Znaleziono 0 artykułów
06.08.2024

Na czym polega slow beauty według Marty Dyks?

06.08.2024
(Fot. Archiwum własne)

Marta Dyks jest doświadczoną modelką, socjolożką i propagatorką zdrowego trybu życia. Chętnie zabiera głos publicznie w ważnych społecznie dyskusjach: tych dotyczących równouprawnienia i zdrowia psychicznego, ale też podwójnych standardów wobec kobiet lub nierealistycznych oczekiwań stawianych im przez popkulturę. W tym roku Marta debiutuje w roli jurorki Vogue Beauty Awards 2024. Na moment przed ogłoszeniem zwycięzców tegorocznej edycji prestiżowego konkursu spotykamy się, by porozmawiać o kosmetycznych ulubieńcach i uważnym dbaniu, które wspiera nie tylko urodę, lecz także samopoczucie.

Twoja ulubiona forma odpoczynku?

Podczas jednego wypoczynku lubię łączyć różne formy spędzania czasu. Z przyjemnością spędzam czas na plaży, żeby dać ciału i głowie odpocząć. Dobrze jest się trochę ponudzić, zwolnić, dać sobie upragniony reset i ograniczyć bodźce. Często zapomina się o tym, że superwydajną i naładowaną atrakcjami formą spędzania czasu nakładamy sobie dodatkową presję. Z drugiej strony aktywny wypoczynek też brzmi dla mnie ciekawie, nie wyobrażam sobie przeleżeć całych wakacji. Kiedy wyjeżdżam gdzieś dalej, lubię wbić się w tkankę lokalnej społeczności, dlatego aktywna część odpoczywania obejmuje też bliższe poznanie oferty kulinarnej odwiedzanego miejsca. Często wyjeżdżamy z mężem we dwoje, ale czasem potrzeba mi wyjazdu w większej grupie, a innym razem w samotności. No i są też krótkie city break i wyjazdy na koncerty, na które zawsze bardzo czekam i które szalenie mnie ekscytują. Każdy daje mi coś zupełnie innego, unikatowego i pozwala zaspokoić inne potrzeby. 

Wakacje, które chętnie byś powtórzyła, to…

…wyprawa dużą grupą znajomych do Toskanii. Spędziliśmy wspaniały czas w wilii z basenem niedaleko Florencji. Byliśmy jak jedna wielka włoska rodzina z dziećmi i psami. Mieliśmy na tyle dużo czasu, aby spróbować wszystkiego, w tym lokalnego życia. Gotowanie, jedzenie, pływanie, gry, książki, oglądanie filmów w ogrodzie i zwiedzanie okolicznych miejscowości. Przy okazji odwiedziłam Florencję, żeby wziąć udział w targach perfumiarskich, które się wtedy odbywały, bo jak wiesz, mam ogromną słabość do zapachów. 

I traktujesz je trochę terapeutycznie, prawda? 

Perfumy traktuję jak ubranie lub muzykę. Wybieram je przez pryzmat dnia, samopoczucia, nastroju, pory roku, pory dnia czy okoliczności. Potrafią wprowadzić mnie w podróż sentymentalną lub poprawić mi humor. Są bardzo łatwą i szybką możliwością relaksu, z której mogę skorzystać w każdej chwili. Nie potrzebuję do tego pobytu w domu, spa czy innych rytuałów. Sięgam po perfumy jako zawsze dostępny mood booster: mogę mieć je w kieszeni, w torebce, zawsze ze sobą. Ulubiony zapach pojawił się w moim życiu dzięki obcej dziewczynie, która minęła mnie na ulicy w Londynie. Tak mnie zahipnotyzował, że zdecydowałam się ją zaczepić. Jeszcze tego samego dnia te perfumy były moje. Nazw dwóch ulubionych, które od wielu lat zawsze mam w swoich zbiorach, nie zdradzam, ale mogę powiedzieć, że ostatnim odkryciem jest kompozycja „Parade” od Celine. 

Hasło przewodnie tegorocznego wydania magazynu „Vogue Beauty” brzmi: „slow beauty”. Czy taka idea dbania o siebie jest ci bliska? 

