Wpłynęły na popkulturę nie tylko dzięki swoim osiągnięciom, lecz także za sprawą wizerunku, który przeszedł do historii i był później kopiowany przez miliony kobiet na całym świecie. A wszystko dzięki charakterystycznemu cięciu, kolorowi lub stylizacji włosów. Przedstawiamy właścicielki najsłynniejszych fryzur na świecie, ich twórców oraz historie, które stoją za ich powstaniem.
Platynowy bob Marilyn Monroe
Najsłynniejsza blondynka świata została nią z wyboru. Naturalne włosy Marilyn Monroe, a właściwie Normy Jeane Mortenson, do 1946 roku były bowiem brązowe. Właśnie wtedy gwiazda postawiła na metamorfozę, bez której nie stałaby się gwiazdą filmu „Mężczyźni wolą blondynki”. Przeszła ją w salonie Frank & Joseph położonym na Hollywood Boulevard. Swoje włosy oddała w ręce utalentowanej Sylvii Barnhart. Platynowy blond stała się z jednej strony jej wizytówką, z drugiej – prawdziwą obsesją.
Kiedy Marilyn Monroe zasiadała na fryzjerskim fotelu, niczego nie pozostawiała przypadkowi. Za każdym razem wybierała ten sam odcień – pillow case white – bo tak właśnie go nazywała. Jak podaje Pamela Keogh, dla utrzymania koloru włosy farbowała co trzy tygodnie. Do tego dla przedłużenia efektu, żeby nie wypłukiwać koloru, Monroe używała alternatywy dla mycia w postaci kosmetyku, który dziś nazwalibyśmy suchym szamponem. W tej roli świetnie spisywał się puder dla dzieci Johnson’s Baby. Włosy gwiazdy to jednak nie tylko sam kolor, lecz także stylizacja. Jej naturalne kosmyki były kręcone, więc regularnie je prostowała, żeby później za pomocą wałków otrzymywać skręt na własnych zasadach. Jej charakterystyczny undone bob to długość sięgająca podbródka i pełen objętości kształt, którego nadawały mocno podkręcone pasma.
Pixie księżnej Diany
Odpowiednia fryzura może być nie tylko motorem kariery. Pewna zupełnie przypadkowa metamorfoza włosów koronowanej głowy stała się symbolem niezależności. Wszystko wydarzyło się dzięki sesji zdjęciowej zorganizowanej przez brytyjskiego „Vogue’a” w 1991 roku. Na planie doszło do spotkania księżnej Diany i cenionego stylisty fryzur Sama McKnighta, który miał nowy pomysł na ułożenie jej włosów. Przygotowując ją do zdjęć, stworzył „sztucznego” boba. Dłuższe włosy, które wtedy nosiła, sprytnie ukrył, korzystając z tiary.
Sam McKnight po latach wspominał ten dzień w rozmowie z brytyjskim „Vogiem”. – Co byś zrobił z moimi włosami, gdybym powiedziała: zrób cokolwiek? – zapytała pod koniec dnia księżna Diana. – Obciąłbym je wszystkie i zaczął od nowa – zażartował fryzjer. Ku jego zdumieniu księżna od razu na to przystała. Za pomocą kilku zdecydowanych cięć nożyczkami McKnight stworzył cięcie pixie. W filmie „Diana: żywa legenda” z 2017 roku, który zawiera serię rozmów nagranych z księżną Dianą, zapytano ją między innymi o najbardziej przełomowe momenty w życiu. – Przypuszczam, że zeszłego lata, kiedy Sam obciął mi włosy w inny sposób, stworzył coś zupełnie innego – odpowiedziała. Pixie księżnej Diany było czymś więcej niż modną fryzurą. Stało się synonimem siły i odwagi.
