We wrocławskiej kamienicy, w której splatały się polskie, niemieckie i żydowskie losy, otwiera się przestrzeń łącząca sztukę nowoczesną z historią miasta. W piątek rusza inauguracyjna wystawa „Mirosław Bałka 1/1/1/1/1”, która zmierzy się z pojęciem ojczyzny.
Violetta Wojnowski kupiła tę kamienicę spontanicznie. Gdy w trakcie spaceru po wrocławskiej starówce przeczytała ogłoszenie o przetargu, który miasto organizuje na popadający w ruinę zabytek przy Placu Solnym, wyobraziła sobie wyjątkową przestrzeń łączącą historię miasta z tętniącym życiem centrum kultury. Nie wchodząc nawet do środka, podjęła decyzję, że zrealizuje tą wizję. Tak powstał Op enheim.
– Nie jestem naiwna. Nie wierzę w to, że sztuka może zmienić rzeczywistość, ale wiem, że może poszerzać świadomość. Tak jak poznanie historii może wpływać na nasze decyzje w przyszłości. Poza tym to moja przepustka do nieba. Robię to, żeby nie trafić do piekła za budowanie centrów handlowych – powiedziała pół żartem, pół serio Wojnowski w rozmowie z Anną Wacławik-Orpik dla „Vogue Polska”. Emigrantka z lat 80., założycielka Womak Holding, ale przede wszystkim kolekcjonerka i mecenaska sztuki wybrała wyjątkową kamienicę, w której splatają się polsko-niemiecko-żydowskie dzieje.
Splątane korzenie
Historia budynku sięga średniowiecza, ale swoją obecną formę zawdzięcza wizji XIX-wiecznego właściciela, Toszki Heymanna Oppenheima, który pod koniec życia przekazał elegancki budynek na działania charytatywne Gminy Żydowskiej. Po pierwszej wojnie światowej w kamienicy powstały mieszkania czynszowe, a parter zajmował sławny na świecie salon obuwniczy Herza. Druga wojna oszczędziła mury, ale nie mieszkańców. Po 1945 roku budynek zamieszkała ludność przesiedleńcza. Z czasem nieremontowana kamienica osuwała się w ruinę, aż do 2013 roku, gdy Violetta Wojnowski niespodziewanie kupiła nieruchomość. Po pięciu latach remontu przywróciła kamienicy dawną świetność.
– Postanowiliśmy zachować starą tkankę architektoniczną. Przede wszystkim zabytkowe podłogi, przepiękną więźbę dachową, XVIII-wieczne polichromie, gotycką cegłę i średniowieczne elementy kamieniarki. Bardzo ważne stało się dla nas także poszukiwanie związanych z tym miejscem historii – zarówno pisanych, jak i tych opowiadanych. Odnaleźliśmy więc mieszkańców tego domu, włączając w to również żyjącą na stałe w Argentynie, Steffi Herz, której dziadek Ludwig Herz przez ponad 40 lat na parterze kamienicy prowadził znany sklep obuwniczy Schuhe Herz. Można zatem powiedzieć, że obecna Kamienica Oppenheimów to szczególny mariaż nowoczesności z historią. Ta nowoczesność została jednak wbudowana w tkankę historyczną w bezpretensjonalny sposób. Dzięki temu obydwa te obszary mogą funkcjonować równorzędnie. Nowoczesność, była niejako przedłużeniem rytmu życia kamienicy, a nie jej zupełnie nowym, odcinającym się od przeszłości etapem – mówi Kama Wróbel, dyrektor artystyczna przestrzeni.
Pole dla artystów
Ideę nowego miejsca najlepiej zresztą oddaje nazwa Op enheim. Z nazwiska dawnego właściciela Oppenheima, usunięto „p” i pozostawiono znaczącą spację, dzieląc wyraz na dwa. – Luka pomiędzy „Op” a „enheim” to właśnie przestrzeń na nową historię miejsca. Na naszą działalność, która pisze nowy rozdział w życiu tej XIII-wiecznej kamienicy. Jednocześnie mówimy o „Open” i „Heim”, a więc o otwartym domu, który doskonale opisuje charakter naszej fundacji. To miejsce otwarte na różnorodne działania i niekoniecznie akceptowalną aktualnie w Polsce wolność wypowiedzi twórczej – deklaruje Wróbel.
19 października rusza pierwsza wystawa inaugurująca działania fundacji, „Mirosław Bałka 1/1/1/1/1”. Instalacja złożona jest z czterech neonów układających się w zapis słowa „ojczyzna” po polsku, niemiecku, hebrajsku i łacinie. To samo pojęcie brzmi w każdym języku odmiennie. – Otrzymaliśmy więc odzwierciedlenie koncepcji jednego w wielości. Z wyglądu są to cztery różne wyrazy, które znacząc to samo, odwołują się do czegoś innego. Różne przecież mogło być myślenie o ojczyźnie kolejnych mieszkańców tej kamienicy. I różne odcienie tego pojęcia zawarte zostały w językach, którymi się posługiwali. Niektóre słowa zapisane są od tyłu: odwracają się i spoglądają wstecz, w głąb historii. Tak jak my na nią patrzymy, próbując z dzisiejszej pozycji prześwietlić nieodgadnione już teraz znaczenia, jakie poszczególnym brzmieniom słowa „ojczyzna” nadawały kolejne pokolenia – opisuje projekt kuratorka Anda Rottenberg. A Kama Wróbel dodaje: – Mówimy tu więc o różnych kulturach i o odmiennym postrzeganiu ojczyzny. O tym, że za ojczyznę można zabić, ale można też za nią oddać życie. Można za nią tęsknić, ale też się jej wyrzec. O tym, że dla każdego z nas pojęcie to ma inną wartość czy znaczenie, które nigdy jednak nie jest nacechowane obojętnie.
Op enheim to bardzo młoda inicjatywa. Program dalszych działań jeszcze się klaruje, ale zespół obrał konkretny kierunek. – Wiemy, że nasza przestrzeń na być przede wszystkim miejscem otwartym na sztukę mądrą, która nie unika trudnych tematów i szuka odpowiedzi na dostrzegane w otaczającej nas rzeczywistości problemy – mówi Wróbel.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.