Znaleziono 0 artykułów
09.10.2020

„Monstera”. Dziś premiera nowego spektaklu Marty Ziółek

09.10.2020
(Fot. Zuza Krajewska)

Choreografka i reżyserka Marta Ziółek z zespołem zaproszonych artystek bada w nowym spektaklu dwuznaczną, stwarzająco-niszczącą moc zaklętą w kobiecym ciele. Jego fizjologię, doświadczenia, olśnienia i traumy oraz to, jaki kształt nadaje im od wieków kultura wizualna. Nośnikiem opowieści czyni oddech i głos, matronkami – syreny i wężowłosą Meduzę. Premiera „Monstery” już dziś w warszawskim Teatrze Studio.

Wchodząc na próbę „Monstery” – pierwszej koprodukcji festiwalu tańca i performansu Ciało/Umysł oraz Teatru Studio, zamiast pracy nad choreografią ciał zastaję – ku mojemu zdziwieniu – działania z muzyką, tekstem, dźwiękiem i głosem podróżującym po skali od rapu po paraoperowy śpiew. Marta Ziółek, niczym dyrygentka, łączy i przeplata wokalizy doświadczonej aktorki Teatru Studio Moniki Świtaj, głos i muzykę Zuzy Wrońskiej, elektroniczne pejzaże Zoi Michailovej, a czasem sama dołącza ze skandowanym z furią tekstem („na mnie patrz/ otwór rozwarty/ nabór otwarty!”). Na widowni całość śledzi czujne oko dramaturżki spektaklu Anki Herbut i reżyserka świateł Jacquline Sobiszewski. Za chwilę na próbę przyjdą tancerki Ramona Nagabczyńska i Katarzyna Sikora, a na schodach minęłam się właśnie z autorką scenografii Magdą Łapińską-Rozenbaum. Jeżeli dodać do tego autorkę kostiumów Pat Guzik i asystentkę reżyserki Olę Kostrzewę, otrzymamy prawdziwy „kobiecy krąg mocy”, który twórczynie opisują następująco:

„Monstera Marty Ziółek wypływa z oddechowych i cielesno-emocjonalnych doznań dziewięciu artystek, które na czas pracy nad spektaklem stworzyły krąg wymiany doświadczeń i języków artystycznych. Zanurzona w kobiecych narracjach, polityce oddychania i somatyce, Monstera podejmuje wątki relacyjnej natury ciała, jego zmysłowych wycieków oraz niestabilnych granic.”

(Fot. Zuza Krajewska)

Krzyk maski

Kiedy po raz pierwszy rozmawiałyśmy z Martą Ziółek o planowanym spektaklu, wiedziała już, że chce go zrobić z kobietami, których jest ciekawa, oraz z takimi, których twórczość i dojrzewanie obserwuje od lat. Spotkałyśmy się wtedy tuż po lockdownie, w domowym ekosystemie Marty, który otulał ją i ratował w czasie permanentnej społecznej izolacji. Nad kanapą plakat z ikoną popkultury i niepokornej kobiecości – Madonną, na ścianach komiksowe obrazy nawiązujące do głośnego przedstawienia Marty „Zrób siebie”, zaś na półce – różowy album poświęcony waginie i pocztówka z reprodukcją „Głowy Meduzy” Caravaggia. To w istocie autoportret malarza jako kobiecego monstrum, który stał się potem ulubionym obrazem queerowej emancypacji.

– Figura Meduzy wróciła do mnie, kiedy parę lat temu odwiedzałam Galerię Uffizi we Florencji – opowiadała Marta. – Stała się dla mnie przyczynkiem, by zastanowić się nad wizualnością w kulturze i obrazami kobiecości w niej.

Mitologiczna Meduza to w pewnym sensie ofiara swej podziwianej urody. Zgwałcona przez Posejdona, została obdarzona przez Atenę (być może z zazdrości o piękną twarz, być może z litości dla jej upodlonej niewinności) wężowymi, trującymi włosami i kamiennym spojrzeniem petryfikującym tych, na których popatrzyła. Skrzywdzona mścicielka, piękna i straszna, delikatna i potężna. Zabita przez sprytny manewr Perseusza, który wykorzystał jej zabójczą moc, przystawiając do jej twarzy zwierciadło. Kiedy spojrzała w swoje oczy – skamieniała w pół krzyku. Głowa zabitej ozdobiła magiczną tarczę Ateny – Egidę, by odstraszać jej wrogów na polu bitew.

