Mów do mnie teraz. Komunikacja w seksie to podstawa
Przepis na scenariusz idealnego miłosnego spotkania? Nie ma uniwersalnego, w sferze erotyki wszystko jest subiektywne, podlega nieustannym zmianom i… negocjacjom. Marta Niedźwiecka, sex coach i psycholożka kliniczna, współautorka wznowionego właśnie bestsellera „Slow Sex. Uwolnij miłość”, podkreśla, że podstawą harmonii w seksie jest komunikacja między kochankami. A do tego, by w walentynki zostać w łóżkach i porozmawiać o swoich pragnieniach, zachęca też Durex. W odkrywaniu idealnego dopasowania pomoże gra karciana dla par „Głośni w łóżku”, stworzona specjalnie na tę okazję.
Czy to byłaby przesada, gdybym powiedziała, że problemy większości par, które trafiają do twojego gabinetu na terapię, mają swoje źródła w złej komunikacji? Tej związanej z seksem, ale też szerzej: z uczuciami, potrzebami emocjonalnymi, skrywanymi często przez lata pragnieniami, wypartymi traumami?
Takie stwierdzenie zupełnie nie jest przesadą. Powodów do powstania problemów w długotrwałych relacjach może być wiele, ale zawsze niemożność porozmawiania o tym, co się dzieje i przez co przechodzą partnerzy komplikuje sytuację. Czasem tak bardzo, że dwoje ludzi dopiero w gabinecie u terapeuty zaczyna szczerze mówić o swoich uczuciach i zranieniach.
Trudności w komunikacji zaczynają się od braku szczerych rozmów z samym sobą, kiedy nie poświęcamy czasu ani uwagi własnym potrzebom, własnej historii – często bolesnej. Sądzimy, że związek spowoduje, że będziemy szczęśliwi, a tymczasem związek tylko komplikuje naszą emocjonalną sytuację. Z drugą, ważną dla nas osobą także nie potrafimy rozmawiać – z powodu obaw, wstydu czy po prostu braku wiedzy, jak to robić dobrze.
Jak konkretnie zła komunikacja może przełożyć się na związek? Do jakich zaburzeń seksualnych może doprowadzić?
Wyobraź sobie parę, w której jedna osoba dużo pracuje, jest bardzo zaangażowana w czynności na zewnątrz relacji – zdobywanie pieniędzy, karierę itp., zaś druga ma inaczej rozłożone aktywności – może zajmować się dziećmi, może mieć inne potrzeby w zakresie aktywności społecznych. Te dwie osoby spotykają się wieczorem w domu. Jedna jest wyeksploatowana, całe zasoby tego dnia już wykorzystała. Druga właśnie chciałaby rozmowy, jakościowego czasu razem, seksu. Pierwsza może – w zależności od płci – z przemęczenia mieć zaburzenia erekcji albo nie mieć siły na seks i ze wstydu nie chcieć o tym rozmawiać. Druga – ze swoimi oczekiwaniami – będzie doświadczać coraz większej frustracji, niezrozumienia. Kilka lat takiego życia obok siebie, bez rozmów, bez uzgadniania wspólnych rozwiązań, spowoduje, że ludzie staną się sobie obcy. Zdolność do rozmowy na trudne tematy jest jedyną możliwością, żeby para rozwiązywała problemy w dorosły sposób, opierając się na współpracy, wzajemnym uwzględnianiu potrzeb.
Co najczęściej ukrywamy w sferze seksu? O czym wstydzimy się mówić?
Łatwiej by było wymienić, czego nie ukrywamy. Choć oczywiście to bardzo zależy od konkretnych osób, ich charakterów, tego, jak zostali wychowani. Dokonując pewnej generalizacji, mogę powiedzieć, że najczęściej ukrywamy to, czego się wstydzimy, skrywamy też nasze deficyty albo nie mówimy o tym, czego potrzebujemy.
Wstydzimy się braków, bo świat nas nauczył, że tylko idealni, świetni we wszystkim ludzie zasługują na miłość i akceptację. Jest nam więc bardzo, bardzo trudno przyznać, że sobie z czymś nie radzimy. Drugą rzeczą, o której nie chcemy mówić, są nasze potrzeby, a właściwie – frustracja z tytułu niezrealizowania tych potrzeb. Częstokroć nie jesteśmy świadomi tego, co nam jest potrzebne do osiągnięcia emocjonalnej satysfakcji. Wydaje nam się, że to może być sukces albo sława, albo uroda. Czujemy, że coś nie działa, ale nie rozpoznajemy, co dokładnie. Możemy też wiedzieć, co jest problemem, ale zaciskać zęby i milczeć na temat własnych pragnień i emocji, bo obawiamy się odrzucenia, zrobienia komuś przykrości, niepowodzenia naszych starań.
