W czasie pandemii i coraz dotkliwiej odczuwalnych zmian klimatu potrzebujemy troski, wzajemnego zrozumienia i empatii. Dotyczy ona nie tylko innych ludzi, roślin i zwierząt, lecz także nas samych. Oto cztery polskie marki, których kolekcje są piękne i mądre, dają radość i wytchnienie. A przy okazji umiejętnie opiekują się naszymi ciałami.
Cztery Litery. Nowy wspaniały feminizm
– Traktuj (i zwracam się tu także do samej siebie) swoje ciało jak ciało bliskiej osoby. Niech cię zadziwia, wzrusza, zachwyca, podnieca i rozśmiesza, niech wzbudza w tobie czułość i troskę. Bądź co bądź, to związek na całe życie – apeluje Ania Kurecka, współzałożycielka (razem z Anastazją Tułą) marki Cztery Litery. Projektują bieliznę dla kobiet, ale nie mówią im, jak powinny wyglądać. – Skoro określasz samą siebie jako kobietę, to jesteś kobieca. To proste i logiczne. Nie wiem, jakim cudem ktoś nam – Tobie, mnie – był w stanie wmówić, że jedno naturalnie nie wynika z drugiego – czytamy na Instagramie Czterech Liter.
Dziewczyny znają się od zawsze, czyli od przedszkola. Urodzona w Rewalu Anastazja ukończyła Politechnikę Wrocławską i jest inżynierką lotnictwa, studiuje również psychologię. Urodzona w Trzęsaczu Ania mieszka w Lizbonie. Studiowała dziennikarstwo na Uniwersytecie Gdańskim oraz antropologię literatury, teatru i filmu na Uniwersytecie Wrocławskim. Jej teksty przeczytać możecie w „Drama Zinie”.
Cztery Litery to spełnienie ich wspólnego marzenia o stworzeniu firmy, której bielizna będzie wygodna, seksowna i ciałopozytywna.
Czarną bieliznę ozdabiają drobne białe hafty, które tworzy Joanna Mudrowska, tatuatorka i artystka. Mudrowska za pomocą kilku linii opowiada fascynujące historie o kobietach, o ich duchowości, ciele. Tworzy nową kobiecą mitologię. Tatuuje kobiety, których ciała łączy z księżycem, różą, jednorożcem.
Bielizna Czterech Liter jest bardzo zmysłowa. Z opisów produktów dowiadujemy się też sporo o ich wygodzie: szwy z jedwabnych nici są delikatne i mocne, delikatne są też gumki i bawełna wyprodukowana w Łodzi. Regulowane obwody biustonoszy dostosowują się do różnych kształtów. Twoje cztery litery nie będą w nich [majtkach Czterech Liter] magicznie podniesione, nie będą też wydawały się optycznie większe ani mniejsze, będą po prostu sobą, tyle że odziane w całkiem cool majtasy – piszą na swojej stronie dziewczyny.
Bez ogródek, lecz z szacunkiem mówią też o menstruacji: – Nasze majtki zdały ostatnio jeden z najważniejszych testów: test pierwszego dnia cyklu. W żaden sposób nie przyczyniły się do zwiększenia dyskomfortu. Wręcz przeciwnie, troskliwie dopasowały się do wypiętego, obolałego brzuszka i świetnie dogadały z ciepłym termoforkiem.
Ania i Anastazja odzyskują feminatywy. Stanik „Kosmonautka”, figi „Prezydentka”, bokserki „Pięściarka”, majtki „Sędzina” – nazwa każdej rzeczy związana jest z jakimś zawodem. Cztery Litery lansują feminizm. Feministką według nich może być dziś każdy, zarówno kobieta, jak i mężczyzna, zarówno ta, która dokładnie depiluje ciało, nosi szpilki i przykleja tipsy, jak i ta, która zapuszcza swe ogrody i chodzi w sneakersach. Feministka może czekać na męża z obiadem i może być zapracowaną kosmonautką. Feminizm to walka o równe szanse i wolne wybory. Wszyscy powinniśmy być feministkami.
Dominika Ciemięga. Pistolet z porcelany
Artystka Dominika Ciemięga, mówiąc o własnym ciele, używa słów: „niedoskonałe”, „grube”, „mankamenty”, „sadło”, „bomba”. Nie znaczy to jednak, że się go wstydzi albo je potępia. Ciemięga adoruje swoje ciało i jest z niego dumna. – W dzieciństwie często słyszałam, że moje ciało to problem. Nie byłam akceptowana. W pewnym momencie stwierdziłam jednak, że jestem zajebista i że skoro jestem gruba, to nie będę się z tym kryła – wspomina. Sama prezentuje zaprojektowane przez siebie ubrania. Na zdjęciach i w filmach często widać ją w bieliźnie. Ciało i seksapil są jej środkami wyrazu, a także symbolami siły. – Kobieta może być jednocześnie silna, seksowna i zmysłowa – mówi.