Farrah Fawcett i jej pełnej objętości fale
O tym, jak ogromną moc w kreowaniu kariery mogą mieć włosy, przekonała się Farrah Fawcett. Aktorka, która zasłynęła rolą w bijącym rekordy popularności serialu „Aniołki Charliego”, nie stała się Jill Munroe przez przypadek. W zdobyciu roli pomogła jej fryzura, której autorem był Allan Edwards. Pierwszy raz „rozdmuchał” w charakterystyczny sposób włosy Fawcett dwa lata przed tym, jak pojawiła się na ekranie, a więc już w 1974 roku. Jego wizja miała oddawać to, co liczyło się we fryzjerstwie lat 70., a więc połączenie miękkości i naturalności z efektem muśnięcia słońcem. Charakterystyczne bouncy waves pozwoliły aktorce zaistnieć. Plakat, na którym gwiazda pozowała w czerwonym kostiumie, sprzedał się w rekordowej ilości 12 milionów kopii. W sukcesie swój udział miały również jej włosy.
Popularność fryzury eksplodowała za sprawą „Aniołków Charliego”. Kobiety wyrywały jej zdjęcia z kolorowych magazynów i zabierały ze sobą do salonów fryzjerskich. Jak wyjawił Allan Edwards, ikoniczną fryzurę stworzył pod wpływem chwili. – Byłem bardzo gwałtowny w strzyżeniu, a długie włosy z mocnym cieniowaniem po prostu były tego naturalną konsekwencją – powiedział. Za efekt odpowiadała też przypisywana mu metoda suszenia loków, która miała nadać maksymalną objętość kręconym włosom.
Jennifer Aniston i kultowa fryzura „na Rachel”
W latach 90. nastała era „Przyjaciół”. To właśnie dzięki temu serialowi pewna charakterystyczna fryzura zaczęła zdobić okładki magazynów i stanowić inspirację, z którą szło się po wymarzone cięcie do salonu. Gwiazdą, którą służyła za model, była Jennifer Aniston. Uczesanie granej przez nią Rachel Green stało się globalną sensacją.
Autorem ikonicznej fryzury Jennifer Aniston jest Chris McMillan. To właśnie on stworzył warstwowe, okalające twarz cięcie, które stało się jednym z najważniejszych trendów we fryzjerstwie lat 90. Dzięki niemu narodziła się Rachel. Włosy Aniston z muśniętymi słońcem pasemkami nie przypadły jej jednak do gustu, więc nie została wierna tej jednej fryzurze. Jednocześnie jednak udowodniła, że ewolucja włosów jest czymś zupełnie naturalnym. Na przestrzeni lat płynnie przechodziła do innych długości, tekstur i kolorów. Przypieczętowaniem pozycji włosowej gwiazdy stała się jej autorska marka kosmetyków LolaVie.
Francuska grzywka Jane Birkin
Nie tylko jedna z najsłynniejszych torebek świata zawdzięcza Jane Birkin swoją nazwę. Ikona stylu zostawiła po sobie też ikoniczną fryzurę, która na zawsze została związana z jej nazwiskiem. Mowa o Birkin bangs, a więc francuskiej grzywce. Mimo że mijają kolejne dekady, odkąd została wylansowana, kobiety z całego świata wciąż mówią jej oui. Birkin nosiła jeansy, koszulki z dekoltem w szpic, kaszmirowe swetry, a zamiast typowej torebki wybierała wiklinowy koszyk. Uzupełnieniem takich zestawów nie mogły zostać francuskie loki. Potrzebowała czegoś prostszego.
W tym wypadku nie ma mowy o znanym autorze. Francuska ikona nie ukrywała braku przywiązywania do stylizacji włosów. Dawała temu wyraz zwłaszcza w sytuacjach, kiedy była w złym nastroju. Wtedy zdarzało się jej sięgać po nożyczki i obcinać włosy samodzielnie. Choć pozostała wierna swojej grzywce przez całe życie, to nie tworzyła wokół niej legendy. Cięcie osiągnęło do perfekcji francuskie je ne sais quoi i oznaczało nonszalancko przyciętą grzywkę z zostawionymi prześwitami. Potwierdzeniem jej nieśmiertelności jest fakt, że wciąż stanowi inspirację, nie tylko dla córek Jane – Charlotte Gainsbourg i Lou Doillon – lecz także dla kobiet na całym świecie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.