W Muzeum Warszawy trwa wystawa „Niewidoczne. Historie warszawskich służących”. Opowiada o kobietach, które będąc ważną częścią miejskiego społeczeństwa, pozostawały niewidzialne. Były także uprzedmiotawiane, pouczane, kontrolowane, traktowane z góry. Ich ubrania nie tworzyły historii mody, ich rzeczy rzadko trafiały do muzeów.
Muzeum Warszawy to jedyna stołeczna instytucja, w której na co dzień można oglądać bezcenne ubrania i dodatki. O długich dziejach miasta opowiada niewielka Galeria Ubioru. Wydobyty z krypty fragment szaty książąt mazowieckich z orłami i motywem drzewa życia przenosi nas do czasów średniowiecza albo renesansu. Żupan i kontusz to niezwykle rzadki przykład polskiego ubioru narodowego z okresu baroku. Modowa podróż po Warszawie kończy się na smokingowej sukience, zaprojektowanej przez Jerzego Antkowiaka dla Mody Polskiej na przełomie lat 80. i 90.
Rarytasy przechowywane są też w Gabinecie Galanterii Patriotycznej. Trudno oderwać wzrok od zjawiskowej biżuterii, wyrażającej żałobę narodową po krwawo stłumionej manifestacji w Warszawie w 1861 roku. Ozdobione sercami, krzyżami i kotwicami precjoza przypominają okowy. Wyglądają zarazem jak współczesne projekty Margieli albo Givenchy.
Kraciasta chusta była atrybutem służącej, prządki, pracownicy seksualnej
Europejskie muzea gromadziły przede wszystkim modę projektowaną dla bogatych elit. W Muzeum Warszawy reprezentuje ją między innymi muślinowa suknia balowa z XIX wieku czy bluzka wizytowa Domu Mody Herse, którego stroje stanowiły kwintesencję warszawskiego haute couture.
W muzeach czasem pojawiają się ubrania osób żyjących z pracy rąk. W Gabinecie Ubiorów wystawiono na przykład stuletni szynel warszawskiego dorożkarza.
O ciężko pracujących kobietach przypomina projekt „Niewidoczne. Historie warszawskich służących”. Ekspozycja, której kuratorką jest Zofia Rojek, to jedna z najchętniej odwiedzanych aktualnie wystaw w Muzeum Warszawy.
Otwiera ją chusta noszona przez harujące kobiety w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku w zaborze rosyjskim i w Polsce. Podobne chusty można zobaczyć w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi na wystawach poświęconym włókniarkom. Widać je także na zdjęciu ze strajku w Fabryce Widzewskiej z 1927 roku, opublikowanym w książce Marty Madejskiej „Aleja włókniarek”.
Kraciaste wełniane chusty, zwane jesionkami, nie należały do świata mody. Noszone na ramionach i głowach okrycia informowały o pozycji społecznej i zawodzie: służącej, chłopki, robotnicy, prządki, a niekiedy też pracownicy seksualnej. Zdjęcie z 1925 roku przedstawia ubrane w jesionki pracownice seksualne, stojące na ulicy Marszałkowskiej. Jedna z nich spogląda odważnie w obiektyw, paląc papierosa.
Chusty były raczej antymodą. Używano ich, bo były dużo tańsze i łatwiej dostępne niż palta czy futra. Nosiły je kobiety, które krytykowano i wyśmiewano, a może nawet karano za naśladowanie trendów.
Typowy ubiór służącej to ciemna sukienka, fartuch i czepek lub tak zwana przyczółka
Chusty stały się zatem elementem miejskiego krajobrazu. Agnieszka Dąbrowska, kuratorka Galerii Ubioru, w tekście „Najładniej w czarnej sukience” opublikowanym w książce „Niewidzialne. Historie warszawskich służących” przytacza fragment „Dyliżansu warszawskiego”. Maria Kuncewiczowa opisuje w nim wygląd stołecznych służących: „Są tak łatwe do rozpoznania, tak wyraźne jak księża, jak żołnierze albo pensjonarki (…). One jedne bodaj wybiegają na ulice w pantoflach na bosą nogę, z gołym głowami, one jedne miewają wielkie chusty w kratę, a jeżeli starsze i nabożne – czarne, koronkowe szale. Nawet te, które chodzą w beretach na zondulowanej czuprynie, w paltach z futrzanym kołnierzem i aksamitnych pantoflach od Baty, dają się od razu rozpoznać: mają zawsze jakieś zaniedbania w toalecie, świadczące o poufałym, bezceremonialnym stosunku do miasta”.
Czy na garderobę służącej wpływała moda? Czy zondulowane włosy to wyraz higieny albo estetyki narzucanej przez pracodawców? Czy raczej kwestia panujących trendów? Jak wyglądały buty Baty?
Na promującej wystawę fotografii Waleriana Twardzickiego („Służąca z serii charakterystycznych typów warszawskich”, lata 90. XIX w.) widać górną część stroju służącej: estetyczną, kraciastą, zakrywającą dekolt i szyję sukienkę z bufkami. Dąbrowska pisze, że typowy ubiór służącej to ciemna sukienka, fartuch i czepek lub tak zwana przyczółka. „Dobrze sprawdzały się suknie uszyte z tkanin w paski czy kratę” – zaznacza badaczka. Strój ze zdjęcia Twardzickiego jest zarazem uniformem roboczym i suknią o kroju popularnym w konkretnej epoce. Ubiory takie kupowano w domach towarowych. W muzeum pokazano ofertę Braci Jabłkowskich, którzy dostosowywali garderobę służących do tendencji.
