W tym roku najczęściej wyszukiwanymi hasłami związanymi z modą były w Google'u lata 80., 90., 2000. oraz styl grunge. Wygląda na to, że nostalgia opanowała świat.
Jeszcze do niedawna szeroko pojęta tęsknota za ojczyzną. Za sprawą silnego wpływu języka angielskiego nostalgia zyskała nowe znaczenie, na tyle silne, by móc nią określać zjawiska w kulturze, sztuce czy wreszcie modzie. Od pewnego czasu istotną grupę stanowi pokolenie ludzi zwane na świecie „xennials”, wypełniające przestrzeń między „millennialsami” a „pokoleniem x”. Urodzeni między 1977 a 1985 rokiem mają obecnie ogromny wpływ na kształtowanie rzeczywistości. Sięganie do czasów szkolnych, tęsknota za dzieciństwem czy wczesną młodością przekłada się na tworzenie rzeczy nowych, lecz mocno zakorzenionych w przeszłości.
Kurt Cobain w wersji „millenial pink”
Berlin. Sklep amerykańskiej sieci Urban Outfitters, która najlepiej odzwierciedla nastroje i tendencje panujące wśród młodego pokolenia. Żadne badania nie dadzą tak błyskawicznych wyników, jak sezonowa wizyta w którejś z ich filii. Sztruksowe spodnie i kurtki, koszulki z nazwami zespołów, bielizna z widocznym logo Calvin Klein, „martensy”, sukienki w łączkę, a nawet kiczowate zeszyty z gwiazdami popkultury na okładkach – czy na pewno mamy rok 2018? To wygląda jak nieśmiałe początki grunge’owych lat 90.
Bliższe spojrzenie ujawni drobne różnice. Sztruksy mają zdecydowanie bardziej przyjazny sylwetce fason, kurtki estetycznie nawiązują do najświeższych dokonań Demny Gvasalii, a ciężkie buty tylko na takie wyglądają, obiecując łagodne traktowanie naszym stopom. To przeszłość udoskonalona, nie powtarzająca własnych błędów. Przed sklepem weekendowe tłumy młodzieży, prawdopodobnie nieświadomej wpływu, jaki na ich stroje wywarły minione dekady. Trochę tu bohaterów brit-popowych teledysków, parę klonów Kurta Cobaina, jest nawet Ginger Spice na absurdalnie wysokich koturnach. Obok ludzie w dresowych bluzach z trzema paskami, a nieco dalej duński butik Samsøe & Samsøe, który nostalgię traktuje całkiem inaczej. Swetry i koszulki z nadrukiem #nostalgia to już nie nawiązanie do przeszłości, a deklaracja, którą godzimy się nosić na piersi. Na różową wersję (notabene w odcieniu zwanym „millenial pink” tworzy się lista oczekujących). Gdzie szukać początku zjawiska?
Odkrywanie na nowo
Najpierw były impulsy. I to niekoniecznie oczywiste. Mogło się zacząć w 2012 roku od piosenki Adele do filmu „Skyfall”. Już dawno nikt tak zmyślnie nie wykorzystał charakterystycznego bondowskiego motywu. No i wreszcie przebój dało się zanucić. Sam James Bond też nieco się odświeżył, nabrał lekkości i humoru, wzorem swoich poprzedników z lat 70. czy 80. Zaraz potem w kinach pojawił się kolejny „Terminator”, z zapomnianym nieco Schwarzenegerem, a w sieci zawrzało, gdy świat obiegła informacja o planowanej siódmej części Gwiezdnych Wojen ze starą obsadą. Za szczytowy moment wpływu wspomnianego mikropokolenia można uznać serial „Stranger Things”, w całości bazujący na nostalgii, wypełniony po brzegi odwołaniami do kinematografii, muzyki i mody, niosący przyjemność zarówno tym młodszym (podróż w czasie do stereotypowych wprawdzie, lecz fascynujących lat 80.) i starszym (przywoływanie wspomnień).
W muzyce króluje gałąź elektroniki, która nawet nie ukrywa inspiracji ambitnym funkiem w wydaniu np. Herbiego Hancocka. Ulice zalewa fala biało-zielonych Adidasów „Stan Smith” – modelu stworzonego w 1971 roku i jeszcze do niedawna całkiem zapomnianego. Podobnie ma się sprawa z modelem Nike „Cortez”, który możemy pamiętać co najwyżej z filmu „Forrest Gump”. Ich nadzwyczajna popularność nie wzięła się znikąd. „Odkrywanie na nowo” – być może właśnie tak z dalekiej perspektywy będzie się określać naszą dekadę.
