O skórze myślimy jako o największym organie. I słusznie, ale żeby lepiej ją zrozumieć, warto zmienić perspektywę i przyjrzeć się jej w skali mikro. Wówczas okaże się, że pokryta jest ona milionami drobnych bytów – jej centymetr kwadratowy zamieszkuje nawet 10 tysięcy bakterii, wirusów i grzybów składających się na miniaturowy ekosystem. To one tworzą jej bardzo zindywidualizowany, niepowtarzalny jak odcisk palca krajobraz zwany mikrobiomem.
Bakterie kolonizują całą skórę, ale w różnym stopniu, dzieląc się na silnie wyspecjalizowane i lubiące odmienne środowiska rodziny. Daje to w sumie około 400 szczepów, a czasem nawet więcej. To dobra wiadomość, bo im bardziej zróżnicowany jest mikrobiom, tym lepiej dla nas.
Bakterie tworzące mikrobiom dzielą się szybko i sprawnie, łatwo mutują, nie mają też szczególnych wymagań żywieniowych: zadowalają się lipidami, aminokwasami, mocznikiem i solami, czyli wszystkim tym, co napotkają na swojej drodze. Trwają w korzystnej dla obu stron relacji ze skórą, wspomagając tworzenie bariery ochronnej przed agresorami z zewnątrz. Potrafią zresztą o wiele więcej: naprawiać białka, syntezować je oraz utrzymywać odpowiednie, lekko kwaśne pH skóry, które trzyma niebezpieczne bakterie w ryzach.
Nie bez powodu mówi się o tym, że skóra dziecka, które przychodzi na świat drogami natury, skolonizowana zostaje kompletnym pakietem korzystnych kultur bakterii symbiotycznych od matki. To rodzaj naturalnej wyprawki odpowiadającej za całościowy dobrostan małego organizmu, który już na starcie reguluje prawidłowe działanie przewodu pokarmowego (naturalna ochrona przed alergiami), odpornościowego, a nawet późniejszy stan emocji i równowagę psychiczną. Warto dodać, że flora bakteryjna dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie wyrównuje się względem urodzonych naturalnie nawet w ciągu kilku lat.
Jak dbać o skórę, by wspierać mikrobiom?
Na fakt przyjścia na świat w taki czy inny sposób nie mamy wpływu, ale na wybór odpowiedniej, sprzyjającej mikrobiomowi pielęgnacji – już tak. Bakteriom zamieszkującym skórę szkodzą przede wszystkim zbyt agresywna i niedopasowana do potrzeb skóry pielęgnacja oraz nadmiar stosowanych preparatów. Brzmi znajomo? Na pewno, bo to te same czynniki, które zaburzają właściwe działanie warstwy hydrolipidowej skóry.
I to właśnie tutaj, jak wskazuje dr Małgorzata Huczek, dermatolożka opiekująca się skórami Polek w założonej wspólnie z siostrą Klinice Dr Huczek i Dr Wanat, dochodzimy do sedna sprawy. – Bariera skórna działa ochronnie względem niekorzystnych czynników zewnętrznych, reguluje temperaturę i reakcje immunologiczne skóry, a także zatrzymuje wodę w jej głębszych warstwach. Z kolei mikrobiom współuczestniczy w fizjologicznym działaniu naskórka i skóry właściwiej. Prawidłowa bariera skórna to automatycznie prawidłowy mikrobiom i odwrotnie: skóra o zaburzonej warstwie hydrolipidowej będzie się charakteryzowała brakiem równowagi bakteryjnej – tłumaczy ekspertka.
Może wydarzyć się tak np. w przypadku atopowego zapalenia skóry albo na skutek braku filagryny, czyli jednego z kluczowych białek warunkujących barierową funkcję naskórka – zaburzona zostaje wtedy hydrolipidowa bariera skóry i dochodzi do nadkażenia bakteriami Staphylococcus aureus, które wywołują stan zapalny. – Staphylococcus aureus same w sobie nie są groźne, to jeden ze szczepów fizjologicznie bytujących na skórze. Ale w momencie rozszczelnienia bariery hydrolipidowej robią się naprawdę niebezpieczne – wyjaśnia dr Huczek. To właśnie dlatego, by przywrócić prawidłowe funkcjonowanie skóry i równowagę flory bakteryjnej, w pierwszej kolejności warto zadbać o jej warstwę hydrolipidową. Reszta ułoży się sama.