Ciemięga jest jedną z najciekawszych projektantek działających w Łodzi. Urodziła się jednak w Chrzanowie. Z wykształcenia jest inżynierką. Najpierw ukończyła prestiżowy Wydział Architektury Politechniki Śląskiej w Gliwicach, a potem podyplomowe studia z projektowania mody na ASP w Łodzi. Jako członkini kolektywu Dom Mody Limanka wystawiała swoje prace w CSW Zamek Ujazdowski w Warszawie i Muzeum Sztuki w Łodzi. Jako Ciemięga Trash Couture tworzy kolekcje ubrań i dodatków, które wykonuje sama, w bloku na osiedlu Chojny. Jako Lajtowylajt prowadzi emocjonującego vloga, na którym opowiada o… wszystkim. Dużo mówi o samoakceptacji i sporo o modzie. Lajtowylajt jest też fanką i twórczynią rapu, która nie przebiera w słowach. Jej głos usłyszycie m.in. w piosence „jezu hej”, którą nagrała z queerowym artystą Bellą Ćwir.
W czasie pandemii Ciemięga promuje kolekcję „Komunia 2020”. Artystka krytykuje fasadową, przymusową religijność. – Uważam, że komunia nie jest dla dzieci. Przyjmować ją powinny osoby dorosłe i świadome tego, co robią. Zanim zaprojektowałam kolekcję, to zapytałam znajomych, jak czuli się podczas komunii. Dla nikogo nie był to przyjemny moment. Większość odczuwała stres.
Projektantka przywołuje marzenie o posiadaniu pięknej sukni. Sama takiej nie nosiła, bo w jej parafii wszyscy musieli wyglądać identycznie. Dopiero „Komunia 2020” miała spełnić jej dawne pragnienie. W lumpeksach kupiła suknie ślubne – chciała je przeprojektować. W łódzkiej hurtowni znalazła naszywki w kształcie hostii z chrystogramem, czyli z literami „IHS”. Dla mężczyzn szykowała bluzy stworzone na bazie alb i komży. Pandemia niestety pokrzyżowała plany i ostatecznie wzory są mniej spektakularne, ale wciąż mocne. „Komunia 2020” to białe T-shirty, bluzki i skarpetki ozdobione naszywkami w formie hostii, seksowne staniki, body i majtki z chrystogramami umieszczonymi na łonie i piersiach, a także torebki i plecaki udekorowane wielkimi, białymi falbanami wykonanymi z reklamowego baneru.
Wszystkie projekty Dominiki uszyte są ze śmieci, z tworzyw odzyskanych. Nawet opakowania, w których wysyła projekty, zrobione są z odpadów. Najbardziej osobliwe z nich to tuby po Pringlesach, pudełka po pieczarkach i zupach z Biedronki, a także architektoniczne projekty z czasów studiów. Na fotografiach Ciemięgi pojawiały się też wianki wykonane z roślin wyciągniętych z cmentarnych śmietników. – Jestem pesymistką. Inspirują mnie brud, syf, ulica, narkomania, alkoholizm, ciemne strony życia – mówi Dominika.
Na autoportrecie reklamującym „Komunię 2020” projektantka dumnie eksponuje biust. Nosi prześwitującą bluzkę przypominającą welon. Głowę zasłania kominiarką ozdobioną hostią i tiulem. W ręku trzyma biały pistolet z porcelany, to broń wymierzona w kapitalizm, patriarchat, obłudę i parafiańszczyznę. Kupiła go za złotówkę.
Melancholia. W świecie wirtualnym i materialnym
Wśród najpiękniejszych polskich rzeczy, które zachwycają tej wiosny, wymienić trzeba biżuterię Melancholii – śląskiej marki, której twórcy zafascynowani są alchemią i filozofią, zarówno starożytną, jak i postmodernistyczną – Arystotelesem i Deleuze’em. Szczególnie fascynuje ich proces przeistaczania się materii. Odwołują się do działań dawnych alchemików – poszukiwaczy kamienia filozoficznego, którzy próbowali zmienić kamienie nieszlachetne w złoto, czyli w doskonałość. Zacierali przy tym granice między magią i nauką, ludźmi i bogami, kulturą i naturą, bytem duchowym i materialnym.
Dziś znosiliby granice oddzielające świat realny od wirtualnego, sztuczną inteligencję od człowieka. Symbolem przemiany i formą przedstawiającą moment przeistaczania się materii są moduły, z których stworzono biżuterię z kolekcji „Malleable”. Melancholia zaprojektowała ją razem z Adą Sokół. Mieszkająca w Paryżu artystka tworzy sztukę cyfrową, filmy i instalacje multimedialne. Pracowała m.in. dla Kenzo, Louis Vuitton i Nike. Wymyślone przez nich płynne jubilerskie formy istnieją równolegle w obu światach – wirtualnym i materialnym.
Nago. Męskie klasyki
Zwiastunką dobrych zmian jest również NAGO. Marka będąca królową etycznej polskiej mody wypuściła kolekcję skierowaną do mężczyzn i innych ludzi, którzy lubią uliczny i rockowy męski styl. Znajdują się w niej proste bluzy i T-shirty uszyte z przyjemnej w dotyku, czarnej i białej bawełny organicznej.
Linię promują piękne czarno-białe zdjęcia Karola Grygoruka, na których wystąpili piękni ludzie w różnym wieku, o rozmaitych sylwetkach, urodach, kolorach skóry, płciach i zawodach. Wszyscy razem tworzą portret nowej, fajnej Polski.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.