W konkursie „Moja odwaga, moja historia” zorganizowanym przez L’Oreal Paris i „Vogue Polska” wyłoniliśmy pięć historii naszych czytelniczek, które chwytają za serce, zaskakują szczerością i motywują do działania. Drugą z nich opowiedziała nam absolwentka psychologii Pola Koba, której życie zmieniła terapia.
Niedawno obroniłam pracę magisterską na psychologii. Na studia poszłam od razu po maturze – myślałam, że tak trzeba. Moja mama jest psycholożką, siostra też kształci się w tym kierunku, ja zdawałam na medycynę, ale się nie dostałam.
W październiku 2016 r., tuż przed rozpoczęciem zajęć na uczelni, chciałam wydawać się sobie dorosła. Może ta dorosłość była odpowiedzią na lęk, że oto nadchodzi życie, na które nie jestem jeszcze gotowa.
Mam wyraźny obraz 19-letniej siebie. Stoję w swoim pokoju, w mieszkaniu tuż przy wrocławskim rynku, i patrzę w odbicie w kamerze. Włosy, które obcięłam po maturze, zdążyły już odrosnąć, oczy są bardziej brązowe niż zazwyczaj, mam na sobie rozwleczony czarny sweter i wąskie spodnie. Czuję ni to żal, ni to smutek. Może po prostu zmęczenie tym, jak jest. Rozczarowanie, że nie jest inaczej. Zawód, że nie jestem kimś innym. Przerażała mnie myśl, że mam być ze sobą do końca życia.
Pierwsza sesja terapeutyczna
Tamtej jesieni poszłam na terapię. W każdy wtorek o 19 albo w poniedziałek o 9. Znajomym powiedziałam, że zapisałam się na hiszpański. Wstydziłam się terapii. Gdy się ośmieliłam o tym opowiedzieć, sporo osób wyznało, że też zmaga się z problemami. Cieszę się, że dziś terapia nie jest już tematem tabu.
Nie pamiętam, co mówiłam na pierwszej sesji. Terapeutka robiła notatki ołówkiem. Wydało mi się dziwne, że nie pisała długopisem, ale nigdy jej o to nie zapytałam. Gabinet były wygodne fotele, skrzypiąca podłoga i lampka z abażurem.
„Pani chciałaby mieć 20 lat i 25-letnie doświadczenie”, usłyszałam. Stopniowo przekonywała mnie, że nie muszę wszystkiego wiedzieć i rozumieć. Dotarła do tego, co we mnie najbardziej kruche. Sesje, na które chodziłam bez przekonania, uczyniły mnie odważną.
Codzienna duma
Zastanawiałam się ostatnio, z czego jestem najbardziej dumna. Zmiany, które się we mnie działy i wciąż dzieją, nie należą do spektakularnych. Nie mam do zaoferowania historii obfitującej w zwroty akcji. Mam do zaoferowania siebie i swoje życie, które, w całej swojej codzienności, nudzie i rutynie, udowadnia, że jestem warta własnych starań.
Być (ze) sobą
Mam bardzo wyraźny obraz 24-letniej siebie. Siedzę na łóżku przy otwartym oknie w przeddzień wyprowadzki z Wrocławia. Nie wiem do końca, co mam o tym myśleć. Obcięłam włosy, mam na sobie krótkie spodenki i sprany T-shirt. Nie mam włączonej kamery, bo nie nagrywam już comiesięcznych filmików, choć chciałabym do tego wrócić. Wyjeżdżam do Kopenhagi, gdzie od dzieciństwa spędzałam sporo czasu. Nie czuję się jeszcze gotowa, żeby podjąć pracę terapeutki. To ogromna odpowiedzialność. Trzeba zdobyć zaufanie pacjenta. Podjęcie tego wyzwania wymaga dojrzałości. Na razie nastawiam się na zdobywanie doświadczeń. Chcę się cieszyć z siebie. Chcę być ze sobą na zawsze.
Zdjęcia: Alin Kovacs
Stylizacja: Katarzyna Mioduska
Makijaż i włosy: Ewelina Klećkowska / Bulletproof Warsaw
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.