Kobiety z niepełnosprawnościami też marzą o tym, żeby ktoś je pokochał, o posiadaniu rodziny, żeby ktoś zwracał na nie uwagę i widział w nich nie tylko niepełnosprawność – mówi Sylwia Stankiewicz, bohaterka akcji „Pełnosprawni w miłości”.
Z badań przeprowadzonych przez fundację Avalon „Seksualność i rodzicielstwo osób z niepełnosprawnością ruchową” wynika, że ponad jedna trzecia (36 proc.) badanych doświadczyła sytuacji, w której usłyszała, że temat miłości, seksualności i rodziny ich nie dotyczy i nie powinni się tym aspektem życia interesować. Częściej słyszały to kobiety. Aż 25 proc. respondentów badania fundacji Avalon deklaruje, że nigdy nie była aktywna seksualnie. Sylwia w akcji „Pełnosprawni w miłości” dzieli się doświadczeniami.
Sylwia i Tomasz Stankiewiczowie
– Tomek zobaczył mnie w telewizyjnym reportażu. Zachwyciło go we mnie to, że mimo mojej niepełnosprawności jestem pełna pasji i się nie poddaję. Odnalazł mój blog i napisał do mnie mail – o tym, że też ma pasję, że jest tancerzem, że bardzo go zainspirowałam. Zaprosił mnie na kawę do Warszawy. Sprawdziłam go w mediach społecznościowych, bardzo mi się spodobał, odpisałam i zaczęliśmy korespondować, rozmawiać przez telefon – mówi Sylwia. Ich pierwsze spotkanie było, jak sami mówią, dość dramatyczne. Umówili się pod Teatrem Dramatycznym w centrum Warszawy, ale nie mogli się znaleźć. Okazało się, że czekali na siebie na dwóch różnych przystankach. Sylwia myślała, że Tomek zrezygnował ze spotkania. Po długim czasie w końcu poprosiła przechodnia, żeby wyjął z jej torebki telefon. Okazało się, że miała mnóstwo nieodebranych połączeń od Tomka, który bardzo się o nią martwił. Gdy już się spotkali, poszli na obiad i wyszło wspaniale. – Jesteśmy bardzo otwarci na siebie i to nas scaliło. Podczas pierwszej randki opowiedziałam Tomkowi wszystko o swoich barierach, dzięki czemu on mógł je zrozumieć i nie bać się tej relacji. Byłam pierwszą osobą z niepełnosprawnością, którą poznał, więc nie mógł wiedzieć, z jakimi trudnościami przyjdzie mu się zmierzyć – mówi Sylwia. – Zanim się spotkaliśmy, dużo rozmawialiśmy i mieliśmy poczucie, że znamy się od wieków. Przed randką w Warszawie powiedziałam mu, jakiej pomocy będę od niego oczekiwać – zdjęcia kurtki w restauracji, wyjścia ze mną do toalety, żebym mogła z niej skorzystać. Musiałam wiedzieć, czy jest na to gotowy, żebyśmy nie marnowali swojego czasu. Zawsze będę takiej pomocy potrzebowała, więc gdyby dla Tomka wtedy okazało się to problemem, byłoby oczywiste, że nie możemy być razem.
Tomek szybko przedstawił Sylwię rodzicom, którzy nie dali odczuć, że obawiają się jej niepełnosprawności. Wręcz przeciwnie. – Patrzyli tylko na to, jaka jestem. Polubiliśmy się od razu – wspomina Sylwia. Jej rodzice przyjęli Tomka ciepło – ich znajomość zaczęła się od wspólnej pielgrzymki do Medjugorie. – Przez dwa tygodnie mogliśmy się lepiej poznać. Pytali, czy zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności, która wiąże się z życiem z ich córką. Zaufali mi. Tata Sylwii uważnie mnie obserwował, dzisiaj mamy świetne relacje – mówi Tomek. Jego znajomi zachwycili się Sylwią, bo była pełna życia, pasji, energii. Każdy, kto ją pozna, jest nią zafascynowany. Jej misją jest pokazywanie ludziom, że osoba z niepełnosprawnością może być równie szczęśliwa i spełniona jak inni.
– Jestem wielowymiarowym człowiekiem, mam takie same pragnienia jak zdrowi ludzie, nie składam się tylko z niepełnosprawności – mówi. – Przede wszystkim jestem kobietą, istotą seksualną. Zdrowe dziewczynki są przygotowywane do bycia matkami, żonami, partnerkami. Dziewczynki z niepełnosprawnością traktuje się zupełnie inaczej – ich bliscy skupiają się na fizycznym aspekcie ich funkcjonowania, rehabilitacji. Zależy im, żeby w przyszłości dały sobie radę i mogły funkcjonować w społeczeństwie. Ale zapominają, że te dziewczynki pewnego dnia stają się kobietami i też marzą o tym, żeby ktoś je pokochał, o posiadaniu rodziny, żeby ktoś zwracał na nie uwagę i widział w nich nie tylko niepełnosprawność – opowiada. Ona miała szczęście, bo jej mama od początku wierzyła w to, że Sylwia może mieć w życiu wszystko czego zapragnie. Że stworzy rodzinę, że będzie kochana.
