Monika i Tomasz Trzupkowie: Poza wszelkimi ramami
Tworzą obrazy, instalacje, wystawy i projekty architektoniczne. Są małżeństwem i artystycznym duetem. Monika i Tomasz Trzupkowie (@trzupki) wraz z innymi twórcami wzięli udział w projekcie Bombay Sapphire „Wyjdź poza ramy”, który łączy sztukę tradycyjną z najnowszą technologią i udowadnia, że kreatywność nie ma granic. Nam opowiadają o wzajemnych relacjach sztuki i architektury, o kreatywności, pracy w duecie i o tym, co sprawia, że kogoś można nazwać artystą.
Czym jest dla was kreatywność?
Monika Trzupek: Dla mnie kreatywność jest umiejętnością dawania różnych odpowiedzi na to samo pytanie.
Tomasz Trzupek: Dokładnie tak, dopiero na następnym etapie przychodzi czas na waloryzację tych odpowiedzi i podjęcie decyzji, która z nich jest najbardziej zgodna z ustalonymi wcześniej kryteriami.
M: Ale umiejętność wyboru jest już czymś innym niż sama kreatywność, która jest taką pozytywną, wibrującą zdolnością tworzenia.
Czy architektom trudno jest wyjść poza ramy, stworzyć coś poza utartym schematem?
T: Myślę, że nie. Na uczelni jesteśmy kształceni wielokierunkowo, czasami mamy raczej odwrotny problem. Trudno się nam wpisać w jakieś określone ramy i zgodzić na narzucone warunki. To często przeszkadza. Część projektowanych budynków powinna być zwykła, w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
M: Z mojego doświadczenia wynika, że architekci i architektki są bardzo pewni siebie, co pozwala im często podejmować śmiałe decyzje.
Czy to właśnie kreatywność jest w waszej pracy najważniejsza?
T: Kreatywność jest czymś podstawowym, potrzebnym, ale nie decydującym.
M: W naszym wypadku najważniejsza jest współpraca, świadomość swoich mocnych stron i dążenie do wzajemnego porozumienia.
T: Współpraca jest kluczowa, ale istotna jest też świadomość własnych ograniczeń.
W pracach waszego studia ważna jest relacja z naturą. Dlaczego to właśnie ona was inspiruje?
T: Natura jest dla nas ważna tak jak sama rzeczywistość. Nie umiemy być czysto abstrakcyjnymi malarzami, chociaż już próbowaliśmy.
M: Tematy same nas znajdują. Po epizodach, w których zajmowaliśmy się malowaniem architektury, potrzebowaliśmy odskoczni i tak padło na naturę — najbardziej wyeksploatowany temat w malarstwie. Coś jak miłość w literaturze.
T: Mając dzieci i dużo spacerując, odkrywamy wiele rzeczy na nowo. Doświadczamy po raz drugi tego pierwszego zetknięcia się ze światem.
Studio prowadzicie razem, jesteście też małżeństwem. Czy wasza prywatna relacja pomaga w pracy, czy może czasem przeszkadza?
T: Jak w życiu – pomaga i przeszkadza. Wiem, że bez Moniki nie dałbym rady zająć się tyloma rzeczami, co teraz. Jest świetną partnerką i przede wszystkim zdolną malarką. Dla mnie jest też istotną krytyczką, jeśli ją zdołam do czegoś przekonać, to wiem, że przekonam wszystkich.
M: Może to zabrzmi banalnie, ale dopełniamy się, Tomek pracuje na uczelni, prowadzi wykłady, ja natomiast spełniam się w medytacyjnej pracy. Jestem wytrzymała, Tomek się szybciej niecierpliwi. Dzielimy się partiami obrazów w oparciu o te cechy.
A po godzinach? Łatwo odłożyć pracę na bok i skupić się na zwykłym życiu? A może te dwie strefy się wciąż przenikają?
T: Będziemy niepoprawni, jeśli powiemy, że nie mamy work-life balance’u? Z naszej perspektywy nie da się pogodzić życia na luzie, pracy w branży kreatywnej z potrzebą utrzymania się.
