Kina na wiele miesięcy zamknięto, większość premier przełożono, części zdjęć w ogóle nie dokończono, ale to wcale nie znaczy, że 2020 jest złym rokiem dla branży. Widzowie skorzystali na przeniesieniu przebojów na platformy streamingowe, a filmowcy na chwili namysłu.
„Tenet”, w kinach
Za pierwszym od początku pandemii kasowym przebojem stoi Christopher Nolan („Incepcja”, „Interstellar”, „Mroczny rycerz”). Szpiegowskie science fiction zarobiło na świecie 200 mln dolarów w dwa tygodnie, także za sprawą projekcji w Imaxie. Spektakularne efekty specjalne w wydaniu jednego z największych wizjonerów Hollywood warto oglądać na jak największym ekranie. Nawet jeśli pogubimy się w wielopiętrowej intrydze, przynajmniej pozostaną nam w głowie obrazy. Nolan do ostatniej chwili nie chciał ujawniać szczegółów fabuły. Widzowie wybierając się do kina, wiedzieli tylko, że zobaczą opowieść o agencie CIA (John David Washington w duecie z Robertem Pattinsonem), który musi uratować świat. Rosyjski oligarcha (Kenneth Branagh) chce rozpętać III wojnę światową. Bezimienny agent z wrogiem walczy w kilku planach czasowych. Nolan deklarował, że to najambitniejszy projekt w jego karierze. Ocena 75 proc. – od krytyków i zwyczajnych fanów – na Rotten Tomatoes (dla porównania „Incepcja” ma 90 proc.), nie wydaje się potwierdzać tej ambicji.
„Może pora z tym skończyć”, Netflix
Ekscentryk Charlie Kaufman („Być jak John Malkovich”, „Synekdocha, Nowy Jork”, „Zakochany bez pamięci”) obsesyjnie powraca do tego samego splotu tematów – miłości, pamięci i tożsamości. Tym razem wziął na warsztat eksperymentalną powieść grozy Iaina Reida, żeby opowiedzieć o szaleństwie samotności. Młoda dziewczyna (Jessie Buckley) jedzie z chłopakiem Jakiem (Jesse Plemons) z wizytą do jego rodziców (Toni Collette i David Thewlis). Właściwie nie wiadomo po co. Nie dość, że jest straszliwa śnieżyca, która może uniemożliwić powrót z domu na odludziu, to jeszcze ona chce z nim zerwać. – Nic z tego nie będzie – tłumaczy widzowi już w pierwszej scenie. Pobyt tylko utwierdza ją w przekonaniu, że powinna jak najszybciej uciec – od tego koszmarnego domu, od jego rodziców i od niego. Ale nie będzie to takie proste, bo jak się okazuje, jest uwięziona w czyjejś głowie. Może wcale nie istnieje… „Może pora z tym skończyć” to psychologiczny horror – trudno powiedzieć, co przeraża bardziej – emocjonalne okrucieństwo scenariusza czy warstwa estetyczna utrzymana w poetyce filmu grozy. Dodatkowy atut: malarskie zdjęcia to zasługa Łukasza Żala, stałego współpracownika Pawła Pawlikowskiego.
„Diabeł wcielony”, 16 września, Netflix
Czy jeden szlachetny człowiek może przetrwać wśród grzeszników, morderców i szarlatanów? Tom Holland („Spider-Man”) gra Arvina Russella, który między II wojną światową a wojną w Wietnamie, gdzieś na amerykańskiej prowincji, równie purytańskiej, co okrutnej, usiłuje zachować resztki moralności. Wodzą go na pokuszenie kaznodzieje, psychopaci i piękne kobiety. Bill Skarsgard, Robert Pattinson, Eliza Scanlen, Mia Wasikowska, Riley Keough – niejeden reżyser mógłby Antonio Camposowi (film „Christine”, a ostatnio brutalne, mroczne i tajemnicze seriale „The Punisher” i „Grzesznica”) pozazdrościć obsady. Ekranizując powieść Donalda Raya Pollocka, kreśli studium zła. Osadzonego w historycznych realiach, ale uniwersalnie przerażającego.