Skoro istnieje zła komunikacja, to musi być też jakaś dobra. Jak byś ją zdefiniowała? I co to ma wspólnego z „porozumieniem bez przemocy”?
Tak, są konkretne style komunikacji wymyślone po to, żeby ludzie mogli się łatwiej dogadać. Każdy z nas musi się ich nauczyć samemu, bo niestety nie są obowiązkowym przedmiotem w szkołach. Jednym z nich jest NVC – non violent communication, czyli porozumienie bez przemocy. Na jego temat powstało wiele książek i opracowań, a skuteczność tej formy komunikacji, nawet w ostrych fazach kryzysu, została wielokrotnie potwierdzona.
PBP polega na zastosowaniu konkretnej struktury w wypowiedzi, która odzwierciedla nasze obserwacje, uczucia, stan zaspokojenia podstawowych potrzeb emocjonalnych oraz stwarza możliwość wypracowania wspólnych, z zainteresowanymi stronami, rozwiązań, które służą wszystkim, a nie tylko realizują pomysł jednej osoby. PBP jest bardzo higieniczną metodą porozumiewania się, co jest niesłychanie istotne, szczególnie gdy dotykamy takich delikatnych kwestii jak seksualność czy uczucia. Dzięki niej mamy szansę powiedzieć, co jest nam potrzebne, być wysłuchani i nie ranić nikogo.
Co musi się wydarzyć, żeby partnerzy, którzy przez lata milczeli w sypialni, zaczęli się otwierać? Od czego powinni zacząć?
Realia są takie, że najczęściej powodem do rozpoczęcia rozmowy są problemy. Dużo łatwiej byłoby ćwiczyć umiejętność komunikacji już wcześniej, na etapie kształtowania relacji. Po to, żeby powstał zwyczaj dzielenia się tym, co dzieje się z partnerami, ale też, by wykształciły się umiejętności aktywnego słuchania i rozumienia, które bardzo rzadko wnosimy do związków.
Jeśli jednak para chce zacząć rozmawiać o wyzwaniach, potrzebuje wspólnie ustalić BHP takiej komunikacji. Na przykład, że gdy jedna osoba mówi, druga jej nie przerywa, nie ucisza, nie umniejsza jej doświadczeń. Partnerzy powinni nauczyć się mówić od siebie, nie zaś oceniać i obwiniać drugą stronę za całe zło i niepowodzenia, które pojawiają się w układzie.
Może czasem łatwiej coś napisać niż powiedzieć na głos? Na przykład stworzyć list miłosny, który będzie początkiem zmiany?
Pisanie do siebie, szczególnie odręczne, jest zarówno piękne, jak i skuteczne. Bardzo żałuję, że tradycja pisania listów odchodzi w zapomnienie. List miłosny – taki, który zawiera komunikaty emocjonalne, które przypominają o zaangażowaniu, uczuciach, wspólnych doświadczeniach – jest cennym przeżyciem dla obydwu stron. Jeśli jeszcze uda się przemycić w nim erotyczne sugestie, wspomnieć o fantazjach, to mamy gotowy przepis na relacyjną odnowę. Jednak unikałabym pisania do siebie listów, gdy jesteśmy w kryzysie albo się kłócimy. Wtedy taki list może być jak pluton egzekucyjny, każdy akapit to pocisk, który rozstrzeliwuje odbiorcę. W kryzysie trzeba spotkać się twarzą w twarz, jeśli jest to zbyt trudne, to w towarzystwie terapeutki i zarówno mówić, jak i wzajemnie się słuchać.
Podejrzewam, że niektórzy boją się naruszyć budowany latami pancerz – bo nie wiadomo, co z tego wyniknie, bo obawiają się tego, co mogą usłyszeć od swojego partnera lub partnerki, bo to może w skrajnych przypadkach doprowadzić do rozpadu związku. Więc już lepiej tkwić w czymś letnim, ale stabilnym.
To zdecydowanie jeden z najczęstszych powodów milczenia. Jednak jeśli zadamy sobie pytanie, z jakiego powodu tak się dzieje, to wrócimy do początku naszej rozmowy. Nie umiemy się komunikować w stałych relacjach tak, żeby to było komfortowe dla obydwu stron. Więc milczymy, bo to wydaje się najprostszym wyjściem z sytuacji. Jednocześnie problemy narastają, zranienia i frustracje się kumulują i często ludzie dochodzą do punktu, w którym już nie ma sensu dyskutować, bo żadne nie będzie chciało zrobić czegoś dla dobra relacji czy zadowolenia drugiej osoby. Trzeba rozmawiać, nawet jeśli to się na początku wiąże z dyskomfortem.
Elementem idei slow sex, którą od lat propagujesz, są rytuały. Czy wspólne konstruowanie scenariusza miłosnego spotkania może być fajną okazją do tego, żeby skonfrontować się z oczekiwaniami – własnymi i partnera lub partnerki?