M: Kochamy to, co robimy, spełniamy się w tym, robimy projekty, o których nawet nie marzyliśmy, idąc na studia. Koszty są m.in. takie, że tę rozmowę przeprowadzamy na wakacjach. To przyjemność, jeśli jednak do tego doda się jeszcze kilka innych spraw do załatwienia, to nagle się okazuje, że nie ma tego potrzebnego „odcięcia się”.
T: Ja myślę, że work-life balance nie istnieje. Koncepcja czystej pracy i czystej przyjemności jest konstrukcją intelektualną, mającą pobudzić w nas nowe potrzeby. Praca w biurze też składa się z setek smalltalków, przerw na kawę – co ważne, bez nich byłaby czczą. Podsumowując, praca i życie ciągle się u nas przenikają.
Zajmujecie się nie tylko architekturą, lecz także malarstwem. Jak godzicie te dwa światy?
T: W moim rozumieniu to jeden świat. Malarstwo z architekturą przenikają się, tak jak przenikało się studiowanie obu kierunków naraz.
M: Tomek przynosił makiety z Wydziału Architektury na Wydział Malarstwa i tam je malowaliśmy farbami.
T: Nigdy nie rozumiałem też podziału na malarstwo i rysunek: jak po obrazie porysujemy kredką, dostajemy technikę mieszaną. Dla nas wszystkie techniki są mieszane.
Czy projekty architektoniczne inspirują waszą twórczość malarską?
M: Ostatnio zostaliśmy zaproszeni do udziału w Westivalu – Festiwalu Architektury w Szczecinie, jako biuro architektoniczne!
T: Właśnie o coś takiego nam chodzi. Zrobiliśmy z kilkunastoma biurami architektonicznymi kilka projektów konkursowych, stworzyliśmy z nimi wystawę i na koniec namalowaliśmy obrazy przedstawiające ich uproszczone plany.
M: Przyjechaliśmy na miejsce i powiesiliśmy obrazy. Tomek miał jeszcze wykład o ornamencie i dekoracji w architekturze.
Czy wśród swoich realizacji macie swój ulubiony projekt lub obraz?
M: Nie mamy ulubionych obrazów. Pracujemy cyklami. Traktujemy obrazy jako składowe całego procesu, zarówno intelektualnego, jak i technologicznego.
T: To prawda, chociaż jest taki obraz, którego Monika nie może odżałować…
M: Tak, idealnie położyłam na nim błękit. W momencie, w którym go sprzedaliśmy, zrobiło mi się przykro.
T: W projektach architektonicznych liczy się dla nas też proces. Walczymy o to, żeby towarzyszyło nam poczucie sensu. Nawet przy czysto komercyjnych rzeczach można przekroczyć jakąś własną granicę. Jednocześnie mamy świadomość, że architekturę tworzy się zespołowo i to, jak przebiegała współpraca, jest ważnym czynnikiem w ocenie projektu z naszej strony .
A dlaczego zdecydowaliście się wziąć udział w projekcie Bombay Sapphire „Wyjdź poza ramy"?
M: Było to nowe pole dla naszej działalności. Projekt ten zakładał skupienie się na naszym języku, co zaowocowało zaufaniem z naszej strony. Namalowaliśmy obraz i stworzyliśmy 26 grafik, które były autoteliczną opowieścią o naszej twórczości, z wzięciem pod uwagę elementów DNA marki, takich jak kolor czy kształt szafiru. Projekt ten okazał się doskonałym pretekstem do stworzenia czegoś, czego nawet nie wiedzieliśmy, że potrzebujemy.
Projekt Bombaya, opierał się na współpracy z Szafirem - czyli wirtualnym artystą, który jest sztuczną inteligencją. Jak wyglądało to z waszej strony?
M: Było i jest to zagadką. Na początku stworzyliśmy swoje prace, które później powierzyliśmy algorytmowi.
T: Wydaje mi się, że jakbyśmy byli niepewni swojej wartości, to moglibyśmy się obawiać takiego projektu. Wierzymy w moc tradycyjnych mediów plastycznych i dlatego jesteśmy ciekawi nowych form twórczości.
Projekt rodzi wiele ważnych pytań na temat przyszłości sztuki. Czy jesteście zdania, że sztuczna inteligencja zastąpi kiedyś na tym polu ludzi?
