„Nowa żywność” w sklepach i na talerzach, improwizowane gotowanie, a jeśli wino, to naturalne. Oto jak i co będziemy jeść w 2022 roku.
Co skradnie żołądki foodies na całym świecie w 2022 roku? Żeby to przewidzieć z sukcesem, trzeba najpierw podsumować miniony rok. A ten był dla kulinariów łaskawy po turbulencjach, które przyniosła pandemia. Restauracje zaczęły ponownie się otwierać, teraz z bardziej przemyślanym formułami. Jeszcze bardziej szanujemy pochodzenie i jakość jedzenia, zwracając się w stronę ekologii i redukcji spożycia mięsa. 2021 to też rok kulinarnych hitów. Przepisy zrodzone na TikToku coraz częściej wiralowo opanowywały internet, jak słodko-kwaśna #FetaPasta, której każdy pewnie ma już dość. Umiejętności i chęć do gotowania zaszczepione w czasie pandemii trwają, niosąc na fali nową, wielką kulinarną obsesję.
Nowa żywność: Czy owady staną się sexy?
Nikt o zdrowych zmysłach nie spiera się już, czy katastrofa klimatyczna faktycznie ma miejsce. Dobrze wiemy, że naszym dzieciom przyjdzie żyć w zupełnie innym świecie niż ten, który znaliśmy dotychczas. Nieustannie trwają poszukiwania sposobów na ratowanie klimatu. Zaczynają się one często od kuchni. Ograniczenie spożycia mięsa to jedno, coraz intensywniej mówi się także o „nowej żywności”. – Owady są najlepszym źródłem białka na naszej planecie. Jest ono bardzo odżywcze, ma lepsze właściwości, daje nam więcej energii i materiałów budulcowych niż standardowe mięso – mówi mi Stanisław Łoboziak z Centrum Nauki Kopernik. Ich produkcja jest znacznie bardziej ekologiczna, nawet względem uprawy roślin, jeśli przeliczamy wartość kaloryczną.
W 2021 roku Komisja Europejska pozytywnie zaopiniowała projekt aktu prawnego zezwalającego na wprowadzenie do obrotu mącznika żółtego (larw chrząszcza) jako „nowej żywności” w całej Unii Europejskiej. W kolejce po to miano czeka jeszcze 14 gatunków, wśród nich m.in. świerszcze, a także szarańcza – świeża i suszona. Nie brzmi to wyjątkowo sexy ze względu na tabu kulturowe, w którym się wychowaliśmy, jednak owady już od jakiegoś czasu są igraszką dla szefów kuchni. Kopenhaska Noma, która w tym roku zdobyła szczyt listy „World’s 50 Best Restaurants”, już kilka lat temu serwowała „borówki i mrówki”, czyli pastę z twarożku i borówek oraz mrówek właśnie, które smakiem przypominają cytrynę oraz prażone orzechy. Koniki polne natomiast poddawała fermentacji i używała ich do sosów.
Pole do eksploracji pozostaje duże. Termity przypominają prażony boczek, karaczany – grzyby, szarańcza – krewetki, larwy korników – tłuste mięso, pluskwiaki – jabłka. Osoby, które jednak wciąż wzdragają się przed nimi, wkrótce będą mogły wypatrywać na sklepowych półkach makaronów z odżywczym dodatkiem sproszkowanego mącznika. Idealne rozwiązanie na romantyczną kolację we dwoje.
Bilet do Aten: Kuchnia radości w natarciu
Karczochy w sosie avgolemono? Choriatiki, musaka, spanakopita? Jeśli jeszcze nie znasz tych dań, możliwe, że poznasz je w 2022 roku. Według nowego raportu „Food Trends Pyszne.pl” kuchnia grecka jest nowym przebojem i najszybciej zyskuje na popularności ze wszystkich dostępnych w portalu. – Kuchnia jest chyba jednym z magnesów, które przyciągają polskich turystów do Grecji – mówił w „Vogue’u” Dionisios Sturis, autor książki „Kalimera. Grecka kuchnia radości”. – Wydaje mi się, że właśnie dlatego grecka kuchnia podoba się Polakom: znane składniki, a jednocześnie egzotyczne połączenia, jak cynamon do pomidorów czy frytki z fetą i oregano – wyjaśniał dziennikarz, pisarz i reporter, który urodził się w Grecji i wychował w Polsce.
