Kilka z nich zmieniło nasze podejście do mody, inne okazały się tylko marketingowymi zagrywkami nastawianych na szybki zysk marek, reszta zostanie w naszych szafach, choć nie zasługuje już na większą uwagę. Oto 9 najgłośniejszych trendów 2023 roku, które żegnamy bez większego żalu.
Trend na dyskretny luksus nauczył nas już tego, czego miał nauczyć. Mianowicie – wyznacznikiem statusu w modzie nie jest tylko epatowanie tym, co krzykliwe. Istnieją marki, które mają na sukces zupełnie inny pomysł – chować metki głęboko w podszewkach, skupić się na jakości tkanin, rzemiośle i ciągłym dopracowywaniu czasem banalnie prostych form – tych samych od wielu sezonów, a nawet dekad. Kontynuowana na fali popularności seriali typu „Sukcesja” czy „Billions” narracja o modowych upodobaniach mitycznego jednego procenta powściągliwych bogaczy wywróciła stolik z regułami stosowanego dotychczas w branży marketingu. Okazało się, że wielkie sukcesy sprzedażowe mogą odnosić także te bandy, które jak Loro Piana czy Brunello Cucinelli nie pokazują kolekcji na wybiegach i nie prowadzą wielkich, głośnych kampanii medialnych. Masowo zapragnęliśmy kaszmirów Zegnii, wełen merynosa The Row, okularów Jacques Marie Mage. To potrwa. Marzenia o luksusie nigdy z mody nie zniknie. Publiczność w końcu zrozumie, że zamiast mówić o cichym luksusie, trzeba się w tej ciszy trochę rozsmakować. Kto jeszcze nie jest gotów w milczeniu cieszyć się fakturą miękkich i lekkich tekstyliów przeszytych z niesamowitą precyzją, niech szykuje się na nową emanację trendu. Media na jeden z największych hitów nadchodzącego sezonu typują quiet outdoors – modę trekkingowo-funkcjonalną w neutralnych kolorach. Może niezupełnie wyczyszczoną z logo, ale prawie.
Ubrania jak z plastiku
Z gumy, styropianu, metalu, filamentów do drukarek 3D. W triku na korzystanie z materiałów nieprzeznaczonych do produkcji odzieży specjalizują się awangardowi projektanci jak londyńczyk Kai Kwok czy znany z form do nadmuchiwania Bad Binch Tongtong z Nowego Jorku. W ostatnich sezonach trend wszedł do mainstreamu choćby za sprawą Jonathana Andersona, który chętnie oddaje się materiałowym eksperymentom. Po wiralowych dzianinach imitujących piksele ze starych ekranów i neoprenowych piankach przypominających wykonane metodą formowania wtryskowego ubranka dla lalek projektant przeszedł sam siebie. Kilka bluz i par „denimowych” szortów na ten sezon ulepił z plasteliny. Plasteliny! To już chyba wyczerpuje temat testowania nowych tworzyw w kolekcjach. Nic nie zaskoczy nas bardziej.
Majtki zamiast spodni
Nie ma się co martwić, że w tym sezonie ktoś założy na sylwestra taką samą sukienkę jak nasza. Sezon imprez, kto odważny i pogodzony ze swą cielesnością, może przechodzić w cienkich rajstopach (przezroczystość jest obligatoryjna), czarnych figach i marynarce oversize, najlepiej na gołe ciało albo na coś do niego przylegającego, choćby elastyczny golf. Od kiedy osoba aktorska Emma Corin zadebiutowało na Festiwalu Filmowym w Wenecji w looku Miu Miu bez spodni, internet oszalał. Mało kto mógł sobie pozwolić na oryginalny projekt Miucci Prady dla autorskiej marki – jedwabne figi z niskim stanem i naddatkiem jedwabnej podszewki wystającym delikatnie spod nieregularnych cekinów w trzech wariantach kolorystycznych naszywanych ręcznie na wełnianą bazę. Za te, a i tak trzeba było stać w kolejce, marka liczyła sobie tysiące dolarów. Trend, choć wydawać by się mogło wymagający, podchwyciły wszystkie sieciówki. Dziś, zaledwie kilka miesięcy później, nie sposób wyjść z domu, by nie spotkać kogoś bez spodni. Trendy w takim natężeniu szybko się nudzą. Tak będzie również tym razem.
