Strategiczna niekompetencja: O braku partnerskiego podziału obowiązków w związku
Jeśli twój partner udaje, że nie potrafi czegoś zrobić, kiedy prosisz go o pomoc, nie wycofuj oczekiwań i nie wyręczaj go. Na czym polega strategiczna niekompetencja i jak dzielić codzienne obowiązki bez ciągłego przypominania i kontrolowania, tłumaczy psycholożka i sex coach Marta Niedźwiecka i dodaje: – Niestety w Polsce panuje kult perfekcyjnej pani domu. Taka bezkompromisowa postawa zabija w partnerach chęć współpracy. A badania jednoznacznie pokazują, że związki, gdzie panuje partnerski podział obowiązków, są trwalsze i bardziej satysfakcjonujące.
Olga Święcicka: „Nie umiem”, „nie potrafię”, „nikt tego nie zrobi tak dobrze, jak ty”. Internet pełen jest memów pokazujących mężczyzn, którzy potrzebują check listy, by nie zapomnieli się ubrać przed wyjściem z domu. To błąd męskiego systemu czy wrodzona niezaradność?
Marta Niedźwiecka: Na pewno nie jest to wrodzona niezaradność. Amerykanie takie zachowanie nazywają weaponized incompetence, co można przetłumaczyć jako „strategiczna niekompetencja” i myślę, że szczególnie pierwsze słowo jest tu kluczowe. Takie zachowanie jest celowe i obliczone na skutek. I rzeczywiście dotyczy głównie mężczyzn będących w heteronormatywnych związkach.
Dlaczego?
Żeby to zrozumieć, musimy przyjrzeć się zjawisku leżącemu u podstaw tego zachowania. Jest nim niewidzialna praca, czyli cała ta tyrka emocjonalna, opiekuńcza i organizacyjna, która przypisana jest kobietom. I to nie tylko matce czy żonie, lecz również pracownicy, która słyszy: „pani Kasiu, pani zrobi kawkę”, czy nawet singielce, od której oczekuje się, że zajmie się rodzicami na starość, chociaż ma brata i mogliby podjąć wspólną opiekę.
Feministki zajmowały się niewidzialną pracą już od połowy zeszłego stulecia, ale nadal jest to aktualny temat, a może wręcz bardziej aktualny, bo poza etatem w domu większość kobiet ma jeszcze etat w pracy. W naszą codzienność wpisane jest planowanie, budowanie struktury, zarządzanie i branie na siebie całego emocjonalnego ciężaru. I to wszystko w ramach życia „po pracy”.
Które mężczyźni spędzają, oglądając serial czy chodząc na siłownię.
Czy po prostu leżąc z telefonem na kanapie i nie zauważając, ile roboty zostało odwalone za ich plecami. Niewidzialność tej pracy polega nie tylko na tym, że jest niezauważana, lecz także niedoceniana, a co najgorsze nieszanowana. Opiekę nad dziećmi, sprzątanie w domu czy gotowanie traktuje się jako elementy życia kobiety i rzadko podważa zasadność tej reguły.
Co jest źródłem problemu?
Patriarchat. Heteroseksualne małżeństwa nie służą tylko miłości, podtrzymują też pewien porządek społeczny. Strategiczna niekompetencja to jeden z jego elementów, który do małżeństwa wnoszą mężczyźni. Oczywiście nie wszyscy – zdarzają się jednostki poczuwające się do odpowiedzialności za rodzinę, którą założyli, czy za współtworzenie domu, ale niestety nie ma ich zbyt wielu.
Wygodniej powiedzieć, że ktoś zrobi coś lepiej i zrzec się jakiejkolwiek odpowiedzialności.
Zdecydowanie. Albo obrazić się, kiedy ktoś coś po nas poprawi czy odważy się skomentować. Tradycyjne rozegranie tej strategicznej gry polega na tym, że mężczyzna się uchyla albo udaje niekompetentnego w obszarze, który mu nie odpowiada, a kobieta rzuca się do ratowania sytuacji, bo przecież „musi być zrobione” albo „nikt go tego nie nauczył”. Nieświadomie kobiety często wręcz wykonują te obowiązki dla świętego spokoju, byle tylko nie musieć się o nie wykłócać.
Bez kłótni nie można się dogadać?
Można. Nawet trzeba. Mam taki bardzo popularny odcinek podcastu: „Związek jako umowa na czas określony”. W niektórych słuchaczach wywołuje on oburzenie, bo przecież jak można tak konceptualizować miłość i sprowadzać ją niemal do umowy cywilno-prawnej. Ale według mnie takie podejście jest obustronnie uczciwe. Zatem zamiast się kłócić, trzeba usiąść z kartką i się umówić, kto się czym zajmuje i powiedzieć sobie szczerze, jakie będą skutki niezajmowania się.
Czyli znowu zrobić nieszczęsną listę!