Pierwszy krok to zmiana niektórych zwyczajów pielęgnacyjnych. – Oczyszczając skórę, powinniśmy najpierw sięgać po płyn micelarny, a dopiero później przemyć twarz wodą, a nie odwrotnie – podpowiada ekspertka i dodaje, że oczyszczanie powinno być bardzo delikatne. Doradza także używanie płynów myjących bez dodatku substancji aktywnych, np. kwasów, oraz rezygnację ze szczoteczki sonicznej, zwłaszcza jeśli sięgamy po nią codziennie.
– Usuwanie warstwy rogowej w zbyt szybkim tempie, czyli nadmierna eksfoliacja, powoduje, że naskórek nie nadąża z produkcją nowych keratynocytów. Tym samym dochodzi do odsłonięcia zakończeń nerwowych, wydzielania substancji P i rozszerzania powierzchniowych naczyń, a to prowadzi do nadreaktywności, a nawet wywiązania się stanu zapalnego. W takich momentach na skórę drażniąco może działać nawet woda, która przecież sama w sobie nie ma takich właściwości –przestrzega dermatolożka.
Prebiotyki, probiotyki i postbiotyki w kosmetykach – jak działają?
Prebiotyki, probiotyki i postbiotyki w kosmetykach to nie tylko chwilowy trend. Badania naukowe wskazują, że stosowane miejscowo szczepy dobrych bakterii i substancji pochodnych mikroorganizmów dają bardzo zadowalające rezultaty: stymulują odbudowę płaszcza lipidowego, wspierają równowagę flory bakteryjnej skóry i aktywizują mikrobiom do zwalczania patogenów.
Te najczęściej spotykane na liście INCI to m.in. Lactobacillus, Bifida ferment lysate, Saccharomyces ferment, Lactobacillus extract filtrate czy Hydrolyzed yeast protein. Równie interesujące dla technologów są prebiotyki, czyli pożywka dla naszych dobrych bakterii. Te najpopularniejsze znajdziemy w składach kosmetyków pod takimi nazwami, jak Inulin, Levan, Glucose, Fructose i Alpha-Glucan Oligosaccharide. Bywa, że pro- i prebiotyki występują w jednym produkcie razem, wtedy mówimy o synbiotyku.
Jeśli probiotyki dodatkowo podda się odpowiednim przemianom biotechnologicznym, otrzymamy postbiotyki, które doskonale uzupełnią działanie wspomnianych wyżej kuracji. Do tych ostatnich zaliczamy m.in. fermenty, czyli metabolity szczepów probiotycznych. Ich niezwykła biodostępność oraz to, że poddanie wybranego składnika procesowi fermentacji pozwala mu przejść w bardziej aktywną formę i nabrać nowych właściwości, sprawiają, że uznawane są za wyjątkowe odkrycie w kosmetologii. Szczególnym zainteresowaniem cieszą się m.in. bogaty w naturalne kwasy AHA ferment z kombuchy, który łagodnie złuszcza i detoksykuje, oraz ferment z bambusa o działaniu „silicon like”, będący godnym zamiennikiem silikonów.
Najlepsze kosmetyki wspierające mikrobiom skóry
Na tej liście znajduje się balsam La Roche-Posay Lipikar AP+M przeznaczony dla skóry suchej z tendencją do atopii. Obok niacynamidu, który stymuluje syntezę lipidów, zawiera kompleks składników aktywnych przywracający równowagę mikrobiomu. Odbudowuje barierę skórną i ogranicza żywotność niekorzystnych bakterii.
Podobnie jak łagodząco-regenerujący krem do skóry reaktywnej marki Avene z linii Tolerance Control, w którym poza odbudowującym cement międzykomórkowy skwalanem jest także m.in. postbiotyczny składnik aktywny oddziałujący na neurony czuciowe, który ogranicza wszystkie typy nadwrażliwości skórnej.
Z kolei marka SVR postawiła na szczepy dobrych bakterii w walce z upływem czasu: cała odmładzająca gama Biotic opiera się na połączeniu pasteryzowanych probiotyków, stabilizowanej witaminy C i kwasu hialuronowego, które wzmacniają jej zdolności autoregeneracyjne i ochronne, zapewniając tym samym młodszy wygląd skóry.
