Koniec wakacji, krótsze dni i zmiana pogody? To może oznaczać tylko jedno: nadeszła jesień. Z myślą o sezonowej chandrze wybraliśmy najciekawsze tytuły ostatnich lat, które warto obejrzeć.
„Licorice Pizza” (HBO Max): Dla fanów komedii (romantycznych)
Najnowszy film Paula Thomasa Andersona to ociekająca nostalgią podróż do stylowych lat 70. minionego wieku. Przypadkowe spotkanie Alany i Gary’ego daje początek serii przygód, które budują między bohaterami szczególną więź. Czy przetrwa ona kolejne wyzwania, które rzuci im los? W rolach głównych fenomenalna Alana Haim (z zespołu Haim) i Cooper Hoffman (syn Philipa Seymoura Hoffmana), a także Sean Penn, Maya Rudolph, Bradley Cooper i Benny Safdie.
„Predator: Prey” (Disney+): Dla fanów science fiction
W tym roku mija 35 lat od premiery pierwszego „Predatora”. Dziś kultowa produkcja z Arnoldem Schwarzeneggerem uchodzi za kampowy klasyk. Film Johna McTiernana miał jednak wyglądać zupełnie inaczej. Do oryginalnego konceptu powrócił Dan Trachtenberg. Bohaterką „Prey” są Naru (Amber Midthunder) i naród Komanczów, którzy muszą stawić czoła przybyszowi z kosmosu. Zdaniem wielu fanów sagi o międzygalaktycznym łowcy nowa odsłona serii dorównuje oryginalnej produkcji, a w wielu kwestiach zdecydowanie ją wyprzedza. Co ważne, nie musicie znać poprzednich filmów, aby docenić „Prey”.
„Purpurowe serca” (Netflix): Dla fanów melodramatów
Ona jest córką imigrantki, pracuje w lokalnym barze, ale marzy o karierze piosenkarki. On pochodzi z patriotycznego domu, a do marines dołączył, by dowieść ojcu swoją wartość. Gdy ich drogi się krzyżują, odnajdują w sobie bratnie dusze. Razem będą musieli stawić czoła przeciwnościom. W rolach głównych Sofia Carson i Nicholas Galitzine. „Purpurowe serca” zdetronizowały na netfliksowej liście najchętniej oglądanych produkcji samego „Gray Mana”, co być może najdobitniej pokazuje, że od kasowych megaprodukcji wolimy czasem kameralne historie miłosne.
„Batman” (HBO Max): Dla fanów akcji i superbohaterów
Nowy film o superbohaterze z Gotham City warto obejrzeć z dwóch powodów: po pierwsze dla Zoë Kravitz, po drugie – dla Roberta Pattinsona. A także dla spektakularnych pojedynków, pościgów i starych nowych złoczyńców, z Człowiekiem Zagadką i Pingwinem na czele. „Batman” to wstęp do najmroczniejszej dotychczas trylogii o człowieku nietoperzu. Już nie możemy się doczekać kolejnych odsłon. Na drugą część trzeba jednak zaczekać aż pięć lat. Na pocieszenie: w międzyczasie na platformę ma trafić spin-off poświęcony Pingwinowi (Colin Farrell).
„Perswazje” (Netflix): Dla fanów książkowych adaptacji
Ostatnia powieść Jane Austen doczekała się kolejnej adaptacji, w tym najnowszej z Dakotą Johnson w roli Anne Elliot. Bohaterka kilka lat wcześniej odrzuciła oświadczyny kapitana Wentwortha. Teraz, gdy z powodu kłopotów finansowych jej rodzina jest zmuszona opuścić rodową posiadłość, Anne ponownie spotyka dawnego ukochanego, który zdążył się wzbogacić na wojnie. Czy tym razem połączy ich miłość? Za netfliksowe „Perswazje” po raz pierwszy w historii odpowiadała reżyserka Carrie Cracknell. Jej pracę widać w subtelnych reinterpretacjach klasycznej powieści, poczuciu humoru i w pracy kamery, która próbuje pokazać inne oblicze znanej historii.
„Elvis” (HBO Max): Dla fanów muzycznych biografii
Fabularyzowana biografia króla rock and rolla w reżyserii samego Baza Luhrmanna? „Elvis” był skazany na sukces. Stylizowany na jeden długi teledysk obraz z Austinem Butlerem w tytułowej roli to prawdziwe filmowe przeżycie. Tempo migających przed oczami obrazów, następujących po sobie utworów, przeplecionych krzykami mdlejących fanek – produkcja przypomina przejażdżkę rollercoasterem. Gdy tylko ją skończycie, zechcecie doświadczyć tego znowu. Warto.
„Nie!” (Apple TV): Dla fanów horrorów
„Nie!” – nowy film Jordana Peele’a, twórcy głośnych „Uciekaj!” i „To my” – podzielił nawet najwierniejszych fanów reżysera. Wydaje się, że właśnie taki był jego cel: skłonić widzów do dyskusji o współczesnym kinie. Peele nie zapomina przy okazji opowiedzieć historii, która trzyma nas w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty filmu. Rodzeństwo OJ i Emerald muszą stawić czoła przybyszowi z kosmosu, próbując przy okazji odmienić swój los. Nie brakuje też typowego dla reżysera (a wcześniej komika) czarnego humoru, nawiązań do klasyków gatunku i metanarracji na temat branży filmowej.
„To nie wypanda” (Disney+): Dla fanów animacji
Najnowszą produkcję Pixara już okrzyknięto jedną z najlepszych animacji dekady, a według innych – w historii. I nic dziwnego. „To nie wypanda” w reżyserii Domee Shi ma wszystko, czego szukamy w tytułach tego studia – piękną i zabawną historię, sympatyczne bohaterki i… wielką czerwoną pandę, w którą Mei Lee zamienia się, gdy nie potrafi zapanować nad targającymi nią nastoletnimi emocjami. Momenty humoru i wzruszenia gwarantowane.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.