistycznej stylistyce i przystępnych cenach linia cieszy się największą popularnością.

Za koncept odpowiedzialna jest Gaelle Drevet – Francuzka, która w 2014 roku otworzyła na Lower East Side mały butik. Z miejsca znanego jedynie nielicznym i najbardziej zorientowanym w modowych nowinkach mieszkankom Nowego Jorku The Frankie Shop stał się jednym z najważniejszych miejsc na zakupowej mapie miasta. Globalną ekspansję Drevet zaczęła w 2016 roku, gdy otworzyła sklep internetowy i drugi butik – tym razem w rodzinnym Paryżu.

Strategia Drevet od początku polegała na oferowaniu bardzo limitowanej liczby konkretnych projektów. Dzięki temu mogła nie tylko na bieżąco poznawać rynek oraz zakupowe nawyki i gusta swoich klientek, ale też pilnować, aby zainteresowanie jej konceptem utrzymywało się cały czas na takim samym, wysokim poziomie. Na co dziś fanki The Frankie Shop czekają z największą niecierpliwością? Oversize’owe garnitury, które na tygodniu mody w Paryżu nosiły między innymi Pernille Teisbaek i Linda Tol, T-shirt z poduszkami na ramionach (ulubiony model Evangelie Smyrniotaki) oraz pudełkowe żakiety w kolorach czerni i beżu.

Danielle Guizio

Danielle Guizio jesień-zima 2019-2020 (Fot. materiały prasowe)

Trudno uwierzyć, że początkowy kapitał marki, której fankami są dziś między innymi Kylie Jenner i Bella Hadid, wynosił 400 dolarów. Jej założycielka Danielle Guizio autorski koncept prowadziła z piwnicy rodziców. Dziś jej nazwisko widnieje w prestiżowym zestawieniu „Forbesa” 30 Under 30, a ona jest przykładem na to, jak skuteczny może być umiejętny marketing.

Modą fascynowała się od najmłodszych lat. Jak wspomina, już jako dziesięciolatka przerabiała swoje T-shirty i kurtki. – Brałam dosłownie wszystko, co miałam pod ręką – śmieje się, gdy pytam, na czym najchętniej wyżywała się artystycznie. – Miałam obsesję na punkcie DIY – mówi. Gdy podrosła, zaczęła marzyć o własnej marce. Zawsze jednak miała wrażenie, że brakuje jej potrzebnych umiejętności – nie czuła się dobra ani w szyciu, ani w rysunku (jak mówi, szkoła mody, do której uczęszczała, uczyła tylko biznesu, nie dotykając w ogóle kwestii kreatywnego dizajnu). – Musiało minąć kilka lat, abym zrozumiała, że pasja i odwaga wystarczą – wyznaje. W podjęciu decyzji pomogła jej też choroba, w wyniku której omal nie pożegnała się z życiem. – Zrozumiałam, że życie naprawdę jest kruche, więc jeśli czegoś naprawdę pragnę, nie powinnam odkładać tego na jutro.

Danielle Guizio jesień-zima 2019-2020 (Fot. materiały prasowe)

Pomysł na mocno osadzoną w latach 80. i 90. estetykę marki narodził się naturalnie. Guizio postawiła sobie jednak za cel tłumaczenie charakterystycznych dla tamtych dekad motywów na nowoczesną konstrukcję. Zawsze projektuje z myślą o konkretnej dziewczynie – pewnej siebie, trochę wyzywającej, ale nieprzekraczającej granicy dobrego smaku. – To nowoczesna, silna kobieta, która za dnia ceni sobie wygodę, ale wieczorem lubi trochę zaszaleć.

W procesie tworzenia kolejnych kolekcji wyjątkowo istotne są dla projektantki materiał i krój. – Muszę mieć pewność, że w tych kwestiach będziemy nie do zagięcia – mówi. – Jestem perfekcjonistką, co jest błogosławieństwem i przekleństwem jednocześnie. Chcę, by moje klientki miały taką samą frajdę z noszenia moich projektów, jaką ja miałam podczas ich tworzenia – dodaje.

Gia Studios

Gia Studios (Fot. materiały prasowe)

Założona w maju zeszłego roku marka błyskawicznie podbija serca miłośniczek „starego Celine” i „nowej Bottegi”. Gia Studios jest kolejną azjatycką perełką – tym razem z Wietnamu. Twórcą marki jest 29-letni Lam Gia Khang. Zaczynał jako asystent jednego z najbardziej znanych wietnamskich projektantów, Do Manha Cuonga. Przełomem w jego karierze był udział w lokalnej edycji programu „Project Runway”, po którego zakończeniu rozpoczął studia w filii London College of Fashion w Hanoi.

Gia Studios (Fot. materiały prasowe)

Khang wypuszcza w ciągu roku cztery kolekcje – dwie większe i dwie mniejsze, które nazywa mniej konceptualnymi i w których pozwala sobie na nieco awangardy. Głównym założeniem Gia Studios są bowiem funkcjonalność i dostępność. – Chcę, by kobieta, która widzi moje projekty na wybiegu czy w kampanii, mogła od razu zobaczyć w nich siebie – mówi Khang. Kolekcje Gia Studios to proste, utrzymane w stonowanej kolorystyce formy, przełamywane gdzieniegdzie oryginalnymi detalami: drapowaniami, asymetrycznymi cięciami czy pełnymi objętości rękawami. Khang projektuje także akcesoria – miękkie torebki typu croissant i sztywne kuferki w stylu vintage.

La Collection

La Collection (Fot. materiały prasowe)

Kolejna marka o filozofii spójnej z zasadą „mniej znaczy więcej”. Tym samym, La Collection zgodna jest ze zrównoważonym podejściem do mody. Swoją siedzibę ma w Paryżu, choć narodziła się w Antwerpii. W Belgii urodziła się i zbierała zawodowe doświadczenie jej założycielka, Florence Cools. Cools studiowała technologię mody, od początku więc osią jej pracy były tkaniny. Dziś korzysta tylko z tych najlepszych (włoskie wełny, sztywne odmiany jedwabiu) i pilnuje, by jej projekty produkowane były jak najbliżej atelier marki. Proste sukienki o fasonie kolumny, oversizeowe garnitury i długie płaszcze w stonowanej kolorystyce pokochały najbardziej stylowe minimalistki. Florence Cools tworzy rzeczy ponadczasowe, ale szczególnym sentymentem darzy modę vintage. Jak mówi, najwięcej inspiracji czerpie ze starych fotografii, podróży, podczas których podziwia historyczną architekturę, czy detali obrazów, które szczególnie przykuwają jej uwagę.

 

Michalina Murawska
  1. Moda
  2. Zjawisko
  3. Marki, które warto obserwować w tym sezonie
Proszę czekać..
Zamknij