Zgodnie z klasyfikacją Instytutu Pantone pomarańcz jest najcieplejszym ze wszystkich kolorów. Według szefów kuchni podkręca smak, a marketingowców – zachęca do zakupów. Może się kojarzyć z szatami buddyjskich mnichów lub Halloween. Nie inaczej jest w filmach. Kostiumografowie i reżyserzy na przemian ubierają w odcienie brzoskwini i chryzantem zarówno zmysłowe artystki, arystokratki oraz romantyczki, jak i oblubienice szatana, duchy czy czarownice. Od urokliwej kreacji Jennifer Lopez z morelowego szyfonu w „Pokojówce na Manhattanie” po demoniczną togę Tildy Swinton w krwistym oranżu – przypominamy najsłynniejsze pomarańczowe sukienki w historii kina.
1/10 „Pokojówka na Manhattanie” (2002), reż. Wayne Wang
Uwspółcześniona wersja bajki o Kopciuszku. W wyniku niefortunnego splotu okoliczności dobrze sytuowany gość ekskluzywnego hotelu na Manhattanie, Christopher Marshall (Ralph Fiennes), bierze pokojówkę Marisę Venturę (Jennifer Lopez) za kobietę z wyższych sfer. Po wspólnie spędzonym wieczorze mężczyzna zaprasza ją na uroczystą galę. Marisa, za radą przełożonych, postanawia wybrać się na przyjęcie i zerwać z mężczyzną kontakty. Zanim podejmie się tego trudnego zadania – czas jednak na zabawę. Z pomocą pracowniczek hotelu wypożycza wartą fortunę kolię Harry’ego Winstona i przystępuje do wyboru kreacji. Rozbudzająca zmysły czerwień, zalotny róż, a może klasyczna czerń? Ostatecznie decyduje się na suknię z brzoskwiniowego szyfonu o antycznym kroju. Ale czy to na pewno dobry wybór na rozstanie?
2/10 „Desperado” (1995), reż. Robert Rodriguez
Wystarczy, że zakołysze biodrami, a zapatrzeni w nią kierowcy powodują kolizje. Zmysłowo przeczesze włosy, a wprawny snajper – chybi. Jednym spojrzeniem ubrana w brzoskwiniową szmizjerkę Carolina (Salma Hayek) potrafi rozkochać w sobie każdego. Nawet żądnego zemsty El Mariachiego (Antonio Banderas), byłego grajka, który chcąc odegrać się na trzęsącym okolicą mafiosie, podróżuje po Meksyku z futerałem na gitarę, w którym trzyma broń.
3/10 „Mahogany” (1975), reż. Berry Gordy
Była wokalistką, autorką tekstów i tancerką. W latach 70. Diana Ross poszerzyła CV o aktorstwo, a zaraz później dodała do niego projektowanie ubiorów. W rolę aspirującej kreatorki mody z South Side wcieliła się zresztą w kampowym melodramacie „Mahogany”, do którego stworzyła garderobę. Jej bohaterka, skuszona intratną propozycją pracy modelki, wyrusza w podróż do Rzymu. Tam, po serii sesji zdjęciowych, ląduje na aukcji charytatywnej, na której licytowane są kreacje projektantów najwyższej klasy: suknie z mglistego szyfonu czy organzy w odcieniu palisandru… Mahogany, która miała zaprezentować białą slip dress z jedwabiu, synonim minimalizmu, zakłada jednak swój autorski projekt. Jej kimono z brzoskwiniowego atłasu zwieńczonego cekinowym haftem z wizerunkiem smoka niestety okazuje się zbyt ekstrawaganckie nawet jak na realia lat 70. Szyderstwa ustają, gdy kreacja zostaje sprzedana za rekordową kwotę 20 mln lirów.
4/10 „Niezapomniany romans” (1957), reż. Leo McCarey
Rok 1957, Nowy Jork, studio stacji CBS. – Mamy dobre wieści dla kawalerów – mówi prowadzący poranne wydanie wiadomości. – Uwodzenie dam będzie łatwiejsze. Pożeracz niewieścich serc Nickie Ferrante (Cary Grant) wypada z obiegu i w końcu stanie na ślubnym kobiercu – ogłasza. Tak przynajmniej miało być. Już w południe playboy wsiada na pokład transatlantyckiego liniowca, gdzie dostrzega rudowłosą piękność w płaszczu w odcieniu ochry. Gdy zadziorna Terry McKay (Deborah Kerr) odsłoni suknię z plisowanych paneli muślinu, kolejno w bursztynie, beżu i moreli, ktoś straci głowę dla pani w pomarańczu… Niewinny flirt przeradza się w romans. Co będzie dalej? To już trzeba zobaczyć na własne oczy, z muślinową kreacją, za którą stoi oscarowy kostiumograf Charles Le Maire, w komplecie.
