Policjantka Eve chce za wszelką cenę złapać zabójczynię Villanelle. Na przeszkodzie stają jednak jej własne niejednoznaczne uczucia. Serial o bondowskim tempie akcji został w całości stworzony przez kobiety, z kobietami na pierwszym planie. Rozmawiamy z dwiema z nich – odtwórczyniami głównych ról, Sandrą Oh i Jodie Comer.
Od lat głośno mówi się o równouprawnieniu w przemyśle filmowym, lepszych rolach dla kobiet powyżej 30. roku życia oraz o większej obecności społeczności LGBTQ na ekranie. Wasz serial swoim inkluzywnym charakterem daje przykład innym.
Sandra: Nie wiem, czy to my jesteśmy zmianą, czy tylko odpowiadamy na dokonujące się zmiany. Od początku bardzo ważne było dla nas to, żeby zrealizować produkcję kina akcji o kobietach, opowiedzianą przez kobiety i z kobietami w rolach głównych. Podjęłam się pracy nad tym serialem ze względu na scenariusz. Pragnęłam być częścią produkcji, która w ciekawy sposób opowiada o czymś, co dla wszystkich osób zaangażowanych w realizację ma większe znaczenie. Szczerzę wątpię, żeby ktokolwiek z naszej ekipy myślał o „Obsesji Eve” jako o serialu, który rozbije szklany sufit. To dziennikarze mogą nazwać nas prekursorami, sami o sobie tak nie powiemy.
Jodie Comer: Zgadzam się. I jestem przekonana, że również taka postawa, o której mówi Sandra, wpływa na pozytywny odbiór serialu. Nie staramy się przyciągnąć, zaszokować ani utrzymać widza przy sobie za wszelką cenę. Oczywiście marzymy o tym, ale nie na tym się skupiamy podczas pracy.
Serialu nie byłoby bez niejednoznacznej relacji między waszymi bohaterkami.
Jodie: Tę więź czujemy z Sandrą od pierwszego spotkania. Wiedziałam, że jest między nami chemia. Nie byłam jeszcze wtedy pewna, czy dostanę rolę Villanelle, ale pewne było to, że tego dnia zyskałam nową przyjaciółkę. Takie instynktowne zaufanie zdarza się naprawdę rzadko.
Sandra: Tak, spotkałyśmy się na długo przed pierwszym dniem na planie. To była erupcja energii. Prawie tak jak przy spotkaniu Eve i Villanelle.
W drugim sezonie napięcie erotyczne między waszymi bohaterkami nie przemija?
Jodie: Eve i Villanelle tworzą intymny związek. Patrzenie, jak rozwija się relacja naszych bohaterek i jak sprzecznie ją interpretują, było dla mnie fascynujące.
Sandra: Co jest dla relacji romantycznych bardzo charakterystyczne, prawda? Nasze bohaterki uprawiały już seks, tyle że w niedosłowny sposób. Scena, w której Eve dźgnęła Villanelle nożem na łóżku, jest przecież gestem penetracji. To napędza dalszą narrację.
Akcja waszego serialu dzieje się w Europie, która stanowi ważne tło dla wydarzeń.
Sandra: Biorąc pod uwagę tematykę i stylistykę, „Obsesja Eve” przypomina mi produkcje z Jamesem Bondem albo filmową serię o Bournie. Amerykanin przemierza wzdłuż i wszerz zróżnicowaną, wielowymiarową, nieprzewidywalną Europę. Jest jednak jedna znacząca różnica. Bond i Bourne pokazują amerykańską fantazję na temat Europy – uwodzicielską, ale powierzchowną. „Obsesja Eve” oprócz turystycznych uliczek Berlina pokazuje zaplecze dworca kolejowego. Nie zajrzymy w głąb zabytkowych budynków, za to sfilmujemy śmietniki (śmiech).
Jodie: Nasz serial dostarcza nam niezapomnianych przygód i ogromnej wiedzy na temat ludzi z różnych zakątków świata. To ekstremalne, budujące i poszerzające horyzonty doświadczenie. W Rumunii przeżyliśmy dzikie dwa tygodnie, o których nie wolno nam opowiadać (śmiech).
Sandra: Dla mnie, jako jedynej Amerykanki w ekipie, a tym samym jedynej reprezentantki amerykańskiego widza, europejska przygoda była rewelacyjna. Jednego dnia rano kręciliśmy w Paryżu, później szybko wsiedliśmy w pociąg i jeszcze tego samego dnia realizowaliśmy ostatnie ujęcia na ulicach Londynu.
Pierwszy sezon „Obsesji Eve” z dnia na dzień zdobył międzynarodowe uznanie. Czujecie presję?
Sandra: Gdy kręciliśmy drugi sezon, nie mieliśmy zielonego pojęcia o tym, że serial zostanie tak świetnie odebrany. Pierwszy sezon nie miał jeszcze swojej telewizyjnej premiery, a my już kończyliśmy prace nad jego kontynuacją. W Wielkiej Brytanii premiera odbyła się później niż w Stanach. Brytyjczycy pracują inaczej niż Amerykanie. Reakcja widzów jest ważna, ale nie decyduje o kontynuacji. Teraz jestem ciekawa, czy uda nam się utrzymać dotychczasowy poziom produkcji przy kręceniu trzeciego sezonu.
Jodie: Czujemy więc raczej mobilizację do ciężkiej pracy.
Sandra: Czujemy presję, bo media bezustannie nas o to pytają (śmiech).
Jodie: No właśnie! (śmiech) A tak serio, to ambicje mamy ogromne. Niemniej jednak na planie po prostu ciężko pracujemy. Z dala od wygórowanych oczekiwań reszty świata. Szczerość przede wszystkim. Zero szpanerstwa.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.