Kuchnia grecka to głośna, radosna biesiada, której wciąż brakuje nam w niepewnym świecie epoki koronawirusa. Sam doświadczyłem tego na letniej pop-upowej kolacji Teo Vafidisa w Neo(n) Bistro, podczas której grupa nieznajomych sobie osób po zjedzeniu posiłku, kończącego się smażonym serem manouri z prażonymi migdałami, tłukła wspólnie talerze na szczęście i tańczyła do greckiej muzyki, jakby jutra miało nie być.
Wina? Naturalnie!
Długofalowym trendem kulinarnym są świadoma konsumpcja i związane z nią poszukiwanie rzemieślniczych zamienników produktów, które dobrze znamy. W ostatnich latach rewolucję zaczął przechodzić świat kawy, lodów, piwa, chleba i pizzy. Teraz czas na wino. Nie od dziś wina naturalne, czyli takie, które produkuje się z poszanowaniem dla środowiska i z minimalną ingerencją człowieka, wzbudzają coraz większe zainteresowanie, pojawiając się w kartach modnych restauracji. – Widzimy, jak rynek szybko się rozwija. Coraz więcej restauratorów chce mieć w swojej karcie wina naturalne – mówi mi Dominika Buck, współwłaścicielka Natural Rascal, importera i dystrybutora win naturalnych, a także Baru Rascal, którego otwarcie było jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń gastronomicznych w Warszawie w 2021 roku.
– Wino w Polsce od kilku lat staje się coraz popularniejsze. Sięgamy po nie chętniej, częściej i śmielej. Wina naturalne stały się częścią tego zjawiska. Chociaż często miewają odmienne profile smakowe niż wina klasyczne, to dla wielu osób, szczególnie tych otwartych na nowe smaki, stanowią atrakcyjną alternatywę. Prowokują do uważności, bo bywają większym wyzwaniem dla kubków smakowych, dlatego chętniej delektujemy się nimi powoli i z większym zaciekawieniem – wyjaśnia niezwykłość wina Dominika Buck. – Za każdą, często zresztą świetnie zaprojektowaną etykietą wina naturalnego stoją też konkretny człowiek i jego historia, a nie wielka, przemysłowa winnica. A jak wiadomo, lubimy wiedzieć, kto i w jaki sposób przygotował nasz posiłek – dodaje.
Wydaje się, że już wkrótce wina naturalne przestaną być jedynie ciekawostką dla smakoszy. W Stanach Zjednoczonych i krajach nordyckich, gdzie ten trend mocno rozwija się od kilku lat, można już spokojnie kupić wina naturalne nawet w osiedlowych sklepach. – Nie jest to szalona skala, bo to wciąż mniej niż 1 procent światowego rynku winiarskiego, ale zwiastuje, że naturalne wina już niebawem staną się bardziej powszechne także w Polsce – mówi pewnie Dominika Buck.
No-recipe cooking: Sztuka improwizacji
Przepisy do lamusa? To raczej nigdy się nie stanie, ale jednym z najsilniejszych trendów ostatnich miesięcy, który będzie mieć przedłużenie w 2022 roku, jest gotowanie bez przywiązania do książek kucharskich lub bloga na smartfonie.
Kto by nie chciał być mistrzem lub mistrzynią kuchni? Na tej aspiracji wiele wygrała Samin Nosrat, wydając „Salt Fat Acid Heat. Cztery składniki” – książkę o podstawach gotowania, która od premiery w 2017 roku praktycznie nie schodzi z listy bestsellerów „New York Timesa”. Pewność w kuchni jednak jeszcze bardziej szlifują TikTok, Instagram Reels i YouTube Shorts, gdzie pojawiają się krótkie, dynamiczne filmy z przepisami. Nikt nie notuje z nich receptur. Ogląda się je raz, a potem idzie do kuchni zainspirowanym, by gotować bez proporcji i konkretnej ilości składników wyznaczonej przez autora. Może pokolenie nastolatków, którzy wychowują się z telefonem w ręce, wcale nie będzie w przyszłości takie bezradne, jak grzmią specjaliści?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.