W kawiarniach, kabaretach, barach i klubach spełniało się marzenie awangardystów – zjednoczenie życia ze sztuką. Odwiedzimy ulubione przystanie bohemy artystycznej.
Ze słowem „bohema” nierozerwalnie zrósł się wizerunek artystów, przesiadujących w knajpie szarej od tytoniowego dymu. Rozczarowani niepowodzeniami w sztuce, schodzili się w lokalach, by w winie topić smutki, a natchnienia szukać w butelce „zielonej wróżki”. Niedolę rekompensowali sobie barowymi rozrywkami, a brak pieniędzy nadrabiali elokwencją. To właśnie w kawiarniach, kabaretach, bistrach, tancbudach i spelunach narodził się mit cyganerii. Za sprawą wystawy „Into the Night” w londyńskim Barbican Centre odwiedzimy najsłynniejsze artystyczne przybytki z całego świata – od Meksyku po Iran.
O północy w Paryżu
Nie byłoby bohemy bez Paryża. Nie byłoby Paryża bez kafejek i kabaretów. – Bóg stworzył świat. Napoleon powołał Legię Honorową. Ja wykreowałem Montmartre – mawiał Rodolphe Salis, założyciel pierwszego kabaretu artystycznego – Le Chat Noir. Od 1881 do 1897 roku w Czarnym Kocie gromadzili się malarze, literaci, satyrycy, kompozytorzy i dziennikarze. Do stałych bywalców należeli Paul Signac, Henri de Toulouse-Lautrec, August Strindberg czy Erik Satie. Nie było sceny, ale występować mógł każdy. Lawirując między stolikami, szansonista Aristide Bruant śpiewał o paryskich żebrakach i prostytutkach, Claude Debussy przy użyciu łyżki dyrygował chórem, a Henri Rivière organizował seanse teatru cieni. Nocne hulanki w Le Chat Noir przyczyniły się do powstania Moulin Rouge i Folies Bergère. Ten ostatni został rozsławiony dzięki obrazom Maneta i wodewilowym występom Josephine Baker. Do historii lokalu przeszły też pokazy „serpentynowego tańca” Loïe Fuller, ubranej w falujący jedwab, oświetlony barwnymi reflektorami. – Magia Merlina, czarodziejstwo światła, koloru i zwiewności – tak wspominała występy Isadora Duncan.
Oazy awangardy
Paryż doby belle époque pokazał światu, że to w kawiarniach i nocnych klubach kiełkowała wielka sztuka. Wkrótce niemal każdy wpływowy ruch artystyczny w Europie miał własną trunkową przystań. Wnętrza Cabaret Fledermaus, zaprojektowane przez Klimta, Kokoschkę i Hoffmanna, gościły wiedeńskich secesjonistów i ekspresjonistów, a zuryski Cabaret Voltaire stał się kolebką dadaizmu. W 1921 roku Filippo Tommaso Marinetti ufundował w Rzymie Bal Tic Tac – futurystyczną oazę, pokrytą przez Giacomo Ballę „symultanicznymi freskami”. „Ściany wydają się tańczyć. Tworzą świetlistość godną karnawałowego nieba” – pisał o tej dekoracji włoski reporter. Równie spektakularnym wystrojem szczyciła się kawiarnia L’Aubette w Strasburgu, zaprojektowana przez Theo van Doesburga, Hansa Arpa i Sophie Taeuber-Arp. Dzięki nim budynek z salą balową, barem, bilardem, kinem i restauracją przeistoczył się w abstrakcyjne dzieło, którego geometria z każdej strony ogarniała popijających kawę. W kafejkach i klubach spełniało się marzenie awangardystów – zjednoczenie życia ze sztuką.
Nie tylko Europa
Jeszcze zanim artystyczna stolica przeniosła się z Paryża do Nowego Jorku, na kontynencie amerykańskim powstało wiele enklaw cyganerii. Jedna z nich ulokowała się na Harlemie. Lenox Lounge, Cotton Club, Apollo Theater czy Sugar Cane Club rozbrzmiewały dźwiękami jazzu Duke’a Ellingtona. W melodie wsłuchiwali się pisarze, filozofowie i patroni ruchu renesansu harlemskiego. Nocne życie metropolii inspirowało malarzy: Aarona Douglasa oraz Edwarda Burry, których płótna ukazywały sceny z dansingów i barowych bijatyk. W latach 20. i 30. XX wieku „Harlem był en vogue” – pisał Langston Hughes.
W tym samym czasie na drugim krańcu Ameryki odbywała się rewolucja – polityczna i artystyczna. W stolicy Meksyku grupa poetów, grafików i malarzy, zwanych Estridentistas, pragnęła „widzieć Chopina na gilotynie, a Chaplina na podium”. Estrydentyzm był latynoską wersją europejskiego dadaizmu, żądną zerwania z tradycją na drodze twórczego przewrotu. Do bractwa rewolucjonistów należeli m.in. Manuel Maples Arce, Ramón Alva de la Canal i Diego Rivera. Spotykali się w Café de Nadie lub Carpa Amaro – miejscach, gdzie pito kawę, czytano gazety i planowano polityczne spiski.
Inkubatory nowoczesności
Wystawa w Barbican Centre przybliża historię cyganerii w krajach, z którymi kojarzy ją mało kto. Warto więc wspomnieć o artystycznym kręgu Mbari Club, pochodzącym z Ibadanu i Osogbo. Związani z nim twórcy celebrowali uzyskanie niepodległości przez Nigerię w 1960 roku, czym kształtowali nowoczesne oblicze kultury afrykańskiej. Fela Kuti dał się poznać jako wynalazca afro-jazzu, Duro Ladipo komponował opery inspirowane tradycjami Jorubów, a Colette Omogbai zasłynęła jako pionierka abstrakcji i surrealizmu w Afryce.
W Iranie życie artystycznej bohemy rozkwitło dopiero pod koniec lat 60. Wprawdzie już wcześniej bawiono się w Café Ferdowsi lub Key Club, ale to Rasht 29 ściągał towarzyską śmietankę. Klub mieścił się w bauhausowym budynku w sercu Teheranu, tuż pod biurem architektonicznym Kamrana Diby. W lokalu puszczano płyty Led Zeppelin, Janis Joplin i Beatlesów. Serwowano irańską i zachodnią kuchnię. Oprócz dyskusji o sztuce lub slamów poetyckich organizowano pokazy ruchomych obrazów (przy użyciu projektora tzw. Shahre Farang). Na ścianach wisiały dzieła Parviza Tanavoliego i Sadegha Tabriziego. Ich prace trafiły później na pierwszą w Iranie aukcję sztuki modernistycznej, w której uczestniczyła cesarzowa Farah Pahlawi. Do 1969 roku Rasht 29 pełnił funkcję inkubatora nowoczesności w państwie, które dekadę później zmieniło się nie do poznania.
Kawiarnie, bary, kabarety i kluby towarzyskie odegrały niebagatelną rolę w kreowaniu światowej historii sztuki, bowiem, jak twierdzi kuratorka Barbican Centre Jane Alison: – Niezależnie od tego, czy był to raj kreatywności, upajająca estrada czy czyjeś mieszkanie, wszystkie te miejsca jak magnes przyciągały artystów, projektantów oraz performerów, którzy spotykali się, współpracowali i swobodnie wyrażali siebie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.