Dla kobiet największym problemem – większym niż alkohol czy nikotyna – okazuje się objadanie, które dotyka 45 proc. Polek. Kompulsywnego jedzenia doświadcza też co piąty mężczyzna, ale dla tej grupy większym wyzwaniem jest nałogowa pornografia (35 proc.). – Uzależniające może być wszystko, co dając obietnicę przyjemności, zaburza normalne funkcjonowanie – kompulsywne zakupy, obsesyjna praca, ciągłe nurkowanie w telefonie, to tylko kilka przykładów – mówi psychoterapeutka Maria Banaszak. Rozmawiamy o świeżo opublikowanym „Raporcie z Ogólnopolskiego Badania Nałogów 2022”, zainicjowanym przez psychologów z Polskiej Akademii Nauk.
Z raportu wynika, że jedzenie jest dla kobiet większym problemem niż alkohol czy nikotyna. To zaskakujące.
O nałogach wciąż myślimy bardzo schematycznie – kieliszek, papieros, woreczek z białym proszkiem – tymczasem uzależniające może być wszystko, co dając obietnicę przyjemności, zaburza normalne funkcjonowanie – kompulsywne zakupy, obsesyjna praca, ciągłe nurkowanie w telefonie, to tylko kilka przykładów.
Uzależnia nie tylko substancja aktywna, ale także zachowanie?
Każda przyjemność, która zmienia nastrój i chemię mózgu, może stać się sposobem na regulowanie emocji – czy to przez dostarczanie nam przyjemnych doznań, czy przez chwilowe odcinanie nas od niechcianych myśli i uczuć – i może uzależniać i zmienić się w nałóg.
W przypadku jedzenia mówimy o pochłanianiu ogromych ilości pożywienia – kompulsywnym zajadaniu się, które uruchamia ośrodek nagrody w mózgu, a to pozwala rozładować napięcie.
Ale dlaczego właśnie teraz, w XXI w., jedzenie, które towarzyszy nam od zarania dziejów, nagle wymyka się spod kontroli i zaczyna być tak destrukcyjne?
Czy nałogowe objadanie nie pojawiło się wcześniej? Tego nie wiemy, nie prowadzono ukierunkowanych badań. Ale z pewnością w takiej skali to rzeczywiście nowość, podobnie jak obecna forma jedzenia. Mówię o wysoko przetworzonych produktach, łatwo dostępnych i zaprojektowanych tak, żeby kusić.
Na przykład różowy donut z dużą zawartością cukru i tłuszczu, aromatami i wzmacniaczami smaku, do kupienia i zjedzenia od razu.
Dokładnie. Idealny produkt zaspokajający popęd. Ale to nie koniec historii. Donut jest kaloryczny, ma wysoki indeks glikemiczny, żadnego błonnika. Nie syci więc organizmu na długo, po krótkim czasie poziom cukru we krwi gwałtownie obniża się, pojawia się wilczy głód. Znów sięgamy spontanicznie po coś szybkiego i kalorycznego. Tak napędza się błędne koło.
Są też inne czynniki – kulturowe. Zwróć uwagę, jak zmieniła się współczesna kultura stołu – codzienny posiłek je się dziś szybko, często samotnie. Poza wyjątkowymi okazjami coraz rzadziej towarzyszą nam przygotowania czy rytuały związane ze wspólnym gotowaniem i spożywaniem. Obiad to np. makaron z gotowym sosem czy pizza, w dobie pracy zdalnej zjadana przed ekranem laptopa. I od czasu do czasu nie byłoby w tym nic złego, ale pomału staje się to normą.
Jednocześnie jedzenie staje się bardziej klasowe niż jeszcze kilkanaście lat temu. Dziś w Europie obserwujemy procesy, za które niedawno krytykowaliśmy Stany Zjednoczone. Tak zwana zdrowa żywność jest droga i trudno dostępna, sięga po nią tylko świadoma i lepiej sytuowana grupa.
To, co jest popularne i przede wszystkim tanie, to przetworzone dania marnej jakości. Zamiast wartości odżywczych dostarczają głównie kalorii. Coraz trudniej mówić więc o wspólnej celebracji ważnego elementu życia. Jedzenie staje się samotnym i szybkim zaspokajaniem popędu.
Liczby wskazują, że objadanie się to problem głównie kobiet. Dlaczego?