Nauczyła się otwarcie mówić o swoich potrzebach już w młodym wieku, nigdy nie ukrywała niepełnosprawności – szczerość pozwala jej nawiązywać zdrowe relacje. Gdy poznała Tomka, miała za sobą kilka związków i wiedziała, czego oczekuje od partnera. – Bardzo wcześnie zaczęliśmy rozmawiać o założeniu rodziny. Oboje pragnęliśmy mieć dzieci– mówi. – Nie brałam pod uwagę, że może być inaczej. Nie pytałam lekarza, czy mogę zajść w ciążę, wiedziałam, że i tak to zrobię. Mam problem z mięśniami, zdawałam sobie sprawę, że będę musiała rodzić przez cesarskie cięcie, ale podeszłam do całej kwestii jak zdrowa kobieta – moja choroba nie miała znaczenia. Obawiałam się trochę o to, czy będę w stanie chodzić przy dodatkowym obciążeniu. Ale wszystko się udało. Różnica wieku między naszymi synami wynosi dwa lata i dziesięć miesięcy. Zapewniają nam dużo rozrywek, szczególnie Tomkowi, który od trzech lat nie śpi, bo co noc wstaje do chłopaków – mówi Sylwia. – Uzupełniamy się nawzajem. Sylwia potrafi walczyć o swoje. Ja pełnię funkcję wspierającą. Kiedy jedno z nas słabnie, drugie jest obok, żeby dodać sił i podnieść na duchu. Sylwia realizuje marzenia, jest bardzo przedsiębiorcza – buduje własną markę, ma firmę. To silna kobieta, supermama dwójki naszych synów, to ona zarabia więcej pieniędzy. Ja robię wszystko w domu, mam grafik rozpisany co do godziny – mówi Tomasz. Wiele jej koleżanek dziwi się, że to Tomek ma na głowie dom, a ona zajmuje się biznesem, marketingiem, zarabianiem.
– Trochę tego nie rozumieją, chociaż one nie pozwalają mężom pracować w domu ani zajmować się dziećmi, a potem narzekają, że wszystko jest na ich barkach – przyznaje Sylwia.
– Od początku mierzyliśmy się ze stereotypami i do dzisiaj je łamiemy. Pokazujemy, że osoby z niepełnosprawnością mogą mieć rodzinę, związek, pełne życie. W naszym związku najważniejsze jest to, żeby Sylwia mówiła mi wprost, czego potrzebuje. Ja od początku staram się jej potrzeby zrozumieć. Nauczyłem się gotować, sprzątać i pomagać we wszystkich codziennych czynnościach. Kochamy się, ciężko pracujemy i jesteśmy wobec siebie szczerzy – dodaje Tomek. – Zanim zamieszkaliśmy razem, przyjechałam kiedyś do Tomka do Wrocławia. Rano czesał mi włosy i spytałam, czy potrafi zrobić kucyk. Był przerażony, odparł, że nie umie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że zaraz się nauczy. Na tym to właśnie polega. Jesteśmy razem i uczymy się siebie. W naszym związku bardzo ważna jest logistyka, bo wiele rzeczy regularnie się powtarza – wyjaśnia Sylwia.
Dorastając, Sylwia czuła się kobieco, w domu nikt nie blokował jej rozwoju, mogła liczyć na wsparcie w realizacji marzeń. – Jestem otwarta, bo mama nie zabraniała mi niczego. Jako nastolatka lubiłam kokietować, chodziłam na randki. Nie widziałam w sobie niepełnosprawności i dzięki temu ludzie dookoła nie zwracali na nią uwagi. Idąc na randkę nie myślałam, co się wydarzy, jeśli przez swoje ręce nie będę mogła „ładnie” zjeść ciastka. Jadłam je i tak, a jak mi spadało, obracałam to w żart. Kiedyś podczas randki przewróciłam się na schodach, chłopak popatrzył na mnie pytająco, a ja mu powiedziałam, że chciałam obejrzeć go z innej perspektywy. Rozładowałam emocje żartem, dzięki czemu on nie musiał się o mnie bać – wspomina. Najbardziej pociągające jest poczucie własnej wartości i umiejętność formułowania potrzeb. Ona nie ma z tym problemu.
– Jak ludzie nas widzą? Nie wiem, nie zwracam na to uwagi. Nigdy nie wstydziliśmy się swojego związku. Teraz mamy dwóch synków i jesteśmy jeszcze szczęśliwsi. Cieszymy się chwilą – mówi Tomek.
– Chciałabym, żeby ludzie przestali się dziwić, że osoba taka jak ja żyje w szczęśliwym związku. Żeby nie patrzyli na nas przez pryzmat niepełnosprawności, tylko dostrzegli nasze potrzeby. Przecież wszyscy je mamy. Osoby z niepełnosprawnością muszą tylko bardziej o nie walczyć – mówi Sylwia. Czytała komentarze, że Tomek tyle z siebie daje, a ona jedynie bierze. Że on jest taki bohaterski albo taki biedny, bo wszystko jest na jego barkach, a ona nic z siebie mu nie oferuje. Ale Sylwia dostaje też inne wiadomości, od kobiet, które dzięki niej uwierzyły, że też mogą zostać mamami, piszą, że dała im nadzieję. – Zanim wejdzie się w jakąkolwiek relację, trzeba popracować nad sobą, żeby nie zmagać się z barierą wstydu, która podczas seksu dla osoby z niepełnosprawnością może okazać się przytłaczająca. Brak akceptacji ciała projektujemy przecież na innych. Jeżeli jesteśmy podczas seksu ze własną cielesnością pogodzeni, znamy swoje potrzeby i potrafimy o nich mówić, w łóżku ogranicza nas jedynie wyobraźnia. Seks odbywa się na poziomie głowy i serca, emocji – mówi Sylwia. – Jeżeli w związku jest miłość, to ciało nie ma takiego znaczenia.
Więcej historii o miłości osób z niepełnosprawnościami przeczytacie w marcowym wydaniu „Vogue Polska”. Cały dochód uzyskany w marcu ze sprzedaży prenumerat i e-wydań "Vogue Polska" przekażemy na pomoc dla Ukrainy: https://www.vogue.pl/u/e5La5A
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.