Śmiech Meduzy

– Wizerunek Meduzy znamy z gorgoneionów, dawnych przedstawień mających funkcję ochronną – opowiada Marta. – Pokazują Meduzę jako maskę, nawet nie twarz, zatrzymaną w tym rozdzierającym grymasie skrajnej ekspresji. Jej historia jest tragiczna, wiąże się z przemocą, pogwałceniem granic cielesnych, wpisane jest w nią traumatyczne doświadczenie. Dlatego jedną z moich inspiracji do pracy nad spektaklem był tekst francuskiej autorki feministycznej Hélène Cixous „Śmiech Meduzy”. Daje w nim Meduzie głos i ciało, których ta została pozbawiona, stając się niemą maską, która dziś kusi nas na wystawnych ubraniach i torebkach Versace. A maska to nie tylko dekoracja, lecz także zamrożony ból. Nieprzepracowana trauma sprawia, że zastygamy, zatrzymuje nas w miejscu, do którego wciąż wracamy. Z kolei medytacja, praca z ciałem i ćwiczenia oddechowe uczą, że musimy spotkać się ze smutkiem i mrokiem w sobie, bo dopiero wtedy możemy doznać radości, wyzwolić potencjał.

(Fot. Zuza Krajewska)

Ta wieloznaczna postać, interpretowana na dziesiątki sposobów przez naukę, sztukę, kulturę, zafascynowała choreografkę, która uczyniła z niej symboliczną matronkę planowanej trylogii scenicznej, będącej podróżą przez kolejne poziomy (czakramy, otwory, kanały) kobiecego ciała. Pierwszym elementem jest solo Marty pt. „Ustowanie” (czeka na premierę) – swoisty leksykon ust, ostatnią ma być grupowa „Vulva” poświęcona seksualnej, stwarzającej energii umiejscowionej w podbrzuszu. „Monstera” łączy te narracje. „Promieniuje od klatki piersiowej, serca i piersi – z terenu emocjonalnych i laktacyjnych upływów, polityczno-estetycznych negocjacji i nacisków” – wyjaśniają w opisie autorki.

Monstera deliciosa

Tytułowa „monstera” to – z jednej strony – żeńska nazwa utworzona od męskiego „potwora", bo jak uważa reżyserka: w historii kultury to kobiety częściej są przedstawiane jako monstra, furiozy, wiedźmy, czarownice. Ale to także Monstera deliciosa – efektowna roślina zdobiąca hipsterskie mieszkania, karmiąca nas tlenem, która jednak, jeśli przekroczymy jej granice, potrafi zabić trucizną zawartą w jej liściach. Idealny pseudonim sceniczny dla scenicznej diwy, nieprawdaż?

(Fot. Zuza Krajewska)

– W pranayamie mówi się o oddechu jako o czymś, co jest niezbywalne, jest tym, co żyje, jest energią życia – zauważa Marta. – Tymczasem w pandemii jesteśmy pozbawieni tego „oddechu bez lęku”, bo choć oddech daje nam życie, może nas też zakazić wirusem i zabić. Tak, jak meduza w morzu – malownicza i parząca, jak monstera – piękny i trujący kwiat. Ta podwójność jest dla mnie szalenie interesująca.

Historia, której fragment mam okazję zobaczyć na próbie chwilę przed premierą, jest na pewno głęboko kobiecą opowieścią. Mamy tu celebrację żeńskiej cielesności i seksualności, ale też konfrontację z trudnymi doświadczeniami, które odcisnęły piętno w ciele kobiety.

– Ponieważ w „Monsterze” odnosimy się nie tylko do hybrydycznych figur kobiecych, takich jak syreny czy Meduza, lecz także do samej kategorii monstrualności, która bardzo często pojawia się w narracjach na temat fizjologii kobiecego ciała, zależało mi na tym, żeby obydwie te jakości – monstrualność i hybrydyczność – realizowały się też na poziomie tekstu – wyjaśnia dramaturżka spektaklu Anka Herbut. – Dlatego spektakl operuje poezją o gęstej składni, obok parasakralnych form pojawia się dosyć mocny slangowy język dotyczący kobiecego ciała, a sama mowa służy tu przechwyceniu narracji na temat naszych ciał. Odbywa się to zarówno na poziomie znaczeń, jak i emocji.

(Fot. Zuza Krajewska)

Emocje zapisane w ciele

Marta Ziółek dodaje, że jej pierwszym zainteresowaniem w pracy nad „Monsterą” było, jak włączyć fizjologię ciała w proces twórczy. Zastanawiała się, jak pokazać to na scenie.

– W moich wcześniejszych działaniach byłam przede wszystkim zainteresowana pracą „zewnętrzną” ze skodyfikowanymi formami ruchu i tańcami stylowymi, wywodzącymi się np. ze street dance’u, gdzie jest bardzo duży nacisk na wizerunek – mówi. – Tutaj punkt ciężkości położony jest na to, co ciało czuje i jak „wygląda od środka”. Emocje w „Monsterze” nie są czymś, co się wydarza, dlatego że je odgrywamy, ale czymś, co się dzieje tu i teraz przez dynamiki oddechowe, z których czerpiemy. Jeżeli np. zaczynam sapać (sapie), to automatycznie wytwarza się jakiś rodzaj dramatycznej sytuacji, który działa na moje emocje.