W badaniach przeprowadzonych przy współpracy Państwowej Akademii Nauk i Uniwersytetu Kalifornijskiego analizowano cechy indywidualne ludzi podatnych na różne nałogi. Wynika z nich, że o ile po substancje psychoaktywne sięgają zazwyczaj osoby bardziej impulsywne ze skłonnością do porywczych, gwałtownych zachowań, o tyle nałogi behawioralne, w tym objadanie się, dotyka grupy o podniesionym poziomie lęku. A zaburzenia lękowe to dziś domena kobiet. Winne są m.in. uwarunkowania społeczne. Kobiety wciąż poddaje się krytyce i obciąża wieloma rolami – idealnej matki, rzetelnej pracowniczki, opiekuńczej córki, seksownej żony, perfekcyjnej pani domu…
Kobiety mają też naturalne predyspozycje do perspektywicznego myślenia, analizowania sytuacji na „70 kroków” do przodu. Zamartwiają się przyszłością swoich rodzin, a w czasach wielkiej niewiadomej i kryzysu taka postawa zamiast przywracać sprawczość może wpędzać w realny lęk i poczucie zagrożenia.
W przypadku używek wskazówki wydają się jasne: abstynencja, jeśli nie udaje się, to ukierunkowane leczenie. A jak sobie radzić z kompulsywnym jedzeniem?
W dużym skrócie najlepszym rozwiązaniem jest psychoterapia, jak przy każdym nałogu. Pamiętajmy, że w leczeniu jakiegokolwiek uzależnienia abstynencja to tylko skutek uboczny zmian. Pracujemy z przyczynami, a zaleczamy objawy – czyli sama abstynencja wcale nie jest głównym celem psychoterapii. Być może w niektórych przypadkach konieczne będzie włączenie farmakoterapii. O tym już decyduje specjalista.
Kluczowe jest, żeby uświadomić sobie, co się dzieje w procesie leczenia. Nie koncentrujemy się wcale tylko na jedzeniu. Terapia ma przede wszystkim nauczyć pacjenta konstruktywnych sposobów radzenia sobie z emocjami i rozładowywania napięć w sposób konstruktywny, po to żeby te szkodliwe metody przestały być mu potrzebne i mógł odzyskać kontrolę nad swoim samopoczuciem i zachowaniem. Jest to praca związana z restrukturyzacją poznawczą, czyli ze zmianą naszych przekonań i sposobu myślenia, tak aby uwolnić się od różnych utrudniających nam życie, zniekształceń i mechanizmów. To również nauka technik behawioralnych związanych z konstruktywnym radzeniem sobie z napięciem. A więc np. będziemy uczyć się, jak po stresującym dniu w pracy zamiast pochłonąć cztery tabliczki czekolady zastosować techniki oddechowe i ćwiczenia ruchowe, które pomogą nam zdrowo się zrelaksować oraz zmienić myślenie, żeby zachowanie nielubianego przełożonego przestało mieć tak negatywny wpływ na nasze samopoczucie.
W części raportu analizującej mężczyzn zaraz za alkoholem i papierosami znalazła się pornografia. Według statystyk dotyczy 35 proc. badanych. I mówimy tu nie o korzystaniu, ale regularnym, nałogowym sięganiu po treści pornograficzne.
Wśród dorosłych im młodsza grupa mężczyzn, tym statystyki są jeszcze wyższe. Ale najbardziej niepokojące są dane dotyczące nieletnich. Styczność z pornografią ma prawie jedna trzecia chłopców wieku 7-12 lat i niemalże połowa między 12 a 18 rokiem życia. Co więcej, 18 proc. z nich ogląda pornografię przynajmniej raz w tygodniu, czyli sięga po nią nie jako ciekawostkę, ale wytwarza już jakiś rytuał.
Pornografia jest zła i rujnuje relacje z ciałem i więzi miłosne?
Nie jest – może być terapeutyczna, wspomagająca pary itp. Ale pod jednym warunkiem, jeśli jest kierowana do osób dojrzałych z ukształtowaną tożsamością seksualną, jakimś doświadczeniem budowania bliskości i wiedzą na temat funkcjonowania relacji. Wtedy odbiorca rozumie, że obraz, który ogląda, ma bodźcować, więc jest przerysowany. Ciało kobiety i mężczyzny wygląda w rzeczywistości inaczej, podobnie jak sam akt. Pornografia nie może stać się źródłem edukacji seksualnej, a tak się dziś dzieje powszechnie.
A czy dorośli mężczyźni tak kompulsywnie sięgają po pornografię, bo na co dzień brakuje im seksu?
