Cesarz amerykańskiej mody, jeden z niewielu projektantów, którzy nieprzerwanie od niemal 40 lat prowadzą własne marki, przy tworzeniu scenografii do najnowszego pokazu inspirował się stylem country house, czyli domu letniskowego, w którym bogacze spędzają wakacje blisko natury. Na wybiegu zaprezentował więc konsekwentnie konserwatywny luksus. Tak mogłaby się ubierać – do biura, na negocjacje i na weekend – Shiv z „Sukcesji”.
Michael Kors czyniąc country house tematem przewodnim swojej kolekcji, puścił do publiczności oko. Decyzją dowodzącą poczucia humoru było też zaproszenie na pokaz Orville’a Pecka. Zamaskowany kapelusznik, muzyk country z Kanady, który zasłynął albumem „Pony” z ubiegłego roku, wykracza poza konwencję deklarowanego przez siebie gatunku. Skojarzenie „domku na wsi” i kowboja XXI w. miało pokazać, że nowojorski projektant jest zakorzeniony w rodzimej tradycji, a jednocześnie snuje amerykański sen po swojemu.
Dlaczego ubrania, a zwłaszcza dodatki, Korsa świetnie sprzedają się w Polsce? Trudno nazwać je awangardowymi, odkrywczymi czy oryginalnymi. Ale w sukienkach projektu Amerykanina dobrze się wygląda, okrycia są świetnej jakości, a torebki do wszystkiego pasują. Ten pragmatyzm łączy się jednak z obietnicą luksusu. Bo przecież country house nie należy do przeciętniaków, tylko przedstawicieli, co najmniej, wyższej klasy średniej. Zestawienie projektów z najnowszej kolekcji z garderobą serialowej Shiv z „Sukcesji” nie jest przypadkowe. Przedstawicielka dynastii Royów, trzęsących amerykańskimi mediami, jest zarazem bizneswoman z nowojorskich drapaczy chmur, dziedziczką z weekendowej posiadłości w Hamptons i it-girl z przyjęć dla pięknych i bogatych.
Wszystkie niezbędne jej ubrania znalazłaby u Korsa. Podobnie jak wiele innych kobiet, których status jest znacznie niższy, ale luksusowe rzeczy są im potrzebne, żeby aspirować do klasy uprzywilejowanej. Projektant napisał na Instagramie, że chciał swoją kolekcją pozwolić widzom „poczuć się bezpiecznie, wygodnie i stabilnie”.
Pozytywny, choć odrobinę obłudny przekaz na niepewne czasy. Co nie zmienia tego, że kolekcja może liczyć na sukces komercyjny.
Znalazły się w niej bowiem charakterystyczne dla Korsa elementy: ciepłe swetry (tu oversize’owe, sięgające połowy uda, noszone na zasadzie kontrastu z błyszczącymi spódnicami z plisami, dzięki czemu powstaje nowa, wydłużona sylwetka), wszelkiej maści okrycia – peleryny, trencze, dwurzędówki, a także świetnie skrojone kostiumy złożone ze spódnic za kolano z rozcięciem do połowy uda i dopasowanych żakietów (szczególną uwagę zwraca garnitur inspirowany strojem jeździeckim), a także sukienki wieczorowe – błyszczące, plisowane, utrzymane w tonacjach czerni, miedzi i srebra. Moda Korsa nie jest i nie musi być emancypacyjna. Sielskie życie w country house toczy się przecież z dala od zgiełku.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.