
Black in Fashion Council, organizacja, która działa na rzecz obecności i rozwoju czarnych osób w branżach modowej i beauty, od 10 sezonów współpracuje z nowojorskim tygodniem mody. Spośród wytypowanych przez nią 10 najciekawszych prezentacji na wiosnę-lato 2025 przyglądamy się bliżej pięciu.
Black in Fashion Council zostało założone przez Lindsay Peoples Wagner, redaktorkę mody magazynu „The Cut”, lifestyle’owej, cyfrowej odnogi „New York Magazine”. Powstanie BFC poprzedziła wrzawa, która wybuchła po opublikowaniu tekstu „Everywhere and Nowhere. What it’s really like to be black and work in fashion”. Wagner przeprowadziła ankiety wśród ponad stu czarnych osób pracujących w branży na różnych stanowiskach. Przepytała zarówno gwiazdy mody, jak i osoby początkujące.
„Mnóstwo znanych nazwisk odmówiło udziału. Kilka z nich powiedziało, że powodem jest strach. Ale rozmowy, które odbyłam, należały do najbardziej autentycznych spośród wszystkich, jakie kiedykolwiek przeprowadziłam. Rozmowy o bólu, który wywołuje rasizm, często były pełne łez”, czytamy w artykule z 2018 roku. Autorka zauważyła m.in., że w wysokobudżetowych przedsięwzięciach czarne osoby rzadko zajmują kierownicze stanowiska.
Od tego czasu wiele się jednak zmieniło. Czarne osoby dużo częściej fotografują i występują na okładkach „Vogue’a”. Pełnią też prestiżowe, kierownicze funkcje i pojawiają się w czołowych galeriach. „Superfine: Tailoring Black Style” to tytuł nadchodzącej wystawy w MET. W muzeum poznamy zapoczątkowaną w oświeceniu historię czarnego dandysa.
Świat zmienia również Lindsay Wagner, która wraz z specjalistką od PR Sandrine Charles prowadzi Black in Fashion Council. Rada wpiera m.in. wschodzących czarnych projektantów i projektantki. Podczas minionego nowojorskiego tygodnia mody po raz dziesiąty pokazano 10 marek, które zyskały tytuł odkryć BFC. Wybraliśmy spośród nich pięć najciekawszych.
Daveed Baptiste: karaibska dusza zamknięta w zdjęciach i ubraniach

Haitańskie historie, estetyki i życie duchowe są źródłami twórczości Daveeda Baptiste’a. Absolwent nowojorskiej Parsons School of Design jest projektantem i artystą. Tworząc fotografie i ubrania, odwołuje się do swoich haitańskich korzeni, a także do doświadczeń imigrantów. Szczególnie interesują go przeżycia osób, które przebyły morską drogę z Port-au-Prince – stolicy i portu w Haiti – do Miami w USA.
W 2020 roku jego zdjęcia ukazały się w na Vogue.com. Daveed uwiecznił osoby z pokolenia Z, które po raz pierwszy miały zagłosować w wyborach prezydenckich. Joe Biden pokonał wówczas Donalda Trumpa.
W 2022 roku w „The New York Times” opublikował fotografie Baptiste’a, które opowiadały o haitańskim dziedzictwie ukrytym w stylu, ciałach, duchowości chrześcijańskiej i obrzędach wudu. Rok później artysta otworzył wystawę w Museum of Contemporary African Diasporan Arts w Nowym Jorku. Wystawił modową instalacje „Ti Maché”. Osiem strojów, film i fotografie ukazywały społeczność Little Haiti – karaibskiej dzielnicy w Miami. Każda ze stylizacji powstała na bazie biografii haitańskich imigrantów. Baptiste nazywa ich „potomkami pierwszego niepodległego czarnego narodu na Zachodzie”.
Realizacje projektanta wyróżniają się rzeźbiarskimi zaokrągleniami. Desenie przedstawiają esy-floresy. Hipnotyzujące załamania tworzą efekt głębi i zaburzają symetrię czerwonej kraty. Nawiązują do schematu ukazującego powstawanie huraganu. „Fale przypływu delikatnie muskające karaibski brzeg” – w ten sposób artysta wyjaśnia symbolikę falujących, rurkowatych aplikacji wykonanych z jeansu. Wyrastające z rękawów koszuli skrzydła są z kolei symbolami ostatniego etapu spełniającego się amerykańskiego snu, który zrodził się w marzeniach imigrantów. Kolekcja „Ti Maché” to jedna z najciekawszych modowych interpretacji kultury, krajobrazu i życia duchowego Karaibów.
Lisou: Afryka jest odrębnym, zróżnicowanym imperium

Lisou powstała w Londynie, ale jej źródła biją w Tanzanii, w której wychowała się założycielka firmy – Rene Moshi Macdonald. Nazwa marki to jednocześnie pieszczotliwe określanie, którego w stosunku do niej używała matka. Kolorystyka ubrań też wywodzi się z Tanzanii.
Utrzymany w kilku odcieniach zieleni garnitur o kroju przywołującym lata 70. ozdobiony jest deseniem AfroCamo. Jego zróżnicowane kształty są zarysami wszystkich państw w Afryce. Granice wyznaczają złote obwódki, a cały nadruk symbolizuje jedność tworzoną przez rozmaite dziedzictwa. „Empire”, czyli tytuł kolekcji, wyraża panafrykańską ideę, zgodnie z którą Afryka jest wielkim, odrębnym i niesłychanie różnorodnym imperium.
