Znaleziono 0 artykułów
17.12.2022

Nie lubią świąt. Ich powody zrozumie każdy z nas

Nie lubią świąt. Opowiedzieli mi, dlaczego / Getty Images

Magia świąt, czymkolwiek jest, nie działa na nich. Niektórzy z nich nie ubierają choinki, nie wpadają w euforyczny nastrój i nie dają się ponieść zakupowemu szaleństwu. Nie lubią świąt i odkąd się z tym pogodzili, żyje im się lepiej. Inni, choć z tą samą świadomością, starają się odgrywać swoje role przy rodzinnym stole.

Moi rozmówcy z trudem znajdują pozytywne elementy w bożonarodzeniowym okresie. U większości z nich spowodowane jest to głównie presją najbliższego otoczenia. Magia świąt ulatniała się wraz z wiekiem, domowe ognisko zamieniło się w kipiący kocioł, niegdyś szczere życzenia zostały zamienione w podszyte rozczarowaniem niespełnione oczekiwania, a radosne przygotowania wigilijnej kolacji stały się igrzyskami w zaimponowaniu rodzinie. Świat zewnętrzny też nie pomaga – atakujące zewsząd świąteczne reklamy i pseudopromocje zachęcające do pośpiechu, depresyjne baseny z półżywymi karpiami wywołują wściekłość. Podobnie jak ścięte drzewka iglaste na każdym skrawku miejskich placów, a płynące zewsząd zimowe szlagiery przypominają, że za chwilę znowu trzeba będzie przeżyć to, za czym się nie przepada.

Niemal każdy jest w stanie powiedzieć, za co lubi święta Bożego Narodzenia. Nieliczni są w stanie otwarcie skrytykować formę, jaką przybrały w ich rodzinach. Jednak największa trudność polega na tym, by przyznać się przed sobą, że nie chce się brać udziału w takim świętowaniu.

Dzień jak co dzień

Piotrek i jego partnerka nie mają dobrych relacji ze swoimi rodzinami. Święta spędzają we dwójkę, razem ze swoimi psami. A raczej nie spędzają. – Święta to dla nas dzień, jak każdy inny wolny – tłumaczy Piotrek. – Choinki nie ubieramy od jakichś ośmiu lat. Za świątecznym jedzeniem nigdy nie przepadałem, więc odpuszczenie sobie tego całego świętowania przyszło nam zupełnie naturalnie.

W świątecznych tradycjach jest też kilka aspektów, które, mówiąc wprost, są powodem, dla którego nie potrafi podejść do tego czasu z życzliwością. – Co roku w warzywniakach, supermarketach i na bazarkach wystawiane są pojemniki z ledwo żywymi karpiami, które ludzie wkładają do plastikowych reklamówek i niosą do domu, męcząc te zwierzęta w imię tradycji. Jak to się ma do idei świąt? – wyjaśnia.

W okresie przedświątecznych przygotowań denerwują go także sztucznie napędzany konsumpcjonizm i presja czasu. – Ze wszystkim trzeba zdążyć do świąt, zrobić jak największe zakupy. Zawsze denerwowało mnie to napięcie i presja, żeby na święta wszystko było perfekcyjnie. Ja naprawdę lubię spokój, wcale nie jest mi potrzebne to wielkie zamieszanie i nie mam problemu z tym, że w święta jesteśmy sami, a nawet to lubię. Drażni mnie też hipokryzja przy świątecznym stole. W ten jeden dzień w roku udajemy, że wszystko jest w porządku, a następnego wracamy do porzuconych kłótni – tłumaczy Piotrek. Kiedy pytam go, czy jednak czasami nie tęskni za klimatem domowych świąt, odpowiada: – Czasami zazdroszczę świąt ludziom z reklam.

W tym roku Piotrek i jego partnerka nie zostają na święta w Warszawie. Wyjeżdżają do Gdyni razem z psami.

Palmy zamiast choinki

W gruncie rzeczy Milena nie jest całkowicie przeciwna świątecznej atmosferze – lubi klimatyczną otoczkę, w którą wpisuje się chociażby ubieranie choinki. Ma jednak problem z obowiązkami związanymi z tradycyjnym rozumieniem spędzania świąt. Dopiero w pandemii zrozumiała, że przecież można inaczej.

– Paradoksalnie, wolność świąteczną zaszczepiła we mnie pandemia. Kiedy nie można było pojechać do bliskich, spędzaliśmy z mężem święta tylko we dwoje – opowiada. – Zamówiłam potrawy z ulubionych restauracji, graliśmy na konsoli i odpoczywaliśmy na własnych zasadach.

Milena postanowiła, że po pandemii nie ma zamiaru oddawać odzyskanej wolności i na nowo dać się wciągnąć w tradycyjne ramy. Te święta będą dla niej jeszcze bardziej wyjątkowe. Polską choinkę zamieni na meksykańskie palmy.

– W tym roku umówiliśmy się, że mąż, który lubi tradycyjne święta, zostanie w Polsce z naszymi psami i wybierze się do rodziny, a ja lecę do przyjaciół do Meksyku. Zawsze chciałam zrobić coś nietypowego w święta, więc nie mogę się doczekać. Wigilię spędzę w mieście Meksyk, a później ruszamy w cieplejsze rejony, na plażę.

Po prostu to przetrwać

Fot. Simon Berger, Unsplash

Wigilia w mojej rodzinie stała się konkursem na najlepsze życie – opowiada mi Ewa. Ma dosyć dużą rodzinę, która co roku spotyka się według kolejki w domu jednego z jej członków. Jak mówi, na pozór wszystko wygląda jak z obrazka: piękna choinka, pod którą nie mieszczą się prezenty, stół pełen ulubionych potraw, wszyscy odświętnie ubrani.

