Znaleziono 0 artykułów
31.01.2025

Nowa powieść Szczepana Twardocha „Null” pokazuje życie na pierwszej linii frontu

31.01.2025
(Fot. Kostiantyn Liberov/Libkos/Getty Images)

„Null”, najnowsza książka Szczepana Twardocha, ma premierę 26 lutego, czyli niemal dokładnie w trzecią rocznicę rosyjskiej agresji. Autor pierwszy raz pisze o tak bliskiej nam rzeczywistości.

„Null” jest ważnym pojęciem w wojskowej topografii – to pierwsza linia ukraińskich pozycji, za którą jest tylko szara strefa, a za nią – pozycje rosyjskie. Powieść ta nie jest jednak tylko historią z frontu. To wielowymiarowa opowieść o sensie umierania za ojczyznę, „mięsnej wkładce”, którą są mężczyźni, ale także o międzypokoleniowych traumach, utraconym życiu i bliskości, której – przez surowych ojców – młodzi żołnierze nie zostali nauczeni.

Jest wojna, a ty jesteś mężczyzną. Idź i walcz. Jestem ciekawa, ilu Ukraińców usłyszało takie słowa, gdy ich ojczyznę zaatakowała Rosja. A ilu z nich pomyślało: Jest wojna, pojadę na front, nic innego mi już w życiu nie pozostało?

Główny bohater „Nulla” – czterdziestopięcioletni historyk Koń (tak nazywa się na wojnie) – gdy rozpoczyna się wojna, wsiada w samochód i jedzie na wschód. Dlaczego? Zuja, jego ukochana (chociaż sam nigdy by jej tak nie nazwał), twierdzi, że Koń po prostu nie chce żyć. Mama – że ucieka w wojnę po śmierci swojego ojca. On sam – chyba nie do końca wie, czemu. Czy robi to ze względu na trudną rodzinną historię? Czy czuje – jak większość towarzyszy broni – że każdy, kto ucieka przed walką, jest tchórzem? A może skłania go do tego dziedziczony po przodkach thumos, palący gniew?

Żeby zrozumieć motywacje bohatera, musimy wiedzieć co nieco o jego rodzinie. Rodzinie, która nie chce przepracowywać traumy pokoleniowej. O historii swoich przodków mówi niewiele. Wiemy, że Petro – dziadek ze strony ojca, Ukrainiec, był w UPA. Wiemy też, że ojciec mamy Konia zginął zamordowany przez Ukraińców w stodole w Gucinie. Nastoletni Koń od ojca słyszy, że jest Europejczykiem. Przyjmuje to z ulgą, nie chce przynależeć do państwa „rozdartego między nieprzerobionym nigdy, XIX-wiecznym nacjonalizmem zachodu Ukrainy a sowieckim i starszym niż sowieckie, rosyjsko-imperialnym błotem, szlamem historii”. Ale – jednak – gdy rozpoczyna się wojna – Koń do Sił Zbrojnych Ukrainy zgłasza się na ochotnika. I jak każdy ochotnik, gardzi mobilizowanymi. Czyli tymi, którzy po prostu „chcą żyć”.

Motyw stosunku bohaterów do życia i śmierci w „Nullu” jest niezwykle istotny. Czy rzeczywiście dulce et decorum est pro patria mori (słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę)? Mobiki, czyli żołnierze mobilizowani, niekoniecznie mają takie przekonanie.

Jeden z bohaterów, znajdujący się wysoko na szczeblu wojskowym, Szabla, mówi o nich: „Najbardziej nienawidzę, jak ludyna jest bierna, indyferentna, jak mu jest wszystko jedno, jak ci, którzy chcą tut tylko przetrwać (…). Prędzej dogadałbym się z separem, który w coś wierzy, niż z tymi wszystkimi, co »chcą po prostu żyć«”.

Szczepan Twardoch (Fot. Dawid Grzelak)

Inny bohater, Jagoda, powtarza natomiast wielokrotnie, że życie dla tych, którzy są tu, na lewym brzegu „ojca Dniepru”, uczestniczą w wojnie okopowej, brudnej, polegającej na chowaniu się w brudnych jamach i czekaniu na rozkazy – już się skończyło.

Nie wrócimy stąd – ile osób usłyszało takie słowa w Ukrainie, walcząc za swoją ojczyznę? Jesteśmy tu, ale my już nie żyjemy – ilu mężczyzn powiedziało tak do siebie?