„The Glorias”, 30 września, Amazon Prime Video
Julie Taymor stworzyła jedną z najpiękniejszych filmowych biografii. Jej „Frida” z Salmą Hayek z 2002 r. opowiadała nie tylko historię życia meksykańskiej malarki, ale przede wszystkim pokazywała wszystkie odcienie jej uczuć i sztuki. Tym razem reżyserka czyta wydane pięć lat temu wspomnienia Glorii Steinem „Moje życie w drodze”. Glorie są w filmie cztery – najmłodsza (Ryan Kiera Armstrong), dorastająca (Lulu Wilson), aspirująca (Alicia Vikander) i ikoniczna (Julianne Moore). Feministka wiodąca inne kobiety na barykady jest tu też zwyczajną kobietą, borykającą się z uprzedzeniami społecznymi, ale też własnymi ograniczeniami.
„Gniazdo”, 9 października, w kinach
Jude Law w „Holiday” jest spełnieniem marzeń wszystkich kobiet. Ale dopiero w diabolicznych wcieleniach, chociażby w „Młodym papieżu” czy teraz „Gnieździe” brytyjski aktor pokazuje pełnię talentu. Błyszczy, zwłaszcza gdy ma godnego partnera – Johna Malkovicha w serialu Paolo Sorrentino albo Carrie Coon („Pozostawieni”, „Grzesznica”) w nowym filmie ulubieńca Sundance – Seana Durkina. Młody reżyser w 2011 r. przyjechał na festiwal z „Martha Marcy May Marlene” o dziewczynie, która uwalnia się od sekty. Od tej pory próbował przeskoczyć pełnometrażowy debiut. „Gniazdo” o bogaczu oszuście i jego niczego nieświadomej (czy aby na pewno?) żonie, którzy przeprowadzają się do gotyckiej posiadłości w Wielkiej Brytanii, ma sznyt kina noir. Czy spełni pokładane w reżyserze nadzieje?
„Śmierć na Nilu”, 16 października, w kinach
Kenneth Branagh po sukcesie „Morderstwa w Orient Expressie” z 2017 r., które łączyło przesyconą estetykę w klimacie Wesa Andersona z brytyjskim humorem i komiksowym zacięciem, reżyser czyta kolejny kryminał Agathy Christie. Znów gra detektywa Herculesa Poirota, który podczas rejsu Nilem rozwiąże zagadkę morderstwa. By nie otrzeć się o ramotkę, do takiego filmu potrzeba dobrej obsady. Branagh, który sam słynie z szekspirowskich ról na brytyjskich scenach, udało się zebrać plejadę aktorów – Armie Hammera, Emmę Mackey czy Letitię Wright. I już warto zastanowić się, kto zabił młodą dziedziczkę (Gal Gadot).
„Na lodzie”, 23 października, Apple TV+
Aktor Bill Murray i reżyserka Sofia Coppola to duet doskonały. 17 lat temu połączyła go na ekranie ze Scarlett Johansson w „Między słowami”, jednym z najpiękniejszych filmów o miłości w historii, teraz w roli jego córki obsadziła Rashidę Jones („Parks and Recreation”). Laura prosi ojca o pomoc w wykryciu zdrady męża. Atmosfera filmu jest zdecydowanie mniej oniryczna niż w tokijskiej opowieści z 2003 r., bliżej jej do przebojowych komedii romantycznych z początku wieku. Niemniej jednak dowcip, aktorski duet i warsztatowa sprawność bronią się.
„Czarna Wdowa”, 6 listopada, w kinach
Scarlett Johansson nareszcie dostała od Marvela swój film. Po ośmiu latach grania Czarnej Wdowy w „Avengersach” i „Kapitanie Ameryka” wreszcie dowiemy się, skąd tak naprawdę wzięła się Natasza Romanoff, poznamy jej siostrę (Florence Pugh) i przekonamy się, czy po Wonder Woman i Kapitan Marvel świat jest gotowy na kolejną superbohaterkę. Za kamerą kolejna kobieta w uniwersum – Cate Shortland („SMILF”).
