Nie walczący na barykadach żołnierze, ale kobiety są bohaterkami spektaklu zrealizowanego, by uczcić pamięć o Powstaniu Warszawskim. Jak mówi reżyser opery, Krystian Lada, spektakl „D’ARC” jest stworzonym ze słów pomnikiem dla tych, o których zapomniano.
– Jako reżyser operowy dostaję różne propozycje współpracy, czasem nietypowe, ale ta zdziwiła mnie szczególnie, również dlatego, że już od ponad 20 lat nie mieszkam w Polsce – mówi Krystian Lada, wspominając rozmowę z Muzeum Powstania Warszawskiego na temat stworzenia rocznicowego spektaklu. – Po kilku dniach przyszła refleksja, że to rezonuje z pytaniami, które sobie zadaję jako Polak pracujący i mieszkający za granicą: Co to znaczy pochodzić z Polski, co to znaczy być Polakiem? W tak międzynarodowej formie sztuki, jaką jest opera, wszyscy jesteśmy obywatelami i obywatelkami świata, ale z drugiej strony zawsze się pozostaje tym, skąd się pochodzi, ta polskość zawsze w nas mieszka, jak pudełko, które się otwiera w najmniej oczekiwanych momentach. Efektem rocznej pracy nad projektem jest offowa opera „D’ARC”. To rozpisana na trzy plany czasowe oraz sny opowieść o trzech kobietach.
„D’ARC” to opera rozgrywająca się w przestrzeni miejskiej
Trzy główne bohaterki żyją w różnych momentach historii i w różnych miejscach geograficznych na świecie. W kolejnych scenach poznajemy Joannę, mieszkającą w Warszawie w 1944 r., jej wnuczkę Joan żyjącą w naszych czasach w Paryżu oraz Joannę D’Arc, czyli francuską bohaterkę sprzed kilku wieków, którą poznajemy w Rouen, gdzie skończyło się jej życie. Każda ze scen wpisana jest w inną przestrzeń dookoła budynku muzeum. Projekt ma formę site specific, czyli wykorzystuje miejską architekturę dla skonstruowania widowiska. Nie ma tu jednej sceny teatralnej, a widzowie, podzieleni na trzy grupy, mogą przemieszczać się, aby odkrywać kolejne fragmenty historii. Wykorzystane zostały wnętrza Muzeum Powstania Warszawskiego, otaczający je Park Wolności, budynek banku i kamienica. – Zależało mi na stworzeniu bardzo intymnego doświadczenia, bliskiego kontaktu z muzykami i solistami – mówi reżyser. W realizację spektaklu zaangażowanych zostało blisko 100 osób, z których 40 występuje na scenie.
Projekt współtworzą artyści polskiej sceny operowej, muzycznej i kina, m.in. aktorka Agnieszka Grochowska, sopranistka Gabriela Legun, baryton Szymon Komasa i wiolonczelistka Dobrawa Czocher. Ta ostatnia pojawia się w nietypowej dla siebie roli. – Kiedy Krystian zaprosił mnie do współpracy, zaproponował, żebym skomponowała utwór, wykonała go i była jedną z głównych bohaterek opery. Wcześniej nie miałam z aktorstwem nic wspólnego, ale jest we mnie część głodna takich doświadczeń i wrażeń. Moja scena odbywa się w kamienicy naprzeciwko muzeum. Niesamowicie mi się to podoba. Jestem w mieszkaniu, wykonuję różne czynności, gram na wiolonczeli. Widać mnie przez okna. Według mnie to sprawia, że opowieść staje się bardzo wiarygodna, tak jakbyśmy naprawdę cofnęli się do 1944 r. i obserwowali dziewczynę w jej codzienności – mówi artystka. Co ciekawe, reżyser już na etapie spisywania pierwszych koncepcji widział ją w roli Joanny.
Dobrawa Czocher debiutuje w „D’ARC” w roli aktorskiej
– Rok temu przyleciałem do Warszawy, żeby zobaczyć poprzedni projekt zrealizowany przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Wracając po premierze, 3 sierpnia, spisałem na kartce pomysł na ten scenariusz. Napisałem: „babcia była studentką wydziału wiolonczeli i instrument jest motywem przewodnim spektaklu, Joanna, postać, jest grana przez wiolonczelistkę Dobrawę Czocher. Sceny z Joanną odbywają się w mieszkaniu naprzeciwko tarasu. Joanna ćwiczy solo na wiolonczeli, gdy zaczyna się nalot”. Wówczas znałem Dobrawę tylko z jej twórczości, teraz razem pracujemy, dzieje się to, o czym pomyślałem na gorąco rok temu. Jestem wdzięczny, że mogę spełnić to artystyczne marzenie – mówi Krystian Lada. – Dla mnie to niesamowite, że biorę udział w takim wydarzeniu – dodaje Dobrawa Czocher. – Rok temu byłam na etapie zadawania sobie pytań, co to znaczy być Polką. Zastanawiałam się, dlaczego korzenie są tak ważne, dlaczego ważne jest znać historię swojej rodziny i myślałam o tym, że w ogóle historia do nas gada na każdym kroku, a w Warszawie szczególnie. I wtedy odebrałam telefon od Krystiana. I, chociaż to słowo jest nadużywane w dzisiejszych czasach, to było naprawdę magiczne.
