„Seks, rewolucja i islam” – tytuł filmu dokumentalnego Nesfise Özkal Lorentzen brzmi kontrowersyjnie. A nie powinien, bo jak przekonuje bohaterka filmu Seyran Ateş – seksualna rewolucja jest w interesie islamu. Co więcej, dziś potrzebna jest mu bardziej niż kiedykolwiek.
Turczynka Seyran Ateş to mieszkająca w Niemczech feministka, biseksualistka, prawniczka walcząca o zniesienie burek i nikabów w szkołach. A także jedna z pierwszych imamek w Europie, założycielka meczetu Ibn Rushd-Goethe. To miejsce przyjazne wiernym LGBTQ+, w którym mężczyźni i kobiety modlą się wspólnie, a okrycie włosów nie jest obowiązkowe. Otwarcie pierwszego w Niemczech liberalnego muzułmańskiego miejsca kultu wywołało w 2017 r. zainteresowanie mediów z całego świata. Także zainteresowanie toksyczne, negatywne.
Dla Ateş nienawiść i złość to nic nowego. Jej osobista walka o modernizację islamu trwa od lat. Z tego powodu codziennie musi mierzyć się z wulgarnymi, często okrutnymi pogróżkami. Rzucone zostały na nią już dwie fatwy. Przed niemal 40 laty padła ofiarą napaści tureckiego nacjonalisty. Ona przeżyła, kobieta, której pomagała w ośrodku wspierającym ofiary przemocy – nie. O tamtej traumatycznej chwili poruszająco opowiada w filmie. Nigdzie nie rusza się bez ochrony, którą przyznał jej niemiecki rząd.
Zamiast skulić się i uciec, Seyran została. Przemoc jako reakcja na próbę pomocy molestowanej żonie tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że jej działania są potrzebne. Nienawiść i setki wulgarnych inwektyw, jakie co dzień otrzymuje, legitymizują skalę problemu, o którym mówi dużo i głośno: islam uprzedmiotawia i seksualizuje kobiety. Dlatego najgorszymi z perspektywy hejtera inwektywami kierowanymi są „dziwka” czy „życzenia gwałtu”. To tę mentalność miałaby zmienić postulowana rewolucja.
Ateş podkreśla, że jedyną bronią przeciwko islamskiemu ekstremizmowi jest... islam. Islam mądry, analityczny, nowoczesny i empatyczny – taki, jaki sama próbuje propagować jako imamka, autorka i prelegentka uczestnicząca w niezliczonych wydarzeniach na całym świecie. „Za mało przedstawicieli islamu piętnuje islam polityczny” – mówi podczas obchodów kolejnej rocznicy zamachu terrorystycznego w Madrycie z 2004 r. Postuluje większe zaangażowanie w pomoc przy integracji imigrantów, by uniknąć radykalizacji wynikającej z zagubienia i desperackiej potrzeby przynależności.
Dla wielu jej działania są obrazoburcze, ale Ateş ma na swoją obronę fakty. Wiele jej postulatów – dowodzi – nie stoi w sprzeczności z Koranem, a kobieta prowadząca modlitwę w meczecie nie jest wybrykiem nowoczesności. Wszak w Chinach praktyka imamek sięga już 300 lat. O tym, dlaczego ojcowie nie muszą wyklinać homoseksualnych synów, bardzo ciekawie rozmawia ze swoim bratankiem. Przedwcześnie osierocony przez homofobicznego ojca chłopak był bliski wstąpienia do ISIS. Rozmowy z ciotką pomogły mu okiełznać bunt i znaleźć jego źródło, pogodzić się ze sobą i światem. Dziś jest pomocnikiem Seyran w Ibn Rushd-Goethe i jej wiernym.
Szokujące są sceny, gdy Nesfise Özkal Lorentzen idzie z kamerą do berlińskiego domu publicznego regularnie odwiedzanego przez muzułmańskich klientów. Pracownice opowiadają o kilkudziesięciominutowych, fikcyjnych małżeństwach, jakie mężczyźni zawierają z nimi przed seksem, by oficjalnie nie grzeszyć. Mówią o podwójnych standardach gości, którzy korzystają z ich usług, jednocześnie traktując je jak odrażające grzesznice. Często są brutalni i wulgarni. Nie potrafią komunikować potrzeb, rozmawiać. Seks jest dla nich pragnieniem i potrzebą, ale też czymś nieczystym i przerażającym. Tytuł filmu „Seks, rewolucja i islam” nawiązuje do książki Ateş „Islam potrzebuje rewolucji seksualnej”. Ale obydwie – reżyserka i bohaterka – podkreślają, że nie walczą z religią, a z wdrukowanym w nią patriarchatem.
Nesfise Özkal Lorentzen Reżyserka, Turczynka mieszkająca w Norwegii, towarzyszy Ateş w aktualnych zajęciach, a przy okazji krok po kroku odtwarza jej losy: emigrację z rodziną do Niemiec, odkrywanie w nowym kraju, że nie chce kopiować ścieżek, które przypisuje jej kultura, przeciwstawianie się przemocowemu ojcu. Szczególnie poruszające są rozmowy Seyran z matką, kobietą wychowaną w skrajnie patriarchalnym systemie, która dzięki córce zaliczyła przyspieszony kurs dojrzewania i emancypacji.
Mimo osobistego tonu „Seks, rewolucja i islam” jest uniwersalną opowieścią. To filmowy namysł nad religią i jej zmaganiami z nieubłaganie pędzącym czasem. Kronika – póki co przegrywanej – walki o wyrwanie jej z anachronicznych zasad i wejście w żywą, pełną szacunku relację z tu i teraz. Choćby przez otwarcie się na imamki.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.