Znaleziono 0 artykułów
11.07.2024

Najgorsze filmy 2024 roku, o których chcemy jak najszybciej zapomnieć

(Fot. materiały prasowe)

Choć przez pierwsze sześć miesięcy 2024 roku do kin i na platformy streamingowe trafiło wiele świetnych tytułów, nie udało się jednak uniknąć kilku filmowych porażek. Oto 12 najgorszych, najnudniejszych i najbardziej żenujących tytułów, o których wolelibyśmy szybko zapomnieć.

„Madame Web”: Antybohaterka

(Fot. materiały prasowe)

O Marvel fatigue, czyli zmęczeniu superbohaterskimi produkcjami, mówi się już od kilku lat. To jednak porażkę „Madame Web” uznano za jego ostateczny przejaw. Znudzeni wydają się wszyscy zaangażowani – od twórców (w szczególności Dakoty Johnson) po widzów. Ten powszechny brak entuzjazmu przenika do ekranowej rzeczywistości, przez co historia Cassandry Webb, widzącej przyszłość ratowniczki medycznej, wydaje się kompletnie pozbawiona życia.

„Argylle: Tajny szpieg”: Kosztowna pomyłka

(Fot. materiały prasowe)

„Argylle” zasłużyło na miejsce w naszym zestawieniu choćby za nietrafioną fryzurę Henry’ego Cavilla, wcielającego się w tytułowego szpiega i bohatera powieści Elly Conway (Bryce Dallas Howard). Tu jednak lista zarzutów się nie kończy. W pełnej akcji komedii brakuje bowiem humoru. Scena akcji goni kolejną, gubiąc po drodze cały sens opowiadanej historii. I po co nam ten wygenerowany komputerowo kot? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi.

„Irlandzkie życzenie”: Kino ery AI

(Fot. materiały prasowe)

Seans „Irlandzkiego życzenia”, najnowszego rom-comu Netflixa z Lindsay Lohan w roli głównej, przypomina oglądanie obrazów wygenerowanych przez sztuczną inteligencję. Niby blisko im do znanej nam rzeczywistości, a jednak coś tutaj nie gra. Fabuła „Irlandzkiego życzenia” to suma gatunkowych klisz (magiczne życzenie, zamiana miejsc, prawdziwa miłość kryjąca się tuż obok), których nadmiar pozwala przypuszczać, że podczas pisania twórcy korzystali z pomocy ChataGPT.

„Tarot: Karta śmierci”: Wróżby z fusów

(Fot. materiały prasowe)

„Jumanji” dla fanów ezoteryki i astrologii. Tak w wielkim skrócie można opisać fabułę horroru Spensera Cohena, twórcy równie tragicznego „Moonfall”. Podobnie jak jego ostatni projekt, „Tarot: Karta śmierci” ma szansę zgarnąć dodatkowe wyróżnienie za najgorszy scenariusz oryginalny roku. Czy tak milenialsi wyobrażają sobie rozmowy zoomersów? Może Cohen powinien był przetestować swój materiał na młodszej obsadzie, która stara się, jak może, by powstrzymać widzów przed wyjściem z kina.

„Horyzont. Rozdział 1”: Kowboje kontra świat

(Fot. materiały prasowe)

Obsesja Kevina Costnera na punkcie kultury kowbojów ma się świetnie. Po zaskakująco dobrym serialu „Yellowstone" aktor stwierdził najwyraźniej, że tego, co światu teraz potrzeba, to wielkiego powrotu westernów. Oczywiście w archaicznym wydaniu. W „Horyzoncie” dobrzy biali kolonialiści muszą stawiać czoła złym rdzennym mieszkańcom amerykańskich prerii. W tle wojna secesyjna. Aż trudno uwierzyć, że film Costnera ukazał się w 2024, a nie 1924 roku.

Każdy filmowy projekt Jennifer Lopez

(Fot. materiały prasowe)

Zła passa Jennifer Lopez trwa. Po docenionych przez krytyków „Ślicznotkach” gwiazdę mogliśmy oglądać jedynie w przeciętnych rom-comach pokroju „Wystrzałowego wesela” czy „Wyjdź za mnie” oraz w zwyczajnie nudnych melodramatach o różnym stopniu natężenia efektów specjalnych, jak „Matka”. W tym roku dołączyły do nich kolejne nieudane filmy – „This Is Me... Now: Historia miłości” i „Atlas”. Pierwszy z nich to bardzo długi teledysk do jej nowego albumu, drugi – thriller SF, który wygląda jak średniej jakości gra mobilna.

