Przyjaźń ponad podziałami, misja przed biurokracją i człowiek ważniejszy niż statystyka. „Nadzwyczajni”, lekcja empatii od francuskiego duetu Olivier Nakache i Éric Toledano, odpowiedzialnych za przebojowych „Nietykalnych”, we Francji już jest kasowym przebojem. W Polsce też ma spore szanse na sukces.
Bruno (Vincent Cassel) prowadzi organizację opiekującą się autykami, którym medycyna przyczepiła łatkę: „przypadek beznadziejny”. Stara się im pomóc normalnie żyć. Jego najlepszy przyjaciel Malik (Reda Kateb) szkoli młodych ludzi z trudną przeszłością, często skonfliktowanych z prawem. Dostają drugą szansę jako opiekunowie pacjentów trafiających pod skrzydła Bruna. Wśród podopiecznych przeważają nastolatki niepotrafiące samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie. Do Bruna i Malika trafiają, gdy wszystkie ogniwa łańcucha opiekuńczego zawiodą.
Z punktu widzenia rodziców i pacjentów Bruno jest bohaterem. Tym, którzy często myśleli już wyłącznie o śmierci, żyli w poczuciu wykluczenia i nieustannym bólu, przywraca nadzieję na względnie sprawne funkcjonowanie. Tym, o których świat zapomniał, daje uwagę. To człowiek, który zdaje się nie sypiać. Pracuje jednocześnie jako koordynator, księgowy, mediator i terapeuta. Współpracownicy i znajomi próbują organizować mu raz na jakiś czas sziduch (jidysz: „zapoznanie się”). Ale randki w ciemno kończą się fiaskiem, bo jego zaangażowanie w misję nie zna granic. Potrafi więc w połowie spotkania wyjść, jeśli zadzwoni telefon. A telefonu nie odkłada nigdy. Organizacja Bruna działa od blisko dwóch dekad, często niekonwencjonalnie. Drzwi jego ośrodków są zawsze otwarte dla potrzebujących. Chęć pomocy potrafi przeważyć nad rozsądkiem, a na pewno nad przepisami bhp.
Kreatywność metodologii Bruna jest nie w smak Inspektoratowi Opieki Społecznej. W teren rusza dwóch wydelegowanych przez tę instytucję śledczych. Ich zadaniem będzie przeanalizowanie wszystkich odcinków działalności organizacji, ewaluacja i wreszcie decyzja. Początek śledztwa nie napawa optymizmem. Szczegółowość pytań przeraża współpracowników, a biurokratyczne procedury są bezlitosne. Czy po 20 latach Bruno dostanie wreszcie dokument legalizujący jego ośrodek? A może przyjdzie pora zamknąć przez pacjentami drzwi?
„Nadzwyczajni” to prawdziwy crowdpleaser. Po pięciu tygodniach we francuskich kinach film obejrzały już 2 miliony widzów. To wynik porównywalny z Disnejowską „Czarownicą 2”. Wcześniej film został wyróżniony Nagrodą Publiczności na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w San Sebastian. Nic dziwnego, skoro za produkcją stoi jeden z bardziej skutecznych duetów reżyserskich w historii, Olivier Nakache i Éric Toledano. To już ich siódmy wspólny projekt. Najgłośniejszym z dokonań tandemu pozostaje do dziś międzynarodowy przebój „Nietykalni” z 2011 roku.
Punktem wyjścia dla ich najnowszego filmu była przyjaźń ze Stephane’a Benhamou i Daoudema Tatou. Pierwszy, założyciel i spiritus movens organizacji Le Silence des Justes, stał się pierwowzorem postaci Bruna, zaś Le Relais IDF i jej kierownik zainspirowali postać Malika. Za „Nadzwyczajnymi” stoi szczera potrzeba podziwu dla codziennego heroizmu bohaterów i przybliżenia widzom ich wyjątkowej działalności. Z podobnych powodów twórcy często wpadają w pułapkę lukru, tracą dystans i przekraczają granicę patosu. Tu z pomocą przyszło ogromne doświadczenie reżyserów. Poruszające losy udało się przełożyć na filmowy język z konieczną lekkością, ale bez utraty wagi. Co więcej, pokazanie zmagań Benhamou i Tatou na ekranie będzie miało wymierny efekt dla prowadzonych przez mężczyzn organizacji. Producent filmu, firma Gaumont, zobowiązała się bowiem przekazać im 5 procent zysków.
Cassel, być może po raz pierwszy od dawna, nie gra czarnego charakteru ani seksownego kochanka. A jednak rola Bruna to jedno z pełniejszych osiągnięć w jego aktorskim emploi w ostatnich latach. Są w nim prawda, motywacja i wiara. To postać, którą widz rozumie, mimo niedoskonałości wspiera i za którą chce iść. Oprócz profesjonalistów twórcy zaprosili na plan aktorów nieprofesjonalnych. Na ekranie pojawiają się także autycy. Filmowi udaje się też naświetlić nieco sytuację pacjentów ze spektrum ich rodzin.
Najważniejszym przesłaniem, jakie niosą „Niezwyczajni”, jest zjednoczenie ponad podziałami. Przyjaźni Bruna i Malika nie przeszkadza to, że jeden jest praktykującym żydem, a drugi muzułmaninem. Zresztą środowisko, w którym poruszają się bohaterowie, to typowo francuski miszmasz kultur i klas. Także w szeregach opiekunów spotykają się ludzie o rozmaitych rodowodach, charakterach i priorytetach. Łączy ich wiara w to, że praca dla innych może pomóc w głębokiej przemianie. Nakache i Toledano nie tracą społecznikowskiego ducha. Wykorzystują film, by wytknąć niedoskonałości rzekomo egalitarnego francuskiego systemu opieki – jego nieudolność w radzeniu sobie z pacjentami niewpisującymi się w charakterystyki z formularzy. Swoją drogą jest coś przykrego w tym, że film o ludziach, którzy bezinteresownie pomagają innym, musi nosić taki tytuł.
Czy „Nadzwyczajni” osiągają mistrzowski poziom „Nietykalnych”? Nie do końca. Ale to sprawnie opowiedziany film na ważny temat. Znajdziemy społeczną wrażliwość charakterystyczną dla Nakachego i Toledano. Jeśli ta wizyta w kinie niesie jakiekolwiek zagrożenie, może nim być wyłącznie nasilenie empatii.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.