W „Empire” pojawił się też nadruk ukazujący profil kobiety bez twarzy – to nieznane twarze niezliczonych ofiar opresji. Kolejnym wymownym motywem jest serce. Rene Macdonald tłumaczy, że jest ono symbolem nadziei, zmiany na lepsze, miłości i pogłębiania wiedzy.
Victim15: Zaczepne przesłanie, awangardowe kroje i sexy vibe
Pracownia Victim15 znajduje się w Richmond w stanie Wirginia. Shareef Mosby, założyciel firmy, uwielbia modowe niedoskonałości, dziwactwa i osobliwości, za pomocą których wyraża sprzeciw wobec ograniczających wolność norm i oczekiwań społecznych. „Loading Perfection” – tytuł jego poprzedniej kolekcji – sugerował, że dążenie do perfekcji zwykle jest ciężarem.
Ubrania Victim15 eksponują nagość i są bardzo sexy. Fragmenty bikini mają kształt płomieni, których zarysy nawiązują jednocześnie do tribalowych ornamentów. Ramiona torebek wyglądają jak wbijające się w ciało kolczatki lub druty kolczaste. W zestawieniu z T-shirtem z nadrukowanym hasłem „I’m your best enemy” mogą zachęcać do tego, by walkę o wolność zacząć od samego siebie, od odrzucania opresyjnych i wyśrubowanych norm, którymi sami siebie obarczamy i zniewalamy.
Projekty Victim15 powstają zwykle z odzyskanych surowców, a ich styl jest ostry i zadziorny. Shareef Mosby czerpie też z historii mody. Awangardowe sylwetki wyrastają z klasycznych męskich koszul. W krojach wybrzmiewają też kształty gorsetów. Porwane, podziurawione, asymetryczne, niegrzeczne i wielostylowe ubrania łączą folk, punk, estetykę żołnierską, futuryzm i Y2K.
Nazwa marki, w której znalazło się słowo „ofiara”, sugeruje, że cierpienie i bycie ofiarą jest szansą na to, by nauczyć się być silnym. Świadomość własnej słabości według Mosby’ego może być początkiem procesu wzmacniania i chronienia samego siebie. – Victim15 zrodziło się z pragnienia przekształcenia bólu w siłę, a przeciwności losu w sztukę – tłumaczy projektant, który swoją najnowszą kolekcją ogłasza, że odnalazł upragniony spokój. Zatytułował ją „Finding Peace”.
Hearthrob: Moda, która kwitnie w chaosie
Projekty Hearthrob są mroczne, rzeźbiarskie, techno-futurystyczne i powstają z chaosu. Futuryzm kolekcji Hearthrob zanurzony jest jednak w przeszłości. Bojówki, gorsetowe wiązania, bomberki, garnitury… Hearthrob interpretuje to, co dobrze znamy. Przerabia, rozdziera, zaburza, a potem konstruuje i rzeźbi na nowo. Ze starych jeansów stworzył piękną i seksowną suknię bez ramion zakończoną trenem. Na jego krańcu widać szlufki spodni. Zapięcia gorsetów zdobią tyły obcisłych, wciętych w talii kurtek ze szpiczastymi, podwyższonymi ramionami. Komplety wglądają jak motocyklowe zbroje.
Tytułem i tematem pokazanej w Nowym Jorku kolekcji jest „Apokalipsa”, a inspiracją był wielosezonowy serial o inwazji zombie „The Walking Dead”, film „Resident Evil”, w którym superbohaterkę gra zjawiskowa Milla Jovovich, i „28 dni później”, czyli postapokaliptyczna klasyka kultury masowej. Obrazy opowiadają o zrujnowanym świecie, w którym życie połączyło się ze śmiercią i wszytko stało się chaosem. Twórca marki Hear Roberts nawiązał w ten sposób do wzbudzającej lęk sytuacji politycznej i zmian klimatu. By je złagodzić, tworzy ubrania z materiałów odzyskanych i zachęca do budowania wspierających się przyjacielskich społeczności. Jedną z nich pokazał w Nowym Jorku na wybiegu.
Hearthrob mówi, że jego moda kwitnie w chaosie, w którym jest miejsce na zniewalające piękno i zmysłowość. Gdyby w nazwie marki podwoić literę „t” i zapisać jako „heartthrob”, oznaczałaby obiekt westchnień, mężczyznę, który jest uwielbianym idolem.
Nia Thomas: Wydobyć królową z kobiety
Nia Thomas adoruje różnorodne kobiece ciała. Ubiera je w stroje wydziergane na szydełku, zrobione na drutach albo wykonane techniką makramy, która polega na ręcznym wiązaniu sznurków. W ten sposób powstają też akcesoria: długie, eleganckie rękawiczki i torebki.
Sznury przypominają niekiedy rybackie sieci, z których wyplątały się syreny albo bóstwa wodne. Na sukienkach widać kojarzące się z łuskami świecidełka. W ubrania wplątano też drewniane koraliki i magiczne muszelki kauri.
Nowojorczanka współpracuje z kultywującymi dawne tradycje rękodzielniczkami i rękodzielnikami z Mexico City i Limy. W jej strojach kobiety wyglądają królewsko i dumnie. Proweniencja tych królowych jest mitologiczna albo starożytna.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.