Nanoship to nowy typ niezobowiązującej relacji. Czy w 2025 roku zastąpi situationship?
Wśród trendów randkowych i związkowych na 2025 rok pojawił się nanoship. Czy nanozwiązki to odpowiedź na strach przed bliskością, czy potrzeba życia chwilą i przedefiniowania naszych relacji?
W 2024 roku w świecie randkowania czuć było duże zmęczenie miłosnymi podbojami. Randki okazały się tak frustrujące, że wiele z nas postanowiło zrezygnować z poznawania nowych osób. Dzięki byciu boysober można było skupić się na sobie i swoich potrzebach. Przeanalizować, czego szukamy w życiu: jakiej osoby partnerskiej, jakiego typu relacji (o ile w ogóle) i jak do tego dążyć. Część z nas chce więc zgodnie z randkowymi prognozami na 2025 rok szukać miłości w trybie slow, z niczym się nie spieszyć, powoli poznawać innych, badając, czy pasujemy do siebie, mamy podobne wartości i cele na przyszłość. Jest też i taka grupa, która pragnie teraz doznań, chce używać życia, które prowadzi na własnych zasadach. Być może nanozwiązki są dla nich najlepszym wyborem.
Co to jest nanoship, czyli nowy trend randkowy 2025? Na czym polegają nanozwiązki?
Nanoships to nowy rodzaj relacji, który ma dominować w 2025 roku, zwłaszcza wśród generacji Z i wszystkich osób, które szukają czegoś świeżego, autentycznego, tu i teraz, w realu. Nanozwiązki są krótkotrwałe, przelotne wręcz, niezobowiązujące. Wyrażają tęsknotę za romansem, flirtem, uwodzeniem. Jakąś magią, z której coraz częściej randkowanie przez aplikacje jest odarte.
Termin „nanoship” pojawił się po raz pierwszy w raporcie Tindera „Year in Swipe” za 2024 rok. Według badania aplikacji na próbie obejmującej 8 tys. singielek i singli nanozwiązki są atrakcyjne, ponieważ nie wymagają długoterminowego zaangażowania, a co za tym idzie – nie mają w sobie zbyt dużego ciężaru gatunkowego. Mogą być atrakcyjne nawet dla osób bojących się bliskości, z unikowym stylem przywiązania. Dają namiastkę połączenia z drugim człowiekiem w romantycznym lub erotycznym kontekście. „Każde spojrzenie, każda przypadkowa rozmowa przy kawie – każda mała chwila ma swój klimat” – czytamy w raporcie. „Prawie jedna czwarta ankietowanych singli skupia się na znajdowaniu pozytywności i radości w świecie, więc wnoszą optymistyczne spojrzenie na randki i związki, doceniając małe iskierki na swojej drodze”.
Jeden pocałunek, który zostaje w pamięci na całe życie, zamiast małej stabilizacji?
Nanozwiązki mogą być relacjami zarówno romantycznymi, jak i platonicznymi. To krótkie, tymczasowe, ale niezwykle intensywne kontakty, które niosą za sobą ekscytację, sprawiają, że serce bije szybciej, a oczy błyszczą. Może to być przypadkowa rozmowa w autobusie z nieznajomym, z którym nagle znajdujemy nić porozumienia, jak i zmysłowy taniec na domówce u znajomych czy namiętny pocałunek. I tyle. Tylko tyle i aż tyle. Niby nic, ale coś, o czym myślimy, co rozpamiętujemy. I wcale nie mamy potrzeby, by szukać tej drugiej osoby, czegoś od niej chcieć. Czujemy satysfakcję z samego przeżycia, czujemy, że coś się w naszym życiu dzieje.
