Moschino wiosna-lato 2021: W teatrze lalek
Zawsze myślę o swym pokazie jako o bilecie, który przenosi widzów w inną rzeczywistość – mówi Jeremy Scott. Prezentacja jego kolejnej kolekcji dla Moschino przyjęła więc wyjątkową formę – baśniowe i nawiązujące do tradycji haute couture kreacje zaprezentowały marionetki stworzone na wzór ulubionych modelek projektanta.
W Mediolanie rysuje się wyraźny podział na projektantów, którzy postawili sobie za cel tworzenie mody na miarę nowych, trudnych i pragmatycznych czasów (Alberta Ferretti, Simons & Prada) i tych, którzy traktują ją jako ucieczkę do innego miejsca i alternatywnej rzeczywistości. Donatella Versace, czerpiąc inspiracje nie tylko z własnej fantazji, ale i dziedzictwa swojego zmarłego brata, przeniosła nas do utopijnej i podwodnej krainy Versacepolis. Dyrektor kreatywny Moschino Jeremy Scott zaprosił z kolei na przedstawienie inspirowane teatrem lalek.
Szukając odpowiedzi na pytanie, kim dziś jest projektant i jaką rolę może mieć do odegrania w społeczeństwie, Scott odniósł się do historii. Do czasów, gdy francuscy projektanci angażowali artystów z Théâtre de la Mode do tworzenia miniaturowych wersji ich kreacji, które mogłyby z łatwością podróżować do rozsianych po całym świecie klientek. Ale też do lat nieco wcześniejszych – do czasów Wielkiego Kryzysu, w którym próbującym związać koniec z końcem Amerykanom zawsze udawało się zaoszczędzić kilka centów na wizytę w kinie i dzięki temu przenieść się w inne miejsce i rzeczywistość.
Scott doskonale zdaje sobie sprawę ze społecznych nastrojów. Smutek, strach i niepewność, jakie od ponad pół roku ogarniają cały świat, tylko utwierdziły go w przekonaniu, że najlepsze, co może zrobić dla zatroskanych fanów i klientów marki, to zaoferować im fantazję. – Pozwólmy sobie choć przez chwilę cieszyć się modą! – mówił w rozmowie z amerykańskim „Vogue’iem”.
Do stworzenia inspirowanych swoimi ulubionymi modelkami marionetek Scott zaangażował nie byle kogo, bo Creature Shop, czyli twórcę Muppetów. Miał okazję współpracować z nimi wcześniej, gdy jako pierwszy projektant w historii zaprojektował spersonalizowaną kreację dla Miss Piggy. Praca nad wiosenno-letnią prezentacją Moschino była żmudnym i długotrwałym procesem – lalki w pierwszej kolejności zostały wykonane w skali 1:1, by jak najtrafniej odpowiadać wymiarom modelek. Na nich dokonywano przymiarek i dopracowywano kreacje. To, co zobaczyliśmy na wybiegu, było skrupulatnie pomniejszoną wersją. W procesie nie ucierpiał jednak nawet najmniejszy, inspirowany kreacjami haute couture detal.
Warto więc podkreślić: to nie są ubrania dla lalek. To pełnowartościowe, celebrujące rzemiosło i rękodzieło suknie, które dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się pomniejszyć do mikro-rozmiarów. To koktajlowe suknie z mocno zarysowaną talią i dekoltem eksponującym ramiona. Garsonki, które przywodzą na myśl styl największych gwiazd złotej ery Hollywood. Balowe kreacje, w których każda elegantka chciałaby przetańczyć całą noc. Ich stworzenie kosztowało Scotta o wiele więcej niż przygotowanie tradycyjnego pokazu, nawet jeśli miałby on być najbardziej spektakularnym podczas tygodnia mody w Mediolanie.