Jedną z tancerek, która nie po raz pierwszy współpracuje z Martą, jest Ramona Nagabczyńska: – Na tym etapie mocno pracujemy z ciałem kobiecym w ujęciu bardziej organicznym niż erotycznym – mówi. –Mierzymy się z fundamentalnymi procesami cielesnymi, takimi jak np. oddech. Nabrał on kluczowego znaczenia w związku z pandemią, ale jest też istotną częścią tańca i praktyk wspierających obecnie taniec, a my przenosimy je w spektaklu na scenę, pokazując kulisy współczesnego tańca.

(Fot. Zuza Krajewska)

Reżyserka dodaje, że w ostatniej fazie pracy uczestniczki bardzo mocno zaczęły koncentrować się na obrazowaniu ciała kobiety. Odwołują się do tradycji aktu, który wiąże się z ramowaniem i konturowaniem kobiecego ciała. Jak mówi: – Temat pojawi się zarówno w przywoływanym wizerunku Wenus, jak i w narracji, która będzie się przebijać przez cały spektakl mediowana przez nasze głosy i ciała, które wspólnie budują tę opowieść o ekosystemie kobiecego organizmu.

(Fot. Zuza Krajewska)

W dialogu kobiecych głosów

Również kostiumy i scenografia „Monstery” powstają w nieustannym dialogu i procesie wymiany. Za ostateczną wizję scenicznej przestrzeni odpowiada Magda Łapińska-Rozenbaum, która na co dzień nie zajmuje się scenografią, ale rzeźbą i ceramiką. 

– Spotkałyśmy się z Magdą na polu kobiecych doświadczeń i zainteresowania kobiecym ciałem oraz jego plastycznością – opowiada Ziółek. – Obie zajmujemy się w pewnym sensie „przekładem” tego, co cielesne, w jej przypadku na pracę z materiałem, w moim – z choreografią.

Na scenie pojawią się więc przeskalowane obiekty znane z twórczości Magdy, kojarzące się z przedmiotami kultu albo będące przedłużeniem ciała. – Głównym i największym elementem jest duża, podwieszana czaszka albo może raczej monstrualny „totem-dziura”, w skali mniej więcej 10:1 – opisuje artystka. – Kolejny obiekt to ceramiczna muszla naczynie na wodę, suchy lód albo kadzidło. Dalej – maska z ustami, z których wychodzi coś na kształt węży, robaków, zastygłej wydzieliny. I ostatni element, który pojawił się na wspaniałych zdjęciach Zuzy Krajewskiej, to szpony wykonane z ceramiki, które dziewczyny będą zakładały w trakcie spektaklu.

Kostiumy tworzy projektantka mody Pat Guzik. Dzięki temu, że uczestniczy w całym procesie prób, wymyśliła oryginalną koncepcję kostiumu, który jest drugą skórą. Zestaw silikonowych popiersi, które odnoszą się z jednej strony do tradycji aktu, z drugiej strony – imitują, naśladują, przetwarzają ludzką skórę i kobiece ciało. Są pancerzem, który chroni, ale i odsłania.

Marta Ziółek: – Z jednej strony przez nasze kostiumy przewijają się motywy wężowo-syrenie, z drugiej – zupełnie inny ton wnosi kostium Moniki Świtaj. W „Monsterze” pojawia się jako kobieta z przyszłości i z przeszłości. Ta, która Wie, i Ta, która Sama Siebie Rodzi. Jest jak kapłanka, narratorka, przewodniczka i pieśniarka mediująca głosy innych kobiet.

Co się z tych kobiecych czarów, rytuałów i pieśni wyłoni, zobaczycie na premierze.

 

* „Monstera” ma premierę 9 października 2020 r. w Teatrze Studio w ramach Festiwalu Ciało/Umysł. Potem znajdzie się w repertuarze tego teatru.
 

Koncepcja, choreografia, reżyseria: Marta Ziółek

Performerki: Ramona Nagabczyńska, Katarzyna Sikora, Monika Świtaj, Zuza Wrońska, Marta Ziółek

Teksty: Anka Herbut

Teksty piosenek: Anka Herbut, Zuza Wrońska

Muzyka do piosenek: Zuza Wrońska

Muzyka: Zoi Michailova

Scenografia: Magdalena Łapińska-Rozenbaum

Kostiumy: Pat Guzik

Reżyseria świateł: Jacquline Sobiszewski

making-of: Anna Gawlita

Asystentka choreografki: Aleksandra Kostrzewa

Produkcja: Fundacja Ciało/Umysł, STUDIO Teatrgaleria

Fot. Zuza Krajewska

Anna Sańczuk
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. „Monstera”. Dziś premiera nowego spektaklu Marty Ziółek
Proszę czekać..
Zamknij