Ale tym razem zrobić ją razem. Dystrybucja zadań jest także elementem niewidzialnej pracy i na dodatek wyjątkowo obciążającym. Co z tego, że mój partner zrobi zakupy, skoro wcześniej muszę przygotować mu szczegółową listę albo zadzwonić z życzeniami do teściowej, po tym jak 10 razy mu przypomnę i zostawię kartkę na lodówce. W podziale zadań chodzi o to, by przestać przypominać i kontrolować. Umówić się, kto jest za co odpowiedzialny.
Brzmi kusząco.
Ale wymaga żelaznej konsekwencji. Bo może się okazać, że będą podejmowane próby testowania naszych granic. Tak jak robią to nastolatki, kiedy prosi się je o sprzątnięcie pokoju. Wykonują to wyjątkowo niechlujnie, żeby pokazać matce, że inaczej nie potrafią, co kończy się tym, że ona po nich poprawia. Celem strategicznej niekompetencji jest wywołanie irytacji w drugiej osobie i wycofanie jej oczekiwań.
Jak zatem przełamać ten schemat?
Kapitalizm monetyzuje wszystko. W Stanach Zjednoczonych są gry polegające na rozdawaniu sobie przez pary kart z zadaniami, którym przypisane są żetony. Ale nie trzeba kupować gry, tylko po prostu wnikliwie przyjrzeć się organizacji codziennego życia i szczerze porozmawiać, licząc się z tym, że rozmowa o podziale obowiązków w domu jest niczym wejście na pole minowe. W takiej rozmowie można zdetonować różne sytuacje relacyjne. Wychodzę z założenia, że dojdzie do porozumienia, bo ludzie chcą się dogadywać, ale rzeczy, które odkryjemy, mogą być bolesne.
Na przykład?
Może się okazać, że drugiej osobie nie zależy na tym samym, na czym zależy nam, np. nie będzie sprzątała, bo nie przeszkadza jej bałagan. Ale jestem daleka od stawiania spraw na ostrzu noża. Jeśli obie strony sprzątanie wkurza i męczy, to może rozwiązaniem będzie pomoc, która nie nadwyręży budżetu, a zdejmie ciężar.
Niekiedy strategiczna niekompetencja może być wywołana perfekcjonizmem i potrzebą kontroli. Chcemy, by zadania były wykonane dokładnie tak, jak sobie wymyśliłyśmy.
To prawda. To jest odpowiedzialność kobiet, by miały zgodę na to, że ktoś wykona zadanie po swojemu. I może nie zrobi tego idealnie, ale dość dobrze. Rajstopki nie zawsze muszą pasować do sukienki, ważne, że dziecku nie marzną nóżki. Niestety w Polsce panuje kult perfekcyjnej pani domu. Szczególnie widać to w sferze macierzyństwa, które dla nas kobiet jest kwestią statusową. Taka bezkompromisowa postawa zabija w partnerach chęć współpracy. Tym samym doprowadzanie oczekiwań do absurdu może być narzędziem władzy tak samo jak strategiczne odmawianie. I to jest druga strona medalu.
Dlaczego polskim kobietom trudno jest odpuścić perfekcjonizm?
Bo jesteśmy bardzo uwikłane w sztywną, żeńską rolę. Dla nas bycie dobrą matką, dobrą gospodynią, dobrą żoną mimo zmian kulturowych jest wciąż obowiązującym standardem. A badania jednoznacznie pokazują, że związki, gdzie obowiązuje partnerski podział obowiązków, są trwalsze i bardziej satysfakcjonujące. W każdym aspekcie życia. Zatem choć często słyszy się o poświęcaniu siebie w imię miłości, to niestety nic dobrego z tego nie wynika. A powtarzanie: „chciałabym, żebyś więcej pomagał w domu”, niestety nie będzie skuteczne, bo potrzebne są konkrety.
I poczucie wspólnoty.
Zdecydowanie. Bo przecież nie chodzi o te konkretne zakupy czy sprzątanie, ale o wspólne tworzenie domu i rodziny, o bycie w „my”, które trzeba zasilać wzajemnie. Relacja oparta na energii płynącej od jednej osoby nie będzie się rozwijać, bo ta osoba po prostu się wyczerpie. W imię partnerstwa warto więc zamienić: „nie umiem” na „nauczę się”, a „nie potrafię” na „pokaż mi”. Wtedy okaże się, że „nikt nie zrobi tego jak my”.
Marta Niedźwiecka – psycholożka, sex coach. Współautorka książki „Slow sex. Uwolnij miłość”. Od 2019 r. prowadzi podcast „O zmierzchu”, w którym tworzy przestrzeń do konfrontacji z najbardziej wrażliwymi sferami życia. W 2023 r. ukazała się jej książka „O zmierzchu. Jak przestać się bać życia i przeżyć je po swojemu”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.