Zalety i wady nanozwiązków
Gdy podchodzimy do relacji bez większych oczekiwań, zaczynamy ćwiczyć się w zagadywaniu i flirtowaniu, to powoli wchodzi nam to w krew i stajemy się w tym lepsi. Może nanoships to antidotum na aplikacje i pierwszy krok, by je opuścić i zacząć szukać miłości – bez presji, ale jednak – w realnym, a nie wirtualnym świecie? To dość otwarte i pozytywne podejście, ale w tym szaleństwie naprawdę może być metoda. Zwalnia z dylematów, „overthinkingu”, czy zagadać, spojrzeć komuś w oczy. Pozwala uwolnić się od rozważań w stylu „Czy nie spalę szansy, jak zagadam do crusha” albo „Czy opłaca mi się flirtować z kimś, kto nie jest w moim typie”. Liczy się tu i teraz. Będzie, co będzie: może tylko przyjemna chwila, a może poznamy miłość życia. Koniec obsesyjnego myślenia o rezultatach. O tym, czy coś wypada, czy nie. Czy seks na tej, czy na kolejnej randce. W dodatku tego typu eksperymentowanie pozwala lepiej poznać siebie i swoje potrzeby.
Oczywiście istnieje – jak we wszystkim – także druga strona medalu: ryzyko tego, że nasze randkowanie stanie się zbiorem ulotnych chwil bez głębi. Że skacząc z kwiatka na kwiatek, zostaniemy z niczym. Choć z drugiej strony – czy piękne przeżycia i nasycenie nimi to rzeczywiście takie „nic”? Poza tym, wbrew pozorom, to naprawdę może być dobra metoda, by sprawdzić, czy jest chemia z drugą osobą. Po prostu go with the flow, a gdy oboje poczujecie, że dzieje się coś, nad czym warto się pochylić, to raczej to zrobicie. Inna sprawa, że można na danym etapie życia po prostu nie mieć więcej przestrzeni, zasobów, by randkować na poważnie, tworzyć stały związek. Poza tym rok 2025 ma być przełomowy. Będziemy poszukiwać nowych dróg poznawania się i redefiniować relacje.
Czym nanoship różni się od situationship?
Milenialsi, a zwłaszcza przedstawiciele pokolenia Z, szukają nowych modeli związków. Chcemy pogodzić różne, często sprzeczne potrzeby. Choćby potrzebę bliskości z autonomią. W przypadku situationships można mówić o trwaniu razem, zachowywaniu się jak para, ale zwykle bez mieszkania razem, a przede wszystkim bez definiowania relacji i snucia planów na przyszłość. Czyli bez zobowiązań typowych dla stałej relacji, bez odhaczania kolejnych punktów. Nanoship to natomiast otwartość na połączenie z innymi ludźmi, wymagające uważności i otwartości, pozwalające przeżywać chwile niczym z komedii romantycznych. To też cieszenie się tym, co tu i teraz, bez presji, bez myślenia, co dalej, co będzie, gdy skończymy się całować, bez spoglądania w telefon, czy on lub ona odpisał(a). To poddawanie się chwili, która oczywiście może skończyć się filmowo – miłością aż po grób. Albo chociaż namiętnym romansem. Czy właśnie… situationship.
W erze mikroromantyzmu zadowalamy się ulotnymi chwilami czy po prostu boimy bliskości?
Można się zastanawiać, czy życie chwilą nie pogłębia naszego lęku przed bliskością, zobowiązaniami. A także – czy romantyzowanie życia to nie ułuda. Wydaje się jednak, że to, co zgodne z naszymi potrzebami, jest w porządku. Bez wątpienia nanozwiązki można postrzegać jako trend, który zrodził się w wyniku izolacji wywołanej pandemią i przesytu przedmiotowym traktowaniem się ludzi w aplikacjach randkowych. Chcemy dziś jakościowych połączeń, realnych i wirtualnych, choćby miały trwać tylko chwilę. „W roku 2025 będziemy mniej skrępowani i obwarowani zasadami, ciesząc się ekscytującymi momentami, które sprawiają, że randkowanie jest tak niezapomniane” – czytamy w raporcie Tindera i wydaje się to dobrą wróżbą na niedaleką przyszłość.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.