Nasze badania wskazują, że nie. Nie ma też większego znaczenia, jakie przekonania i styl życia reprezentuje dana osoba oraz czy jest religijna, czy ateistyczna. Głównym czynnikiem zwiększającym podatność na uzależnienie od pornografii – jest dokładnie tak, jak w przypadku objadania się – trudność w regulowaniu emocji i tendencje lękowe.
Oczywiście, że ten nałóg, jak każdy inny, rozsadza więzi i relacje. Bo uzależnienie wywraca hierarchię wartości do góry nogami. Bliskość z drugą osobą i zainteresowanie wspólnym życiem przestają mieć znaczenie. Nowym celem jest kultywowanie swojego rytuału, rozładowanie napięcia i doświadczenie chwilowej ulgi. Więc pierwotną przyczyną nie jest wcale kiepski seks lub jego brak, tylko stres i przytłoczenie w życiu. A zaniedbanie relacji to tylko konsekwencja.
Pornografia i kompulsywna masturbacja przynoszą też wyczerpanie fizyczne, brak energii na seks z drugą osobą.
Tak, bo z czasem rośnie tolerancja na bodźce, mózg potrzebuje dłuższego czasu poświęconego na rytuały, które stają się wycieńczające. Jednocześnie domaga się nowych i silniejszych bodźców wizualnych. To z kolei mechanizm wpędzający w kryzys psychiczny. Bo jeśli ktoś zaczyna, oglądając treści, które są zgodne z jego preferencjami, to wkrótce zacznie odczuwać potrzebę zmiany na nowe, coraz to bardziej szokujące. Zaczną dochodzić kolejne osoby, przedmioty, zwierzęta. Cokolwiek, co może wywołać znów tak pożądaną reakcję dopaminową w mózgu. W skrajnych przypadkach mogą pojawić się np. treści pedofilskie, które wcale nie były w spektrum zainteresowań tej osoby, odznaczały się tylko intensywnością. Takie sytuacje przynoszą głęboki wstyd, zażenowanie, poczucie winy. Osoba zmagająca się z nałogiem traci w ten sposób poczucie sprawczości. Myśli „znów to zrobiłem” oznaczają upokorzenie, rozczarowanie sobą i potworne cierpienie. A za tym cierpieniem idzie coraz silniejsza potrzeba rozładowania napięcia przez nałogowy rytuał. I tak błędne koło uzależnienia się zamyka…
W badaniu zdziwiły mnie niskie dane dotyczące uzależniania od internetu i mediów społecznościowych. Jakby codzienne godziny scrollowania stały się już nieodłącznym i normalnym elementem życia.
Myślę, że to niedoszacowanie, o technologii w codziennym życiu nie myślimy jeszcze jako o zagrożeniu, zupełnie tak jak w przypadku leków, bo mnie z kolei zaskoczyły niskie liczby uzależnień od środków uspokajających, przeciwbólowych i benzodiazepin.
To jest problem, który obserwuje pani w swoim gabinecie?
Tak, w ciągu ostatnich lat spotkałam setki osób zmagających się z uzależnieniem od substancji, które są legalne i kupowane w aptekach. Zjawisko dotyczy różnych grup społecznych. Oczywiście młodzieży, zarówno dziewczynek, jak i chłopców – bo tak, jak kiedyś wypadało znać się na zespołach rockowych, tak dziś ważna jest wiedza na temat działania różnych leków psychotropowych. Ale też kobiet w sile wieku – one nie pójdą do dilera, nie chcą stykać się z półświatkiem, ale sięgają po tabletki, np. przeciwbólowe – są czyste, jeśli leżą na stoliku nocnym, nie szokują otoczenia. Pozór, że wszystko jest OK, działa, ale zagrożenie jest realne. Sama znam przypadek zgonu związanego z przedawkowaniem benzodiazepin. Ta osoba przez lata twierdziła, że nie ma problemu z uzależnieniem od leków, tylko z bezsennością. Podobne mechanizmy wyparcia obserwuję przykładowo u innego pacjenta, który przyszedł leczyć uzależnienie od alkoholu i stymulantów, ale nie zauważył tego, że aby zasnąć, potrzebuje tabletki. Codziennie.
Cały raport dostępny jest na stronie Badanienalogow.pl, gdzie można również bezpłatnie pobrać Nałogometr – inteligentną aplikację, która wykrywa wzorce zachowań nałogowych, pomaga je lepiej zrozumieć oraz wspiera w radzeniu sobie z nałogiem.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.