M: Sztuka jest jednym z pierwszych objawów ludzkiej działalności. Jest ona ucieczką od rzeczywistości, jej dopełnieniem i komentarzem na jej temat. Jest podstawową ludzką potrzebą.
T: I nie mówimy tu o samym odbiorze sztuki. U Orwella książki i piosenki były pisane przez maszyny. Chodzi o to, że sama potrzeba tworzenia jest integralnie związana z człowieczeństwem. Bo to, że twory kultury zaczną być generowane, to jedno, ale to, że ludzie nadal będą mieli też potrzebę sami działać, jest pewne.
M: Chyba że zmieni się kategoria tego, kim jest człowiek, ale takie pytania stawiane są już od dawna.
Czy sztukę digitalową możemy nazwać pełnoprawnym wymiarem sztuki?
T: Oczywiście, że tak. Dzisiaj samobójstwem byłoby budować elitarystyczne tezy, które określają, co jest sztuką, a co nie. Ta kategoria przestała też znaczyć to, co znaczyła jeszcze w XIX w.
M: W sumie wolimy myśleć, że tworzymy po prostu prace plastyczne, kategoria sztuki stała się tak szeroka, że przestała mieć dla nas znaczenie.
A co z wirtualnym artystą? To nadal artysta?
M: Artysta to określenie podobne do sztuki, jego definicja wypełniłaby pewnie kilka książek.
T: Z kolei z pytaniem, czy jest twórcą, miałbym problem, ponieważ za algorytmem stoi nadal jego projektant. Wierzę w to, że jeśli projektant jest wyjątkowy, to dzieła algorytmu też takie się stają. Jak to miało miejsce w wypadku naszego projektu. Nie znam tak dokładnie metod działania algorytmu, aby dać nawet subiektywną odpowiedź na pytanie, czy sam algorytm jest dziełem sztuki.
Co sprawia, że kogoś możemy nazwać artystą?
T: To społeczeństwo nadaje ten tytuł. Jest uznaniowy. Kogo dzisiaj jednoznacznie wszyscy przyjmą jako artystę i takim mianem go określą?
M: Dla mnie te historyczne kategorie sztuki, artyzmu i doskonałości nadal mają znaczenie. Pomimo trudności obrony takich wartości, nadal chodzę do muzeów i szukam tego, co w liceum wywoływała u mnie twórczość Olgi Boznańskiej, czyli uczucia zazdrości, które sprawia, że chcę wrócić do domu i zacząć malować.
Razem czy w duecie, malując czy projektując architekturę, bohaterowie naszej rozmowy udowadniają, że kreatywność to dla twórcy cecha niezbędna. Ale liczy się tez wiele innych kwestii, w tym również umiejętność współpracy. Bo często to właśnie z kreatywnej burzy mózgów rodzą się rzeczy wyjątkowe. Tak właśnie było w przypadku projektu Bombay Sapphire „Wyjdź poza ramy”, w którym oprócz cenionych artystów wziął udział Szafir — Wirtualny Artysta.
O projekcie:
Duet @trzupki wraz z innymi artystami wziął udział w projekcie Bombay Sapphire „Wyjdź poza ramy”. Celem inicjatywy było udowodnienie, że kreatywność nie tylko żyje w każdym z nas, ale też nie ma granic. Artyści zaproszeni do projektu— duet Trzupki, a także Augustynka i Ada Zielińska stworzyli grafiki, na podstawie których Szafir — Wirtualny Artysta — wykreował odrębne, unikatowe dzieła. Prace można było obejrzeć na wystawie multisensorycznej w Art Box w Fabryce Norblina, obecnie zaś są dostępne na Instagramie @szafir_artist.
Kim jest Szafir? To sztuczna inteligencja, która na potrzeby projektu przybrała cyfrowo wygenerowaną postać Wirtualnego Artysty. Tworzy on w wirtualnym świecie, korzystając z danych dostarczanych mu przez współczesnych artystów. W te sposób uzyskuje własną interpretację dzieła. Dzięki modelowi bazującemu na głębokim uczeniu się algorytmu, Wirtualny Artysta jest zdolny do realizacji wybranych funkcji umysłu skoncentrowanych na odbiorze i interpretacji wizualnej. Co za tym idzie, Szafir ma swój gust i talent.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.