Zdecydowanie, choć sądzę, że to na tyle pojemne hasło, że może dla każdego znaczyć coś innego. Ja rozumiem przez to powolny proces, stopniowy rozwój, następujący w swoim czasie, ale też dyscyplinę. Nie ma cudów ani drogi na skróty, nie ma magicznej tabletki na to, żeby wyglądać pięknie, być zdrowym i dobrze się czuć, jeśli sami o to nie zadbamy na przestrzeni czasu. Popkultura, social media kreują fałszywy obraz świata i iluzję natychmiastowej gratyfikacji, ale w rzeczywistości by osiągnąć upragnione efekty, trzeba sobie na nie zapracować. 

W tym kontekście slow beauty jawi się jako jedyny słuszny trend.

Dokładnie! To tytułowe piękno zawsze wychodzi ze środka i rozumiem to dosłownie, tzn. kiedy ciało jest zdrowe, dobrze odżywione, zaopiekowane służącym mu ruchem, kiedy regularnie się badamy i suplementujemy pod okiem eksperta, to po prostu widać na zewnątrz, bo wpływa na to, jak wyglądamy. A zatem slow beauty jest dla mnie jedyną słuszną drogą dbania o siebie. 

Dla mnie to hasło oznacza też umiejętność bycia dla siebie czułą i wyrozumiałą, a także pewnego rodzaju elastyczność. 

Zdecydowanie. Dodałabym też umiejętność patrzenia na to, jak o siebie dbamy, w szerszej i dłuższej perspektywie, bo to pozwala znaleźć zdrowy balans. Zdarza mi się zarwać noc czy zjeść niezdrowo, ale to te wyjątki, które potwierdzają regułę. Najważniejsze, żeby nie przesadzić w żadną stronę, być gotowym wziąć odpowiedzialność za swoje wybory i umieć znaleźć dla siebie złoty środek. W tym kontekście slow beauty jest też o zdrowiu psychicznym.

(Fot. Archiwum własne)

Jest jeszcze aspekt przyjemności. Masz jakiś sprawdzony sposób dbania o siebie? 

Inaczej dbam o siebie podczas wyjazdów do egzotycznych krajów, inaczej, kiedy jestem w domu. To zmienia się także w zależności od pory roku i choćby momentu cyklu miesięcznego, na co dawniej nie zwracałam uwagi, a co jest kluczowe w kontekście skuteczności pielęgnacji. Nie mam więc jednej rutyny pielęgnacyjnej, ale dbam o skórę tak, by odpowiadać na jej zmienne potrzeby. Jedynym kosmetykiem, który mam przy sobie zawsze, jest krem SPF. No i choćby nie wiem co, nie położę się spać bez demakijażu i umycia twarzy!

A mnie się podoba to, że o pielęgnacji myślisz też perspektywicznie, bardziej w kontekście zapobiegania potencjalnym kłopotom niż tego, jak się z nimi potem uporać. 

To prawda. Wystarczy trochę odwrócić logikę: zamiast szukać magicznej tabletki na wypadające włosy albo słabe paznokcie, wolę zadbać o to, by nie mieć niedoborów witamin i mikroelementów. To ważne z wielu względów: zmiany środowiskowe, a także współczesny sposób produkowania żywności, sprawiają, że nawet przy najlepszej diecie może nam czegoś zabraknąć, a np. odpowiedni poziom magnezu, który najczęściej kojarzymy ze skurczami mięśni, jest kluczowy w kontekście zdrowia tarczycy oraz dobrej kondycji psychicznej. Okazuje się, że jego niski poziom często towarzyszy osobom zmagającym się z kryzysem zdrowia psychicznego.

Coraz częściej w tym kontekście mówi się też o ruchu jako o ważnym czynniku wspierającym zdrowie psychiczne. 

Tak, nareszcie podkreśla się nie tylko jego wpływ na sylwetkę, który jest niezaprzeczalny, ale nie jest jedynym benefitem aktywności fizycznej. A sport „robi” nam wszystko: lepszy nastrój, lepsze trawienie, głęboki sen, a nawet wpływa na to, jak wygląda nasza twarz! I wcale nie chodzi tylko o poprawę ukrwienia, dzięki której cera pięknie wygląda, ale też o to, że wzmacnianie i rozciąganie mięśni całego ciała oddziałuje bezpośrednio na to, jak zarysowuje się owal twarzy. I odwrotnie: spięcia, niewłaściwa sylwetka, zastanie się spowodowane brakiem ruchu również będą się na niej odmalowywać. Ciało i psychika nierozerwalnie się ze sobą łączą. Chcę być zdrowa i sprawna jak najdłużej, bo dzięki temu mogę robić wiele superrzeczy.

