Archiwalne zdjęcia Cindy Crawford z wybiegów są jak kronika mody lat 90.: przedstawiają kultowe kolekcje Thierry’ego Muglera i Gianniego Versace, przywołują pokazy, które ocierały się o spektakularne widowiska. Przypominamy te, dzięki którym nikt nie ma wątpliwości, że to właśnie Crawford zasługuje na tytuł jednej z najważniejszych supermodelek wszech czasów.
Intelektem zachwyca tak samo, jak urodą – Cindy Crawford od początku skutecznie obalała stereotyp modelki. Zanim na dobre poświęciła się karierze na wybiegach, przygotowywała się do studiów na kierunku inżynierii chemicznej na Nouthwestern. W 1986 r. podpisała kontrakt z agencją Elite i rozpoczęła drogę do tytułu jednej z najważniejszych supermodelek wszech czasów.
Na początku mówiono na nią „Baby Gia”, bo wielu do złudzenia przypominała popularną w latach 80. modelkę Gię Carangi. Szybko jednak stała się po prostu Cindy – zjawiskową pięknością o kobiecej i wysportowanej sylwetce, z burzą gęstych fal i charakterystycznym pieprzykiem nad wargą. Chodziła w pokazach największych domów mody i inspirowała czołowych w latach 90. projektantów: Thierry’ego Muglera, Karla Lagerfelda i Gianniego Versace, który traktował ją jako jedną z największych muz.
Na wybiegach była kameleonem – potrafiła być dystyngowana i elegancka, równie przekonująca zarówno w zbuntowanej, jak i seksownej wersji. Urzekała nonszalancją i kusiła tajemniczym uśmiechem. Tym samym, który pokazała na sesji do listopadowego numeru „Vogue Polska”. Bezsprzecznie pozostaje ikoną.
Więcej o supermodelce przeczytacie w listopadowym numerze "Vogue Polska". Już dziś możecie zamówić numer z jedną z dwóch okładek do wyboru na Vogue.pl.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.