Olivia Rodrigo, nastoletnia gwiazdka Disneya, otrzymała siedem nominacji do nagrody Grammy za debiutancki album „Sour”. „Właśnie spełniło się moje największe marzenie”, napisała na Instagramie idolka generacji Z.
Wielu milenialsów to cyfrowi tubylcy (digital natives), którzy sieć traktują jako równoprawny komponent rzeczywistości. Generacja Z, do której należy Olivia Rodrigo, rocznik 2003, wychowała się w mediach społecznościowych. Gwiazdka Disneya miała rok, gdy powstał Facebook, siedem lat, gdy stworzono Instagram, a trzynaście, gdy zakładano pierwsze konta na TikToku. Wokalistka nominowana w tym roku za debiutancki album „Sour” do siedmiu nagród Grammy, wywodzi się z pierwszego pokolenia myślącego o karierze od razu wielotorowo. Olivia śpiewa, gra, pozuje, nieodłączną częścią jej pracy jest też prowadzenie kont w mediach społecznościowych. To nie wszystko.
Tak jak wiele trendów 2021 roku wywodzi się wprost z ery Y2K, tak sława Olivii jest ufundowana na nostalgii za tamtymi czasami. Nie dość, że tak jak Britney Spears, Christina Aguilera i Justin Timberlake, a potem Miley Cyrus, Selena Gomez czy Demi Lovato zaczynała pracę jako dzieciak Disneya, to jeszcze w serialu „High School Musical: The Musical: The Series” zagrała dziewczynę ubiegającą się w szkolnym musicalu o rolę Vanessy Hudgens z „High School Musical”. Disney wzniósł się na metapoziom, tworząc program składający hołd filmowej trylogii z połowy lat 2000., a Olivia, stając się nową Gabriellą Montez, niejako równocześnie weszła w dwie role – fikcyjną postać i Hudgens, która ją kiedyś grała.
Jakby tego było mało, zakochała się w partnerze z planu, Joshui Bassetcie. Chłopak złamał jej serce, zdradzając ją z inną koleżanką z uniwersum Disneya, Sabriną Carpenter. Gdyby nie zdrada, Olivia nigdy nie nagrałaby „drivers license”. A gdyby nie przebój odtworzony na Spotify ponad miliard razy, najwięcej ze wszystkich piosenek w 2021 roku (dwa inne utwory – „good 4 u” i „deja vu” znalazły się w pierwszej dwudziestce), nie nazwano by jej „patronką uczuć” (jak głosi „Teen Vogue” na niedawnej okładce).
Poprzednią „królową złamanych serc” była idolka Rodrigo, Taylor Swift. Najbardziej utytułowana wokalistka amerykańskiej sceny muzycznej i jej nastoletnia fanka, która depcze jej po piętach, spotkały się po raz pierwszy na żywo w maju 2021 roku na rozdaniu BRIT Awards. Z Taylor Olivię łączy traktowanie muzyki jak operacji na otwartym sercu. Tak jak Swift Rodrigo opowiada w tekstach piosenek o najintymniejszych doświadczeniach. „Pewnie jesteś teraz z tą blondynką, która zawsze wydawała mi się podejrzana”, śpiewa o Bassetcie w „drivers license”. Jej rówieśnikom z generacji Z spodobała się autentyczność. W tekście nie ma śladu milenialsowej ironii. – Nie pisałam utworów na płytę z perspektywy czasu. Wszystkie powstawały w momencie, gdy coś czułam. To opis doświadczeń 17-letniej mnie. Płytę nazwałam „Sour”, by opisać związek, który się rozpadł. Byłam wtedy smutna i niepewna. Dziś jestem innym człowiekiem – mówi Rodrigo.
Każdej osiemnastolatce wydaje się, że rok to cała epoka, tyle że akurat w jej przypadku od wydania „drivers license” w styczniu 2021 roku naprawdę zmieniło się wszystko – po raz pierwszy pojawiła się na gali MET, po raz pierwszy wystąpiła na okładce „Vogue’a” (w wydaniu z Singapuru określono ją jako „marzycielkę”), poznała prezydenta Stanów Zjednoczonych Joego Bidena. W międzyczasie zdała maturę. Z dziewczynki mieszkającej w Los Angeles w pobliżu sali, gdzie rozdaje się Grammy, wyrosła na artystkę, która prawdopodobnie sama zgarnie statuetki na ceremonii w styczniu 2022 roku. „Do muzeum Grammy chodziłam w każdy wolny weekend. Dziś mam szansę na nagrody”, napisała na Instagramie przy zdjęciu tortu, który zafundowała sobie z okazji nominacji.
Brzmi skromnie, ale oczywiście Rodrigo szykowała się na sukces od podstawówki. Jej rodzice (część rodziny pochodzi z Filipin) – mama nauczycielka i tata psychoterapeuta – przeprowadzili się z jedynaczką z małego miasteczka w Kalifornii do LA, by Olivia była blisko Hollywood. – Ojciec, który wierzy w astrologię, podniósł mnie po narodzinach i powiedział: „Będziesz występować na scenie” – mówiła Rodrigo w wywiadzie dla singapurskiego „Vogue’a”.
Czego Olivia najbardziej się boi? Nie chce powtórzyć losu starszych od siebie gwiazdek Disneya – ubezwłasnowolnionej przez lata Britney, zmagających się z problemami psychicznymi Seleny, Demi czy Miley albo zapomnianej Ashley Tisdale. Bliżej jej do Zendayi, która już dawno wyrosła z seriali dla dzieciaków, by stać się głosem pokolenia. – Pisałabym piosenki, nawet gdyby nikt ich nie słuchał – przekonuje Rodrigo. Po „drivers license” udowodniła już, że to nie one hit wonder. Po „Sour” musi pokazać, że stać ją na drugą, równie dobrą płytę. Tym razem może o szczęśliwej miłości, bo widuje się u jej boku producenta muzycznego Adama Faze’a.
Britney, Taylor i One Direction się udało. A historia lubi się powtarzać. Rodrigo to przecież zagorzała fanka przełomu wieków: – Kocham Kate Moss, Winonę Ryder i „Proste życie” z Paris Hilton – mówi w „GQ”. W torebce nosi „Alchemika” Paulo Coelho.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.