Na chwilę przed startem Openera, polecamy najlepsze adresy w Gdyni, Gdańsku i Sopocie.
Smażona ryba z frytkami (obowiązkowo do tego malutki widelczyk), w pakiecie z widokiem na melancholijny Bałtyk albo wystany, w wijącej się po Monciaku kolejce gofr, przykryty cumulusem bitej śmietany, to nadmorska jazda obowiązkowa. I przyznam się, że choć sama do tych ostatnich mam szczególną słabość, to w ostatnim czasie do Trójmiasta przyciągają mnie inne kulinarne atrakcje.
Nawet jeśli moja tymczasowa, nadmorska baza znajduje się w Gdańsku, tour po trójmieście zazwyczaj zaczynam w Sopocie. Tu, w zasadzie na samym dworcu, czeka na mnie wielokrotnie sprawdzone i niezmiennie dobre śniadanie w kantynie Całego Gawła (Cały Gaweł Cantine Bar Cafe, ul. Dworcowa 7, Sopot; www.calygawel.pl), który szczyci się wykorzystywaniem lokalnych produktów, m.in. sera i wędlin z Kaszub, masła z niewielkiej spółdzielni mleczarskiej, chleba na zakwasie z tradycyjnej piekarni etc.
Cieszące się nie tylko lokalną popularnością bistro działa przez cały dzień i praktycznie zawsze jest tutaj pełno. Rano przychodzą podobni do mnie amatorzy sycących, różnorodnych śniadań - od polskiego zestawu z twarożkiem i jajecznicą, przez modne tosty z pastą z awokado i sadzonymi jajkami, miskę macy z hummusem, burakami i pomidorową salsą, jaglankę z owocami czy foodpornowe gofry z nutellą i konfiturami. Fanów mają także lunche oraz przekąski do podgryzania przy - a jakże - wieczornej lampce prosecco. Ale ja polecam Gawła szczególnie na poranny posiłek i pierwszą kawę.
Drugą wypijam w Lesie DolnymSopociePółnoc (tak, to pełna nazwa; ul. Haffnera 42, Sopot; www.facebook.com/kawiarniaLAS), jednej z najlepszych trójmiejskich kawiarni. W eklektycznym wnętrzu, z gipsową Maryjką pilnującą ściany i lampą z plątaniny plastikowej rurki, napijecie się kaw przyrządzanych za pomocą aeropressu czy chemexu, a na barze, pod szklanymi kloszami znajdziecie wegańskie ciasta i ciasteczka.
Kawa to dobry (i bardzo smaczny) lajtmotif trójmiejskich peregrynacji. W Gdyni sprawdźcie koniecznie Black and White Coffee (Władysława IV 28, Gdynia; www.facebook.com/blackandwhitecoffeegdynia). To niewielkie miejsce, z którego bije energia zawsze obecnych właścicieli, odpowiedzialnych nie tylko za przyrządzane kawy i odbywające się cuppingi (czyli profesjonalne degustacje kaw z ziaren z różnych palarni), ale także za pieczone z naturalnych składników ciasta (polecam szczególnie serniki oraz banoffee). Od niedawna przygotowują oni także kremy z cytrusów i masła orzechowe, które możecie kupić i zabrać do domu w ramach jadalnych, choć mało nadmorskich pamiątek. Insiderski tip: gdy nie ma wielkiego tłoku, właściciel może Wam zaproponować grę w „latte-artowe” kości i namaluje na Waszym cappuccino wzór taki, jaki wskaże rzucona przez Was specjalna kostka z obrazkami.
W Gdyni na kawę (na kawę i ciasta, gwoli ścisłości) zajrzeć warto również do Tłoku, a w Gdańsku - do centralnie ulokowanej Drukarni, do kawiarni Z Innej Parafii (Targ Rybny 6a, Gdańsk; www.facebook.com/zinnejparafii) - zdecydowanie bardziej kameralnej w charakterze, kojącej ciepłym, wnętrzem w stylu vintage, dobrą kawą oraz mistrzowskimi deserami albo - jeśli w planach macie dalsze wędrówki - do Kurhausu (ul. Aldony 6, Gdańsk - Wrzeszcz; www.facebook.com/kurhaus.wrzeszcz), którego specjalnością jest kawa z tonikiem, która jak nic innego stawia na nogi w upalne, letnie dni.
Trójmiasto co roku przyciąga turystów, złaknionych morskich fal, spacerów po plaży i zdjęć na bielonym, sopockim molo. Na szczęście, każde z trzech nadmorskich miast żyje swoim, nieturystycznym życiem - także tym gastronomicznym.
Jeśli macie ochotę na obiad lub kolację w luźnej, niezobowiązującej atmosferze, zajrzyjcie do Głównej Osobowej (Antoniego Abrahama 39, Gdynia, www.osobowa.pl), która cieszy się popularnością wśród mieszkańców Trójmiasta. Tutejsze dania mocno czerpią z kuchni azjatyckiej, co widać zarówno w doborze przypraw jak i samej formie dań. Lokal nabiera szczególnego uroku w lecie, gdy rusza znajdujący się w podwórku niewielki ogródek, idealny, by spędzać w nim wieczór przy bao i podpłomykach, czy też firmowych koktajlach.