Siatka typu mesh
Choć Jean Paul Gaultier właśnie wypuścił kolejną ekscytującą współpracę – tym razem z Jimmym Choo – a młode pokolenie wciąż wertuje jego projekty z archiwów, moda na półtransparentne siatki z nadrukami imitującymi tatuaże osiągnęła już szczyt. Jesteśmy znudzeni tribalami i nadrukami imitującymi nagość. Efekty w stylu trompe l’oeil też powoli znikają z wybiegów. Nawet Glenn Martens, ich największy ostatnio fan, latem 2024 będzie stawiał raczej na formę niż na desenie. Jego nowa kolekcja to raczej architektura – pozwijana, usztywniona, strzelista. Niełatwa do odtworzenia (jak wcześniej) prostą techniką kalkomanii.
Promocja nowego filmu Grety Gerwig na dobre za nami. Kto miał „Barbie” obejrzeć, to już do kina dotarł. Produkcja zaliczyła boxoffice’owy rekord już w weekend otwarcia, mimo konkurencji, jaką był kasowy hit „Oppenheimer”, osadzony (przynajmniej pozornie) na skrajnym tematycznym i stylistycznym spektrum. Obie produkcje silnie wpłynęły na modę i rozpoczęły nowy trend w historii kinematografii. Odtąd seans może być rodzajem festiwalu i determinować stylizacje gości. Na feministyczną wersję historii kultowej lalki tłumy przybywały odstrojone w róż. Na opowieść o znanym fizyku jądrowym w pudełkowe garniturki i cienki krawacik. Nie ma co do tego wracać, lepiej szykować się na kolejne premiery.
„Dodaj ładnie zawiązaną kokardkę i »puff« – masz dodatkowe sto dolców” pisała we wrześniowym wydaniu „The Cut” Laura Pincher. Dziennikarka przeanalizowała ceny modeli akcesoriów i ubrań od Simone Rochy, Balenciagi, Prady i innych domów mody. Te postawiły w tym sezonie na łatwy pieniądz. Rocha do klasycznych kolczyków na sztyftach dodała zawiązane na kokardkę tasiemki. Przykleiła je też na policzkach modelek, centralnie pod źrenicami. Na kolczykach z regularnej kolekcji sznurówki zawiązał też Demna Gvasalia z Balenciagi. Miuccia Prada kazała je doszyć do karczka białego T-shirtu Miu Miu z logotypem i policzyć za nową wersję 950 zamiast 640 dolarów. Na tym trendzie było nie tylko łatwo zarobić, łatwo było go też podrobić. Inwencja popularnych marek i fashionistek z platform społecznościowych nie znała granic. Czas chyba na nowe wyzwanie.
Samby, uggi, bostony
Zdaje się, że jeśli chodzi o buty, zniknęły z rynku trendy determinujące kolor, wysokość obcasa czy kształt cholewki. Od kilku sezonów nawet dość tanie buty z sieciówek kupujemy modelami – jak drogie torebki. To nie takie dziwne, biorąc pod uwagę, że niektóre mają nawet podobne historie. Weźmy samby marki adidas – niekwestionowany bestseller ostatnich dwóch lat oryginalnie zaprojektowany przed 75 laty. Szacuje się, że w tym czasie marka sprzedała 35 milionów par. Te obliczenia wydają się niedoszacowane, szczególnie że zapytana o samby wyszukiwarka Google wypluwa niemal 30 milionów wyników. Podobna rzecz działa się w minionym roku z uggami Ultra Mini i bostonami z zabudowanym noskiem od marki Birkenstock. Wydaje się, że nastąpił już nimi przesyt. Czas z dostępnych od lat na rynku klasyków wytypować nowe sezonowe hity.
U Magdy Butrym drapowane w wersji 3D zdobiły marszczone, mocno wycinane sukienki, u Caroliny Herrery klasycznie – zdominowały nadruki. Różę na swoje sposoby reinterpretowali Daniel Lee w kolekcji dla Burberry (tu przynajmniej zmieniła kolor na niebieski) i Sarah Burton żegnająca się z McQueenem. Na wiosnę-lato 2024 nawet niszowi projektanci chcą nas ubrać w układane w płatki organzy i tiule, które tworzą kwiatostan do noszenia zamiast sukienki. Influencerki kwiatkami zmarszczonymi z satyny ozdabiały już sobie sneakersy. Różyczki noszono na szyjach – zamiast biżuterii. Domorosłe krawcowe szyły je z tasiemki, Phoebe Philo (oryginalnie) z delikatnych tubek jedwabiu krojonego ze skosu, Palomo Spain we współpracy z hiszpańską Bimbą y Lolą giął z wielkich kawałków metalu. Ciekawe, czy można wpaść tu na coś nowego.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.