Stroje służby były jednak dużo mniej dekoracyjne i wyrafinowane niż meble czy zastawa stołu. Ozdobne świeczniki, secesyjne wazony z motywem liści i łodyg, komplet do herbaty w kwiaty, mlecznik i patera od Józefa Frageta, piękny talerz deserowy używany w święto Pesach. Czy czczone przez muzea rzeczy mają większą wartość niż pamięć o kobietach, które je czyściły?
Wystawa „Niewidoczne. Historie warszawskich służących” mówi też o pracy seksualnej
Zdjęcie z 1925 roku przedstawia kobiety stojące w kolejce do Misji Dworcowej. Na głowach i ramionach widać ikoniczne chusty. „Służącymi do wszystkiego najczęściej zostawały młode dziewczęta – pokaźną część grupy stanowiły kobiety w wieku 18–27 lat, samotne, pochodzące ze zubożałych, przeludnionych wsi, uciekające do miasta przed niewyobrażalną nędzą. W swoich wspomnieniach służąca Etla Bomsztyk wyznała, że wyjechała do Warszawy po to, by »najeść się do syta«. Nie była jedyną – podjęcie pracy w mieście było pierwszym krokiem do usamodzielnienia się, dawało szansę na posag i pozwalało przyjść z pomocą finansową rodzinie” – czytamy we wstępie do „Niewidocznych” autorstwa Zofii Rojek. Misje Dworcowe miały chronić przybywające do miasta kobiety przed handlarzami ludźmi i alfonsami. Sprzedaż kobiet do domów publicznych w Ameryce Południowej i werbowanie ich do lokalnych przybytków było poważnym problemem społecznym. Sprzedawane były ofiarami gwałtów i żyły w niewoli.
Czy praca seksualna bywała też wyborem zawodowym? Czy istniały bezpieczne domy publiczne? Czy taka praca mogła dawać szczęście?
14-letnia Leja Grynberg z Wołynia, 47-letnia Jadwiga Stasiuk z okolic Stanisławowa, Gitla Grynbaum z Warszawy, Genia Mazower z Grodna, warszawianka Chana Rozen z dzieckiem – na wystawie poznajemy imiona i nazwiska kobiet, które w 1927 roku wsiadły na pokłady transatlantyków płynących do Buenos Aires, Rio de Janeiro, Montevideo.
Na smutnej kolorowej pocztówce z 1903 roku widać schody Kościoła św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży w Warszawie, a na nich siedzą owinięte chustami bezrobotne i bezdomne kobiety o niewidocznych twarzach. W tym miejscu żyły i żebrały byłe służące.
Na wystawie poznajemy przyczyny utraty pracy oraz bezdomności. Jedną z nich była niechciana ciąża, której sprawcą mógł być pan domu albo jego syn.
Służące umierały w wyniku nielegalnie wykonywanych aborcji, a niemowlęta były ofiarami dzieciobójstwa. Kroniki policyjne informowały o noworodkach wrzucanych do kloaki.
W Galerii, która opowiada o losie matek niechcianych dzieci, wisi różowy atłasowy biustonosz z koronką z lat 30 lub 40. XX wieku.
Jedną z prac zamykających wystawę „Niewidoczne” jest zdjęcie z demonstracji Strajku Kobiet w 2020 roku
Wystawę zamyka opowieść o emancypacji i walce o prawa pracownicze. „Baczność Towarzyszki Służące! Precz z restrykcyjnym rządami! Niech żyje lud pracujący!” – nawołuje afisz Polskiej Partii Socjalistycznej z 1919 roku. „Awięc Kochane Koleżanki przyjdziecie na zebranie, aby się przekonać, że wszystkie pracownice domowe, katoliczki powinny zapisać się do naszego Związku” – namawia afisz Związku Zawodowego Chrześcijańskiej Służby Domowej z 1934 roku. „Może w żadnym dziale pracy nie są tak strasznie upośledzeni pracownicy jak my, służba domowa” – głosi odezwa Polskiego Związku Zawodowego Służby Domowej, wystosowana po 1919 roku.
Na końcu wystawy, w części nazwanej „Aneksem”, znajduje się sztuka współczesna. Prace Marii Pinińskiej-Bereś, Weroniki Gęsickiej, Marty Nadolle, Elżbiety Jabłońskiej, Jadwigi Sawickiej opowiadają o pracy domowej kobiet służących tu i teraz. Zamyka je zdjęcie z demonstracji zorganizowanej przez Strajk Kobiet 31 października 2020 roku, po tym jak w Polsce właściwie zlikwidowano możliwość legalnego przeprowadzenia aborcji. Na proteście widać wielkie hasło OZZ Inicjatywa Pracownicza: „Wymawiamy służbę w domu i w pracy”. „Transparent pokazuje, że przedwojenne służące są stale obecne we współczesnym języku, a »wymówienie służby« może być wyrazistym hasłem oporu” – tłumaczy opis pod tym zdjęciem w książce.
Wystawa „Niewidoczne. Historie warszawskich służących” w Muzeum Warszawy potrwa do 20 marca
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.