„Nie czas umierać”, 20 listopada, w kinach
Daniel Craig ostatni raz gra Jamesa Bonda. Agent 007 musi powrócić z emerytury, żeby rozprawić się ze złoczyńcami zagrażającymi Jej Królewskiej Mości. Premierę z powodu pandemii kilkukrotnie przekładano, ale nie osłabiło to zainteresowania fanów, którzy chcą pożegnać swojego Bonda, przekonać się, czy Mr. Robot i Freddie Mercury, czyli Rami Malek, poradzi sobie w roli czarnego charakteru, a Ana de Armas, nowa dziewczyna Bena Afflecka, zakasuje inną silną kobietę – Léę Seydoux, czyli Madeline Swann, wieloletnią ukochaną Bonda. Za kamerą po raz pierwszy tak awangardowe nazwiska – przy scenariuszu pomagała Phoebe Waller-Bridge, a kręcił Cary Joji Fukunaga.
„Diuna”, 18 grudnia, w kinach
Możliwe, że Denis Villeneuve porwał się z motyką na słońce. Skoro Davidowi Lynchowi nie udała się ekranizacja „Diuny” Franka Herberta, to może powieść science fiction po prostu nie nadaje się do przeniesienia na ekran? Reżyser „Blade Runner 2049” postanowił zaryzykować. Ma w końcu kilka asów w rękawie – Paula Atrydę, który może uratować planetę Arrakis, zagra ulubieniec publiczności – Timothée Chalamet, na ekranie pojawią się też idolka nastolatek Zendaya oraz doświadczeni aktorzy drugiego planu – Rebecca Ferguson, Oscar Isaac i Josh Brolin. Zwiastun obiecuje emocjonalną opowieść o dorastaniu z rozmachem realizacyjnym „Gwiezdnych Wojen”.
„West Side Story”, 18 grudnia, w kinach
Steven Spielberg należy do najbardziej sentymentalnych reżyserów w Hollywood. Nie na darmo stworzył podwaliny kina familijnego. Teraz sięgnął po jedną z najważniejszych amerykańskich historii – musicalową „West Side Story”, czyli broadwayowską wersję „Romea i Julii”. Gdy trwa wojna gangów, rozkwita miłość młodych bohaterów. Spielberg wyważył między znanymi twarzami (m.in. Ansel Elgort) a debiutantami. Marię, czyli główną postać kobiecą, zagra znaleziona wśród tysięcy kandydatek Rachel Zegler.
„Śniegu już nigdy nie będzie”, w grudniu, w kinach
Małgorzata Szumowska i Michał Englert nie dostali nagrody na festiwalu filmowym w Wenecji, ale sam udział w konkursie głównym świadczy o potencjale najnowszego filmu polskiego duetu twórczego. Masażysta Żenia zna wszystkie tajemnice mieszkańców grodzonego osiedla, oni nie wiedzą o nim nic. Gdy zacznie im się wydawać, że jego ręce naprawdę leczą, konsekwencje intrygi trudno będzie przewidzieć. W obsadzie m.in. Weronika Rosati, Maja Ostaszewska i Katarzyna Figura.
„Ammonite”, w 2020 roku, w kinach
Hollywood opowiada o miłości zbieraczki skamielin Mary i kobiety wysłanej na rekonwalescencję nad morze (Saoirse Ronan może tym razem dostanie Oscara, kolejną nominację pewnie zdobędzie Kate Winslet). Czy dosłownie i w przenośni zrzucą gorset? A może zakazana miłość wyrządzi w ich życiu wyłącznie szkodę? Wiktoriańskich romansów oglądamy co roku przynajmniej kilka – nareszcie ogień namiętności trawi dwie kobiety.
„Nomadland”, w 2020 roku, w kinach
Nagrodzony Złotym Lwem w Wenecji film chińskiej reżyserki Chloé Zhao stawia w centrum wydarzeń kobietę, która nie ma nic, więc też nic do stracenia. Bezdomna Frances McDormand mieszka w samochodzie, którym jedzie przez Amerykę. Okazuje się, że targany biedą, nierównościami i nienawiścią kraj jest w gorszej kondycji niż ona sama.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.