– Najgorsze są życzenia, okropnie się przed nimi stresuję – przyznaje 30-latka. – Zamiast szczerych życzeń słyszę między słowami, jak moje życie jest żałosne. Mama, babcie i ciotki życzą mi, żeby mój partner w końcu mi się oświadczył i abyśmy mieli tak wspaniały ślub, jak moja siostra, choć wielokrotnie mówiłam, że ślubu nie będzie. Ale nie to jest najgorsze. Usłyszeć w dzisiejszych czasach, że matka chce w końcu zostać babcią, a wszystkie ciotki czekają, żebym w końcu i ja mogła zrozumieć, jak to jest być mamą, to cios poniżej pasa. Prawda jest taka, że ich związki mogą wisieć na włosku, mogą być nieszczęśliwe, ale dla rodziny najważniejsze jest, że spełniły „kobiecą powinność” – mówi z rozgoryczeniem. Pytam, czy kiedyś zwróciła uwagę rodzinie, że takie życzenia są nie w porządku. Mówi, że nie. Kiedyś walczyła o to wyłącznie ze swoją matką, ale to potyczki nie do wygrania. Teraz zaciska zęby i udaje, że nie widzi politowania w oczach kobiet z rodziny. – Lubię swoje życie, poza tym jednym dniem w roku. Mam dobrą pracę, ukochanego, podróżuję, mam mieszkanie, które mi się podoba, jestem zdrowa. I wtedy przychodzi wigilia i rodzina daje mi do zrozumienia, że to, co mam, tak naprawdę jest smutne i puste. Nigdy nie dorównam rodzeństwu i kuzynostwu z żonami, mężami i dziećmi, chociaż nie widzę siebie w takiej roli – dodaje. Na koniec mówi mi, że najbardziej denerwuje ją, że nie potrafi się tym nie przejmować. Po takich świątecznych życzeniach nic jej już nie smakuje.

Puste miejsce przy stole

Kacper przyjeżdża na święta do rodziny na ostatnią chwilę, najlepiej dzień przed Wigilią. Widzi w świętach plusy – do rodzinnego miasta wracają znajomi, z którymi można się w końcu spotkać, podobnie jak z rodziną, dla której niemal przez cały rok trudno znaleźć trochę więcej czasu. Jednak w Wigilię, zamiast świątecznej bliskości, mocniej przeżywa smutne refleksje. – W ubiegłym roku siedzieliśmy przy wigilijnym stole tylko z mamą i siostrą, brat ze swoją rodziną dołączył na sam koniec, bo kolację jedli u rodziców jego żony. Dobija mnie myśl, że jest nas przy wigilijnym stole coraz mniej, a kolejne święta mogą wyglądać jeszcze gorzej.

Dla Kacpra, podobnie jak dla Piotrka, święta to także okres niepotrzebnego marnotrawstwa. – Zarówno w moim domu, jak i w domu mojej dziewczyny, kupuje się i przygotowuje tyle potraw, że cała rodzina nie jest w stanie ich wszystkich zjeść. Nie cierpię marnowania jedzenia na co dzień, a to, co dzieje się w tej kwestii w święta, jest dla mnie nie do pomyślenia – mówi. Podobnie jak reszta moich rozmówców przyznaje, że zawsze drażniła go presja związana ze świętami, kiedy ludzie dookoła starają się, by wszystko wyglądało idealnie na kilka świątecznych dni, po czym bez refleksji wracają do codzienności.

Świąteczna magia czy iluzja?

Choć sama chętnie ulegam świątecznej gorączce, rozumiem podejście do świąt moich bohaterów. Każdy z nas patrzy na ten czas przez pryzmat własnych doświadczeń, a te nie zawsze są takie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Lekcja, jaką można wyciągnąć z ich historii, jest taka, żeby, nawet jeśli mamy negatywne uczucia związane z bożonarodzeniowym okresem, dla własnego dobra nazwać je po imieniu, pogodzić się z nimi. Wtedy łatwiej będzie nam postawić granice wobec oczekiwań innych i spędzić ten czas na własnych zasadach, które na pewno są zgodne ze szczerymi życzeniami szczęścia i zdrowia.

Ewelina Kołodziej
Komentarze (1)

Ice Cube23.12.2022, 18:35
Z częścią rzeczy się zgodzę - ta przedświąteczna ,,sraczka zakupowa też mi się nie podoba. Wszędobylskie reklamy gdziekolwiek tylko nie spojrzysz aby ,,KUPIĆ SZYBCIEJ, WIĘCEJ I TANIEJ ! Moja rodzina nie ma zwyczaju aby kupować sobie prezenty bo pochodzimy ze wsi, z całkiem ubogiej rodziny. Kiedy nikt nie kupi prezentów na świeta, nikt nie ma z tym problemów... I tak wszyscy się dobrze u nas czują. Poza tym lubię święta i jestem wdzięczny, że urodziłem się w takiej rodzinie bo u nas nie ma kłótni przy stole. Nikt nie jest roszczeniowy, wszyscy siebie akceptują i lubią... Nie ma sapania do siebie, że jakaś osoba nie spelniła pewnych oczekiwań drugiej np syn nie poszedł na studia, i to jest powód aby denerwować się. U nas tego nie ma.
  1. Styl życia
  2. Społeczeństwo
  3. Nie lubią świąt. Ich powody zrozumie każdy z nas
Proszę czekać..
Zamknij