Wspólne ustalanie, jak ma wyglądać rytuał i gdzie ma nas zaprowadzić, czego od niego oczekujemy, jest jednym z wielu zysków wynikających z przyjęcia w parze takiego sposobu troski o intymność. Kolejny to wzięcie odpowiedzialności za to, że bez inwencji partnerów nic się w relacji nie zmieni, zarówno jeśli chodzi o seksualność, jak i inne sfery życia. Rytuały to także sfera, w której możemy wykazać się pomysłowością, szukać nowych sposobów na intymne bycie razem. Jakościowe, oparte o głębokie przeżywanie spędzanie czasu przydaje się każdej parze, a w erotyce jest po prostu nieocenione.
To narzędzie może być szczególnie przydatne dla długodystansowych par, które doświadczyły rutyny, seksualnego wygaszenia. Wiem, że nie ma na to jednej uniwersalnej recepty, ale jakie są dostępne metody podniesienia temperatury w związku? Co byś doradziła związkowym maratończykom?
Zrobić coś. Naprawdę najtrudniejsze jest pierwsze kilka pomysłów, które chcemy zrealizować. Może to będzie randka w łóżku, w czasie której odpowiadamy sobie szczerze na pytania o to, co nas podnieca, a może wspólny wyjazd i odpoczynek, w czasie którego zupełnie nie napinamy się na seks. Głównym powodem utrzymywania się rutyny w długoletnich relacjach jest osadzenie partnerów w nawyku. Każda myśl o zrobieniu czegoś inaczej jest przeganiania jako zbyt absorbująca, śmieszna, niewykonalna. Jednocześnie ludzie mają tendencję do maksymalizowania swoich fantazji o szczęściu i seksualnym spełnieniu. Myślą, że jedna mała rzecz nie załatwi wszystkiego, więc nie robią nic. Jedna mała rzecz nie rozwiąże wszystkich problemów, ale spowoduje, że zrobicie drugą małą rzecz, a potem dziesiątą. Relację trzeba wprawić w ruch, jeśli się zastała, to się najskuteczniej robi małymi krokami właśnie.
Jak mogą przebiegać negocjacje w łóżku? Jak określić skutecznie własne granice, zaznaczyć rzeczy, których nie ma się ochoty robić?
Najpierw trzeba rozumieć własne potrzeby i znać własne granice, żeby móc potem o nich komuś opowiedzieć i zderzyć swoje wyobrażenie, na przykład najlepszego seksu, z wyobrażeniami drugiej osoby. Kolejnym etapem jest na przykład zastosowanie porozumienia bez przemocy, żeby zacząć ustalać to, co chcemy zrobić, zamienić pomysł na określoną formę, na przykład na rytuał.
Bardzo ważne jest by partnerzy pamiętali, że można przeprowadzać tylko takie eksperymenty, na które dobrowolnie godzą się obydwie strony. Nie może być mowy o zmuszaniu czy nakłanianiu do aktywności seksualnych, ponieważ coś takiego, nawet jeśli przeprowadzone kulturalnie, jest już nadużyciem.
***
By pomóc parom zainicjować dialog o potrzebach i pragnieniach seksualnych, Durex przygotował grę karcianą „Głośni w łóżku”, przeznaczoną dla osób będących w związkach. Mogą w nią grać różne pary, niezależnie od stażu relacji, wieku (+18) czy orientacji seksualnej. W oficjalnym sklepie Durex w Strefie Marek Allegro dostępna jest wirtualna wersja gry, dająca przedsmak tego, co dostaną ci, którzy zdecydują się na zakup jednego z trzech zestawów. W skład każdego z nich wchodzi talia kart zapakowana w designerskie pudełko, zawieszka na drzwi dająca drugiej połówce znać, że te walentynki zostaną spędzone (głośno) w łóżku oraz opakowanie Durex Invisible Supercienkie – najcieńszych prezerwatyw w portfolio marki, dla poszukujących jeszcze większej bliskości z partnerem. Oprócz tego, dla pragnących zadbać o prawdziwie intymną atmosferę, przygotowano również zestawy zawierające dodatkowo ręcznie wyrabianą sojową świecę do masażu polskiej produkcji, a także miękki, bawełniany koc.
***
13 lutego na IG „Vogue Polska” odbędzie się spotkanie live z Martą Niedźwiecką, które poprowadzi Hanna Rydlewska. Partnerem wydarzenia jest Durex. Wywiad będzie także częścią walentynkowego weekendu przygotowanego przez „Vogue Polska”. Już teraz możecie przesyłać do nas pytania, które chcielibyście zadać Marcie za pomocą formularza poniżej. Wybrane z nich zostaną odczytane podczas spotkania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.