Znaleziono 0 artykułów
01.11.2022

Martyna Wojciechowska: Depresja to śmiertelna choroba

Rozmawiamy z Martyną Wojciechowską o projekcie Młode głowy (Fot. Fot. Marta Wojtal)

Fundacja Unaweza Martyny Wojciechowskiej ruszyła z projektem skupiającym się na zdrowiu psychicznym młodych osób. – My, dorośli, nie mamy pojęcia, z czym mierzą się dziś młodzi ludzie. Trzeba oddać im głos – mówi Martyna Wojciechowska o akcji „Młode głowy”.

Ogólnopolski projekt badawczy „Młode głowy. Otwarcie o zdrowiu psychicznym” powstał z inicjatywy Martyny Wojciechowskiej i Fundacji UNAWEZA. Kampania edukacyjna dotyczy zdrowia psychicznego, poczucia własnej wartości i sprawczości wśród młodych ludzi. Akcja obejmuje największe w Polsce, w pełni anonimowe i bezpłatne, badanie stanu psychicznego dzieci i młodzieży (10-19 lat), które zostanie przeprowadzone w szkołach w czasie godzin lekcyjnych w formie online we współpracy z Fundacją Dbam o Mój Zasięg („Szkoła Odpowiedzialna Cyfrowo”). Nauczyciele i dyrektorzy mogą zgłosić szkoły na stronie: mlodeglowy.pl.

Fundacja UNAWEZA wspiera kobiety. Dlaczego zdecydowałaś się zająć młodymi osobami w kryzysie zdrowia psychicznego?

Zaczęło się od bardzo osobistego doświadczenia. Niecałe dwa lata temu moja córka podzieliła się ze mną informacją, że jej koleżanka planuje popełnić samobójstwo. To był moment głębokiego wstrząsu. Znałam statystyki, ale nie zdawałam sobie sprawy, jak tragiczna jest sytuacja zdrowia psychicznego młodych osób. I jak bardzo są z tym sami.

Poczułam się totalnie bezsilna. Zobaczyłam, jak reaguje środowisko w takich sytuacjach. Nie ma na to procedur. Dostanie się na konsultacje z psychologami i psychiatrami dziecięcymi okazało się niezwykle trudne. Odbiłam się od tego systemu jako matka. Potem, z dziennikarskiej ciekawości, zaczęłam drążyć temat. Bo skoro dziecko jest w kryzysie w tej chwili, jak to możliwe, że każe mu się czekać? Okazało się, że na wizytę u psychiatry dziecięcego z NFZ czeka się nawet trzy lata, a prywatne wizyty kosztują w Warszawie od 300 do 550 zł. A i tak trzeba na nie czekać kilka tygodni! Zaczęła we mnie wzbierać złość. Z tej niezgody zrodził się projekt „Młode głowy”.

Czy młode osoby wiedzą, co robić, kiedy same źle się czują lub ktoś z ich bliskich potrzebuje pomocy?

Dzieci czasem w ogóle nie znają swojego psychologa szkolnego, bo nikt im go nie przedstawił. O ile w ogóle takowy w placówce został zatrudniony. A nawet jeśli, to wciąż pokutuje przekonanie, że chodzi się do niego „za karę”, za złe zachowanie na lekcji. Zaczęłam pytać młodych ludzi, co by zrobili, gdyby oni lub ktoś z ich bliskich był w kryzysie. Czy wiedzą, jak to rozpoznać, gdzie zadzwonić? Okazało się, że nie rozumieją, co się robi w takich sytuacjach.

Gdy powiedziałam córce, że musimy natychmiast pomóc jej koleżance, odparła, że nie możemy nikomu o tym powiedzieć, bo przecież nie donosi się na innych. Zapytałam ją, czy zareagowałaby, gdyby dowiedziała się, że ta dziewczyna cierpi na nowotwór. Odpowiedziała, że tak, ale to co innego, bo rak to śmiertelna choroba. Cała rzecz w tym, że depresja też może być śmiertelną chorobą, jeśli się jej nie leczy. Od tego wszystko się zaczęło.

Od tego czasu minęły prawie dwa lata. Nad czym przez ten czas pracowałaś?

Najpierw zajęłam się rozwiązaniem tej konkretnej sytuacji, bo dobro dzieci jest dla mnie najważniejsze. A potem postanowiłam działać na szerszą skalę. W Fundacji UNAWEZA skupiliśmy się na zgłębieniu tego tematu, spotkaniach z ekspertami, opracowaliśmy duże narzędzie badawcze, które tworzymy z fundacją Dbam o Mój Zasięg. Szkoły już mogą rejestrować się na stronie mlodeglowy.pl. Dla mnie najważniejszą kwestią jest znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego jest tak źle.