A jak wyglądało ich życie przed wojną? Koń wspomina Warszawę, ale szybko zdaje sobie sprawę, że „żadnej Warszawy nigdy nie było”. Świat sprzed kilku, kilkunastu miesięcy już nie istnieje. Jest tylko wojna, jest tylko null, tylko ciemna jama, w której je się krakersy, wypróżnia do wiadra i czeka na dalsze rozkazy. Poprzednie życie „zniknęło, rozmyło się w pamięci, jak dawno obejrzany film”.

Myślenie o przeszłości, do której – jak wielokrotnie mówią bohaterowie – nie ma już powrotu, nie koi, boli. Zresztą na rozważania te często nie ma czasu. Bo często znaczenie ma tylko to, że pociski nie trafiły w kryjówkę, że nadal żyją.

Opowieść Konia jest jednak opowieścią pełną wspomnień. Wraca do zapomnianych historii swojej babci, która bała się utraty poniemieckiego domu, do chwil spędzonych z ukochaną Zują, dzięki której czuje wreszcie, że chciałby wrócić, by znowu znaleźć się w jej ramionach. Wraca w myślach do Kijowa, w którym jeszcze nie tak dawno zamawiał tatar z truflami, do kłótni z matką, jak przez mgłę przypomina sobie historie dziadka mówiącego o wstąpieniu do SS-Galizien, o akcji „Wisła”, o gospodarstwie w Miłoradzicach.

„Każdy człowiek nosi też w sobie wspomnienia, które nie należą do niego” – pisze Magdalena Grzebałkowska w „Wojence. O dzieciach, które dorosły bez ostrzeżenia”. Twardoch w „Nullu” wprowadza nas szkatułkowo w historie niedopowiedziane, które w głowie Konia zaczynają żyć własnym życiem.

„Null” jest też historią o tym, czego wojna może nauczyć. Na przykład tego, jak „na słuch poznać, skąd jest przylot”. Jak „wysrać się w lesie bez obsrywania butów”. Jak latać dronem, żeby przypadkowo nie strącić go do błota. Pełnomasztabna [czyli pełnoskalowa wojna, która zaczęła się 24 lutego 2022 r. – przyp. red.] nauczyła bohaterów też tego, że na dobry wojskowy sprzęt nie ma co liczyć. No, chyba że jest kupiony za własne pieniądze. Mężczyźni początkowo wierzyli „w prosty przekaz ukraińskiej propagandy o nowoczesnej, zachodniej armii pełnej pięknych, zawadiackich chłopców walczących przeciwko siłom zła niczym tolkienowski Gondor przeciwko orkom”.

A potem przyszła bolesna nauka. Koń jest potrzebny, bo ma własny okular noktowizyjny i ręczny myśliwski termowizor – jedyny w całym plutonie. Drony, którymi lata, są prywatne. Magazynki do broni – prywatne. Samochody – ze zbiórek lub z darów. Twardoch ukazuje Siły Zbrojne Ukrainy jako armię ludową, jako wojsko masowe i obywatelskie, „bliższe w swoim społecznym charakterze armii Izraela niż zawodowym armiom krajów NATO”.

Wojna uwypukla to, co w ludziach najgorsze, ale u większości bohaterów „Nulla” wzbudza też potrzebę opieki. Poruszające są opisy bliskości między samotnymi mężczyznami – wzajemne opatrywanie ran, głaskanie, gdy na moment patriarchalny obraz silnego mężczyzny pęka, a ze szczelin wyciekają lęk, smutek, tęsknota.

Czy główny bohater będzie jednak chciał żyć? Czy przestanie myśleć, że jego życie „było garścią popiołu, którą nie żal rozsypać na wietrze, gdy ktoś poprosi”?

Chcę żyć, chcę żyć! – ilu mężczyzn wykrzyczało te słowa, gdy – jednak – poczuli, że chcą wrócić do dawnego, zostawionego za sobą świata? Ilu z nich udało się powrócić?

Zostawiam was z tym pytaniem – dajcie się poprowadzić tej nieoczywistej powieści, która przypomina, że wojna nigdy nie jest czarno-biała, a człowiek, nawet postawiony w sytuacji granicznej, pozostaje pełen sprzeczności. Twardoch w „Nullu” nie daje prostych odpowiedzi – nie ocenia, nie gloryfikuje, nie demonizuje. Powieść ta, choć osadzona w ukraińskiej rzeczywistości, niesie uniwersalne pytania o tożsamość, dziedzictwo, obowiązek i pragnienie życia. I o „null”, tę „szarą strefę” pełną zagadnień bez odpowiedzi.

Aleksandra Pakieła
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Nowa powieść Szczepana Twardocha „Null” pokazuje życie na pierwszej linii frontu
Proszę czekać..
Zamknij