Yanina Trapachka i Polina Hilburd agencję kreatywną 2increatives założyły pięć lat temu. Jubileusz ich projektu zbiega się z przeprowadzką do nowego biura. Przestronny lokal w klimatycznej kamienicy na warszawskich Filtrach pełen jest perełek modernistycznego dizajnu, ale dziewczyny równie dużo, co o estetyce, myślały o funkcjonalności.
Yanina i Polina szukały nowej siedziby 2increatives ponad półtora roku. Lokal przy al. Niepodległości okazał się miłością od pierwszego wejrzenia. Choć był znacznie większy od tego, jaki założyły sobie właścicielki, zachwycił ich przestronnością, atmosferą i oryginalnymi elementami wystroju: skrzypiącym drewnianym parkietem, panoramicznymi rozsuwanymi szklanymi drzwiami oraz kaflowymi piecami w każdym z czterech pokoi.
2increatives: Historia marki założonej przez dziewczyny
Mija właśnie pięć lat, odkąd agencja kreatywna 2increatives istnieje na rynku. Gdy dziewczyny zaczynały, mało było firm, które oferowały nowoczesne podejście do marketingu, choćby obsługę mediów społecznościowych czy nacisk na aspekt wizualny. Yanina Trapachka pracowała wcześniej w PR, Polina Hilburd zajmowała się fotografią i produkcją. – Weszłyśmy w ten projekt z wiarą, że uda nam się osiągnąć sukces – mówi Yanina. – Nie myślałyśmy o przeszkodach.
Jedną z ich pierwszych klientek została Zosia Chylak – współpracowały z nią przy produkcji sesji. Dziś w portfolio mają realizacje dla CCC, Charlotte, Nutridome i hotelu Raffles Europejski. – Zdecydowana wizja poszczególnych elementów komunikacji marki, mocny zmysł estetyczny i głęboki wgląd w potrzeby klientów – to umiejętności, dzięki którym możemy tworzyć inspirującą i autentyczną komunikację – mówią. Tworzą dla klientów strategie i produkują sesje zdjęciowe, pracują nad akcjami specjalnymi i organizują wydarzenia. Od roku współpracują z marką kosmetyczną, która zadebiutuje na rynku jesienią.
W nowej siedzibie 2increatives dominują wzory z lat 60.
Wcześniej zajmowały 40-metrowy lokal przy ulicy Widok. Nowy, przy alei Niepodległości, jest cztery razy większy. Yanina i Polina od razu wiedziały, jak chcą go urządzić, ale trwało to długo. Obie są estetkami – inspiracji szukają w starych albumach o dizajnie, natchnienie czerpią z podróży. Łączy je słabość do eklektyzmu i modernistycznej architektury lat 60., fascynuje Bauhaus. Słowem – uwielbiają otaczać się pięknymi przedmiotami.
W pracy nad nowym wnętrzem pomysły przynosiła Yanina, a Polina podejmowała ostatecznie decyzje. – Wysyłałam jej zdjęcia kilku krzeseł, a ona wskazywała to, które będziemy zamawiać – śmieje się Yanina. Wspólnymi siłami stworzyły miejsce fotogeniczne, pełne najbardziej pożądanych perełek dizajnu, ale i funkcjonalne. Jak mówią, zależało im, żeby było tu po prostu przyjemnie – gościom i pracownikom. Z doświadczenia wiedzą, że pięknie zaaranżowana i wygodna przestrzeń może świetnie pobudzać kreatywność.
Pierwszym meblem, jaki kupiły, był drewniany parawan Baumana z lat 30. Kolejnym łupem okazała się skórzana kanapa Gianniego Songi. Przyjechała z Francji i stała się centralnym punktem w salonie. W eklektycznej przestrzeni najwięcej jest mebli z lat 60. W salonie stoi skórzany fotel SZ02 Martina Vissera, w innym pokoju stołek projektu Sori Yanagi. Są jedyne w swoim rodzaju, ale tworzą spójną całość.
Sznytu dodają detale: kamienne wazony i lampy – obok kanapy Songi stoi sprowadzona z Holandii duża lampa z okrągłym kloszem, a w gabinecie dziewczyn honorowe miejsce zajmuje projekt Oscara Picollo. Tutaj też wisi obraz Agnieszki Owsiany. Część mebli zamówiły, na przykład stoły, z których jeden inspirowany jest projektem Charlotte Perriand.
Mimo że przestrzeń sprawia wrażenie idealnie dopracowanej i wykończonej w najmniejszym calu, Yanina i Polina nie przywiązują się do aranżacji. – Miejsce jest na tyle duże, że na pewno jeszcze nieraz się zmieni. Może zmodyfikujemy wyposażenie, a może układ – mówią. – Nie znalazłyśmy jeszcze stolika kawowego, ale nie spieszymy się. Musimy czuć, że jest nasz.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.