Jeśli komuś tęskno do smaków Azji, to dobrym adresem, poleconym mi przez zaufaną osobę z Trójmiasta, będzie też Ryż w Gdańsku-Oliwie (Rynek Oliwki 2, Gdańsk; www.facebook.com/ryz.gdansk). Owszem, zjecie tu pad thaia (czyli tajską klasykę: smażony makaron z woka z jajkiem, krewetkami, kiełkami fasoli mung, pastą tamaryndową i sosem rybnym), ale ciekawsze wydają się inne propozycje, mocno osadzone w kuchni tajskiej, ale nie odtwarzające jej jeden do jednego (np. massaman curry z jeleniem).
Z miejsc o nieco krótszym stażu, ale również niezobowiązującej atmosferze, wspomnę o Klatce B (ul Świętojańska 43, Gdańsk, www.klatkab.pl), która szczyci się tym, że wszystkie dania z krótkiego, często zmieniającego się menu, są przyrządzane z polskich (często lokalnych) składników. I tak w karcie znajdziecie na przykład kanapkę z szarpaną wieprzowiną, domowej roboty piklami i śliwkowym sosem, zapiekankę ziemniaczaną (opisaną w karcie jako prażonka) z kaszubską kiełbasą i paloną kapustą czy pieczonej makreli w cebulowym bulionie. Ale bez kombinacji, jak przystało na solidny gastrobar.
Klatka to miejsce całodzienne (rano w Klatce podawane są śniadania, potem - dania obiadowo-kolacyjne oraz przekąski uzupełniające ofertę barową), ale ja lubię tu zaglądać popołudniu i w godzinach wieczornych.
Do stosunkowo świeżych odkryć zaliczę niedawno otwartą Sztuczka Bistro, młodszą i mniej formalną, jeśli chodzi o atmosferę siostrę znanej i cenionej Restauracji Sztuczka. Oryginalna Sztuczka (Antoniego Abrahama 40, Gdynia; www.facebook.com/restauracjasztuczka), której szefem kuchni jest Rafał Wałęsa, działa od kilku lat w Gdyni. Jest to niezmiennie dobry, godny polecenia adres, zakładając, że mamy ochotę na nowoczesną, polską kuchnię, opartą na prostych, ciekawie pomyślanych daniach. Godna uwagi jest także tutejsza karta win!
Sztuczka Bistro (ul. Bema 6, Sopot; www.facebook.com/sztuczkabistro) otworzyła się dla odmiany w Sopocie, kilka kroków od ruchliwego deptaku Monte Cassino, a od swojej siostry różni się mniej formalną atmosferą i prostszymi daniami. Moje serce zdobyła obecność pieczywa domowego wypieku w trzech rodzajach, oraz małe dania, idealne na „mały głód”, np. buraczki z sezamkami, remoulada z dorszem, karmelizowane małże św. Jakuba z puree z kalafiora i kminkiem oraz cytrusowym winegretem czy carpaccio z daniela. Oczywiście w menu są także dania główne i desery (dyniowy sernik z sorbetem marchwiowo-rokitnikowym), a całość dowodzi, że nawet w turystycznym epicentrum Monciaka można przyzwoicie zjeść.
Jeśli w swojej kulinarnej wyprawie chcecie uwzględnić fine dining, to podążcie tropem Białego Królika. Tak nazywa się restauracja mieszcząca się w noeogotyckich murach hotelu Quadrille w Gdyni (u. Folwarczna 2, Gdynia; www.facebook.com/restauracjabialykrolik). Tutejszy szef kuchni, Marcin Popielarz, to bezsprzecznie jedno z ciekawszych i wartych śledzenia nazwisk wśród polskich kucharzy młodego pokolenia (w kwietniu zmierzy się z innymi młodymi szefami podczas finałów prestiżowego konkursu San Pellegrino Young Chefs Awards w Mediolanie). Za dnia Biały Królik jest restauracją hotelową, ale wieczory należą do menu degustacyjnego, dla którego inspiracją była najbliższa okolica oraz smaki tradycyjnej kuchni Żuław, Kaszub i Kociewia. Kiszony ryż z żuławskim jogurtem, lody z tataraku, dynia piżmowa fermentowana w syropie z kwiatów bzu, faszerowany królik z suszonymi śliwkami, wreki na gęsinie czy „ruchanki” (nie zdradzę co to) w wersji fine-dining - to czekało w zimowym menu, które zapewne niebawem zostanie zastąpione wiosenną kartą.
Trójmiejską eskapadę przypieczętujcie koktajlem w Eliksirze (ul. M. Hemara 1, Gdańsk; www.facebook.com/EliksirPL), który zaliczany jest do barowej czołówki Polski. Ja lubię go nie tylko przez wzgląd na ciekawe propozycje barmanów i barmanek (te są zawsze trafione w punkt, a do łatwych klientów w zakresie koktajli nie należę), ale też kuchnią, zwłaszcza drobiazgami na jeden-dwa kęsy. Ciekawostką jest także koktajlowe menu degustacyjne, na które składa się 5 lub 7 barmańskich kompozycji, a także to, że koktajle z karty są dostępne w dwóch rozmiarach, dzięki czemu podczas jednego wieczoru, bez ryzyka nadwyrężenia organizmu, można spróbować kilku receptur. Na pożegnalny koktajl tuż przed odjazdem idealnie nada się Ink Above, czyli bar zajmujący ostatnie piętro hotelu Puro w Gdańsku, z którego rozpościera się bezbłędny widok na gdańską marinę. Zanim jednak przykuje Wasz wzrok na dłużej, zamówcie coś w barze (tutaj również możecie liczyć na świetną obsługę i pomysłowe kompozycje). Widok, wnętrze, koktajl… - będzie wam żal wyjeżdżać, zobaczycie.
Małgosia Minta (www.mintaeats.com)
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej