Nata Janberidze współprowadzi jedno z ciekawszych biur projektowych we wschodniej Europie, Rooms Studio. Jej styl i pracę napędzają jedyne w swoim rodzaju estetyczne „zgrzyty” gruzińskiej stolicy, Tbilisi.
Do historycznego, tradycyjnego budynku w ślepej uliczce starego miasta Tbilisi, niezbyt stromej jak na tutejsze standardy, architektka Nata Janberidze wprowadziła się przed dekadą. Zanim zajęła mieszkanie, postanowiła w nim niemal wszystko zmienić. – Nie miałam w głowie wizualnego efektu, który chciałam uzyskać, słuchałam się przestrzeni – tłumaczy enigmatycznie. – Mieszkanie domagało się więcej światła, usunęłam więc część stropów, otwierając je na poddasze, w którym zamontowaliśmy świetliki. Z jednej strony wnętrze miało charakterystyczny ciąg dużych okien, ale przecinały je ściany. Wszystkie wyburzyliśmy. Tak powstała część wypoczynkowa z jadalnią, otwarta na kuchnię – opowiada. Ważnym jej elementem jest zachowany piec kaflowy.
Nata Janberidze: Przedmioty nie są mi obojętne, ale nie są też niezbędne
Nata projektowała mieszkanie dla siebie i trzech córek, w drugiej części wydzieliła więc pokoje dla każdej z domowniczek. Pytana o detale, kolory wciąż mówi o spektakularnych oknach, które kocha i w które gapi się namiętnie. Jest osobą wyciszoną, w znacznej mierze skupioną na swoim świecie wewnętrznym i naturze. – Im jestem starsza, tym bardziej staję się introwertyczna. Zrozumiałam, że wszystko, co niezbędne, ważne, ciekawe, dzieje się we mnie. Stąd moja relacja z przedmiotami. Nie są mi obojętne, ale nie są też niezbędne – mówi. Lubi je za znaczenie, które niosą. Liczą się trwałość i ciągłość, przenikanie tradycji do współczesności. To za refleksje wokół projektowania i przekuwanie ich w formę uwielbia swoją pracę. Od efektu ważniejszy jest dla niej proces. Faza początkowa, rysowanie się koncepcji – ten moment, gdy wszystko dzieje się w głowie, na papierze i w pracowni. – To daje mi ogromną przyjemność, zaspokaja moją potrzebę kreacji i pozwala lepiej zrozumieć samą siebie – wyjaśnia.
Dorobek jej biura, Rooms, te słowa potwierdza. Jesienią 2023 roku duet pokazał w Antwerpii wystawę przygotowaną we współpracy z artystką wizualną i poetką gruzińską Eleną Chantladze. Seria obiektów, ekspozytorów i form, tak jak twórczość Chantladze, miała opowiadać właśnie o wewnętrzności. Podobnie z zaprezentowaną na Salone del Mobile w Mediolanie serią „Bedrooms” – w której intymne przestrzenie sypialni zredukowano do łóżek mieszczących wiele aspektów naszych żyć.
Nata Janberidze: Najważniejsze jest to, co noszę w sobie
Swoją wewnętrzność Janberidze lubi ubierać przekornie. – Jeśli chodzi o styl, zawsze byłam raczej dziewczęca. Lubiłam spódnice i sukienki, i wciąż je lubię, mimo że nie mam i nigdy nie miałam delikatnej osobowości. To, jak wyglądam i co zakładam na siebie, zgrywa się z moim nastrojem. Lubię, jak ubrania go potęgują. Najważniejsze jest dla mnie jednak to, co noszę w sobie – mówi, bezwzględnie ucinając rozmowę o modzie i markach.
Cały tekst znajdziecie w październikowym wydaniu „Vogue Polska” poświęconym dziedzictwu. Zamów numer już dziś z jedną z dwóch okładek do wyboru na vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.