Świętująca dziś urodziny aktorka w 2020 roku otrzymała drugiego Oscara – za rolę Judy Garland w filmowej biografii gwiazdy. Wcześniej nagrodzono ją za rolę drugoplanową we „Wzgórzu nadziei”, ale najpewniej do historii kina przejdzie jako Bridget Jones. I pomyśleć, że Brytyjczycy byli z początku przeciwni temu, żeby dziewczyna z Teksasu grała ich ulubioną londyńską singielkę.
„Jerry Maguire” (1996)
Niewiele brakowało, a rola Dorothy Boyd, samotnej matki, w której zakochuje się tytułowy agent sportowy (Tom Cruise), powędrowałaby do Connie Britton („Nashville”). Reżyser Cameron Crowe zobaczył jednak w niepewnej siebie, przygaszonej Renée materiał na gwiazdę. Dzięki Zellweger postać Dorothy, zarysowana w scenariuszu dosyć płasko (właściwie mogłoby ją zagrać wiele hollywoodzkich dziewczyn z sąsiedztwa), nabrała głębi. Gdy Dorothy mówi do Jerry’ego, który dzięki niej z aroganta zamienił się we wrażliwca, „You had me at hello” („Zdobyłeś mnie, mówiąc cześć”), damska część widowni jak na komendę wyciąga chusteczki. Ale happy end filmu nie jest wcale banalny – w końcu matki samodzielnie wychowujące dzieci nie tak często dostają drugą szansę.
„Dziennik Bridget Jones” (2001) i potem „Bridget Jones: W pogoni za rozumem” (2004) oraz „Bridget Jones 3” (2016)
Wielu widzów utożsamia Zellweger z londyńską singielką, która wybiera między odpowiedzialnym Markiem Darcym a niegrzecznym Danielem Cleaverem. A przy okazji wylatuje z pracy, ponosi porażki w kuchni i za nic nie potrafi schudnąć ani rzucić nałogów. Postać z kart bestsellerowych powieści Helen Fielding ożyła na ekranie właśnie dzięki Renée. I choć Brytyjczycy długo nie mogli wybaczyć reżyserce Sharon Maguire, że zatrudniła dziewczynę z Teksasu, a nie z Londynu, aktorka nie tylko nauczyła się akcentu, ale przede wszystkim stworzyła ikoniczną bohaterkę, która dla kobiet z kolejnych już pokoleń jest doskonale niedoskonałym wzorem.
„Chicago” (2002)
Feministyczny przekaz musicalu Roba Marshalla nie wybrzmiałby tak mocno, gdyby nie dwie silne osobowości na ekranie – nominowana do Oscara za rolę pierwszoplanową Zellweger oraz nagrodzona za drugoplanową kreację Catherine Zeta-Jones. Roxie Hart (Renée) i Velma Kelly (Catherine) osadzone w więzieniu za zbrodnie na mężczyznach, wzniecają bunt, tańczą i śpiewają. Zellweger udowodniła, że jej sceniczne talenty wykraczają daleko poza komedie o budzących sympatię przeciętniaczkach.
„Wzgórze nadziei” (2003)
Choć należał jej się za „Dziennik Bridget Jones”, pierwszego Oscara Zellweger zgarnęła za drugoplanową rolę Ruby Thewes w ckliwym filmie króla historycznych melodramatów, Anthony’ego Minghelli („Angielski pacjent”). Inman (Jude Law), ranny żołnierz wojny secesyjnej, wraca na Południe, żeby zobaczyć ukochaną Adę (Nicole Kidman). Film otrzymał siedem nominacji do nagród Akademii, ale zapisał się w historii kina głównie za sprawą Renée – silnej, stanowczej, prostej kobiety, która chroni Adę, zanim powróci jej ukochany. To właśnie w jej kwestiach pobrzmiewa oskarżenie wobec mężczyzn za wywoływanie wojen, przez które potem najbardziej cierpią kobiety.
„Judy” (2019)
Odbierając Oscara za rolę Judy Garland, Zellweger powiedziała: – To dla ciebie. Bez jednej z największych gwiazd Hollywood o jednej z najtragiczniejszej historii nieszczęśliwych miłości, uzależnień i macierzyńskich cierpień, nie byłoby oczywiście filmu biograficznego Ruperta Goolda. Ale przede wszystkim, Zellweger nie mogłaby pokazać pełnego spektrum swoich możliwości. Tak jak w „Chicago” tańczy i śpiewa, ale po raz pierwszy tak boleśnie cierpi. Nie mówiąc już o tym, że grając starzejącą się aktorkę, Renée sama zmierzyła się z wiekiem. Często mówi się, że w Hollywood dla pięćdziesięciolatek nie ma miejsca. Zellweger jest jedną z tych gwiazd, które nie pozwolą zepchnąć się na margines.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.