Pamiętam, że dawniej ćwiczyłaś jogę. A jaka forma aktywności dziś daje ci najwięcej przyjemności? 

Jako nastolatka trenowałam siatkówkę i może dlatego bycie w ciągłym ruchu mam po prostu we krwi. Dzięki temu nie tylko się ruszam, lecz także utrzymuję dyscyplinę w innych aspektach życia. Nie znaczy to, że zawsze ćwiczę równie chętnie. Bywa, że ciału się nie chce, ale głowa zawsze jest do tego gotowa, bo dobrze wie, jaka to przyjemność. Ważne, żeby nie podążać za modą, ale znaleźć dla siebie taką formę ćwiczeń, po którą będziemy sięgać z przyjemnością. W moim przypadku joga okazała się związkiem z rozsądku, ale takim, w którym zabrakło ognia, a bieganie sportem, który na dłuższą metę mnie nuży. Na szczęście odkryłam pilates, który ćwiczę nie tylko na reformerach, i jest to miłość absolutna, bo to taka forma odpoczynku, która pozwala odciążyć także głowę, ale jednocześnie bardzo skupić się na tu i teraz. Jest bardzo angażujący i traktuję go też jak zabawę. 

Ale lubisz też prostsze formy ruchu, prawda?

Uwielbiam chodzić. Uważam, że jest to jedna z najlepszych form aktywności fizycznej, bo po pierwsze, jest bardzo intuicyjna, a po drugie, jest za darmo, dostępna prawie dla każdego i o każdej porze. To najbardziej inkluzywny i demokratyczny sport, jaki znam, który robi wiele i dla ciała, i dla głowy. Wiele problemów czy trudności da się rozchodzić. 

A co z zabiegami? Czy są takie, które wydają ci się potrzebne? 

Faktycznie robię ich niewiele. I może się powtarzam, ale z pełną odpowiedzialnością mówię, że to pilates jest moim ulubionym zabiegiem na twarz. Poza tym czuję, że jeśli chodzi o kondycję skóry, całkiem sporo mogę zrobić sama. Uwielbiam automasaże i staram się powtarzać je codziennie, rano i wieczorem. Czasem sięgam też po narzędzia, np. roller, i używam ich podczas wykonywania innych czynności, np. przed telewizorem albo czytając książkę. 

Korzystasz z profesjonalnej gabinetowej pielęgnacji? 

Pod okiem eksperta kilkukrotnie wykonałam zabieg Skin Workout. Poprzedziło go wnikliwe badanie skóry, a sama procedura obejmuje bardzo łagodne działanie laserem, który jest na tyle delikatny, że mogę prosto z kliniki pojechać na plan zdjęciowy. Chodzi w nim przede wszystkim o to, by wspomóc skórę w procesach regeneracji, usprawnić jej detoksykację i zastymulować ją tak, by lepiej radziła sobie z niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi i upływem czasu. I to znowu jest dla mnie o konsekwencji, dyscyplinie i rozsądnym rozłożeniu w czasie czegoś, o czym wiem, że mi służy.

Za to makijaż jest chyba dla ciebie drugorzędną sprawą, prawda? 

Powiedziałabym, że jest taką wisienką na torcie. Czuję, że jeśli dobrze się wysypiam, dbam o higienę snu, odpowiednie nawadnianie, nawilżenie i aktywność fizyczną, prawie nie jest mi potrzebny. Traktuję go raczej jako zabawę i sposób na delikatne upiększanie niż popis umiejętności makijażowych (śmiech). To dla mnie jedno z narzędzi pracy i tam mogę się nacieszyć metamorfozami, dlatego prywatnie jestem raczej konserwatywna. Wiem dokładnie, co lubię, i o ile mam na to ochotę, łagodny make-up sprawia mi wiele przyjemności.

Co powiedziałabyś sobie młodszej?

Dzisiaj wiem, że moje ciało dużo wcześniej komunikowało mi różne rzeczy. Nie potrafiłam odczytywać tych sygnałów. Powiedziałabym sobie, aby nauczyć się siebie i przyjrzeć sobie: temu, jak się czuję, co czuję, dlaczego, co jest dla mnie dobre, co mi służy w wielu obszarach. Często to jest trudniejsze, ponieważ nie dostajemy recepty i gotowego przepisu, ale to przynosi korzyści i też chyba w tym jest cały fun.

Marta Waglewska
  1. Uroda
  2. Pielęgnacja
  3. Na czym polega slow beauty według Marty Dyks?
Proszę czekać..
Zamknij