Slavic girl diet podbija TikToka jako trend na jedzenie w słowiańskim stylu. Amerykanki zachwycone kaszą gryczaną komponują z niej swoje dania, zachwalając jej prozdrowotne właściwości i postrzegając jako drogę do smukłej sylwetki. Co naprawdę myślimy o wiralowym żywieniu zza oceanu?
„Jeśli chcesz być piękna i szczupła jak Polki czy Ukrainki, to jedz kaszę gryczaną” – brzmią rady na TikToku. Trend nazwany slavic girl diet już stał się wiralem. – Amerykanki uwielbiają to co odległe, a kasza jest dla nich egzotyczna. Do tego ma szlachetny smak, jest wartościowa i stosunkowo łatwa do przygotowania – tłumaczy Agata Ziemnicka, psycholożka i dietetyczka z fundacji Kobiety bez diety. – Wszelkie nowości są oczywiście dobre dla neuroplastyczności mózgu. Ale już nie dla planety, z racji transportu i nielokalności – zauważa. Moda na słowiańszczyznę (slavic trend), niewątpliwie wzbogaca amerykańskie stoły, ale czy odchudza? Czy na pewno jedzeniu kaszy, i to gryczanej, my Polki zawdzięczamy rozmiar 36?
Slavic girl diet, która podbija TikToka daniami z kaszy, nie odzwierciedla współczesnej słowiańskiej kuchni
Po pierwsze, popularność kasz w Polsce czy w Ukrainie wcale nie jest tak wielka. Owszem, każdy z nas wie, jak smakują, półki w sklepach uginają się od jej różnych rodzajów (poza gryczaną mamy choćby jęczmienną – perłową i pęczak – orkiszową, jaglaną, owsianą, bulgur, mannę, kuskus czy kukurydzianą). Tyle że wcale nie jemy jej tak często, jak influencerki zza oceanu zakładają. Większość z nas – niestety! – chętniej sięga po produkty tzw. kuchni zachodniej niż rodzimej. Królowa naszego stołu od pokoleń – kasza – już dawno temu została zdetronizowana. Ten jeden z naszych najcenniejszych skarbów (obok dobrego chleba) został wyprzedzony przez wysokoprzetworzony, pozbawiony wartości tercet: białe wypieki, biały makaron i biały ryż – przez co zresztą gonimy Stany Zjednoczone w epidemii otyłości. Co z tego, że według sondażu zrealizowanego w maju 2023 r. przez agencję badań rynku i opinii SW Research ulubioną kaszą polskich mam okazuje się być ta z gryki, skoro te same mamy, jeśli już szykują kaszę dziecku, to jest to raczej manna na słodko.
Amerykanki przechodzą na slavic girl diet, ale przecież to nie kaszy Słowianki zawdzięczają sylwetki
Po drugie, nawet cudownie zdrowa kasza gryczana, słusznie wystawiona przez tiktokerki na piedestał, nie odchudza. – Nie da się odchudzić jednym produktem. Nawet bardzo wartościowym – kasza należy do produktów średniokalorycznych (w 100 g ma ok. 344 kcal), ma najwięcej ze wszystkich kasz białka (nawet 13 g w 100 g suchej masy, czyli ok. 4 g w jednej porcji), ale resztę stanowią węglowodany (69 g w 100 g), które są cennym, ale jednak dodatkiem do posiłku – mówi dietetyczka. Poza tym codzienne jedzenie gryki – i to trzy razy dziennie, jak chcą niektóre entuzjastki trendu – to pomysł chybiony. Dzięki wysokiej podaży błonnika (ma jej 6 g na 100 g) przez pewien czas wspomoże wypróżnianie. Jeszcze szybciej jednak nam się znudzi, już po tygodniu będziemy patrzeć na nią ze wstrętem. Poza wszystkim żadna monodieta nam nie służy. Żywność musi być urozmaicona. I to nie tylko dlatego, że każdy produkt dostarcza nam innych witamin i minerałów. Także dlatego, że każdy ma inne zanieczyszczenia.
Kasza gryczana to nasz rodzimy superfood. Jakie ma właściwości?
