Przekrojowa wystawa fotografii zapowiada kierunek zmian w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski

Prawie każdy ma jakieś zdjęcie z dzieciństwa, z którym jest związany emocjonalnie. To medium, na które intuicyjnie się otwieramy. Dlatego w rękach artystów fotografia staje się potężnym narzędziem – mówi Kamila Bondar, która z Łukaszem Rusznicą odpowiada za przekrojową wystawę fotograficzną „Oczy moje zwodzą pszczoły”.
Wiosną 2008 roku w Centrum Sztuki Współczesnej otwarto wystawę „Efekt czerwonych oczu”, której kurator Adam Mazur pokazał, jak szerokim medium może być fotografia. Nieznane zdjęcia zrobione przez Wilhelma Sasnala czy Agatę Bogacką zestawił z dokumentami Rafała Milacha, ale też pracami twórców kojarzonych z fotografią reklamową i modową – m.in. Andrzeja Dragana, Magdy Wunsche.
Paradoks polegał na tym, że wystawa opowiadająca o rozkwicie medium, rysująca nową pozycję fotografii w XXI wieku, wyznaczyła też kres pewnej epoki. W 2008 roku wybuchł globalny kryzys ekonomiczny. Polski rynek prasowy i wydawniczy drastycznie skurczył się, stopniały budżety reklamowe, a w rezultacie cały rynek fotografii komercyjnej zasilający twórców.

Przekrojowa wystawa fotografii, która teraz otwiera się w Zamku Ujazdowskim, nawet plakatem z efektem czerwonych oczu nawiązuje do tamtej sprzed 17 lat. – Ostatnio instytucje zdają się zapominać o fotografii. Bardzo brakowało nam dużej przekrojowej wystawy – mówi Kamila Bondar, która razem z Łukaszem Rusznicą kuratoruje „Oczy moje zwodzą pszczoły”. – Nie zamierzamy wskazywać nowego kanonu. Interesuje nas przegląd. Żyjemy w epoce takiego nadmiaru i bogactwa obrazów fotograficznych, że nic innego nie miałoby sensu – dodaje Łukasz Rusznica, podkreślając, że nie jest to też wystawa o ewolucji technologii. – Tak jak nie pokazuje się wystaw prac z aparatów analogowych, tak nie zajmuje nas technika sama w sobie. Interesuje nas patrzenie – mówi. Dzięki temu w salach CSW oglądamy prace powstałe przy użyciu VR, AI czy telefonu obok niezwykle realistycznego malarstwa Karola Palczaka.
Kuratorzy wystawy „Oczy moje zwodzą pszczoły” tłumaczą, jak patrzeć na zdjęcia
Pierwszą pracą, którą widzimy na wystawie, są odlane z brązu skorupki jajek. Tuż obok wisi ich zdjęcie autorstwa Moniki Orpik.
– Oko rejestruje coś innego niż fotografia. Nie możemy oczekiwać wiernej dokumentacji – podkreśla Kamila Bondar. Łukasz Rusznica opowiada o pracy Michała Łuczaka: – Na początku widzisz wielkie drzewo. Wzrok wędruje, wyłapujesz tysiące szczegółów, ale dopiero kiedy czytasz tytuł „Sarna”, gdzieś na dole dostrzegasz zwierzę. To, co najciekawsze, najbardziej wartościowe, okazuje się ukryte na granicy kadru.
– Albo poza nim – dodaje Kamila Bondar. Antonina Gugała opowiada o macierzyństwie, nie pokazując ani kobiet, ani dziecka. Ogranicza się do abstrakcyjnych obrazów. – Ten gest zachęca do tego, żeby przed wejściem w głąb wystawy wyzwolić się z przekonania, że obraz fotograficzny reprezentuje to, co widać. Fotografia nie jest piktogramem ani ilustracją. To bodziec – zaznacza Bondar. Opisy prac na wystawie zawierają wypowiedzi autorów i autorek, układają się w swoisty przewodnik, po który w każdej chwili można sięgnąć.

Zdjęcia na wystawie „Oczy moje zwodzą pszczoły” mówią o więziach i relacjach rodzinnych
Kolejne sale to autonomiczne projekty zestawiane motywami. Szczególnie mocno wybrzmiewają więzy i relacje. Bartek Wieczorek, konfrontując się z ojcostwem, przywołuje postać własnego taty. Próbuje kreślić nowy wzorzec męskości. Aneta Bartos portretuje swojego starzejącego się ojca kulturystę. – Spojrzenie młodszej kobiety na odsłonięte męskie ciało w pierwszej chwili może wywoływać niepokój. Uruchamia skojarzenia seksualne, łamie tabu, ale po chwili otwiera nową, równościową perspektywę – mówi Łukasz Rusznica.
Joanna Piotrowska przedstawia pamięć jako nakładające się obrazy. Kontury zniekształcają się, pojawia się pole do wolnej interpretacji, z której powstaje nowa historia na miarę potrzeb i fantazji. Aneta Grzeszykowska pokazuje nowe prace z cyklu „Negative Blood”. – Kropla krwi na negatywie została „wywołana” przy pomocy powiększalnika zaraz po pobraniu, kiedy jeszcze była żywa i zaczęła umierać – tłumaczy kurator.
Kierunek: Fotografia. CSW Zamek Ujazdowski obiera specjalizację
Kuratorzy badają też motywy tożsamości, czasu, erotyzmu czy wojny, a obok prac artystów o ugruntowanych nazwiskach, jak Witek Orski, Bownik, Agata Grzybowska, pokazują nowe, na przykład Justyny Streichsbier.
– Jest dojrzałą osobą, pierwsze studia skończyła na Akademii Morskiej w Szczecinie, a sztuką zajmuje się stosunkowo od niedawna. Ma niezwykłą charyzmę. W projektach-instalacjach, w których fotografia ma dla niej szczególnie znaczenie, często wykorzystuje autoportret – mówi Kamila Bondar.

Ostatnią z sal zmieniono w czytelnię książek fotograficznych. Zgodnie z silnym muzealnym trendem kuratorzy stwarzają przestrzeń, w której można usiąść i porozmawiać, spędzić czas, przeglądając publikacje, a jednocześnie cały czas być na wystawie.
– Od czerwca program CSW Zamek Ujazdowski zostanie wzbogacony o prowadzoną przez instytucję księgarnię. Będzie tam szeroki wybór książek wydawanych przez artystów, publikacji fotograficznych, zinów i innych niszowych wydawnictw – zapowiada Kamila Bondar, p.o. dyrektorka CSW Zamek Ujazdowski.
Wystawę „Moje oczy zwodzą pszczoły” można oglądać do 31 sierpnia 2025 roku w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. W czwartki wstęp wolny.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.