Reżyser podkreśla, że muzeum dało mu pełną swobodę twórczą, nie narzucając konkretnego tematu czy kierunku pracy. Dzięki temu mógł powstać spektakl o nowatorskiej formule, łączący różne dyscypliny sztuki. Ważną rolę odgrywa tu oczywiście muzyka, jednak znaczenie mają także słowa. Lada nie bał się przekroczenia znanych form i norm, sięgnięcia po liryzm, oniryczność i intymność. – Historia jest dla mnie ogrodem, do którego zostajemy wprowadzeni przez mapę. Ta mapa składa się z dat, nazwisk, wydarzeń, ale to jest tylko mapa, to znaczy, że możemy iść tak, jak ona nas prowadzi, ale też możemy chodzić wbrew tej mapie, znaleźć nowe ścieżki. Chciałem to przetłumaczyć na formę tego spektaklu, w której publiczność podzielono na trzy grupy i każda w inny sposób przeżywa tę opowieść, ogląda sceny w innej kolejności.
Spektakl Krystiana Lady podkreśla znaczenie historii kobiet
Chociaż czas i przestrzeń dzielą bohaterki, dostają one szansę na spotkanie się w świecie snów. – Mówiąc o wydarzeniach historycznych, zwłaszcza o wojnach, zwracamy uwagę na tych, którzy oddają swoje życie za idee, za ojczyznę albo odbierają innym życie za tę samą ideę. Rzadko mówimy o osobach, które w takich sytuacjach podtrzymują życie. Myśląc o Powstaniu Warszawskim, chyba wszyscy mamy z tyłu głowy zdjęcia tych młodych chłopców na barykadach, a bardzo rzadko mówimy o kobietach, które cięły w schronach prześcieradła i robiły z nich bandaże albo czekały przy gotującej się zupie, którą cały czas zasypywał gruz domów walących się od nalotów. I ten heroizm czekania przy garnku zupy był równie ważny, żeby przeżyć, jak heroizm na pierwszej linii frontu. Dlatego ten spektakl jest, jak to określiła Anka Herbut, która pisze teksty do spektaklu, pomnikiem ze słów, alternatywnym sposobem celebrowania zapomnianej historii kobiet – mówi reżyser.
Twórcy „D’ARC” podkreślają znaczenie historii rodzinnych
„D’ARC” to opowieść nie tylko o historii narodów i krajów, lecz także tej rodzinnej. – Dla mnie ten spektakl jest konfrontacją z pytaniami o to, co oznacza urodzenie się w konkretnym miejscu i czasie. Pokazanie heroizmu dnia codziennego bardzo mnie porusza – wyznaje Dobrawa Czocher. Z kolei Krystian Lada przyznaje, że nie daje tu odpowiedzi, a stawia odbiorcy wiele pytań, z którymi warto się zmierzyć. – W rozmyślaniu na temat tego, kim jesteśmy, skąd pochodzimy, ważne jest, że pewne rzeczy, które chcemy zapomnieć czy wyprzeć, albo o których nie wiemy, zawsze będą w nas. Dzisiaj mamy na to słowo – epigenetyka. Są rzeczy przekazywane z pokolenia na pokolenie, które dziedziczymy, nawet o tym nie wiedząc. Zawsze będziemy nosili w sobie chociażby rok 1944 jako bardzo konkretny lęk, który się odkładał w ciałach, który tam się magazynował, ale i jako niespełnione pragnienia. To nadal jest w nas, bo zostało nam przekazane przez prababcie, babcie, matki.
Premiera opery odbędzie się 1 sierpnia 2024 r., w 80. rocznicę wybuchu powstania. Bilety na spektakle, grane od 3 do 6 sierpnia, dostępne są na stronie muzeum oraz na eventim.pl. Od 1 października spektakl „D’ARC” będzie dostępny do obejrzenia na międzynarodowej platformie streamingowej operavision.eu. Przygotowania do premiery można śledzić na profilu @teatr_w_muzeum.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.