Wiemy, jakie są statystyki dotyczące podjętych prób samobójczych. Wiemy, że wzrosły o 77 proc. w ubiegłych latach, a wśród dziewczynek o ponad 100 proc. W tym roku padnie kolejny niechlubny rekord, bo liczby są jeszcze wyższe. Samobójstwo to druga przyczyna śmierci dzieci w Polsce. Czy wiemy, dlaczego tak się dzieje? Nie. Jako dorośli ciągle próbujemy wymyślić jakieś metody naprawcze, a ja wierzę, że trzeba zacząć od tego, żeby wreszcie oddać głos młodym. Po prostu.

Młode głowy. Otwarcie o zdrowiu psychicznym (Fot. Materiały prasowe)

Wielu dorosłych bagatelizuje problem, porównując sytuację młodzieży do swoich czasów.

Dzisiejsze czasy są zupełnie inne niż te, 30 czy nawet 10 lat temu. Niosą inne wyzwania niż czasy, które my pamiętamy. Cały problem polega na tym, że my, dorośli, nieustannie próbujemy zgadnąć, co myślą i czują nasze dzieci. Nie możemy używać stwierdzeń, takich jak: „gdy byłam w twoim wieku”. My nie mamy pojęcia, jak to jest być dziś nastolatkiem. To zupełnie inny świat i inna presja.

Wspomniałaś, że w szkole do psychologa chodzi się za karę.

W szkole często wysyła się do niego uczniów, kiedy są niegrzeczni. A chodzenie do psychologa wiąże się z postrzeganiem takiej osoby jako zepsutej. Dopóki tego nie zmienimy, nie ruszymy z miejsca.

Dzieciaki nie wiedzą, czego spodziewać się po wizycie u psychologa, czy obowiązuje go tajemnica zawodowa. Bardzo często słyszę też o młodych ludziach, którzy mówią dorosłym wprost, że potrzebują profesjonalnej pomocy. Rodzice nie chcą tego przyjąć, bo w swoim mniemaniu musieliby przyznać się do „porażki wychowawczej”, co jest kompletną bzdurą.

Ty, sama, dawno temu publicznie przyznałaś, że miałaś depresję. Co wówczas dało ci siłę, by o tym mówić?

Mam ten przywilej, że wychowywałam się w domu, w którym nie zamiatało się problemów pod dywan. Niedawno była rocznica wypadku, w którym zginął mój operator i przyjaciel, a ja złamałam kręgosłup i straciłam chęć do życia. W chwilach załamania sięgnęłam najpierw po pomoc najbliższych. Moja mama walczyła o mnie jak lwica. Postawiła mnie do pionu, kiedy sama nie miałam na to siły. Przyznanie się do problemu to chyba pierwszy i najważniejszy krok, jaki trzeba wykonać. Drugi, to powiedzieć o tym głośno, a trzeci, to zwrócić się o pomoc, także do specjalistów. Bo nikt nie wyleczy się sam z depresji czy chorób psychicznych.

Jesteście na etapie zachęcania szkół, młodych osób, wychowawców, by przyłączyli się do akcji. Potem przejdziecie do wyciągania wniosków. Do kogo będzie wam trudniej dotrzeć – do młodych ludzi czy do dorosłych?

Do dorosłych. W młodych jest gotowość i otwartość. Bardzo podziwiam to pokolenie, o którym często mówi się, że jest niezaangażowane, że nic im się nie chce, tylko siedzą w telefonach. Znam wielu rówieśników Marysi, którzy są świetnymi młodymi ludźmi. Patrzę też na moją córkę i jestem niezmiennie zachwycona jej ciekawością świata, odwagą do robienia rzeczy niestandardowych.

Natomiast uważam, że opór jest i będzie niestety wśród dorosłych. Nam ciężko się czasem przełamać. Jestem w tym procesie od jakiegoś czasu, wciąż się uczę, dowiaduję i mam otwartą głowę. Powtarzam, że jako mama robię coś najlepiej, jak umiem. Popełniam błędy i ważne jest, żeby umieć się do tego przyznać i przeprosić. Wielu rodziców i nauczycieli ma poczucie, że stracą autorytet, jeśliby się do tego przyznali.

Czy nie ma w tobie złości i frustracji, że zajmujesz się problemem, którym nasze państwo nie chce się zająć?

Jako założycielka Fundacji UNAWEZA postanowiłam, że będziemy działać. Żeby to zrobić, potrzebujemy wsparcia rodziców, nauczycieli i dyrektorów szkół. Młodzi ludzie znają cały okres rozwojowy pantofelka, a wiedzą tak niewiele o sobie samych, zdrowiu czy potrzebach. Chcemy to zmienić.

Do projektu dołączył Bedoes, który dla wielu młodych jest idolem. Otwarcie mówi o swoim zdrowiu psychicznym.