Niespodziewana popularność kaszy gryczanej powinna jednak cieszyć, jest nadzieja, że sięgnie po nią więcej osób także u nas. To prawdziwy superfood. Jest produktem naturalnym – to tyle, co wstępnie oczyszczone nasiona gryki – więc za samo to nasz organizm bardzo ją lubi. Zawiera sporo błonnika nierozpuszczalnego i rozpuszczalnego, a jego obecność jest dla nas arcyważna, bo stymuluje jelita do pracy. Błonnik nie tylko działa korzystnie na biotę, niweluje ryzyko wzdęć i zaparć, lecz także zmniejsza poziom cholesterolu, poprawia odporność i nastrój, jak wylicza ekspertka. – Kasza gryczana zawiera sporo witamin z grupy B, które wspierają działanie układu nerwowego. Jesteśmy dzięki nim spokojniejsi i bardziej wydajni poznawczo, uczymy się szybciej i lepiej reagujemy na stres. Gryka dostarcza nam też magnezu, wapnia, fosforu, żelaza, jodu i cynku, które mają częściowo działanie antyoksydacyjne, częściowo budulcowe. Jest też zasobna w rutynę, która wzmacnia drobne naczynia krwionośne, także te znajdujące się w skórze twarzy. Pomaga w trądziku różowatym, ale też uelastycznia naczynka, co usprawnia dokrwienie skóry i poprawia jej koloryt – mówi Agata Ziemnicka. W składzie kaszy gryczanej znajdziemy też sporo aminokwasów egzogennych, takich jak lizyna, która przyczynia się do budowania wyporności intelektualnej, zmniejsza ryzyko odkładania się blaszki miażdżycowej, wspiera układ odpornościowy (w tym, co ciekawe, chroni przed wirusem opryszczki!), pomaga w metabolizowaniu tłuszczów. To niezwykle ważny aminokwas, który dostarczyć możemy jedynie z pożywieniem. Jakby tego było mało, kasza gryczana z natury jest wolna od glutenu, dzięki czemu śmiało mogą po nią sięgać osoby, które nie tolerują go w diecie, czy chore na celiakię. Ma też niski indeks glikemiczny, dzięki czemu można ją proponować osobom chorym na cukrzycę. Jest więc wartościową alternatywą dla chleba, makaronów czy ziemniaków. I świetnym daniem samym w sobie.
Jak jeść kaszę gryczaną?
W sklepach mamy przede wszystkim kaszę prażoną (ciemną), która jest bardziej popularna ze względu na wyrazisty smak, oraz niepaloną (jasną). Jeśli chcemy zaznać wartości odżywczych gryki, lepiej sięgać po tę drugą, jest bogatsza w witaminy i minerały. Każda kolejna obróbka pokarmu (prażenie, ale też rozdrobnienie) pozbawia go pewnej ilości składników. Pamiętajmy, by kaszę gotować nie w folii, a samą, dobrym pomysłem będzie kupowanie jej na wagę. Szczęśliwie jest łatwa w przygotowaniu, wystarczy opłukać i gotować kwadrans z odrobiną soli. Nasze babcie po jej ugotowaniu jeszcze okrywały garnek kocem, żeby doszła, dziś wystarczy po odlaniu wody potrzymać ją chwilę pod przykryciem. Jej sypkie, miękkie ziarna będą idealne do wytrawnych sosów i kiszonek. Będą też nieocenioną bazą slav tab – sałatki a lá tabbouleh, przygotowanej na sposób słowiański. Jest idealna do lunchboxa. Oto przepis: do ostudzonej kaszy (np. pozostałości z kolacji) dorzucamy ulubione warzywa (np. pokrojonego w kostkę ogórka, paprykę, kalafiora, pomidora), sporo posiekanej natki pietruszki, ziarna (słonecznik, czarny sezam, posiekane migdały), opcjonalnie ser (feta, halloumi). Na koniec solimy i obficie polewamy ulubionymi olejami zimnotłoczonymi, oliwą, olejem rzepakowym, orzechowym, z dodatkiem lnu czy wiesiołka, według smaku. Gotowe!
Słowianki odpowiadają: Nie jemy tylko kaszy, czyli real slavic diet na TikToku
Według młodych Amerykanek słowiańska dieta to oczywiście także dodatki, takie jak warzywa (ogórki, marchew), ale też, nie wiedzieć czemu, awokado (pewnie dlatego, że smaczne) czy ryby, np. makrela. Że takie zestawy nawet dla nas są zaskakujące, pokazuje drugi trend, będący odpowiedzią na pierwszy, czyli real slavic girls diet. Wezwane do tablicy Słowianki ochoczo pokazują, jak naprawdę wyglądają ich talerze: wcale nie są tak barwne jak na amerykańskich tiktokach. Raczej monochromatyczne, bo z lokalnych dań to najczęściej ugotowane ziemniaki, kotlet schabowy w panierce, kapusta zasmażana albo… pierogi.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.