Mężczyźni udają feministów, by uwodzić kobiety. Wokefishing to niebezpieczny trend
Pozują na oczytanych, liberalnych i tolerancyjnych, by po bliższym poznaniu rozczarować mizoginią. Wokefishing, czyli podryw „na feministę”, jest przykładem wyjątkowo przebiegłej manipulacji. Dlaczego tak łatwo zakładamy, że mężczyzna, który czyta bell hooks i medytuje, nie zdradza i nie kłamie? Ofiary podcastera Andrew Hubermana nie spodziewały się, że mają do czynienia z wokefisherem.
Brytyjski Tinder właśnie opublikował badania, które nie pozostawiają wątpliwości, że zgodność światopoglądów ma znaczenie. 21 proc. ankietowanych odpowiedziało, że nie chcą spotykać się z kimś, kto nie interesuje się polityką, a 36 proc. wyznało, że lubi dyskutować o sprawach świata już na pierwszej randce. Jednocześnie kolejne analizy zapatrywań politycznych regularnie przypominają o rosnącej luce światopoglądowej wśród młodych osób. I w czasach postępującej politycznej radykalizacji młodych mężczyzn, coraz liczniej sympatyzujących ze skrajną prawicą, heteroseksualny feminista jest jak jednorożec. Magiczne stworzenie.
To oczywiście logiczne, że kobiety, które są hetero i szukają pary, chcą budować związek partnerski z kimś, kto podziela ich przekonania na temat równości – bo tylko w takiej relacji zostaną potraktowane podmiotowo. Tymczasem dziś coraz częściej muszą liczyć się z ryzykiem, że feminista z Tindera to perfidny oszust, który wie, co powiedzieć, by wkupić się w łaski liberalnej dziewczyny. Co gorsza, wokefishing wcale nie jest niszowym zjawiskiem, skoro stosuje go nawet uwielbiany na całym świecie guru od zdrowego życia, który kilka tygodni temu okazał się przebiegłym seryjnym uwodzicielem. Czego uczy nas skandal z udziałem Andrew Hubermana?
Mizogin w przebraniu feministy i naukowo niepotwierdzone bzdury o wierności
„Człowiek, który sprawił, że Ameryka zaczęła interesować się nauką” – tak pisał o nim rok temu magazyn „Time”. „Gwiazda rocka wśród naukowców” – tak mówią o nim inni badacze. Andrew Huberman jest amerykańskim neurobiologiem związanym z Uniwersytetem Stanforda. W styczniu 2021 r. zaczął nagrywać podcast „Huberman Lab”, który ekspresowo zyskał popularność, a w 2023 r. był trzecim najchętniej słuchanym programem na Spotify i pierwszym na platformie Apple Podcasts. Fani i fanki pieszczotliwie nazywają go „wellness bro”, ziomkiem od dobrostanu.
Huberman wygląda, jakby więcej czasu spędzał na siłowni niż w laboratorium, a w swoim podcaście podrzuca konkretne recepty, jak żyć długo i w świetnym zdrowiu. Zapewnia, że wszystko, co mówi, jest potwierdzone naukowo. Tymczasem „New York Magazine” w wiralowym artykule ostrzega, by nie nabierać się na ten budzący respekt, autorytarny ton, bo neurobiolog kręci, zataja i dokonuje tendencyjnej selekcji faktów tak, by potwierdzały jego punkt widzenia. Zresztą tezy Hubermana wzbudzały kontrowersje, zanim ukazał się wspomniany artykuł.
Hubermanowi zarzucano, że bezrefleksyjnie promuje ashwagandhę, w której widzi cudowne wsparcie w terapii stanów lękowych, ale kompletnie pomija badania, które pokazują, że suplementacja ashwagandhy może prowadzić do rozwoju chorób autoimmunologicznych, a nawet powodować poronienia. Niesławę przyniosło mu też wyznanie, że „kremów z filtrem boi się tak samo, jak czerniaka”, i opowiadanie o molekułach z kosmetyków z SPF zalegających latami w naszych komórkach. To jednak tylko połowa brzydkiej prawdy o popularnym podcasterze.
Według „New York Magazine” Andrew Huberman ma być klasycznym przykładem wokefishera, który udaje feministę, by uwodzić, choć w rzeczywistości nie uznaje podmiotowej pozycji kobiety. Z tego, co w „New York Magazine” opowiada o Hubermanie jego była partnerka, wynika, że neurobiologowi bliżej do toksycznych influencerów pokroju Andrew Tate’a niż oświeconego rycerza. Eks, występująca w tekście pod zmienionym imieniem Sarah, opowiada między innymi o niekontrolowanych wybuchach gniewu, a po lekturze artykułu w pamięci zostaje też to dziaderskie przekonanie Hubermana, że w heteronormatywnych relacjach mężczyźnie wolno zdradzać, ale kobieta ma pozostać lojalna. Według „New York Magazine” Huberman utrzymywał równoległe relacje erotyczne z sześcioma różnymi kobietami.