5/10 „Dziecko Rosemary” (1968), reż. Roman Polański
Pościel w odcieniu moreli. Bananowy stół kuchenny i lodówka. Cytrynowe fotele, tapeta w sepiowe krokusy i pomarańczowa sukienka o linii litery „A”, malowana w białe bukiety kwiatów. Zamiast ulegać gotyckim tendencjom, charakterystycznym dla horrorów, Roman Polański zaprosił do współpracy kostiumografkę Antheę Sylbert, która miała za zadanie estetycznie zmylić czujność widzów. Tym sposobem satanistyczny thriller stał się jeszcze bardziej niepokojący. W końcu kto by przypuszczał, że panienka w słodkim pomarańczu (Mia Farrow) kontaktowała się z samym diabłem?
6/10 „Kiedy Paryż wrze” (1964), reż. Richard Quine
Richard Benson (William Holden) otrzymuje zlecenie napisania scenariusza do planowanego filmu. Przez pierwsze 19 tygodni, jak na prawdziwego scenarzystę przystało, gdzieś na północy Hiszpanii ogląda walki byków, uczy się greckiego na Santorini i opala się na plaży w Saint-Tropez. Wszystko za 20 tysięcy dolarów miesięcznie. Z artystycznego letargu budzi się na dwa dni przed terminem oddania skryptu. Richard ma tytuł: „Dziewczyna, która ukradła wieżę Eiffla”, brakuje mu: akcji, suspensu, elementów dramatu i, oczywiście, komedii. Wtedy pojawia się maszynistka Gabrielle Simpson (Audrey Hepburn), która staje się natchnieniem pisarza. Benson miksuje gatunki, tworząc szpiegowski western z dreszczykiem i epickim romansem w tle. A całą opowieść koncentruje na scenariuszowym alter ego Gabrielle, w perłowych kolczykach, słomkowym kapeluszu i popelinowej sukience w słonecznym pomarańczu projektu Huberta de Givenchy.
Projektant nie poprzestał jednak na kostiumach. Na życzenie Audrey skomponował również perfumy. Jak zatem pachniała dziewczyna, która ukradła wieżę Eiffla? Pewnie kompozycją złożoną z woni makaroników z rozsławionej cukierni Ladurée i paryskiego bzu z kilkoma kroplami esencji z drzewa sandałowego lub pieprzu dla oddania niepokornego charakteru złodziejki.
7/10 „Pogromcy duchów” (1984), reż. Ivan Reitman
Kto powiedział, że duchy gustują w białych prześcieradłach, a nie na przykład sukienkach z lureksu w odcieniu starego złota przesłoniętego warstwą organzy w soczystym pomarańczu?
Odwieczny mit obala Zuul. Widmo po przedostaniu się do świata żywych – przez portal otwarty w lodówce Dany Barrett (Sigourney Weaver) – przejmuje kontrolę nad ciałem młodej wiolonczelistki. I tak nieśmiała nowojorczanka w sfilcowanym swetrze przeobraża się w kokietkę w pomarańczowej sukni. Do czasu, aż nie wkroczą pogromcy duchów…
8/10 „Oniegin” (1999), reż. Martha Fiennes
XIX wiek, Rosja. Niepewny swoich uczuć Eugeniusz Onegin (Ralph Fiennes) odtrąca ukochaną Tatianę (Liv Tyler). By ukryć targające nim emocje, otwarcie flirtuje z narzeczoną przyjaciela. Za tę zniewagę znajomy wyzywa Onegina na pojedynek, w którym ginie. Po tragicznym zdarzeniu Eugeniusz wyjeżdża na dobrowolne wygnanie, z którego wraca po sześciu latach. Gdy zobaczy Tatianę w krynolinie z bufiastymi rękawami z bursztynowego żakardu, dawne namiętności powrócą. Tyle że kobieta jest już żoną innego.
9/10 „Mężczyźni wolą blondynki” (1953), reż. Howard Hawks
Ponownie znajdujemy się na promie. Tym razem w sali balowej. Jest rok 1953. W połowie kolacji między stolikami przemykają dwie artystki estradowe podróżujące z Nowego Jorku do Paryża. Na ich widok pasażerowie rozlewają zupę, członkowie orkiestry mylą nuty. W końcu jak nie zachwycić się Jane Russell ubraną w cekinową kreację z dekoltem o kroju halter lub Marilyn Monroe w opinającej sylwetkę sukni z oranżowego szyfonu zwieńczonego sznurem złocistych koralików?
10/10 „Suspiria” (2018), reż. Luca Guadagnino
Zaginięcia, domniemane morderstwa i mrożąca krew w żyłach przeszłość – prestiżowa szkoła baletowa w Berlinie skrywa niejedną tajemnicę. Nie inaczej jest w przypadku ekscentrycznej dyrektorki artystycznej akademii – Madame Blanc (Tilda Swinton). Wszystkie je skrzętnie skrywa pod szaroburymi ubraniami, które kostiumografka Giulia Piersanti zaprojektowała na kanwie tych znalezionych w „socjalistycznej wersji »Vogue’a«”, czyli magazynie „Sibylle” z lat 70. Wełniany strój Blanc zdejmuje tylko raz, by zmienić go na zwiewną kreację à la Madame Grès w płomiennym pomarańczu. Bo jak przyznała sama Swinton, „choć w »Suspirii« nie ma dużo krwi, jest mnóstwo czerwieni i krwawych oranżów”.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.