Dr Aleksandra Rymsza, dermatolożka i twórczyni marki Pure Story, poszła jeszcze dalej, opracowując linię kosmeceutyków opartych na składnikach bioidentycznych z tymi naturalnie występującymi w skórze. Dzięki temu są przez nią odczytywane jako własne, przez co warstwa ochronna skóry chętniej poddaje się ich regenerującemu i naprawczemu działaniu. W ich składach znalazły się fizjologiczne lipidy, np. cholesterol, niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe, kwas hialuronowy i kwas laktobionowy oraz wspierający odpowiednie pH skóry i poprawiający skład flory bakteryjnej naskórka Lactobacillus ferment.
Za to głównym celem dr Barbary Sturm, niemieckiej lekarki medycyny estetycznej, która stworzyła markę pod własnym nazwiskiem, jest redukcja stanu zapalnego w skórze, a flagowym składnikiem stworzonych przez nią kosmetyków – ekstrakt z portulaki warzywnej. To roślina niezwykle bogata w witaminę PP, kwas foliowy, kwasy omega-3 i minerały, np. żelazo, wapń, fosfor, miedź i cynk, a jej działanie regeneracyjne i ochronne wzmacnia dodatek pro- i prebiotyków.
Jak zadbać o swój mikrobiom od środka?
Piękna i zdrowa skóra to nie tylko równowaga bakterii ją zasiedlających, ale także tych wyściełających jelita. Mądra, zrównoważona dieta to jedno, ale jak dodatkowo wesprzeć swój jelitowy mikrobiom? – – Przede wszystkim dobrze go poznać – radzi Karo Domarańczyk, osteopatka pracująca w nurcie medycyny funkcjonalnej. I dodaje, że po szczegółowej analizie nawyków i dolegliwości pacjenta istotne jest precyzyjne określenie poziomu skolonizowania danych bakterii, grzybów i drożdżaków. Nie wystarczy jakakolwiek suplementacja. – Probiotyki, które zalecam swoim pacjentom w przypadku dysbiozy, czyli nierównowagi jelitowej, są komponowane indywidualnie i uwzględniają braki konkretnych szczepów oraz przerost innych – dodaje ekspertka. Wbrew popularnej opinii probiotykoterapia nie jest konieczna jedynie w następstwie zażywania antybiotyku. – Chodzi nie tylko o uszczelnienie ścianek jelit. Mikrobiom jelitowy oddziałuje na hormony, a te w dużej mierze odpowiadają za to, jak wygląda skóra. Wyjałowienie bakteryjne i stan zapalny są głównymi czynnikami powstawania dysbiozy, zaburzeń w obrębie błony śluzowej jelita albo przeciekającego jelita. Ta ostatnia przypadłość będzie prowadzić do ogólnoustrojowego przewlekłego stanu zapalnego, a nawet może skutkować przeciekaniem bariery krew-mózg. To z kolei leży u podstaw neuroinflamacji, czyli stanu zapalnego ośrodkowego układu nerwowego – wyjaśnia osteopatka.
Przed przepisaniem probiotykoterapii zawsze zlecane jest badanie krwi pod kątem zawartości pierwiastków i mikroskładników. – W niektórych przypadkach konieczne jest także określenie markerów stanu zapalnego jelit, np. kalprotektyny czy zonuliny, które na wczesnym etapie pozwalają wykluczyć lub poddać dalszej diagnostyce i leczeniu schorzenia takie jak przeciekające jelito czy zespół jelita drażliwego. Mając te dane, możemy dookreślić, dlaczego skóra wygląda źle – dodaje ekspertka.
By wspomóc powrót do równowagi flory bakteryjnej jelit, Karo Domarańczyk zaleca także odpowiednią formę ruchu, np. trening z obciążeniem albo interwałowy, który zadziała wzmacniająco na mitochondria, czyli energetyczne centra komórek. Do tego ćwiczenia oddechowe, bo jak wyjaśnia, umiejętnie prowadzony oddech pozwala zarządzać całą fizjologią. – Uzyskana w ten sposób mobilność w obszarze jamy brzusznej, np. na poziomie okrężnicy, korzenia krezki czy jelita cienkiego, będzie wspomagała produkcję dobrych bakterii. Do tego praca tzw. tłocznią brzuszną spowoduje, że narządy wewnętrzne uzyskają mobilność i prawidłowe funkcjonowanie – dodaje lekarka.
Konsultację wieńczy 20-stronicowy protokół leczenia obejmujący zmiany na poziomie diety i stylu życia, a także nierzadko konsultacje u innych specjalistów. A efekty w postaci poprawy kondycji skóry? Będą widoczne po około 4 miesiącach, przy okazji kolejnej wizyty. – Warto pamiętać o tym, że nie są dane raz na zawsze – przestrzega osteopatka.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.