Bardzo zależało mi na zaangażowaniu w projekt Bedoesa, bo ja mu po prostu wierzę. Obserwuję jego drogę, otwarte wyznania na temat stanu zdrowia i ducha. Bardzo go za to szanuję. I za jego świetną, trafiającą prosto do serc ludzi muzykę. Zadzwoniłam do niego, zanim ruszyliśmy z kampanią, a on na szczęście nie wahał się ani minuty. Cały ten projekt jest o dawaniu głosu młodym ludziom.

W akcję bardzo zaangażował się też TikTok, który został naszym partnerem strategicznym. Treści związane z kampanią użytkownicy w ciągu tygodnia obejrzeli 16 mln razy! Głównym kanałem kampanii jest profil Młode Głowy na TikToku, gdzie publikowane będą treści edukacyjne dotyczące zdrowia psychicznego, a także spotkania live z ekspertami.

To, że jesteś mamą, pomaga ci w zrozumieniu sytuacji młodzieży?

Dzięki Marysi wiele tematów znam od podszewki. Złapałam się na tym, że myśląc o hejcie, wracam do doświadczeń ze swojego dzieciństwa w latach 80. i 90. minionego wieku. Jedna koleżanka powiedziała coś drugiej, wszystko działo się w wąskim gronie, a za parę dni i tak wszyscy już o tym zapominali. Teraz mamy czasy, kiedy w internecie nic nie ginie, hejt się leje strumieniami i ma niebywały zasięg. Trudno wytrzymać taką presję, kiedy jest się nastolatkiem.

Kiedy wasz projekt rozejdzie się po całej Polsce, myślę, że wiele osób zacznie zauważać sygnały kryzysu u swoich bliskich, znajomych. Jak udzielać pomocy osobom w kryzysie psychicznym?

Najważniejsze jest dostrzeganie pierwszych objawów, zarówno u siebie, jak i w bliskim otoczeniu. Często pierwsze sygnały pojawiają się w rozmowach rówieśników. Ważne, żeby umieć to zauważyć i właściwie reagować. Nikt nie może udzielać pomocy ponad swoje możliwości i kompetencje, bo bywa, że to ciężar nie do udźwignięcia.

Najważniejsza rada: nie diagnozuj się sam. Wiadomo, że warto o tym poczytać, ale to nigdy nie zastąpi profesjonalnej pomocy. W przypadku dziecka, sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana. Kryzys psychiczny może pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie, z powodu, wydawałoby się, najbardziej błahej sprawy. Dla młodych każde nowe doświadczenie może stać się jego początkiem, co dorosłym jest czasem trudno zrozumieć.

Nie chcę być pesymistką, ale znając obecną sytuację w Polsce, trudno spodziewać się, że wyniki badań będą optymistyczne. Jakie scenariusze macie przygotowane po przeprowadzeniu tych badań?

Chcemy, żeby młodzi ludzie nauczyli się prosić o pomoc. Normalizujemy ten temat. To nasz pierwszy i najważniejszy cel. Potem opracujemy konkretne narzędzia. Będziemy prowadzić kampanie edukacyjne dla młodych i rodziców i opracowywać lekcje, które mogą być przeprowadzane w szkołach, żeby wesprzeć nauczycieli. Badanie to dopiero początek drogi.

Martyna Wojciechowska (Fot. Marta Wojtal)

Obserwuje cię dużo młodych ludzi, dla których jesteś autorytetem. Czy dostałaś od nich wiadomości po starcie projektu?

Tak, przyszło wiele wiadomości, za które z całego serca dziękuję. To pokazuje jak ważny to temat. Często pojawiają się wyznania, że rodzice ich nie rozumieją i że jest im trudno spełniać wyśrubowane oczekiwania.

Jako mama, uczę się tego, żeby nie występować z pozycji  osoby wszystkowiedzącej. Bardziej pytam, niż radzę, słucham, niż mówię. Jako dorośli często nie możemy się powstrzymać od głoszenia mądrości. Czy robię to sama? Czasem nieopatrznie tak, ale moja córka jest bardzo asertywna. Czy ją ustrzegę przed wszystkimi błędami? Nie. I mam zgodę na to, że będzie je popełniać.

I bardzo ważna rzecz: odpuśćmy ciągłe ocenianie. To niesamowite, że dzieci mówią, że oceny to wyznacznik ich życia. Młodzi czują, że jak nie dostaną szóstki czy piątki, to nie będą dobrym synem czy córką. Czują, że doświadczają miłości warunkowej. Mówię Marysi, żeby kompletnie nie myślała o sobie w kategorii ocen. Ani ocen szkolnych, ani ocen innych ludzi. 

Ewelina Kołodziej
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Martyna Wojciechowska: Depresja to śmiertelna choroba
Proszę czekać..
Zamknij