Znaleziono 0 artykułów
01.03.2019

Michał Loba: Łamigłówka dla samego siebie

01.03.2019
Michal Loba (Fot. Paulina Smykowska)

Pewna kreska, pomysł, żart. Prace Michała Loby łatwo rozpoznać. Projektuje przede wszystkim plakaty, ale na koncie ma też okładki płyt, wzory na kubki, logotypy i klasyczne ilustracje prasowe. Właśnie został Projektantem Roku. Jury nowej nagrody przyznawanej w ramach ARENA DESIGN doceniło, że osiągnął komercyjny sukces, nie tracąc nic z uroku autentyczności.

Poznaniak, rocznik ‘90, od czterech lat mieszka w stolicy. Szybko wtopił się w otoczenie. Regularnie przygotowuje plakaty do wydarzeń organizowanych przez magazyn „Zwykłe Życie”, na targi Mustache Yard Sale, dla warszawskiego klubu Pogłos, ale także poznańskiej kawiarni Pies. Wykreował sobie przyjazny świat, zamieszkały przez miłych ludzi w wełnianych czapkach i kolorowych ubraniach. Piją kawę, wyprowadzają psy na spacer, czasem się przytulają. Zazwyczaj są uśmiechnięci. W zasadzie przypominają samego Michała, który w jakimś sensie sam jest bohaterem własnych prac: – To, co rysuję, wynika z tego, jaki jestem, jak się ubieram, jak żyję i co widzę dookoła – przyznaje.

Projektował książki i logotypy (m.in. dla warszawskiej kawiarni Jaskółka czy poznańskiej Tłok), ilustrował dla angielskiego „Esquire'a” i It’sNiceThat.com. Na koncie ma też wzory na kubki Mamsam czy okładki kaset, a nawet grafikę na deskorolkę, przygotowaną dla warszawskiego Street Hype Store, z której jest szczególnie dumny. Sam przez wiele lat jeździł na desce, więc to, że jego rysunek zdobi jedną z nich, bardzo mu pochlebia. Jako jeden z trzech laureatów nagrody Projektant Roku większość tych obiektów i ulubione plakaty pokaże podczas wystawy na ARENA DESIGN. Sam skromnie zapewnia, że projektantem roku by się nie mianował, ale przyznaje, że wyróżnienia zawsze są miłe.

Neon ONOFF, projekt Michał Loba (Fot. Materiały prasowe)

Jego przygoda z projektowaniem zaczęła się za barem. Jeszcze w Poznaniu pracował w kultowym lokalu Kisielice. Serwował piwo i puszczał muzykę. To tu poznał Honzę Zamojskiego – artystę i grafika, z którym szybko się zaprzyjaźnił. To on stał się jego pierwszym nauczycielem projektowania. Honza zorganizował dla Loby i kilkorga jego przyjaciół warsztaty. – To mnie zainspirowało. Ośmieliło – wspomina Loba, który rysował w zasadzie od zawsze. Zawsze jednak miał więcej obaw niż tej śmiałości. – Uważałem, że moje rysunki są nieudolne. Że nie umiem rysować „czysto”, a to przecież o to chodzi. Dopiero później się okazało, że wcale nie – opowiada.

ARENA DESIGN

W 2013 roku na podstawie portfolio dostał się na drugi rok Communication Design w poznańskiej School of Form. W szkole poznał Edgara Bąka, który przejął rolę jego nauczyciela i mentora. Zrobił staż w jego pracowni i dostał pierwsze zlecenia. Chociaż początkowo najbardziej interesowało go projektowanie druków, coraz lepiej czuł się w ilustracji plakatowej. I tak mu zostało.

Logo Hello Mister, projekt Michał Loba (Fot. Materiały prasowe)

Na brak pracy nie narzeka. Ostatnio zaprojektował okładkę płyty Jana-rapowanie i plakat targów „Niech żyją dziewczyny”. W tym ostatnim w kontur kobiecego ciała wpisane jest słowo „dziewczyny”, a litery W i Y akcentują jego newralgiczne punkty. Proste i nośne. Na innym obrazku dwóch mężczyzn podaje sobie dłonie w rękawiczkach, które równocześnie są psimi pyskami. Witają się ludzie i psy. Fajny pomysł. Te liczą się dla Loby przede wszystkim. Sam ładny obrazek mu nie wystarcza. Żeby był zadowolony, praca musi mieć treść, drugie dno, ukryty żarcik, koncept, coś, co nadaje jej sens. – To najtrudniejsze do osiągnięcia, ale dla mnie to właśnie kwintesencja tego, czym jest projektowanie – tłumaczy. Bo wymyślenie tego, JAK coś narysować, to jedna sprawa, ale CO narysować, to już zupełnie inna. Sam proces twórczy to u niego połączenie improwizacji i intelektualnej rozkminy. – Rozpisuję, szukam skojarzeń, bazgrzę, rysuję i czekam, aż mi się to połączy. Lubię znaleźć zależność między rysunkiem a liternictwem, sprytnie coś przekazać, skonstruować znaczenie. To takie łamigłówki dla samego siebie. Często jest to męczące, bo nie ma gotowego patentu na pomysł, ale jak się znajdzie koncept, sposób na pomnożenie znaczenia, to daje to ogromną satysfakcję – opowiada Michał.

Jedne z jego ulubionych prac to plakat na koncert zespołu Lotto i ilustracja z psem, który siedzi w sklepowym wózku. Je pewnie też pokaże na wystawie w Poznaniu, ale gdy pytam o konkretne ilustracje, mówi o nich oszczędnie. – Nie bardzo lubię wracać do starszych projektów, bo zazwyczaj już mi się nie podobają. Widzę, co można by zmienić, poprawić. Mało jest rzeczy, z których jestem zadowolony od początku do końca – tłumaczy. Z tego powodu na przykład nie ma swojej strony internetowej, wystarcza mu profil na Instagramie. Tu na bieżąco wrzuca prace.

Lotto Biennale, projekt Michał Loba (Fot. Materiały prasowe)

Stara się nie robić rzeczy, których nie czuje. Czy to stylistycznie, czy koncepcyjnie. Ale takie zlecenia trafiają się rzadko: – Mam ułatwioną sytuację, bo w moim przypadku zazwyczaj ten, kto się do mnie zgłasza, wie, po co przychodzi i czego się spodziewać. Dzięki temu w zasadzie mam wolną rękę, mogę robić po swojemu – przyznaje Michał. Z drugiej strony okazuje się to trochę ograniczające: – Moje prace ewoluują, coraz pewniej czuję się ze swoim rysowaniem i dostrzegam urok w odręcznych pracach, które teraz „poprawiam” i wyrównuję w komputerze. Chciałbym iść w tym kierunku, więcej rysować dla siebie i coraz częściej wychodzić poza to, czego się po mnie spodziewacie.

ARENA DESIGN 2019 odbędą się 12-15 marca w Poznaniu pod hasłem TransFormacje. Więcej informacji tutaj.

Sylwia Kawalerowicz
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Michał Loba: Łamigłówka dla samego siebie
Proszę czekać..
Zamknij