„Rebel Moon. Część 2: Zadająca rany”: Mieszanka wybuchowa

(Fot. materiały prasowe)

To już niemal tradycja, by w naszym corocznym zestawieniu najgorszych filmów znalazł się choć jeden film Zacka Snydera. W tym roku ten „zaszczyt” przypada „Rebel Moon. Część 2: Zadająca rany”. Podobnie jak część pierwsza, kontynuacja przygód Kory i jej paczki buntowników przypomina miszmasz mniej lub bardziej dosłownych cytatów i zapożyczeń ze znacznie lepszych filmów SF. Z każdą kolejną sceną w zwolnionym tempie jest to bolesne przypomnienie, że mogłabym oglądać jeden z nich zamiast tego.

„Dziewczyna Millera”: Problematyczna produkcja

(Fot. materiały prasowe)

Popularność thrillerów erotycznych nie bez przyczyny skończyła się wraz z poprzednim milenium. Z perspektywy czasu takie filmy jak „Fatalne zauroczenie” czy „Nagi instynkt” wydają się raczej problematyczne niż pociągające. Podobnie należy ocenić „Dziewczynę Millera”. Martin Freeman i Jenna Ortega wcielają się w nauczyciela i uczennicę liceum, którzy nawiązują niebezpiecznie bliską relację. Choć w przeciwieństwie do gatunkowych klasyków za kamerą stanęła kobieta, produkcji nie udało się uniknąć błędów poprzedniczek.

„Dziewczyna influencera”: Rodzima klapa

(Fot. materiały prasowe)

Proszę państwa, oto najgorszy polski film 2024 roku. Tytułową „dziewczyną influencera” jest Zosia, znana w sieci jako Just Sophie. Gdy odkrywa, że jej równie znany chłopak ją zdradza, postanawia wyjechać na szalone wakacje z inną ulubienicą internautów. Jak się zapewne domyślacie, raj szybko zmienia się w piekło. Film miał ujawnić „nagą prawdę o świecie internetowych celebrytów”. Zamiast tego pokazał, że mizoginia wciąż ma się świetnie w polskim kinie.

„Brats”: Zmarnowany potencjał

(Fot. materiały prasowe)

Na początku lat 80. mianem „Brat Pack” określano grupę młodych aktorów znanych z popularnych filmów dla nastolatków. Do ich grona zaliczano m.in. Demi Moore, Emilio Esteveza, Ally Sheedy, Roba Lowe’a i Andrew McCarthy’ego, których amerykańskie media swego czasu porównywały do Beatlesów. Niestety „Brats” daleko od fascynującego dokumentu o ich karierach. Zamiast tego film przypomina publiczną terapię McCarthy’ego, który stanął po dwóch stronach kamery.

„Sprawa rodzinna”: Bal maskowy

(Fot. materiały prasowe)

Związki z dużą różnicą wieku od dawna fascynują zarówno widzów, jak i filmowców. Co nie znaczy, że każdy film poświęcony tego typu relacji warto oglądać. Podczas gdy „Na samą myśl o tobie” jest czarującą fantazją na temat międzypokoleniowego związku, „Sprawa rodzinna” ma w sobie coś nieznośnie wyrachowanego. Nicole Kidman, Joey King i Zac Efron wcielają się w matkę, córkę i jej sławnego szefa uwikłanych w emocjonalny trójkąt. Żaden aktor nie wydaje się jednak zaangażowany w akcję, a ich unieruchomione botoksem twarze nie pomagają.

„Bez lukru”: Koniec komedii

(Fot. materiały prasowe)

Zdaniem Jerry’ego Seinfelda branża komediowa przechodzi kryzys, bo młodszym widzom brakuje poczucia humoru. Szkoda, że nie przyszło mu do głowy, że być może to on i jego rówieśnicy są źródłem problemu. Jego najnowsza komedia (a zarazem reżyserski debiut) jest na to dowodem. Film opowiada zmitologizowaną historię powstania... słodkich pop tarts, najwyraźniej ulubionego deseru Seinfelda. Tymczasem seans „Bez lukru” pozostawia po sobie niesmak.

Zobacz także:

Julia Właszczuk
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Najgorsze filmy 2024 roku, o których chcemy jak najszybciej zapomnieć
Proszę czekać..
Zamknij