W konkursie „Moja odwaga, moja historia” zorganizowanym przez L’Oreal Paris i „Vogue Polska” wyłoniliśmy pięć historii naszych czytelniczek, które chwytają za serce, zaskakują szczerością i motywują do działania. Pierwszą z nich opowiedziała nam Sandra Raciborska, która pokonała nałóg alkoholowy. Razem z żoną Anią prowadzi na Instagramie profil Ninusy.
Obudziłam się na zimnych kafelkach. Z ciężką głową i piaskiem pod powiekami. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Powoli powracały do mnie wydarzenia minionej nocy. Gdy udało mi się spionizować, wybrałam numer, który od dawna miałam zapisany w telefonie. Pani, miła, acz stanowcza, powiadomiła mnie, że mogę przyjść od razu. Zebrałam się, wsiadłam do taksówki i poszłam pod drzwi z napisem: „Ośrodek leczenia uzależnień”.
Mam na imię Sandra i jestem alkoholiczką
W Polsce każdy może skorzystać z darmowej pomocy psychologicznej. Na początku nie chciałam zwierzać się obcym ludziom. Niby łączyła nas ta paskudna choroba, ale bez przesady, żeby się tak od razu uzewnętrzniać. Co innego przy winku. Wtedy nie miałam problemu, żeby opowiadać historię swojego życia z kilkoma ubarwieniami gratis. Na trzeźwo, w świetle jarzeniówek, było mi zdecydowanie trudniej. Wtedy dołączył do nas P., bezdomny, ale schludny facet. Był tu po raz szósty. Wiedział, że mu się nie uda. Byłam wstrząśnięta – to mogłam być ja. Przekonał mnie. A raczej wystraszył. Nigdy więcej go nie widziałam. Poczułam, że muszę wysiedzieć w tej pastelowej celi tortur, by się ocalić. Zaczęłam mówić, że nie piję. „Nie, nie wpadnę na wernisaż, imprezę ani spotkanie”, odpowiadałam znajomym. Jeśli jest tam on, to ja nie mogę. On, toksyczny były, alkohol. Trzeźwienie jest jak proces żałoby – najpierw negujesz uzależnienie, potem się złościsz, w końcu przychodzi akceptacja.
W obliczu wstydu, który przeżywałam o poranku, kiedy nie pamiętałam, co zrobiłam w nocy, wyznanie: „Mam na imię Sandra i jestem alkoholiczką” wydawało się łatwe. Kobietom trudniej odmawiać, presja picia jest ogromna. Wciąż słyszysz: „ze mną się nie napijesz?”, „co ty, w ciąży jesteś?”. Kobiety maskują się lepiej niż mężczyźni. Większość alkoholiczek, zanim sięgnie po kieliszek, wypełnia wszystkie obowiązki. Na terapii poznałam kobiety, które czuły się winne, że przez picie nie mogą być dobrymi matkami. Nie słyszałam, żeby mężczyźni mieli poczucie winy wobec rodziny.
Nowe życie
Na terapii tłumaczono, że nie powinno się wchodzić w związki w pierwszym roku trzeźwienia. Chwilę wcześniej poznałam Anię. Miałam niesamowite szczęście, że się w moim życiu pojawiła. Gdybym spotkała ją wcześniej, pewnie uznałabym, że nie jest dla mnie właściwa. Trafiłyśmy na siebie w odpowiednim momencie. Gdy tylko związek zrobił się poważny, powiedziałam jej, że wychodzę z nałogu. Nie miała problemu z rezygnacją z kieliszka wina do kolacji. U nas w domu nie ma w ogóle alkoholu. Nie mogłabym być z osobą pijącą. Ania wspierała mnie cały czas. Była przy mnie, nawet wtedy gdy zajadając emocjem przytyłam 20 kg i nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze. Pierwsze trzeźwe wakacje były koszmarem. Czułam głód alkoholowy. Miałam 27 lat i myślałam, że całe życie za mną. Usłyszałam, że muszę zmienić wszystko: pracę, znajomych, sposób spędzania wolnego czasu. Byłam przerażona. Myślałam, że wszyscy piją, więc będę musiała zamknąć się w domu. Z czasem poznałam ludzi, którzy żyją bez alkoholu. Zmieniłam nawyki. Znalazłam pasję – poszłam na studia magisterskie na ASP. Nie chciałam wrócić na te zimne kafelki. Po dwóch latach zaczęłam odczuwać radość z życia, z prostych rzeczy.
Szczęśliwa żona
14 lutego 2018 r. wzięłyśmy z Anią ślub w Kopenhadze. W Danii wszystkie formalności dało się załatwić online. Wystarczyło, że przyjechałyśmy tam w przededniu wydarzenia – nie potrzebowałyśmy meldunku ani statusu rezydentek. Sporo moich znajomych nie wiedziało wcześniej, że jako para jednopłciowa nie mamy w Polsce żadnych praw. Wydawało im się, że możemy zawierać związki partnerskie. Część środków na ślub zebrałyśmy w internecie, głównie po to, żeby uświadomić ludzi o sytuacji osób LGBT w Polsce. Na ceremonię polecieli z nami przyjaciele. Nasi rodzice nie byli jeszcze wtedy gotowi nas zaakceptować. Po urzędzie zaprosiłyśmy gości do Hard Rock Cafe. Czułam, że ślubem przypieczętowałyśmy nasz związek. Przysięga wypowiedziana w obecności urzędnika oznaczała deklarację stałości.
Nie chcemy żyć w Polsce. Nie wierzymy, że w najbliższym czasie będzie tu obowiązywać równość małżeńska. Nie chcemy tracić życia na czekanie. Wyjeżdżamy do Malmö. Mamy już kupiony bilet. Uczymy się języka. Tam nasze małżeństwo jest uznawane. Wreszcie będziemy prawdziwą rodziną.
Jestem trzeźwa od pięciu lat. Wciąż chodzę na mitingi, przypominam sobie, co usłyszałam na terapii, tłumaczę sobie, że bycie osobą uzależnioną pozostanie częścią mojej tożsamości. Skończyłam studia. Zaczęłam ćwiczyć jogę. Zgubiłam zbędne kilogramy. Świat ma ostrzejsze krawędzie, ale wiem, jak się nie skaleczyć o nie. Umiem być żoną. Umiem tworzyć całkiem niezłą sztukę. Umiem zarządzać emocjami. Zasypiam się i budzę w czystej pościeli. Nie zamieniłabym żadnego z trzeźwych dni na chwilę na rauszu. Nie potrzebuję alkoholu, aby być najlepszą wersją siebie – tą prawdziwą.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.