Sztruks, złoto i topmodelki
Dries van Noten w kolekcji na jesień-zimę 2017/2018 przywołał archiwalne desenie z poprzednich sezonów. Tak uczcił swój setny pokaz, ale też jako kolejny projektant udowodnił, że posiłkowanie się własnymi pomysłami na nowo nie musi stanowić autoplagiatu. I że warto czasem sięgnąć do tego, co było, reinterpretować zamiast wymyślać całkiem nowe. Tym bardziej, że moda to niewdzięczna dziedzina, jeśli chodzi o innowacje. W podobny sposób działa Miuccia Prada, choć tym razem zaskoczyła publiczność, prezentując na wybiegu sztruksowe garnitury. Zjawisko tak pejoratywne, że miało nawet swój gościnny występ w jednym z odcinków „Seksu w wielkim mieście”: złoty sztruksowy komplet stał się przyczyną rozpadu związku jednej z bohaterek. Jesienny zwrot akcji, pod który podłączyli się m.in. Christophe Lemaire, Isabel Marant i Marc Jacobs. Zresztą sam van Noten także sięgnął po sztruks i to w najbardziej tradycyjnym (i długo nielubianym) brązowym kolorze. Na ubraniowych wspomnieniach się nie skończyło. W jego pokazie wystąpiły pięćdziesiąt cztery modelki, współpracujące z projektantem od 1993 roku (wśród nich: Alek Wek, Nadia Auermann, Liya Kebede, Elise Crombez).
Jeszcze mocniej w temat retrospektywy weszło Versace, na wiosnę-lato 2018 sięgając bezpośrednio do archiwów z tzw. złotych czasów marki, czyli lat 1991-95. Znajome wzory, fasony mocno budujące sylwetkę, opływające złotem, zwieńczone zostały poruszającym finałem: w rytm piosenki „Freedom” George’a Michaela, dwa kroki za Donatellą przedefilowały Naomi Campbell, Cindy Crawford, Claudia Schiffer, Carla Bruni i Helena Christensen. Top modelki, których sukcesu jak na razie nikt jeszcze nie powtórzył.
Być jak Lady Di
Sezon wiosna-lato 2018 to wspomnienie o księżnej Dianie. Kolekcje prezentowane chwilę po dwudziestej rocznicy jej śmierci zawierały mniej lub więcej czytelnych odniesień do jej sławetnego stylu. Virgil Abloh z Off White złożył jej wręcz hołd, projektując niemalże całą kolekcję w oparciu o najsłynniejsze jej stroje. W lipcu 2017 roku na swoim Instagramie zapowiedział działania, prezentując moodboard pełen zdjęć Lady Di. Tym samym zapoczątkował intensywniejsze przeszukiwanie sieci pod kątem zdjęć księżnej dokumentujących jej styl.
„Natural Woman” składa się z czterdziestu sylwetek odwzorowujących fasony i wzory, niekiedy dosłownie (biała bufiasta bluzka w czarne ciapki czy różowa sukienka w kropki), innym razem delikatnie (odkryte ramiona czarnego topu nawiązujące do słynnej małej czarnej, zwanej „revenge dress”). Przyciężki klimat vintage został zniwelowany poprzez charakterystyczne dla Off White nowoczesne kroje. Esencja pozostała.
Bądź sobą, wybierz dżins
Argumentem silniejszych niż dotychczas wpływów minionych lat są… dżinsy. Do tej pory każdą dekadę mogliśmy określić za pomocą ich fasonu. Lata 70. i dzwony. Lata 80. i „marchewy”. Początek Millenium to biodrówki, dość prędko zdetronizowane przez rurki. A teraz? Nie ma jednego słusznego kroju. Podpowiedzi nie znajdziemy ani na wybiegu, ani w popularnych sieciach odzieżowych. Każdy z modeli nosi w sobie inną energię, inne nawiązania. Sentymentalne powroty marek do fasonów swego czasu kultowych stanowią dość histeryczną próbę walki o klienta: każdy był pierwszy, każdy ma flagowy model, który z cienia obciachu wychodzi naprzeciw popularnej modzie.
Mocny nacisk na stylowy indywidualizm pozwala na swobodny wybór. To my decydujemy, którą szufladkę ze wspomnieniami otworzymy. Ja właśnie kupiłam sztruksy, choć dwadzieścia lat temu obiecałam sobie: nigdy więcej. I jeszcze sztruksową kurtkę, bo podobną miałam w dzieciństwie. Listy najbardziej niemodnych rzeczy wszech czasów muszą ulec zmianie. Czy sentymentalne podejście jest w stanie usprawiedliwić wszystkie odzieżowe wpadki świata? Chyba jednak moda na to nie pozwoli.
Harel. Autorka jednego z najstarszych polskich blogów o modzie. Miłośniczka mody polskiej i nie tylko. Od ponad dekady obserwuje i komentuje zjawiska tej dziedziny zarówno w Polsce, jak i na świecie.
Źródła: „There's a term for people born in the early 80s who don't feel like a millennial or a Gen X-er — here's everything we know” Shana Lebovitz, businessinsider.com
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.
Wczytaj więcej