Jak rozpoznać wokefishing, czyli mężczyźni, którzy (nie) czytają bell hooks
Huberman buduje swoją markę osobistą, z czułością opowiadając o transpłciowym mentorze (chodzi o zmarłego kilka lat temu neurobiologa Bena Barresa) czy wspominając, że jeszcze jako trudny nastolatek z rozbitego domu po rozwodzie rodziców znalazł ukojenie w terapii, sporcie i nauce. Na papierze wydaje się człowiekiem wysokiej moralności, publiczne jednak drastycznie rozjeżdża się z prywatnym. Klasyczny wokefishing.
Mężczyźni – w mediach społecznościowych, w aplikacjach randkowych, w pracy, przez pierwsze trzy miesiące relacji – udają feministów, medytujących wegan i światłych wojowników o sprawiedliwość społeczną, którzy brzydzą się wszelkimi przejawami dyskryminacji. Używają języka terapii, twierdzą, że czytają feministyczne pisarki, jak bell hooks, bywają na paradach równości, deklarują, że są pozytywni seksualnie, ale na imprezach zaśmiewają się z antysemickich dowcipów, a o byłej dziewczynie mówią, że jest puszczalska i wredna. Ich sprzeciw wobec patriarchatu jest czysto deklaratywny, służy wyłącznie jako przynęta.
Jasne, można dyskutować, że sztuka uwodzenia generalnie opiera się na kłamstwie. To jedna wielka gra pozorów, w której udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, by się przypodobać. To konkretne kłamstwo jest jednak o tyle niebezpieczne, że usypia czujność kobiet i może wystawiać je na różne formy przemocy. A feminizm mężczyzn – o tym zawsze warto przypominać – nie sprowadza się do obecności na marszach aborcyjnych, lecz najdobitniej wybrzmiewa z tego, jak mężczyzna odnosi się na co dzień do partnerki, przyjaciółek czy koleżanek z pracy.
Człowiek, który błądzi? Byle nie kobieta
Wokefishera trudno zdemaskować. Kobietom oszukiwanym przez Hubermana nie przyszło do głowy, że podcaster jednocześnie spotyka się z pięcioma innymi, bo zadziałał efekt aureoli. To zniekształcenie poznawcze, które sprawia, że na podstawie jednej pozytywnej cechy – którą może być również atrakcyjny wygląd – budujemy sobie obraz człowieka pozbawionego wad. Wierzymy, że feminiści nie zdradzają, aktywistki nie kłamią, ekolog cię nie okradnie, a autorka poradników o stawianiu granic nie będzie mobbować asystentki.
To zniekształcenie może się przysłużyć osobie, którą oceniamy na skróty, ale i okazać jej przekleństwem. Bo od ludzi, którzy uprawiają działalność aktywistyczną czy edukacyjną – jakkolwiek kojarzącą nam się z bezinteresowną misją – oczekujemy więcej. Liczymy, że będą równać do wyśrubowanych standardów uczciwości. Tylko czy to źle, że chcemy, aby autorytety nas nie zawodziły? To zależy.
Gdy wyszło na jaw, że Andrew Huberman spotykał się z sześcioma kobietami jednocześnie, w komentarzach żartowano, że to ostatecznie potwierdza skuteczność lifehacków neurobiologa, bo przecież utrzymywanie sześciu relacji wymaga niespożytych sił witalnych i nadludzkiego fokusu. Czytaj: zażywanie promieni słonecznych każdego ranka i posty przerywane działają. Huberman odmówił komentarza w samym artykule, ale odniósł się do zarzutów w podcaście Jocko Willinka, gdzie utyskiwał, że zrobiono z niego demonicznego, wytrawnego manipulanta, a on jest tylko człowiekiem popełniającym błędy, jak każdy.
Oczywiście, że należy normalizować tę szeroką perspektywę, która pozwala zobaczyć w innych ich triumfy i porażki, wady i zalety, siły i słabości – w kontrze do tunelowej wizji. Należy jednak uważać na podwójne standardy. Kobietę, która popełni błąd, spotka zdecydowanie silniejszy ostracyzm, bo kobiety rozliczamy surowiej. Gdy wokalistka Lizzo została pozwana przez swoje tancerki o różnego rodzaju przekroczenia, w mediach społecznościowych huczało od oburzenia, jak feministka i ciałopozytywna idolka może złośliwie komentować zmianę wagi u innych. Huberman – mimo że osoby ze środowiska naukowego regularnie wskazują na nieścisłości w informacjach, które podaje, a jego byłe partnerki donoszą, że je oszukał – niezmiennie pozostaje guru od zdrowego, świadomego życia i poucza innych, co robić, by świetnie się czuć i spać spokojnie. Tak jak on.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.